Według aktualnego rankingu UEFA to dwie najlepsze drużyny Europy. Real legitymuje się najwyższym współczynnikiem, bo na przestrzeni ostatnich pięciu lat trzy razy wygrał Ligę Mistrzów, a dwa razy zakończył swoją przygodę na półfinale. Z kolei Bayern jest drugi dzięki temu, że raz wygrał, trzy razy doszedł do półfinału, a przed rokiem – właśnie po bezpośrednim starciu z Realem – odpadł w ćwierćfinale. W środę naprzeciw siebie w półfinale Ligi Mistrzów staną dwa finansowe i sportowe giganty. Wielcy przeciwnicy, którzy mają do wyrównania rachunki sprzed roku, kiedy to o mistrz Niemiec przegrał w mocno kontrowersyjnych okolicznościach. I naprawdę nie ma cienia przesady w nazywaniu tego starcia przedwczesnym finałem.

Abstrahując już od sędziowania, przed rokiem Bawarczycy mieli wielkiego pecha, bo tuż przed pierwszym meczem wypadł ich najlepszy piłkarz, w dodatku znajdujący się w rewelacyjnej formie. Cztery dni przed meczem z Realem Bayern podejmował Borussię Dortmund, a Robert Lewandowski najpierw kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego, a później wywalczył i wykorzystał rzut karny. Problem w tym, że zdobywając jedenastkę upadł na bark, przez co nie mógł zagrać w pierwszym meczu z Królewskimi, a i w rewanżu także daleko było mu do optimum. Co więcej, było to o tyle pechowe, że Robert praktycznie w ogóle nie opuszcza spotkań z powodu kontuzji. Pod jego nieobecność partnerzy z Bayernu byli zupełnie bezzębni, zmarnowali rzut karny oraz dali się pokonać na własnym boisku. I na nic zdało się zwycięstwo w rewanżu, bo – po kontrowersyjnej czerwieni dla Vidala – mistrzowie Niemiec nie wytrzymali tempa w dogrywce.
Dziś jednak wiemy, że Robert jest zdrowy i wypoczęty, a także że w Monachium uczyniono wszystko, by mógł zagrać swój wielki mecz. Przede wszystkim Polak nie jest już tak eksploatowany jak w zeszłym sezonie, bo wreszcie ma zmiennika, dzięki któremu w ostatnim czasie co drugi mecz może zaczynać na ławce, a czasem w ogóle się z niej nie podnosi. W ogóle, gdyby chodziło o jakiegokolwiek innego zawodnika, można byłoby zacząć się niepokoić, bo przez ostatnie 3 miesiące w lidze Lewandowski tylko 4 z 11 meczów rozpoczął w podstawowym składzie. Dzięki temu ma dziś o 536 minut mniej w nogach niż w analogicznym okresie zeszłego sezonu. No i tym razem nie odniósł kontuzji przed meczem z Realem, bo nie podejmował większego ryzyka i zagrał w lidze tylko ogon. Ale swoją bramkę oczywiście udało mu się strzelić.
Podobnie sprawy mają się z Cristiano Ronaldo, który w ostatnim czasie dostał cztery mecze odpoczynku w lidze i w ogóle nie znalazł się w kadrze Realu. Jeżeli dodamy do tego wymuszony, opóźniony start spowodowany zawieszeniem po szturchnięciu arbitra w Superpucharze Hiszpanii, również otrzymamy niespotykanie niski wynik minutowy Portugalczyka. Ronaldo po raz ostatni mniej grał w… sezonie 2009/10, czyli pierwszym, który spędził w Realu. Wtedy Królewscy odpadli w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Lyonem, a w swoim pierwszym dwumeczu Copa del Rey z Acorcon. Natomiast w lidze Cristiano opuszczał w tamtym okresie mecze z powodu urazów i zawieszeń za czerwone kartki. Od tamtego czasu już nie zdarzyło mu się grać tak mało, co – jakkolwiek spojrzeć – bardzo mu obecnie służy.
