Jagiellonia ma jeszcze wszystko w swoich rękach i nogach, ale niedzielny mecz z Legią to dla niej ostateczna weryfikacja co do starań o mistrzostwo Polski. Jeżeli i tym razem zawiedzie, jej szanse na tytuł będą już znikome. Pytanie, czy w takim układzie zasadne będzie twierdzenie, że klub z Podlasia zaprzepaścił niepowtarzalną okazję na wygranie ligi?
Taką tezę kilka dni temu postawił w “Przeglądzie Sportowym” Piotr Wołosik. Jednego z dwójki Ofensywnych możecie też co tydzień słuchać na antenie WeszłoFM w Szamowołce.
Wołosik w wymianie zdań z Łukaszem Olkowiczem stwierdził, że “Jaga” wyjątkową szansę przerżnęła już domową porażką z Wisłą Kraków. Później dodał: – Dla mnie ta szansa jest niepowtarzalna, bo nie sądzę, by w nadchodzących sezonach jednocześnie Legię i Lecha dopadła, tak jak dziś – sportowa zapaść. Takie sezony są właśnie szansą dla tych mniejszych i nie ma co ukrywać biedniejszych od Legii i Lecha.
WYGRANA JAGIELLONII W NIEDZIELNYM HICIE WYCENIANA PRZEZ TOTOLOTEK.PL MINIMALNIE WYŻEJ. KURS 2,70
Teza odważna, dlatego byliśmy ciekawi, jak patrzą na to inni. Zdania są podzielone.
– Nie wydaje mi się, żeby to była ostatnia szansa na mistrzostwo. Klub praktycznie co pół roku sprzedaje czołowych zawodników, ale działacze jak dotąd mieli nosa, żeby ściągać odpowiednich następców. Ogólny poziom drużyny się nie obniżał. Każdy ma swoje problemy, Jagiellonia również, ale tak radykalnie bym do sprawy nie podchodził. Jeżeli klub dalej będzie szedł tą ścieżką, to w kolejnych latach będzie się liczył w walce o pierwsze miejsce częściej niż dotychczas. Są fundamenty, by być w czołówce ligi regularnie. Ruszyła wreszcie jakaś budowa boisk dla młodzieży i pierwszego zespołu, idzie się do przodu. Jeżeli ktoś w klubie nie zwariuje, będzie dobrze – mówi nam Grzegorz Sandomierski, wychowanek białostockiego MOSP-u, dwukrotnie broniący barw Jagiellonii.
W ten sam ton uderza Mariusz Piekarski, który jest wychowankiem “Jagi”, choć młodsze pokolenie kojarzy go dziś przede wszystkim z Legią. – Piłka nożna jest zbyt nieprzewidywalnym sportem, żeby stawiać takie tezy. Widać to chociażby po dopiero co zakończonym meczu Maćka Rybusa w Lokomotiwie Moskwa, który wygrał 1:0 z Zenitem i został mistrzem Rosji. Kto mógł na starcie sezonu przypuszczać, że uda się wyprzedzić bogatszych rywali jak Spartak, FK Krasnodar czy właśnie Zenit? Wracając na polski grunt, już rok temu mówiono, że Jagiellonia po niewykorzystanej szansie w ostatniej kolejce, więcej już o mistrzostwo nie powalczy. A jednak walczy, także spokojnie. “Jaga” to stabilny klub, od lat jest rozsądnie budowana, ma wyrównaną kadrę, trener Ireneusz Mamrot robi dobrą robotę. Myślę, że teraz co sezon będzie aspirowała do czołówki. Oczywiście będą się też przytrafiać sezony słabsze. Taka Lechia Gdańsk w poprzednim sezonie była o gola od tytułu, a dziś może spaść z ligi. W przypadku Jagiellonii najważniejsze są fundamenty. Są one na tyle mocne i trwałe, że można mieć nadzieję, iż jeszcze nie raz i nie dwa powalczy o mistrzostwo – przekonuje czołowy polski agent.
Inaczej patrzy na to Dariusz Czykier, były piłkarz Jagiellonii i Legii. – Przekonuje mnie teoria Piotra. Podpisuję się pod nią. Takiej szansy, jaka była w tym roku – a w zasadzie jeszcze jest – już nie będzie w najbliższych latach. Wiem, że “Jaga” rok temu była jeszcze bliżej, zabrakło 10 minut, ale wtedy poprzeczka była zawieszona wyżej, rywale nie mieli tylu problemów – uważa 52-latek w rozmowie z Weszło.
