„Już w końcówce lutego czarne chmury zawisły nad Chorwatem, który potem wyprowadził zespół z kryzysu i wydawało się, że sukcesem przegoni nadciągającą nawałnicę. Sąd nad trenerem dokonał się w środę, ale egzekucja miała zostać wykonana po zakończeniu rozgrywek. W czwartek w południe podczas rozmowy z zarządem nastąpiła jednak zmiana planów i burza przetoczyła się nagle szybciej niż zakładano” – czytamy o kulisach zwolnienia Nenada Bjelicy z Lecha Poznań w piątkowym „Przeglądzie Sportowym”.
GAZETA WYBORCZA
Lech znów nie podołał. Czy w miejsce Nenada Bjelicy przyjdzie Marcin Brosz?
Legia po pierwszym przegranym meczu rundy finałowej usunęła trenera Romeo Jozaka. Bez niego zaczęła grać lepiej, i to ona objęła prowadzenia w koślawej polskiej lidze, w której lider ma 11 porażek, wicelider nie wygrał pięciu z czterech niedawnych spotkań, a trzecia drużyna ani razu nie zdołała zwyciężyć w rundzie finałowej na swoim obiekcie, uznawanym dotąd za twierdzę. Lech trenera zwolnił dopiero teraz. W dwóch ostatnich kolejkach zespół poprowadzi dyrektor akademii Lecha Rafał Ulatowski, któremu pomogą Jarosław Araszkiewicz i Tomasz Rząsa. To trenerzy tymczasowi. Kto będzie nowym szkoleniowcem – nie wiadomo. Kandydatem jest Marcin Brosz z Górnika Zabrze.
SUPER EXPRESS
Ile za mistrzostwo zapłaci swoim piłkarzom Legia, a ile Jagiellonia?
W wyścigu o mistrzostwo Polski liczą się już tylko dwie drużyny: Legia (64 pkt) i Jagiellonia (61 pkt). Szefowie obu klubów mobilizują swoich zawodników wielkimi nagrodami. Klub z Łazienkowskiej za dublet – mistrzostwo i Puchar Polski obiecał piłkarzom rekordową premię – 6 mln zł. Jaga przeznaczyła (jak się dowiedzieliśmy) na nagrody 2,5 mln zł.
„SE” ujawnia szczegóły kontraktu Sebastiana Szymańskiego.
Młody legionista jest związany z potężną angielską agencją Stellar Group, która reprezentuje kilkudziesięciu znanych piłkarzy, w tym Garetha Bale’a, Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka. W październiku 2017 r. Szymański przedłużył umowę z Legią aż o 5 lat, agenci wynegocjowali mu bardzo dobre warunki – teraz zarabia około 200 tys. euro za sezon, czyli około 68 tys. zł miesięcznie.
Z naszych informacji wynika, że w jego kontrakcie nie ma sumy odstępnego, a więc Legia będzie miała wolną rękę w dyktowaniu ceny za niego. Ciekawostka jest taka, że agencja menedżerska Szymańskiego będzie się musiała mocno postarać, aby zarobić na jego transferze, ponieważ ustalono, że jakakolwiek prowizja dla pośredników będzie wchodzić w grę dopiero od transferu przekraczającego 5 mln euro!
PRZEGLĄD SPORTOWY
Temat numer jeden – Bjelica pogoniony z Poznania.
Poznaniacy nie mają w tym momencie nawet przepustki do europejskich pucharów. Muszą o to jeszcze powalczyć. Brak awansu byłby już katastrofą trudną do opisania. Nic dziwnego, że najszybciej na tapecie pojawił się temat Bjelicy, który miał kontrakt do czerwca. Przypomnijmy: była w nim klauzula o przedłużeniu, jeśli znajdzie się w czołowej trójce.