Lewandowski i Ronaldo, mimo że są oszczędzani, to jednak – jako największe gwiazdy swoich zespołów – i tak są w ścisłej czołówce pod względem eksploatacji. Obaj dali się w tym względzie wyprzedzić tylko jednemu parterowi, który występuje w polu (odpowiednio Kimmichowi i Casemiro). Ogólnie jednak, patrząc po wszystkich piłkarzach i zaaplikowanym im obciążeniach, to jednak Bayern przystąpi do dwumeczu bardziej wypoczęty:
Lewandowski i Ronaldo rozegrali niemal tyle samo minut, ale gdy spojrzy się na całe zespoły, Bawarczycy mają za sobą jednak mniejsze obciążenia – średnio każdy podstawowy piłkarz Bayernu rozegrał o niemal 400 minut mniej niż jego rywal z Realu. Z jednej strony Zidane słynie z umiejętnych rotacji i nawet w tym sezonie każdy z trzech w teorii nominalnych rezerwowych – Lucas Vázquez, Asensio i Isco – zagrał już przynajmniej 45 razy. Co więcej, Real szybko odpadł z Pucharu Króla oraz szybko sam wykluczył się z walki o mistrzostwo. A jednak w porównaniu z Bayernem, który na niemieckim rynku nie ma żadnej konkurencji, Królewscy są znacznie mocniej eksploatowani. Inna sprawa, że przed środowym starciem oba zespoły zadbały, by być w optymalnej formie fizycznej. Real swój ostatni mecz rozegrał w środę, więc dla niego przygotowania do półfinału będą trwać okrągły tydzień. Ale Bayern też tu nie może narzekać – jako pewny już mistrz Niemiec, w mocno przemeblowanym składzie ograł w sobotę Hannover 3:0.
Wspomniane mistrzostwo Niemiec to także jakiś atut Bayernu w starciu z Realem Madryt. Lewy i spółka coś już w tym sezonie wygrali, a przecież mają przed sobą jeszcze finał Pucharu Niemiec, przed którym są murowanym faworytem. Liga Mistrzów jest dla nich oczywiście ważnym celem, bo na ponowne wygranie jej chorują już od pięciu lat, ale też po porażce na tym froncie świat się dla nich nie zawali. Z pewnością to do Bawarczyków zdecydowanie bardziej pasuje stwierdzenie, że mogą, ale nie muszą. Co innego Królewscy, dla których będzie to wóz albo przewóz. Jeżeli odpadną z Bayernem, zostaną z niczym, a cały sezon będzie można zamknąć w trzech słowach – jedna wielka porażka. Jeśli jednak przejdą mistrzów Niemiec i pokonają ostatnią przeszkodę w finale, w nieprawdopodobny sposób zapiszą się w historii, wygrywając Ligę Mistrzów trzeci raz z rzędu i czwarty raz w przeciągu pięciu ostatnich lat. Jeżeli Real sięgnie po trofeum, nikt nawet nie piśnie złego słowa na cały sezon w wykonaniu Królewskich.
Jeśli jednak atutem Bayernu jest stosunkowo mniejsza presja, to atutem Realu jest Cristiano Ronaldo. To, co Portugalczyk wyprawia w Lidze Mistrzów, przechodzi ludzkie pojęcie:
Ostatnio Arkadiusz Malarz przypominał z przymrużeniem oka, że przed rokiem Ronaldo akurat jemu nie strzelił. A ten sezon w Lidze Mistrzów tylko podkreśla rangę tamtego osiągnięcia. Tym razem los absolutnie nie oszczędzał Królewskich, którzy – przed półfinałem z Bayernem – po dwa razy mierzyli się z Borussią Dortmund, Tottenhamem, PSG i Juventusem, a w każdym z tych ośmiu szlagierów Cristiano wpisywał się na listę strzelców. Przed rokiem zmasakrował też Bayern, aplikując mu w dwumeczu pięć goli i także tym razem z pewnością można powiązać potencjalny sukces Królewskich z formą strzelecką Portugalczyka.
