– Chojnice to nie jest wielkie miasto, które ma dużo pieniędzy, a w takim trudniej o długofalową stabilność. Klub stara się zbierać sponsorów, ale pamiętajmy, że to może być ostatni dzwonek, a w razie braku awansu wszystko może się posypać. Pracuje się nad infrastrukturą, oświetleniem, ale do końca nie wiadomo, czy zostanie to dokończone. Oby tak się nie stało, ale czasami tak to działa. Jedynym sposobem, żeby to wszystko dalej miało miejsce, prawdopodobnie jest awans – mówi Andrzej Iwan o sytuacji Chojniczanki, którą po sezonie czeka przebudowa. Pytanie, czy w Ekstraklasie?
Porozmawialiśmy również między innymi z Markiem Papszunem, który przyznał otwarcie, że w rundzie wiosennej sędziowie popełniali sporo błędów na niekorzyść Rakowa. Poza tym wspomnieliśmy o metamorfozie Zagłębia Sosnowiec. Jeszcze w zeszłym sezonie piłkarze mieli – jak przyznał Iwan – wyjebane, dziś ponownie próbują powalczyć o awans. Podyskutowaliśmy również z Wojciechem Łobodzińskim z Miedzi Legnica i Sewerynem Michalskim z Chrobrego Głogów. Zapraszamy.
*
Zacznijmy od krótkiej rozmówki z pomocnikiem aktualnego lidera tabeli. Miedź ma obecnie pięć punktów przewagi nad GKS-em Katowice i Chojniczanką Chojnice, i pewnie zmierza po awans. Oto co miał do powiedzenia Łobodziński.
Wszyscy powtarzają wam, że musicie awansować. Jak się z tym czujecie?
Ciężko jest w ogóle słuchać innych. Wiem, jak wyglądało to w poprzednich sezonach. Wszyscy mówili, że Miedź musi zagrać w następnym sezonie w Ekstraklasie. Ale nie oszukujmy się – dopiero teraz mamy drużynę i kadrę, która zasługuje, żeby awansować. W poprzednich sezonach mieliśmy 11-12 piłkarzy na dobrym poziomie, a teraz jest ich co najmniej 20. Widać różnicę.
Osoby, które nie śledzą na co dzień pierwszej ligi, najczęściej myślą sobie, że awansuje Miedź i ktoś jeszcze. Czy aby na pewno jesteście aż takimi faworytami?
Nigdy nic nie wiadomo. Mamy jednak pięć punktów przewagi. To mało i dużo, ale cel jest jasny. Myślę, że dwa zwycięstwa mogą nam dać już awans. Nie będę ściemniał, że nie jest blisko. Nawet patrząc na terminarz – drużyny, które są za nami, grają jeszcze między sobą, a my mamy tylko Chojniczankę w przedostatniej kolejce u siebie. Trzeba wygrywać, styl nie ma znaczenia.
Ostatnio miałeś jubileusz – rozegrałeś 150. mecz w barwach Miedzi. Przeszedłeś do klubu, mając 30 lat, zdobyłeś 31 bramek i zaliczyłeś 39 asyst – chyba nikt inny, poza Beenhakkerem, nie wpadłby na to, że tak się stanie.
Jeszcze parę lat temu w życiu nie powiedziałbym, że w wieku 30 lat zagram w pierwszej lidze. Wiele czynników się na to złożyło. Po aferze korupcyjnej miałem już troszeczkę dosyć. Chciałem zejść z pierwszych stron gazet, a w Legnicy wyciągnęli do mnie rękę. Wcześniej mieszkałem blisko tego miasta. Czuję się tu dobrze, dlatego zostałem.
Miedź jest gotowa na Ekstraklasę, patrząc przez pryzmat klubów, w których grałeś wcześniej?
Jakieś kłopoty mogą czekać klub, bo jednak nie był on nigdy w Ekstraklasie, ale patrząc na sprawy czysto organizacyjne i zaplecze – wszystko wygląda dobrze. Mamy świetne boisko treningowe, nie ma się czego czepiać. Tylko że wiadomo – wymagania w Ekstraklasie są większe. Kilka rzeczy trzeba będzie zmienić, ale to szczegóły.