– Jeśli będę czwarty to sprawa jasna, żegnamy się – mówił kilka tygodni temu. Obie strony miały jednak cichą umowę, że mogą odstąpić od przedłużenia. I zarząd podjął taką decyzję. Na meczu z Jagiellonią był właściciel Jacek Rutkowski i wiemy, że dawno nie był tak wkurzony, jak teraz. Już w końcówce lutego pisaliśmy, że czarne chmury zawisły nad Chorwatem, który potem wyprowadził zespół z kryzysu i wydawało się, że sukcesem przegoni nadciągającą nawałnicę. Sąd nad trenerem dokonał się w środę, ale egzekucja miała zostać wykonana po zakończeniu rozgrywek. W czwartek w południe podczas rozmowy z zarządem nastąpiła jednak zmiana planów i burza przetoczyła się nagle szybciej niż zakładano.
Dean Klafurić nie ma co liczyć na pozostanie na fotelu szkoleniowca Legii. Po sezonie nastąpi kolejna zmiana.
Mioduski dyskretnie analizuje możliwości. Dużo rozmawia ze swoim doradcą, byłym prezesem FC Basel Bernhardem Heuslerem. Jednym z głównych kandydatów pozostaje były szkoleniowiec szwajcarskiego giganta – Urs Fischer. W Legii chcieliby być tam, gdzie przez wiele lat pod wodzą Heuslera i m.in. Fischera (śr. 2,19 pkt na mecz), był zespół z Bazylei – grać regularnie w Lidze Mistrzów i stworzyć prężną akademię. Być może w jakimś stopniu uda się przenieść ten model z pomocą dwójki wymienionych panów.
Jednak Fischer to na razie nic pewnego, choć jest opcją. W przeciwieństwie do Gheorghe Hagiego, wbrew doniesieniom rumuńskich mediów. Opcją był też Adrian Gula, z którym klub prowadził zaawansowane rozmowy, ale wybrał możliwość pracy ze słowacką młodzieżówką. Przy Łazienkowskiej usłyszeliśmy, że jedyną poważną polską kandydaturą na stanowisko trenera byłby Michał Probierz. Nawet bardzo, gdyby był łatwiejszy do pozyskania.
Ścisk w kolejce do ekstraklasy. W I lidze parę ekip ma apetyt na awans.
Najdłużej to marzenie tkwi w głowach katowiczan. GKS gra na zapleczu nieprzerwanie od 11 lat. Obecny wicelider nie ma łatwego terminarza. Drużynę Jacka Paszulewicza czeka jeszcze domowy mecz z walczącym o awans GKS Tychy i z dwoma klubami, które do końca będą grały o utrzymanie (wyjazd do Grudziądza i mecz u siebie z Górnikiem Łęczna). Trudne mecze również przed Chojniczanką. Drużyna Krzysztofa Bredego zagra m.in. z walczącą o byt Pogonią Siedlce, nieobliczalnym Chrobrym Głogów i będącą już jedną nogą w ekstraklasie Miedzią. Paradoksalnie najłatwiejszy terminarz mają Wigry Suwałki. Drużyna Artura Skowronka zmierzy się z bezpiecznymi Drutex-Bytovią i Podbeskidziem oraz z będącym ostatnio w dramatycznie słabej formie Ruchem. Jedyną przeszkodą Wigier będzie domowy mecz ze Stomilem, który w końcówce zaczął regularnie punktować.
Maciej Rybus nie uważa, że turniej rozgrywany akurat w Rosji to jego wielki atut.
Tuż przed EURO nabawił się kontuzji, która wykluczyła pana z turnieju. Nie obawia się pan, że sytuacja może się powtórzyć?
Nie, wszystko układa się znakomicie, nie wracam już do tego, co było. Przed mistrzostwami Europy przechodziłem bardzo trudne chwile, bo nie dość, że wypadłem z kadry na ostatniej prostej, to jeszcze stało się to przez głupią kontuzję barku, która częściej przydarza się siatkarzom czy piłkarzom ręcznym. Wcześniej borykałem się też z mikrourazami, ale ostatnio przeżywam naprawdę dobry czas, nie mam żadnych kontuzji i liczę, że tak będzie dalej.
Mówi pan, że w Rosji czuje się jak w domu. To będą mistrzostwa Macieja Rybusa?
Może będzie mi trochę łatwiej, bo znam język i przede wszystkim stadiony, na których mamy grać. Myślę jednak, że to, gdzie organizowany jest mundial, nie ma większego znaczenia.