Tak jak Lewandowski może konkurować z Ronaldo pod względem liczb z całego sezonu, tak w samej Lidze Mistrzów zwyczajnie nie ma do niego podjazdu. Portugalczyk wygrywa z nim niemal pod każdym względem, a bardzo często jego przewaga jest wręcz druzgocąca. Na przykład pod względem goli, w których prowadzi w stosunku 15-5:
Ronaldo uwielbia błyszczeć w najważniejszych momentach, a Lewandowski stara się nadrabiać systematycznością. Jeżeli jednak ma jutro potwierdzić to, o czym hiszpańska prasa pisze od wielu tygodni – czyli że jest gotowy na Real – też potrzebuje błysku w meczu tej rangi. I to niekoniecznie takiego, jak przed pięcioma laty, kiedy na tym samym etapie rozgrywek i z tym samym rywalem zapakował cztery gole. Ale już wpisania się na listę strzelców jak najbardziej należy od Roberta oczekiwać. Bo jeśli obecny Bayern, na który przecież kilka miesięcy temu głośno narzekał sam Lewandowski, ma prawo myśleć o najważniejszym europejskim trofeum, to tylko z Polakiem prowadzącym go do zwycięstwa. Czyli z czynnikiem, którego – z przyczyn niezależnych – przed rokiem w Monachium najbardziej brakowało.
MICHAŁ SADOMSKI
Matti to znaczy ja powiem tak. Prosilem juz Mariana aby nie wyciagal konsekwencji w stosunku do Gianniego za jego ,, niedyspozycje ” podczas ostatniego CF ale porozmawiaj z nim rowniez jak mozesz . A Gianniemu powiedzialem ze Marian na wiecej takich kabaretow juz nie pozwoli i czeka go los Kowala
Wiesz, że ja wyleciałem dzięki tej co niedługo wyssie sylikon w ramach diety cud, pewnie skrobnie drugą cześć o tym jak to dzięki „spektakularnemu detoksowi”, pozbyła się przy okazji… szarych komórek 😉
Odnośnie Gianniego – Bożydar powiedział, iż musiał opuścić studio Gianni z powodów „rodzinnych” – jednym słowem Marian to „capo di tutti capi” 😉
Ale to co wyprawia Bożydar to przechodzi ludzkie pojęcie w ostatnim CF i wymaga oddzielnego komentarza:
a. o Legii, iż to Czerczesowa miał w składzie Nikolica i Prilovica i dzięki temu miał wyniki – Gówno prawda jak przyszedł Czerczesow – Nikolic grał popelinę z „przebłyskami”, a Prilo był nawet za słaby na pierwszy skład!!! Mam przypomnieć jak Czerczesow umiał ustawić „Zlatana” do pionu poprzez grę w rezerwach!!!
b. o Arce jako finaliście PP drugi raz z rzędu – rozumiem gdyby to były Legia, Lech, Lechia, ale Arka? – No nóż mi w kieszeni otwarł się – mam pytanie kiedy to Lechia w PP grała dwa razy pod rząd, bo sobie k… nie przypominam!
Jaki jest Matti każdy wie, ale przynajmniej takich „frędzli” na wizji nie odstawia!
Mam dwie teorie:
a. Bożydar swego czasu za mocno dostał z liścia od „Jacki”-ego no i taki mamy efekt pieprzy głupoty na wizji jak „potłuczony Kazio” 😀
b. Albo ma dokładnie tą robotę w głębokim poważaniu i wychodzi z założenia „prezesa TVP” czyli „Ciemny lud to kupi!” 😀
Kowal to znaczy ja powiem tak . Nie bede komentowal zachowania Bozego bo mi po prostu nie wypada a jesli chodzi o twoja osobe to powiem tylko ze licze ze kiedys wrocisz gdyz brakuje nam ciebie .
