Kiedy debiutował w zawodowym ringu, sportowcem roku w Polsce był Robert Korzeniowski, a w kinach tłumy waliły na „Killer-ów 2-óch”. W ciągu 19 lat Tomasz Adamek był blisko zwycięstwa w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego”, a z niejednym Kilerem boksował i wygrywał, zdobywając tytuły mistrza świata w dwóch kategoriach wagowych. Dziś znów wyjdzie do ringu, choć zbliża się do 42. urodzin. Po co i o co jeszcze walczy „Góral”?
Tomasz Adamek wielkim bokserem był. To nie ulega wątpliwości. W 2005 roku jako pierwszy polski bokser został zawodowym mistrzem świata (wcześniej tytuł miał Dariusz Michalczewski, ale zdobywał go pod niemiecką flagą). Bokser z Gilowic najpierw był czempionem wagi półciężkiej, ale w kolejnych latach zdobył też pas w junior ciężkiej i walczył o tytuł w królewskiej wadze ciężkiej. Takiej kariery nie miał żaden inny polski pięściarz. Co więcej, dziś, mimo 41 lat na karku, Adamek jest jednym z najwyżej notowanych w rankingach Polaków.
Tyle faktów. Dziś Adamek zaboksuje w Częstochowie z Joeyem Abellem. 36-letni Amerykanin to solidny rywal. Na koncie ma 34 zwycięstwa i 9 porażek. Co ważne, trzy ostatnie walki, w tym z Krzysztofem Zimnochem, wygrywał przed czasem.
– Jak Tomek ma się skaleczyć z Abellem, to znaczy, że nie powinien już tego dłużej robić. To jest oczywiście rywal groźny, z nokautującym ciosem. To jest przeciwnik, który przyjedzie najlepiej przygotowany w karierze – mówił nam niedawno w dużym wywiadzie Mateusz Borek, promotor gali w Częstochowie. – Uważam, że ta walka nie skończy się na punkty. Albo padnie Tomek, albo padnie Abell. Jeśli miałbym stawiać, to albo będzie to nokaut na Tomku w pierwszych rundach, albo nokaut na Abellu w drugiej fazie pojedynku.
Sam Adamek zapewnia, że ciągle jest głodny boksu i wierzy w jeszcze jedną, dużą walkę przed końcem kariery. Przemysław Saleta, były mistrz Europy i były rywal Tomasza Adamka tylko się na to uśmiecha. – Dla mnie to nierealne – mówił w programie „Ciosek na wątrobę” w Weszło FM. – Tomek ma najlepsze lata za sobą i powinien zdecydowanie myśleć o końcu kariery.
Tak czy inaczej, dziś Adamek wystąpi w walce wieczoru na Polsat Boxing Night. Na wagę wniósł 102,7 kilograma, czyli najwięcej w karierze. – Będzie bitka, i to poważna. Abell to kawał chłopa, ma czym uderzyć. Ja bazuję na szybkości. Jeśli przegram, to znaczy, że nie mam czego szukać w ringu – mówił przed 58. walką w zawodowej karierze. Jednym słowem: ostatnia szansa. Szkoda by było, żeby karierę „Górala” miał kończyć solidny, bo solidny, ale jednak średniak, jakim jest Abell.
Wcześniej do ringu wyjdzie Mateusz Masternak. Były mistrz Europy będzie chciał się zrewanżować za porażkę sprzed czterech lat. Wtedy, w Monte Carlo, sędziowie wypunktowali wygraną Youiriego Kalengi w walce o tymczasowe mistrzostwo świata WBA wagi junior ciężkiej. Polak zapewnia, że dziś jest zupełnie innym bokserem.
– Z moich 4 porażek to ta boli mnie najbardziej. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby się zrewanżować – obiecuje. Wierzymy. Tym bardziej, że Masternak, w przeciwieństwie do Tomasza Adamka, naprawdę jest blisko walki o mistrzostwo świata. Gdyby dziś zdołał pokonać Francuza, będziemy mocno zdziwieni, jeśli takiego pojedynku nie dostanie w najbliższym czasie. W każdym razie – starcie Masternak – Kalenga to jeden z najlepiej zapowiadających się pojedynków, jakie kiedykolwiek zostały stoczone w Polsce.
Transmisja w PPV kosztuje 40 złotych.
Fot. newspix.pl