Stały punkt programu „PS” tym razem w piątek – Ligowy Weekend natomiast jutro.
W Magazynie Lig Zagranicznych między innymi duży tekst o Massimiliano Allegrim. Trenerze uzależnionym od wygrywania.
W poranek dwa dni przed ślubem, w dość osobliwych okolicznościach – bo w windzie – przekazuje swojej wieloletniej partnerce życiowej Erice, że zmienia zdanie i nie chce z nią spędzać reszty życia (…).
26 lat później o kolejnych związkach i nowych kobietach w życiu Allegriego nie pisze się już w małym tekście na 17. stronie, ale fotografie z modelkami i aktorkami pojawiają się na okładkach najbardziej poczytnych włoskich tabloidów. Z poukładaniem życia prywatnego miał przez wiele lat spory problem. Zupełnie inaczej radził sobie z układaniem planu na najbliższy mecz. Powtarzając niezmiennie: „Spektakl odbywa się w cyrku, w meczu liczy się tylko wynik”. W wieku pięćdziesięciu jeden lat stał się jednym z najbardziej utytułowanych trenerów w historii całego calcio. A jego Juventus zyskał miano najbardziej cynicznej drużyny w Serie A.
Getafe zakochane w antyfutbolu, prowadzone przez szaleńca. I spisujące się rewelacyjnie w rozgrywkach LaLiga.
Getafe sprawiło spore problemy Barcelonie (wymęczone 2:1 i 0:0 na Camp Nou), ale jego meczów często nie da się oglądać. Żaden zespół w czołowych pięciu ligach w Europie nie popełnił tylu fauli, co drużyna z Coliseum Alfonso Perez (przeciętnie ponad dwadzieścia na mecz). Zawodnicy żadnej drużyny nie obejrzeli też tylu żółtych kartek. Ten styl przynosi jednak efekty, bo też madrytczycy mają trzecią najlepszą defensywę w LaLiga (…).
Do tego dochodzą też przeróżne gierki, np. związane z długością trawy, na co narzekał Marcelino, szkoleniowiec Valencii, która na Coliseum Alfonso Perez przegrała 0:1. – Ktoś zawsze uważa, że wszystko robimy źle. Kiedyś problemem było to, że nikt nam nie kibicował. Teraz wypełniamy stadion, ale jesteśmy nudni i uderza się w Bordalasa. Ale jak już gramy ciekawie, to znowu mówi się o trawie… A Marcelino może sobie gadać. Wygraliśmy w Walencji na najlepszej trawie w Europie. Wygraliśmy u siebie na najgorszej. I co, mamy teraz zrobić trzeci mecz, aby rozstrzygać, kto jest lepszy? Bez jaj! – grzmiał Angel Torres Sanchez, prezes Getafe.
Na ostatniej stronie standardowo felieton Tomka Ćwiąkały. W co gra Robert Lewandowski?
Nie ma przypadku w tym, że „Bild” w lutym wypuszcza informacje o spięciu z Hummelsem czy rzekomym odpuszczaniu na treningach, niezależnie od tego, czy to prawda. Bayern doskonale wie, jak kontrolować media. Nie ma jednak też przypadku, że ten sam zawodnik – były kolega z BVB – otwarcie krytykuje Lewandowskiego za minięcie Juppa Heynckesa bez podania ręki. Ta ostatnia sytuacja to zresztą burza w szklance wody, rozdmuchana do absurdalnych rozmiarów. Robert przecież podziękował asystentowi trenera, poza tym każdy napastnik ma prawo do frustracji. Tak inteligentny facet jak Lewandowski wiedział jednak, że takim zachowaniem podleje pożar benzyną i – podkreślam – nie wierzę, że cały spektakl, który oglądamy od kilku tygodni, dzieje się ot tak, bez jakiejś taktyki. Bez zmian pozostaje natomiast strategia Bayernu, dla którego Polak pozostaje unverkayflich. Nie na sprzedaż. Moim zdaniem – do czasu.
fot. FotoPyK