Wiesz ja ponoszę konsekwencję „Dojnej zmiany” 😀 Ja do Bożego w sumie nie mam nic, ale aż prosi się aby przestał gadać te farmazony! Czy on ma widzów, aż za takich idiotów??? Gianni widać miał tydzień wcześniej ciężką noc przed CF, ale przynajmniej nie wygadywał takich głupot! Mam pytanie czy może w reżyserce w trakcie „show” Bożego – operatory też chorowali na „filipinkę” czy na jakieś inne „paskudztwo” 😀
„Wspomniane mistrzostwo Niemiec to także jakiś atut Bayernu w starciu z Bayernem”
– w tym starciu obstawiam 6 bramek Lewego w tym 2 samobójcze hattricki.
A nieco poważniej, to co by się nie działo, w ważnych meczach Realu, at the end of the day i tak Ramos 'pechowo’ wywraca się w polu karnym, a Ronaldo zostaje bohaterem z 99 minuty strzelając karnego z panenki od poprzeczki dobijając przewrotką.
Artykuł z serii „Jak wyliczył Tygodnik Kibica”. Pozdrawiam autora i jego bezgraniczną miłość do nieistotnych statystyk.
„Wielcy przeciwnicy, którzy mają do wyrównania rachunki sprzed roku, kiedy to o mistrz Niemiec przegrał w mocno kontrowersyjnych okolicznościach.”
W jakich mocno kontrowersyjnych okolicznościach? Real był lepszy w obu spotkaniach. Gdyby nie słaba skuteczność Realu dwumecz zakończył by się już w 1 meczu, gdzie było 21-8 w strzałach (w tym 12-3). W drugim bylo podobnie, słaba skuteczność Realu w 1 połowie kiedy powinien skończyć spotkanie. Ostatecznie w strzałach 24-13 w tym 11-3 na bramkę.
Ja rozumiem, że Lewy itp. ale przestańcie powtarzać te kłamstwa jak jakiś Goebbels na zasadzie, że 1000 razy powtórzone stanie się prawdą. To samo tyczy się sędziowania. Wszyscy wspominają gole ze spalonych w dogrywce, a zapominają, że dogrywki w ogóle nie powinno być. Gol na 1-2 padł ze spalonego, Vidal powinien wylecieć znacznie wcześniej, a karny dla Bayernu był kontrowersyjny (Robben szukał kontaktu, w swoim aktorskim stylu padł, a kontaktu trzeba szukać pod lupą). W 97 minucie dogrywki była podobna sytuacja, ale w drugą stronę (przewinienie Boatenga) i sędzia jakoś jedenastki dla Realu nie zagwizdał Nie mówiąc już o wymyślonym rzucie karnym w pierwszym meczu dla Bayernu, kiedy przestrzelił Vidal… Podsumowując: wymyślony rzut karny, drugi kontrowersyjny karny, gol ze spalonego i pobłażliwość sędziego dla Vidala, który powinien wylecieć już wcześniej – a ktoś ma czelność mówić, że Real wygrał przez sędziego. Dzięki nieskuteczności Realu i pomyłkom arbitrów na korzyść Bayernu w ogóle doszło dogrywki, gdzie po prostu wydarzyła się sprawiedliwość, i sędzia oddał wcześniejsze błędy. Wygrała drużyna znacznie lepsza.
Ale mam nadzieję że ten Real odpadnie
Lewy ma problem jeden. Obecnie najlepszą dziewiątką jest… Cristiano Ronaldo
Treść usunięta
Ale Lewandowski jest wolniutki.
„…naprzeciw siebie staną dwa finansowe i sportowe giganty…”
Coś tu jest nie halo w tym zdaniu czy się na siłę przypierdalam do profesjonalnej korekty artykułów na Weszlo ?
Pierwsze zdanie artykułu jest nieprawdziwe. Atletico jest na drugim miejscu ex aequo z Bayernem w tym rankingu. Co prawda z początkiem nowego sezonu spadnie na czwarte nawet jak wygra LE, ale na razie jest drugie, więc Bayern może być jednym z trzech najlepszych, a nie dwóch.