W Ekstraklasie przede wszystkim częściej próbuje się grać w piłkę. Patrząc na was – staracie się robić to samo. Prezentujecie więcej dobrej gry niż typowej, pierwszoligowej łupanki.
Trudno powiedzieć. Są mecze, że jest łupanka, a nieraz gramy lepiej. Czasami trzeba się dostosować. Jeżeli szybko dostaje się gonga, trzeba dać coś z wątroby. Cechy wolicjonalne odgrywają większą rolę, styl nie ma znaczenia. Jednak mimo że w ostatnim meczu graliśmy słabiej, i tak stworzyliśmy sobie tak dużo sytuacji, że powinniśmy zamknąć ten mecz znacznie wcześniej. Dlatego jestem optymistą. Umiejętności piłkarskie są po naszej stronie.
Ponieśliście tylko pięć porażek. Jesteście regularni, co nie charakteryzuje drużyn z tej ligi. Nawet jeżeli nie potraficie wygrać, wyszarpujecie jeden punkt.
Zły moment przydarzył nam się w poprzedniej rundzie, w której ponieśliśmy trzy porażki z rzędu. Gdybyśmy uniknęli porażek z Ruchem, Stomilem i Podbeskidziem, pewnie już dzisiaj cieszylibyśmy się z awansu. Ale tych przegranych i tak nie jest dużo. Ostatnio liczyliśmy, że przegrywaliśmy siedem czy osiem razy i udawało nam się odrobić straty. Tracone bramki to w dużej mierze konsekwencja tego, że staramy się grać ładnie. Przeciwnik wychodzi z kontrą i potrafi nas skarcić. Ale nie zmienimy swojego stylu, bo mamy piłkarzy predysponowanych do takiej gry.
Odnośnie piłkarzy predysponowanych do technicznej gry – wydawało się, że Petteri Forsell będzie większym wzmocnieniem. Co zmieniło się od czasu, kiedy był w Miedzi po raz pierwszy?
Trudno mi teraz oceniać. Jego forma nie jest rewelacyjna, ale to chłopak, który potrafi rozstrzygnąć mecz jednym zagraniem. Graliśmy w Mielcu, zremisowaliśmy 1:1, a on strzelił bramkę. Z Chrobrym popisał się asystą do Piaseckiego. Poza tym – jego uderzenia i otwierające podania są na bardzo wysokim poziomie. Trzeba też pamiętać o tym, jaką ma rywalizację w środku pola. Są Marquitos, Augustyniak, Purzycki, Mystkowski, Garguła, Santana. Trener musi na kogoś postawić, a rotacja była duża. Nie wydaje mi się, żeby źle wyglądał – absolutnie. W niektórych meczach ciągnął wózek. Nie załamywałbym się, jeżeli chodzi o niego.
*
Największe szanse na awans – obok Miedzi – ma druga w tabeli GieKSa i trzecia Chojniczanka. Nie można jednak lekceważyć Zagłębia Sosnowiec, które przeżywa ostatnio bardzo udany okres. – Zagłębie jest w ostatnim czasie, w ciągu trzech minionych kolejek, najlepiej grającą drużyną w pierwszej lidze. Ma świetną organizację gry, którą prowadzi Tomek Nowak. Pokazał się też Sanogo. Nie ma jeszcze regularności, ale widać, że klub pod wodzą trenera Dudka zrobił postęp. Zresztą, styl pracy szkoleniowca przypadł do gustu prezesowi, który przedłużył z nim umowę. Pojawiła się stabilizacja. Zagłębie, które gra o awans, w Głogowie wystawiło trzech młodzieżowców. Trener takimi decyzjami przy okazji zarabia pieniądze dla klubu z Pro Junior System. To ważne, że szkoleniowiec ma odwagę stawiać na młodych – mówi Iwan. Po chwili zdradza zakulisową ciekawostkę, która w pewnym stopniu może tłumaczyć, dlaczego sosnowiczanie wyłożyli się w zeszłym sezonie na ostatniej prostej do Ekstraklasy. – Mówimy o GKS-ie, że może mieć różny koniec sezonu. Pamiętajmy jednak, że z Zagłębiem w poprzednim sezonie było podobnie. Wystarczyło wygrać w przedostatniej kolejce z Chrobrym, co jednak się nie udało. No ale skoro dwójka stoperów – przed meczem rozgrywanym w upale, o 12:30 – baluje w noc poprzedzającą mecz, no to znaczy, że mieli na to wszystko wyjebane. To wyszło dosyć późno, ale nie ma ich już w Zagłębiu. Atmosfera się oczyściła, choć nie mówię tylko o tym przypadku. Były zgrzyty między trenerami czy zawodnikami. Teraz widać, że wszyscy darzą się sympatią. Nie tylko charyzma trenera sprawia, że wyniki są dobre, ale też stosunek na linii piłkarz-trener.
