Nowe rozdanie w szwajcarskiej piłce. „Młodzi chłopcy” zgarniają tytuł

redakcja

Autor:redakcja

30 kwietnia 2018, 15:24 • 5 min czytania

W Szwajcarii dokonał się mały piłkarski przewrót. Za taki uznajemy bowiem kres ośmioletniej hegemonii FC Basel, która wczoraj oficjalnie dobiegła końca. Po 32 latach od ostatniego tytułu na tronie znów rozsiąść mogą się piłkarze Young Boys Berno. Mistrzostwo ma być początkiem kolejnej złotej ery w dziejach klubu. Pierwszym nawiązaniem do bogatych w sukcesy lat 50., kiedy po tytuł udało się sięgnąć aż cztery razy z rzędu.

Nowe rozdanie w szwajcarskiej piłce. „Młodzi chłopcy” zgarniają tytuł
Reklama

Na początek wczujmy się trochę w klimat. Tak wielki triumf świętowali kibice kluby z Berna.

Reklama

W sukcesie zespołu ze stolicy Szwajcarii nie ma choćby grama przypadku. To efekt przemyślanej i długofalowej polityki, dzięki której najpierw udało się wyciągnąć klub z problemów finansowych, by następnie krok po kroku dostawiać kolejne cegiełki do stabilnej konstrukcji. Punktem zwrotnym były pieniądze zainwestowane w klub przez firmę inwestycyjną „Luzern”. Zastrzyk gotówki na konto Young Boys trafił w 1999 roku i pozwolił uratować zespół od bankructwa. Celem samym w sobie nie było jednak utrzymanie się na powierzchni, a sukcesywny marsz w górę i ten plan konsekwentnie realizowano już w XXI wieku.

Najpoważniejszą przeszkodą w sięganiu po najwyższe laury od lat pozostawało oczywiście totalna dominacja FC Basel. Trzy ostatnie sezony kończyły się w identyczny sposób. „Młodzi chłopcy” starali się, od czasu do czasu podgryzali silniejszego przeciwnika, ale i tak kończyli ligę ze stratą kilkunastu punktów. Z drugiej strony, różnica między Young Boys a trzecią w tabeli drużyną była identyczna. Jasne było więc, że zawodnicy ze stolicy rozpędzili się na tyle, by odstawić resztę stawki, ale to nie spełniało ich oczekiwań. Najważniejsza była bowiem pogoń za Basel.

W międzyczasie berneńczycy całkiem nieźle prezentowali się na arenie europejskiej. W eliminacjach do Ligi Mistrzów potrafili wyeliminować Szachtar Donieck czy Dynamo Kijów. W Lidze Europy dwukrotnie dochodzili do 1/16 finału. Nie są to oczywiście oszałamiające rezultaty, ale doświadczenie zebrane w spotkaniach z mocniejszymi rywalami z pewnością zaprocentowało. Na swój sposób przełożyło się także na ligę. Wcześniej z meczów przeciwko Basel wielokrotnie wracali na tarczy. W tym sezonie? Trzynaście punktów przewagi na cztery kolejki przed końcem i ani jednej porażki z dużo bardziej utytułowanym rywalem.

Architektem sukcesu sportowego Young Boys jest Adi Hutter. Austriak w Bernie pracuje od 2015 roku i wygląda na właściwego gościa we właściwym miejscu. Z jednej strony świadczą o tym wyniki, z drugiej – praca, którą Hutter wykonuje z młodymi zawodnikami, których w kadrze nowego mistrza nie brakuje. W tym drugim aspekcie austriacki szkoleniowiec ma bez wątpienia mnóstwo do zaoferowania, bo pierwsze kroki w trenerskiej karierze stawiał pracując z juniorami Red Bull Salzburg. Przez jeden sezon odpowiadał też za rezultaty pierwszego zespołu, sięgając z nim zresztą po mistrzostwo i Puchar Austrii. Niedoścignionym marzeniem pozostała tylko Liga Mistrzów, na którą w Salzburgu czekają od wielu lat.

Dlaczego utalentowany trener prowadził Red Bull tak krótko? Wszystko przez różnicę zdań między nim a dyrektorem sportowym. Austriak, nie chcąc kopać się z koniem, postanowił rozejrzeć się za nowym pracodawcą. W tym samym czasie w Bernie zdymisjonowano Uliego Forte, który odpadł z Young Boys z europejskich pucharów i słabo wystartował w lidze. Wtedy właśnie  władze „Młodych chłopców” zgłosiły się do Huttera, którego ostatecznie udało się przechwycić. Dziś nikt w klubie nie ma wątpliwości, że to właśnie ta decyzja była kluczowa w najnowszej historii Young Boys.

