Po naprawdę przyzwoitej jesieni niektórzy rozpatrywali go nawet w kontekście powołania do reprezentacji Polski. Ale wiosna w wykonaniu Konrada Michalaka tak dobra już nie jest. Wypożyczony z Legii skrzydłowy ostatnio zdecydowanie obniżył loty i stracił nawet miejsce w pierwszym składzie Wisły Płock. Pierwsze dobre wrażenie już minęło, czas się brać za porządne granie.
Byliśmy pod dużym wrażeniem wejścia Michala do ligi. W Płocku wylądował już po rozpoczęciu sezonu, szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce i robił konkretny przeciąg na prawej flance płocczan. Przebojowy, dynamiczny, niezły w grze jeden na jeden, potrafiący też dośrodkować w pełnym biegu. Gdy zaliczył swoje pierwsze asysty w Ekstraklasie niektórzy zaczęli przebąkiwać, że wobec bryndzy na skrzydłach w reprezentacji Polski warto sprawdzić go w jednym z przedmundialowych sparingów. Kojarzymy nawet taki tekst, że Michalak może być następcą Kamila Grosickiego.
W naszych notach za rundę jesienną Michalak uzyskał średnią 5,16. Czyli całkiem przyzwoitą. Może nie na poziomie czołówki ligi, ale w samej Wiśle był w TOP3 zawodników, na których warto było zwrócić uwagę. W dodatku – wiadomo – łatka względnie młodego, wychowanek Legii, więc o chłopaku zaczęło się robić głośno.
Ale wiosną już tak różowo nie było. Najpierw zaliczył znakomity mecz z Górnikiem Zabrze, ale później cieniutko. W dziesięciu kolejnych spotkaniach tylko raz oceniliśmy go wyżej niż na pięć w dziesięciopunktowej skali. Czyli albo zachowywał ocenę wyjściową (a zatem niczym się nie wyróżnił), albo coś sknocił i nota była obniżana do czwórki, a nawet do trójki. Średnia not siłą rzeczy musiała spaść – za jedenaście występów w tym roku ocenialiśmy go średnio na 4,54.
Spadek formy zauważalny do tego stopnia, że Michalak stracił ostatnio miejsce w wyjściowym składzie. I to nawet wobec kontuzji Giorgi Merebaszwilego, z którym mógłby się dzielić minutami. Jerzy Brzęczek widzi, że Michalak w ostatnich tygodniach wyraźnie obniżył loty. I zasadniczo jest to zrozumiałe w przypadku gościa, dla którego jest to pierwszy pełen sezon na poziomie Ekstraklasy. Rok temu kopał w rezerwach Legii, czasami schodził do juniorów, wiosną grał już w pierwszoligowym Sosnowcu…
W Wiśle dostał stabilizację. Swoją szansę wykorzystał (gol, trzy asysty, trzy kluczowe podania), imponował szybkością (zdarzało mu się łamać granicę 35 km/h), pokazał się szerszej publiczności, ale bylibyśmy ostrożni z tym, by to na Michalaku opierać prawe skrzydło Legii w przyszłym sezonie. Ten sezon pokazał, że 20-latek ze Szprotawy wciąż miewa nie tyle wahania formy, co po prostu zdarza mu się na dłuższy czas wpaść w kiepską dyspozycję.
Wiemy, że to ambitny gość. Taki, który jak zauważy, że szansa spieprza mu sprzed nosa, to wchodzi na jeszcze wyższe obroty. – Każdy chce udowodnić swoją wartość osobom, które w ciebie zwątpiły. Decyzja o wypożyczeniu należała w osiemdziesięciu procentach do mnie, bo ja chciałem grać, a w Legii wówczas nie mógłbym na to liczyć – mówił w naszym wywiadzie.
A zatem – Konrad, fajnie to wyglądało jesienią, ale wiosną już za różowo nie jest. Obrońcy rywali wiedzą na co cię stać, poprzeczka wisi już na wyższym pułapie. Czas na to, żebyś i ty zaczął skakać ciut wyżej.
fot. 400mm.pl/FotoPyk