Atmosfera uległa jednak poprawie, trener ma komfort pracy, a zespół przed sobą mecze ze Stomilem, Podbeskidziem, Ruchem i GKS-em Tychy. Trudno odbierać mu szanse na awans.
*
Jeżeli chodzi o Chojniczankę, w kwestii jej gry o awans Adam Ryczkowski – z którym krótko porozmawialiśmy – przyznał, że trzeba się teraz złapać za jaja i dograć ten sezon do końca tak, by Chojnice w przyszłym grały już w Ekstraklasie. Niby oczywistości, ale z drugiej strony Andrzej Iwan rzuca ciekawe światło na całą sprawę, zauważając, że awans może być dla Chojniczanki ostatnim momentem, by wszystko w klubie cały czas się rozwijało. – Trzeba dodać, że ludzie, którzy zarządzają klubem, robią wszystko, co w ich mocy. To nie jest wielkie miasto, które ma dużo pieniędzy. Starają się zbierać sponsorów, ale pamiętajmy, że to może być ostatni dzwonek, a w razie braku awansu wszystko może się posypać. Pracuje się nad infrastrukturą, oświetleniem, ale do końca nie wiadomo, czy zostanie to dokończone. Oby tak się nie stało, ale czasami tak to działa. W małym miasteczku trudniej o długofalową stabilność. Jedynym sposobem, żeby to wszystko miało dalej miejsce, prawdopodobnie jest awans. W tym zespole znajduje się przecież sporo starszych piłkarzy, są też zawodnicy wypożyczeni. Ta drużyna, czy awansuje, czy nie, tak czy siak będzie przebudowywana – zaznacza Iwan.
Do drużyny przyjdzie na pewno Seweryn Michalski, który zimą podpisał kontrakt z klubem. Właśnie – w zeszłej rundzie Chrobry z Michalskim w pierwszym składzie zachował 8 czystych kont, w tym roku środkowy obrońca praktycznie nie wychodzi już na boisko. Grzegorz Niciński zdecydował, że skoro podpisał on zimą kontrakt z innym klubem, nie będzie w stanie zapewnić drużynie odpowiedniej jakości. Chociaż nie ma też co wyrokować. Nie wiadomo, czy była to autonomiczna decyzja szkoleniowca. – To kwestia podejścia trenera i zarządu, bo czasami nie chodzi o samego trenera. Nieraz takie życzenia mają ludzie z gabinetów. Z tego, co wiem, Michalski miał odejść zimą. Grzesiek Niciński brał to pod uwagę, a potem to nieźle zaskoczyło, już bez Seweryna. Rozmawiałem na ten temat z Grześkiem, tak mi powiedział – mówi Andrzej Iwan.