– Wygląda na to, że klub ma stabilne fundamenty. Nie ma zaległości finansowych, strajki piłkarzy tu nie grożą. Z drugiej strony, Jagiellonia pewnego pułapu nie przeskoczy, wielkością budżetu nigdy nie będzie mogła równać się z Legią czy Lechem. Tak się złożyło, że oba te kluby mają jak na siebie bardzo przeciętne sezony i tym bardziej szkoda, że “Jaga” prawdopodobnie tego nie wykorzysta. Niedzielny mecz to ostatnia szansa, żeby mówić, że jeszcze wszystko możliwe – podkreśla Czykier.
– Jeżeli Jagiellonia nie zdobędzie tytułu w sezonie, w którym Legia przegrała już 11 razy i ma trzeciego trenera, a Lech nie potrafił wygrać na wyjeździe od sierpnia do kwietnia, to chyba nigdy nie będzie mistrzem. Legia za rok musiałaby przegrać ze 20 razy, żeby Jagiellonia wreszcie skorzystała. I w tym sensie się zgadzam, że tak słaby sezon Legii i Lecha przez wiele lat się nie powtórzy, chociaż powtarzam: w polskiej lidze wszystko jest możliwe. To tak śmieszna liga, że tu jakiekolwiek planowanie, mądrzenie się, że ten lepszy, tamten gorszy, ten na pewno spadnie – to jest niewarte nawet funta kłaków – stwierdza dosadnie Wojciech Hadaj. Byłego spikera Legii możecie teraz regularnie słuchać na antenie WeszłoFM w audycji Czarna Elka.
– Jagiellonia w tamtym roku była jeszcze bliżej mistrzostwa niż teraz. Gdyby nie presja kibiców Lecha, że ich drużyna ma wejść do pucharów, to Jagiellonia – mając osiem minut przewagi w grze nad Legią – po prostu by ten ostatni mecz wygrała. Wszyscy wiemy, z jakiego powodu. W tym roku klub z Białegostoku już od dawna był typowany na mistrza, a po zwycięstwie na Legii to już w zasadzie go koronowano. Nadal te szanse ma, ale jak by to wyglądało w eliminacjach Ligi Mistrzów, że ktoś ląduje w Warszawie i potem jeszcze musi jechać 200 kilometrów do Białegostoku? Jakoś mi się to nie komponuje. Liga Mistrzów powinna być w miastach, które mają lotnisko (śmiech) – w swoim stylu dodaje Hadaj.
LEGIA PÓJDZIE ZA CIOSEM I WYGRA W BIAŁYMSTOKU? TOTOLOTEK.PL PŁACI PO KURSIE 2,60
Sandomierski po rozwiązaniu kontraktu z Cracovią wrócił do Białegostoku i czeka na wyjaśnienie swojej przyszłości. Niewykluczone, że znów będzie zakładał koszulkę “Jagi”, ale to temat do omówienia kiedy indziej. Będąc na co dzień wśród krewnych i znajomych trzymających kciuki za podopiecznych Mamrota doskonale widzi, jakie nastroje panują wśród kibiców Jagiellonii i czy apetyty na mistrzostwo faktycznie teraz są większe niż kiedykolwiek wcześniej. – Ogólnie entuzjazm jest duży, ale on cały czas spada i rośnie, w zależności od wyniku w ostatnim meczu. Na początku rundy wiosennej, po pięciu kolejnych zwycięstwach, praktycznie nikt nie wyobrażał sobie, że ligę może wygrać ktoś inny. Po porażce z Górnikiem Zabrze na początku fazy finałowej, wszyscy mówili, że już jest po mistrzostwie. Po 3:0 w Kielcach apetyt na tytuł wrócił w okolice czerwonej kreski, by tydzień później przy 0:1 z Wisłą Kraków znów trochę zmaleć. Sinusoida. Wydaje się, że po ostatnich porażkach ludzie zdążyli nabrać trochę dystansu i patrzą na to już mniej emocjonalnie, bardziej pragmatycznie – tłumaczy trzykrotny reprezentant Polski.
Faktem jest, że “Jaga” ewidentnie zwolniła tempo. W ostatnich siedmiu kolejkach doznała aż pięciu porażek, a jedno z dwóch zwycięstw (nad Arką Gdynia) odniosła w okolicznościach zdarzających się raz na sto lat (dwa gole w doliczonym czasie gry). Gdzie Sandomierski widzi przyczyny takiego stanu rzeczy? – Nie mnie to publicznie oceniać. Teraz jestem tylko kibicem, patrzę bardziej sercem. Swoje spostrzeżenia mam, w gronie rodzinnym rozmawiamy na ten temat, ale tutaj mogę powiedzieć tyle, że chwilami brakuje i tego, i tego. Wszystkiego po trochu – ucieka od dokładniejszej odpowiedzi.
Przyznaje natomiast, że jak najbardziej wyobraża sobie niedzielną wygraną z Legią. – Wyścig po tytuł jest dość powolny. Uważam, że bez podziału punktów na tym etapie mistrz powinien być już znany. Legia się rozpędziła, ale nieraz w naszej lidze widzieliśmy zależność, że gdy ktoś łapie wiatr w żagle, to w kluczowym momencie, gdy najbardziej oczekuje się od niego zwycięstwa, wyhamowuje. Tak może być w przypadku Legii, która jest świeżo po zdobyciu Pucharu Polski. Jagiellonia zagra u siebie przy komplecie widzów, wszyscy mówią, że dopadł ją kryzys, za to rywal już po kryzysie… Idealny moment na odwrócenie ról. “Jaga” ostatnio była faworytem w swoich meczach. Tym razem będzie inaczej, presja nieco mniejsza i może to jej pomoże – podsumowuje 28-latek.
REMIS W MECZU JAGIELLONIA – LEGIA? KURS NA TAKI SCENARIUSZ TO 3,30 W TOTOLOTEK.PL
– Coś się zacięło, ale jeden udany mecz z dobrym rywalem może wszystko odmienić. W piłce często tak bywa. Legia to idealny przeciwnik na przełamanie i podbudowanie mentalne, a Jagiellonia potrafi grać z faworytami. Odkąd Legię prowadzi Dean Klafurić, wszystkie spotkania zostały wygrane, jednak każda passa kiedyś się kończy. W Warszawie na pewno woleliby, żeby sprawa została rozstrzygnięta wcześniej i o tytule nie decydowała ostatnia kolejka w Poznaniu. Do tego potrzeba kompletu zwycięstw w pozostałych meczach. Dla mnie w niedzielę nie ma faworyta, to będzie klasyczne 50 na 50, czyli jak prawie zawsze w polskiej lidze. Narzekamy na Ekstraklasę, że nie jest to wysoki poziom, ale przynajmniej mamy emocje do samego końca – dodaje Mariusz Piekarski.
– W niedzielę absolutnie wszystko jest możliwe, ponieważ w naszej lidze nic się nie trzyma kupy. Wszystko lub prawie wszystko jest w niej dziełem przypadku. Pan może się upierać, że Jagiellonia wygra teraz 5:0 i niewykluczone, że będzie pan miał rację. Ja się będę upierał, że wygra Legia i będzie mistrzem, ale to wynika z tego, że jej kibicuję – nie ukrywa Wojciech Hadaj.
Czykier uważa, że najbliższe dni pokażą, czy z obecnym składem można nadal celować w najwyższe lokaty. – To tylko gdybanie, ale wydaje mi się, że jeśli tym razem tytułu też nie będzie, latem będzie musiało dojść w klubie do większych zmian kadrowych. Nie wierzę, że piłkarze, którzy dwa razy z rzędu przegrali walkę o mistrzostwo na ostatniej prostej, byliby w stanie powalczyć o nie po raz trzeci. Może dla niektórych to za duże wyzwanie? Obawiam się, że coś się wypala, coś się kończy, obecna ekipa chyba osiągnęła już swoje maksimum – komentuje.
Sami widzicie, jak wiele zależy od niedzielnego starcia Jagiellonii z Legią. Grunt, żeby było na co popatrzeć z czysto piłkarskiego punktu widzenia. Nie ma nic gorszego niż ekstraklasowy hit, w którym mamy półtorej sytuacji i najchętniej dalibyśmy sobie spokój po pierwszej połowie. Panowie, nie róbcie tego tym razem!
PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. FotoPyk