Ligowy sezon poprzedzający wielki turniej to w naszych warunkach najczęściej nerwowe sprawdzanie meczów naszych reprezentantów. Czy w ogóle grają, ile rozegrali minut, czy coś strzelili lub asystowali? Od ich występów w ostatnich miesiącach przed imprezą rangi mistrzowskiej zależy bowiem bardzo wiele, w tym forma, w jakiej będą się znajdować, kiedy oczy całego narodu będą skierowane właśnie na nich.
W niedalekiej przeszłości bardzo dobrze znany był nam schemat – im bliżej turnieju, tym więcej kadrowiczów grzało ławę. Dziś jednak powoli obserwujemy tendencję odwrotną. Wreszcie do gry powrócili Błaszczykowski i Milik, a o mniejszych lub większych problemach zdrowotnych już zdążyli zapomnieć Piszczek, Pazdan, Bereszyński, Linetty i Grosicki. W ostatnim czasie mniej grają Krychowiak czy Szczęsny, ale też ich klubowi trenerzy cały czas pozostawiają ich pod prądem i pozwalają łapać minuty na boisku. No i mniej gra też Lewandowski, co jednak w kontekście mundialu w Rosji wydaje się najlepszą informacją ze wszystkich wymienionych.
Ogólnie sytuacja naszych kadrowiczów przed turniejem wygląda względnie optymistycznie. Co ważne, bardzo wysoki procent rozegranych minut w lidze mają piłkarze z formacji defensywnej, a na tym od zawsze Nawałce zależało najbardziej. W Rosji dostępu do bramki mogą bowiem bronić:
– Fabiański (100% możliwego czasu gry w lidze)
– Glik (94%)
– Pazdan (81%)
– Bereszyński (70%)
– Piszczek (68%)
I tak się składa, że – z wyłączeniem Lewandowskiego, który rozegrał w lidze 70% możliwego czasu – jest to ścisła czołówka kadrowiczów pod względem najwyższej eksploatacji. Dalej wśród piłkarzy z realną szansą na grę w Rosji wygląda to następująco:
– Mączyński (61%)
– Linetty (59%)
– Rybus (55%)
– Grosicki (53%)
– Krychowiak (49%)
– Szczęsny (46%)
– Zieliński (45%)
– Błaszczykowski (17%)
– Milik (10%)
Tak naprawdę granicy przyzwoitości nie osiągnęła tylko ostatnia dwójka, ale też z przyczyn niezależnych, bo zaszwankowało zdrowie. Pocieszające jest jednak, że zarówno Błaszczykowski, jak i Milik w ostatnim czasie zaczęli grać i będą teraz “ratować” swoje bilanse. A skoro już wyszło tak, że w tym sezonie rozegrają niewiele minut, to mimo wszystko lepiej, że z urazami zmagali się wcześniej, a bezpośrednio przed mundialem wrócili do boiskowej rywalizacji.
Pocieszające jest też to, że przy bardzo podobnych bilansach nasi kadrowicze zaliczyli więcej niż przyzwoite Euro 2016, w którym w rzutach karnych przegrali wejście do strefy medalowej. Wiadomo, mundial to znacznie wyżej zawieszona poprzeczka, ale też nie będziemy specjalnie marudzić, jeśli podopieczni Nawałki będą w czerwcu w porównywalnej formie, co przed dwoma laty. A wtedy ich klubowe liczniki wyglądały następująco:
Nie jest też tak, że wyniki naszych kadrowiczów z tego sezonu jakoś szczególnie odstają od wyników osiąganych przez piłkarzy innych reprezentacji. Bardzo ciekawą analizę przeprowadzili specjaliści z CIES Football Observatory, którzy dla każdej mundialowej reprezentacji sprawdzili 23 zawodników, którzy najczęściej grali w eliminacjach – określono dla nich procent rozegranych meczów w lidze od 1 lipca 2017 oraz, na bazie własnego algorytmu, opracowano współczynnik siły zespołów, w których ci zawodnicy występują. Wygląda to następująco:
Tak jak współczynnik siły klubów to sprawa dyskusyjna, tak poziom eksploatacji zawodników na tle turniejowych rywali jest już wymierną bazą do porównań. 67 procent wykręcone przez Polaków być może nie jest wynikiem z czołówki, ale też z pewnością nie jest to bilans, który komukolwiek powinien spędzać sen z powiek. Przeciwnie, jak wielokrotnie pokazywała turniejowa historia, bardzo wysoka eksploatacja w sezonie poprzedzającym czempionat z całą pewnością nie stanowi atutu. W tym kontekście wynik Polaków wydaje się w sam raz – ani zbyt wysoki, ani zbyt niski. Kto wie, być może to całkiem niezła pozycja wyjściowa, mimo że akurat spośród naszych grupowych rywali jest to procent najniższy.
Rzecz jasna o końcowym sukcesie zadecyduje bardzo wiele czynników, z piłkarską jakością na czele, a minuty rozegrane w sezonie ligowym będą tylko jednym z nich. Ale i tak warto się cieszyć, że przed turniejem w Rosji akurat ten aspekt nie jest naszym największym problem. Jakkolwiek spojrzeć, w porównaniu z większością dużych imprez z naszym udziałem w XXI wieku to już i tak miła odmiana.
Fot. FotoPyK