Zapytaliśmy o to samego zawodnika. Zaznaczał oczywiście, że wchodzimy na bardzo grząski grunt i jest to decyzja trenera, na którą nie ma wpływu. Ciekawą sprawą jest jednak fakt, że – jak przyznał – Grzegorz Niciński chciał, żeby zimą pozostał w klubie.– Trener mocno naciskał na to, żebym został. Chojniczanka chciała mnie wykupić, sam byłem bardzo zdecydowany, żeby odejść i pomóc chłopakom w awansie do Ekstraklasy. Z kolei zapytany o ewentualny brak motywacji do gry dla Chrobrego, kategorycznie zaprzecza. – Jeżeli chodzi o to, jestem bardzo świadomym zawodnikiem. Teraz, kiedy nie gram, moja motywacja do powrotu jest jeszcze większa. Spójrz – jesteś dziennikarzem. Po słabszym tekście, kiedy dostaniesz burę od szefa, nie załamujesz się, tylko dążysz do tego, żeby pokazać, że warto na ciebie postawić. Podchodzę do tego tak samo. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby pojechać po sezonie do Chojnic nieprzygotowany.
*
Na koniec naszego przeglądu sytuacji w kilku pierwszoligowych ekipach spójrzmy, jak wygląda to w Rakowie. To ciekawy przypadek, bo klub po bardzo dobrej pierwszej części sezonu solidnie się wzmocnił, pozyskując między innymi Zacharę i Formellę, ale wiosną głównie zawodził. Ostatnio zdobył jednak siedem punktów w trzech spotkaniach. Obecnie traci cztery punkty do drugiego miejsca w tabeli. – Wzmocniliśmy się zimą, pozyskaliśmy znane nazwiska, ale to też trochę przesadzone. Gdybyśmy zapytali, kiedy Mateusz Zachara grał ostatnio regularnie na dobrym poziomie, musielibyśmy cofnąć się w dość odległą przeszłość. Wiemy, że nazwiska nie grają. Mogę odbić piłeczkę – Chojniczanka czy Miedź też zrobiły bardzo dobre transfery. Jeżeli chodzi o przyczyny naszej słabej gry – było ich dużo. Może to nieskromnie zabrzmi, ale przegrywaliśmy bardziej sami ze sobą niż z przeciwnikami. No i z boiskami. Na początku sezonu szczególnie nasza murawa umożliwiała nam granie w piłkę. To może tanie wytłumaczenie, ale przy naszym sposobie gry jest to bardzo ważne. Nie jest przypadkiem, że teraz wygrywamy i stwarzamy bardzo dużo sytuacji, z czym mieliśmy problemy na początku. Często to były czynniki niezależne od nas. Nakładały się błędy – nasze, ale też sędziowskie. Wszystko wychodzi jednak na zero. Wierzę, że sezon się nie skończył i jeżeli sędziowie będą się mylili, to teraz na naszą korzyść – mówił Marek Papszun, trener Rakowa. – Każdy może sobie odtworzyć wcześniejsze mecze. Z Bytovią i Podbeskidziem dostaliśmy bramki ze spalonego. A widzimy, ile punktów brakuje do tego, by być w samym czubie. Nie zrzucam winy na czynniki zewnętrzne. Stać nas było na lepsze wyniki, bo – jak mówiłem – często przegrywaliśmy sami ze sobą, ale w piłce decydują czasami małe rzeczy. A tu zdarzały się duże rzeczy, które stawały nam na przeszkodzie – kontynuuje.
Iwan: – Zgadzam się z trenerem, bo poziom sędziowania jest co najmniej niezadowalający. Są mecze poprowadzone bardzo dobrze, ale dużo spotkań jest po prostu spieprzonych przez sędziów.
Papszun: – Myślę, że dużą rolę odegrałby VAR. Nie wiem, czy to przypadek, czy po prostu tak się złożyło, ale testowano go podczas naszego meczu z Chojniczanką. Sędzia nie skorzystał z niego co prawda ani razu, ale sędziowanie było na naprawdę wysokim poziomie. Sędziował arbiter z Ekstraklasy. Śmiałem się też ostatnio, że jak telewizja transmituje mecze, to sędziowanie również jest lepsze. Może bardziej mobilizują się na te spotkania.
Iwan: – Bardzo możliwe.
Mamy jednak nadzieję, że poziom sędziowania w czterech ostatnich decydujących kolejkach będzie taki, że o końcowych rozstrzygnięciach zadecyduje tylko i wyłącznie postawa na boisku.
Rozmawiał na antenie WeszłoFM Samuel Szczygielski
Fot. Newspix.pl