Hutter bardzo szybko zdołał dotrzeć do swoich nowych podopiecznych. Zaczął od zmiany systemu na 4-4-2, co przy okazji idealnie przedstawia wizję futbolu, którą nosi w głowie.  Jego zespół w każdym meczu ma dążyć do zdominowania przeciwnika i grać bardzo ofensywnie. Odkąd austriacki szkoleniowiec pracuje w Bernie, Young Boys w każdym sezonie strzela ponad 70 bramek w sezonie. Do tego dochodzi też charakter, który Hutter zaszczepił piłkarzom. Berneńczycy nie odpuszczają przeciwnikowi nawet w najbardziej nieprzychylnych okolicznościach i zawsze do końca walczą o jak najlepszy wynik. Przykładem może być chociażby rewanżowe spotkanie w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Dynamem Kijów. „Młodzi chłopcy” na własnym boisku musieli odrobić dwubramkową stratę i w tym celu dosłownie skoczyli przeciwnikom do gardeł, walcząc o każdy centymetr boiska. Skończyło się po ich myśli, bo ostatecznie wygrali 2:0 i awansowali.

Praca, którą Hutter wykonuje z piłkarzami, przynosi też rezultat w postaci wpływów do klubowej kasy. Young Boys, jako klub nastawiony na zarabianie, potrafi wychować niezłych zawodników i sprzedać ich drogo, dzięki czemu funkcjonuje w zdrowy sposób. Rzućmy okiem na transfery z ostatnich dwóch sezonów:

16/17

Yuya Kubo – sprzedany za 2,5 miliona euro do Gent, przyszedł za 500 tys. z Kyoto Sanga

Florent Hadergjonaj – sprzedany za 2 miliony euro do Ingolstadt, przyszedł za darmo z rezerw FC Luzern

17/18

Yvon Mvogo – sprzedany do RB Lipsk za 5 milionów euro, przyszedł za darmo z Fribourg Jugend

Yoric Ravet – sprzedany za 4,5 miliona euro do Freiburga, przyszedł za 2 miliony z Grasshoppers

Denis Zakaria – sprzedany za 12 milionów euro do Borussii Moenchengladbach, przyszedł z Servette FC za 400 tys.

Raptem cztery okienka i ponad 25 milionów euro z transferów pięciu zawodników. Całkiem nieźle, prawda? Niedługo licznik powinien zresztą jeszcze podskoczyć, bo w kolejce do zmiany klubu ustawiają się kolejni dobrze rokujący zawodnicy. Niewykluczone, że już wkrótce z Berna wyfruną obrońcy Kevin Mbabu i Jordan Lotomba, pomocnik Djibril Sow oraz duet napastników Roger Assale i Jean Pierre-Nsame. Te nazwiska zagraniczne media najczęściej łączną z przenosinami do Anglii czy Niemiec. Kolejne miliony w klubowej kasie są więc tylko kwestią czasu.

Oczywiście drużyna Huttera nie została zbudowana wyłącznie w oparciu o młodych zawodników. Istotnym elementem są także doświadczeni zawodnicy, z których Austriak wyciąga wszystko, co w danym momencie najlepsze. Liderem środka pola jest 28-letni Sekou Sanogo, wiatr na skrzydłach robi starszy o rok Milarem Sulejmani, obronę w ryzach trzyma 34-letni Steve von Bergen, w bramce stoi jego rówieśnik Marco Wolfi, a za strzelanie bramek odpowiada 34-letni Guillaume Hoarau (kiedyś PSG). Proporcje dobrano właściwie perfekcyjnie, bo to właśnie ta mieszanka rutyny z młodzieńczą fantazją po latach przerwy znów zdobyła mistrzostwo dla Young Boys.

Plan na najbliższą przyszłość jest prosty: awans do Ligi Mistrzów i utrzymanie panowania na własnym podwórku. Komplikacje może wywołać jedynie exodus piłkarzy albo ewentualne odejście Huttera, który podobno także znajduje się na celowniku klubów grających w mocniejszych ligach. Inna sprawa, że Austriak póki co raczej nie zamierza nigdzie się przenosić. Jemu LM także spędza sen z powiek. Zresztą czas na rozważania i dywagacje tak naprawdę dopiero przyjdzie. Teraz całe Berno świętuje powrót na szczyt

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama