Najgorsze za mną. Miałem zły okres. Złamany palec i nie grałem dwa miesiące. Nie czułem się swobodnie. Straciłem moc, brakowało przyspieszenia i odejścia na pierwszych metrach. A to przecież moja siła. Widziałem, że będę potrzebował czasu, żeby to odbudować. Martwiło mnie to. Musiałem poradzić sobie z głową. Dochodziły mnie głosy, że w kadrze martwią się o moją formę. Pojawiły się negatywne myśli. To wszystko się nawarstwiło i mi nie pomagało – mówi Kamil Grosicki w Przeglądzie Sportowym.
Na początek duża rozmowa z Kamilem Grosickim.
– Do Hull, gdzie byłeś rezerwowym, wracałeś z tarczą.
– Wszyscy mi gratulowali, ale klub i kadra to inne sprawy. Wieść o moim dobrym występie szybko przeniosła się do Anglii. Gol, asysta, pół godziny z opaską kapitana. Dałem trenerowi sygnał. Bardziej otworzył oczy na to, że miałem trudny okres na początku roku, ale wracam do formy. Wiedział, że ciężko pracuję, nie chodzę obrażony, tylko haruję, żeby grać. Od marca wszystko zaczęło lepiej funkcjonować. Dałem bardzo dobrą zmianę z Wolverhampton, a potem dorzuciłem ważne gole. Ostatnie spotkanie z Shieffield Wednesday przegraliśmy. Niby znów spadła na mnie krytyka ze strony lokalnych dziennikarzy, ale się przyzwyczaiłem (…) Niech piszą, nie mam z tym problemu. Tylko niech trzymają się boiska, a nie wymyślają, że koledzy nie akceptują mnie w szatni, co jest bzdurą i nie fair.
Co musiałby zrobić Piotr Zieliński, by Sarri posadził Hamsika na ławce?
„Czy możemy już śmiało powiedzieć, że rozgrywany sezon jest najgorszy w karierze Marka Hamsika? Zdecydowanie. W Turynie powinien zagrać Zieliński” – czytamy opinie na twitterze neapolitańskich kibiców. Polski pomocnik z Udinese był jednym z najlepszych zawodników na boisku i przy jednym z goli zaliczył asystę. Serwis „Napoli Outsider” idzie jeszcze dalej. „Kolejnym powodem, dla którego to Zieliński powinien zająć miejsce Hamšika jest fakt, że Massimiliano Allegri właśnie powiedział, że wie, jak zagra Napoli. I jest to prawda. Ale jeśli wpuścisz, trenerze, Zielińskiego, możesz z łatwością przejść do taktyki 4-2-3-1. I wówczas zmieniasz karty na stole”. Cała dyskusja odbywa się w momencie, gdy angielskie media jeszcze bardziej podsycają plotki o zainteresowaniu szefów Liverpool polskim zawodnikiem.
Stal Mielec wraca do wyścigu o awans.
– Dorobek punktowy jest średni. Cieszy zwycięstwo w Katowicach i dobry mecz. Mamy jednak bardzo dużo urazów i kontuzji. Wyglądamy jak po wojnie. Mam nadzieję, że jak najwięcej zawodników uda się doprowadzić do zdrowia i dyspozycji – mówi przed meczem z Odrą trener Zbigniew Smółka. Sztab medyczny liczy, że wszyscy poobijani wrócą do zdrowia, bo już w najbliższy wtorek czeka mielczan wyjazd do Grudziądza. To prawdziwy maraton, który da odpowiedź na pytanie, czy Stal faktycznie zasługuje na awans do piłkarskiej elity.
W felietonie Michał Pol pisze o “futbolowej utopii”. A raczej jej braku…
Gdyby chcieć wprowadzić utopię czystego kapitału w futbolu, piłka nożna musiałaby prawdopodobnie zamarznąć. Sieć powiązań, zależności i wątpliwości jest zbyt wielka: mundial – nie gram, bo w Rosji. Liga Mistrzów? Sponsor główny – Gazprom. Katar? To nie tylko PSG. Był sponsorem Barcelony, właśnie nabył prawa do nazwy nowego nowego stadionu Realu Madryt i wpełznął na rękawy koszulek Bayernu Monachium. Itd… Że mnóstwo w tym hipokryzji? No mnóstwo. Jeden z bardziej jaskrawych przykładów: Pep Guardiola o bojownik o demokrację i wolność Katalonii. Gotów płacić grzywny za występowanie na meczach i konferencjach z żółtą wstążką, symbolem solidarności z wtrąconymi do więzienia politykami walczącymi o niepodległość regionu. Jednocześnie najlepiej opłacany trener świata – przez właścicieli jednego z najbardziej zniewolonych krajów globu, ambasador mundialu w Katarze i bardzo możliwe, że trener reprezentacji gospodarzy na samym turnieju…
Niezbyt dobrze wygląda w Ekstraklasie skauting klubów w środowisku trenerów…
Skauting trenerów w Polsce istnieje umownie, a o ich zatrudnieniu często decyduje przypadek. Telefon do prezesa od znajomego menedżera, dobre słowo byłego asystenta czy towarzyskie kontakty właściciela. To dziwi, bo przecież szkoleniowca powinno dobierać się z rozwagą jako osobę odpowiedzialną za budowę drużyny według ustalonego klucza, architekta mającego trzymać się wyznaczonych ram. Problem w tym, że w klubach najczęściej brakuje strategii na przyszłość. Tworzy się ją dopiero pod kątem przychodzącego trenera, a nie odwrotnie. Liczy się teraźniejszość i utrzymanie w lidze, bo to cel determinujący wszystkie pozostałe. Prezesi nawet nie trudzą się w tworzeniu długofalowych projektów. Ważniejsze są wyliczenia księgowej, czy uda się spiąć budżet. Kto w takich warunkach miałby głowę myśleć o przyszłości?
Na kolejnej stronie rozmowa z Ivanem Kepciją z Legii Warszawa.
– Zanim objął Legię, Jozak nie pracował jako trener, teraz zastąpił go Dean Kalfurić, który bardzo krótko pełnił rolę pierwszego szkoleniowca męskiego zespołu.
– Media nie doceniają jego doświadczenia. Na pewno przewyższa nim Romeo. Dean był przez trzy lata asystentem trenera Dinama Zagrzeb, pracował w tamtejszej akademii, w drugiej lidze chorwackiej prowadził Goricę, która zmierza teraz do pierwszej. Rozważaliśmy różne kandydatury. Ale uznaliśmy, że sześć meczów przed końcem sezonu sprowadzać kogoś nowego byłoby zbyt dużym ryzykiem.
– Mieliście też pod ręką Aleksandara Vukovicia. Dlaczego wybraliście Klafuricia?
– Ma większe doświadczenie. Vuko jest trenerem od czterech lat i de facto nigdy nie prowadził żadnego zespołu jako pierwszy szkoleniowiec. Mam do niego duży szacunek, bardzo doceniam jego oddanie klubowi. Rozmawiałem z nim w ubiegłym tygodniu na temat jego ścieżki rozwoju. Uznaliśmy jednak, że stawiając na niego jako szkoleniowca w takim momencie sezonu, moglibyśmy spalić go jako trenera w przyszłości.
Dla niektórych graczy Wisły Kraków Eduardo wciąż jest wielką gwiazdą i idolem.
Czterej Chorwaci, grający obecnie w Wiśle Kraków: Petar Brlek, Marko Kolar, Zoran Arsenić i Tibor Halilović – są w takim wieku, że dorastali w czasach, gdy Eduardo był w ich kraju absolutną gwiazdą. Kolar, wychowany w akademii Dinama Zagrzeb, nazywa doświadczonego piłkarza swoim idolem i wspomina, że kiedyś podawał mu piłki, gdy na stadionie w stolicy Chorwacji trenowała reprezentacja kraju. – Zrobiłem sobie z nim wtedy zdjęcie – mówi napastnik Wisły. Przeciwko nie miał jeszcze okazji zagrać, bo miesiąc temu, gdy Wisła wygrała w Warszawie, przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych.
Nenad Bjelica chce na boisku kontroli, a nie szaleństwa.
Z każdym kolejnym dniem staję się innym trenerem. Lepszym – powtarza Bjelica, który kilkoma decyzjami pokazał, że umie zareagować na wydarzenia. Pierwszy przykład z brzegu? Nigdy nie miał problemów, żeby podać przed spotkaniem listę nieobecności i decyzji personalnych. Ostatnio przed jednym z meczów stwierdził jednak, że nie będzie zdradzał szczegółow, żeby nie ułatwiać zadania rywalowi. Widać doskonale, że jest końcówka sezonu, decydują się losy mistrzostwa Polski i trzeba znaleźć sposób, żeby zaskoczyć przeciwnika. Tak zrobił niedawno w Krakowie z Wisłą, kiedy po raz pierwszy odkąd przejął Kolejorza rozpoczął mecz z trójką obrońców i dwoma wspierającymi ich „wahadłowymi”.
Obok sylwetka Bodvara Bodvarssona z Jagiellonii.
Na Islandii tylko gwiazdy żyją z futbolu. Reszta łączy sport z normalną pracą. Bramkarz reprezentacji Hannes Haldorsson reżyseruje reklamy, a obecny selekcjoner po EURO zawiesił praktykę dentystyczną. – Latem dorabiałem pielęgnując murawę na stadionie, na którym potem grałem mecze ligowe. We wrześniu ubiegłego roku zacząłem też studia na uniwersytecie w Reykjaviku. Postawiłem na filozofię. Wybrałem ją głównie dlatego, że nie znoszę matematyki i szukałem kierunku, na którym nie będzie mi potrzebna. Filozofowie mnie zaciekawili. Najbardziej Immanuel Kant. W drugim semestrze pojawiła się jednak matematyka, więc spakowałem się i przyjechałem do Polski – śmieje się Bodvarsson.
Następnie – tekst o tym, jak Adam Buksa przezwyciężał ciężką chorobę.
Chrząstki w twoich kolanach są w opłakanym stanie. Takie słowa rzadko słyszą 13-letni chłopcy. Jeszcze rzadziej, że jeśli chcieli wyczynowo uprawiać sport, powinni zmienić plany na życie. A Adam Buksa usłyszał jedno i drugie. Zawalił mu się świat, przecież od dziecka biegał za wszystkim, co kształtem przypominało piłkę. W rodzicie do dzisiaj z uśmiechem wspominają jak kopał arbuza i był wściekły, że się nie odbija. Po wizycie u lekarza przepłakał kilka dni. A trzy lata później strzelił gola juniorom Barcelony w sparingu w La Masii podczas testów w satelickim klubie Espanyolu – UE Cornella.
Obok – rozmowa z Łukaszem Masłowskim, dyrektorem sportowym Wisły Płock.
– Kiedyś magnesem dla piłkarzy przychodzących do Płocka były złotówki płynące od głównego sponsora, Orlenu. A teraz?
– Nie mamy takich możliwości finansowych, jak większość klubów ekstraklasy, pięknego stadiony, który przekona do transferu. Nasze atuty są inne – pomysł na grę, dobra atmosfera, brak ciśnienia i racjonalnie prowadzony klub. Jurek zapewnia wysoką jakość treningów, niektórzy piłkarze mimo wieku zrobili u niego ogromny postęp, a gra znów sprawia im przyjemność. Jedni się odbudowali, inni wypromowali – o nich się mówi, pisze (…)
– Ilu piłkarzy może odejść latem z Wisły?
– Może być jeden transfer gotówkowy, który znacząco zasili budżet
– Pobijecie klubowy rekord Ireneusza Jelenia, który odszedł do Auxerre za prawie milion euro?
– Możemy tę kwotę przebić. Zakładam różne scenariusze, również stratę dwóch piłkarzy. Na tylu też jesteśmy przygotowani. Ale może się też okazać, że nikt z Wisły nie odejdzie.
Javi Hernandez zdążył już wyrobić sobie markę w Krakowie.
Trener Pasów obsadził 28-latka w kluczowej roli. Hiszpan gra tuż za plecami Krzysztofa Piątka, jako ofensywny pomocnik i najbardziej kreatywny zawodnik w zespole. Ma być mózgiem drużyny i reżyserować grę Pasów. Taka rola mu odpowiada, o czym świadczy pięć goli i cztery asysty. W przekroju całych rozgrywek, należy do najrówniej grających zawodników Pasów. Dobra gra Hernandeza pomaga Piątkowi, który strzelił już szesnaście goli i walczy o tytuł króla strzelców. – Na skuteczność Krzyśka ma wpływ gra całego zespołu, nawet bramkarza. Poza tym, on bardzo dużo sytuacji wypracowuje sam, więc to nie dzięki mnie jest tak skuteczny – twierdzi Hernandez. który nie ukrywa, że dobrze rozumie się ze snajperem swojego zespołu. – Kolegujemy się także poza boiskiem, co ma wpływ na dobrą współpracę na murawie. Mamy do siebie zaufanie i podczas meczów szukamy się podaniami – dodaje Hiszpan.
Obok kilka krótszych tekstów:
– O kolejnej szansie dla Michała Nalepy
– Mateuszu Cholewiaku, który w ramach potrzeby chwili stał się lewym obrońcą
– Premiach dla Arkowców za dobre wyniki w Puchare Polski
– Chorobie Gabriela Iancu
– Piterze-Bucko gotowym do gry
“Chwila z…” braćmi Wolsztyńskimi.
– W waszym przypadku od razu nasuwa się pytanie, czy te kontuzje to przez geny?
– Rozmawialiśmy na ten temat z Bartkiem Spałkiem. Mówił, że mamy „zabetonowane” biodra, na testach zawsze wychodzi, że mamy w nich praktycznie zerową mobilność. Każdy zawodnik jest pospinany, ale nie aż tak, jak my. A z bioder wydobywa się cały ruch, dlatego kolana uciekają nam do środka. Już trzy lata temu słyszeliśmy, że jeśli nie będziemy nad tym pracować, to nie będzie dobrze…
– I dlatego do nikogo nie możemy mieć pretensji, że pozrywaliśmy więzadła. Sami to zaniedbaliśmy.
– Ludzie nam powtarzali: „Dbajcie o siebie, musicie się rolować, regenerować, wyciszyć, pospać, zrobić coś dla siebie”. Ale my, jak to my: wszędzie nas pełno, ostatni schodzimy z treningów. Szanuję pod tym względem Damiana Kądziora. W szatni się pośmieje, pogada, ale wie, kiedy przestać. Wychodzi i wraca do domu, by tam pracować. A my rozjeżdżamy się dopiero, kiedy zostajemy sami.
Szwedzi już nie chcą Ibrahimovicia w reprezentacji, choć on sam twierdzi, że pojedzie na mundial.
– Jeśli Zlatan zmienił zdanie, w każdej chwili może do mnie zadzwonić. Nie mogę patrzeć na to, co dzieje się w mediach, tylko chcę mieć bezpośredni kontakt z zawodnikami – tłumaczy trener. Ibrahimović nie ma zamiaru odzywać się do niego pierwszy. Niedawno opowiadał, że codziennie odbiera telefony ze sztabu kadry i „jeśli będzie chciał, pojedzie na mistrzostwa”. Dziś trochę wyhamował. – Nie mogę zdradzić za wiele, bo ludzie mnie powieszą. Muszę ostrożnie dobierać słowa. Powtarzam: będę na mundialu – powiedział u Kimmela.
Super Express
Michał Pazdan przekonuje, że dzięki zwycięstwu w Pucharze Polski nad Górnikiem, Legia dostała „mentalnego kopa”.
– Zrobiliście w szatni zrzutkę na duże piwo dla bramkarza Górnika Tomasza Loski? (…)
– O zrzutce nic nie wiem (śmiech). Loska chciał ratować sytuację, wyszedł do Jarka Niezgodny, miał pecha. Wszyscy w obronie jesteśmy narażeni na takie ryzyko jak saperzy. W pierwszym spotkaniu Loska wiele razy ratował Górnika z opresji, lecz kto dziś o tym pamiętam? Wszyscy będą mówić tylko o tej ręce. Ale to ich problem. Dla nas najważniejsze jest, że wreszcie po straci bramki potrafiliśmy się podnieść i odwrócić losy meczu. To taki mentalny kop w górę.
Cieszmy się, ponieważ Arkadiusz Milik wraca do formy.
Polski napastnik, tak mocno hamowany ostatnio przez kontuzje, był bohaterem starcia Napoli – Udinese (4:2), zdobywając kluczową bramkę na 3:2. Jego forma rośnie z dnia na dzień, co jest wspaniałą wiadomością przed zbliżającymi się mistrzostwami świata (…) Ludzie pracujący przy kadrze Adama Nawałki podkreślają, że jest w bardzo dobrej dyspozycji mentalnej (…) Wygląda na to, że Arek zdąży odbudować formę, co z kolei sprawi, że duet napastników Lewandowski – Milik, którego zazdrościła nam większość reprezentacji, znów pokaże się ze świetnej strony.
Gazeta Wyborcza
Niewiele piłki w części sportowej, choć mamy tekst o tym jak Arkadiusz Milik odzyskiwał formę.
Odzyskiwać moc zaczął przed trzema tygodniami w Sassuolo. Choć uszczknął z meczu niespełna dwa kwadranse, to zdążył narobić w polu karnym więcej rabanu niż wcześniej cały ofensywny tercet Napoli razem wzięty. Po uderzeniu z przewrotki trafił w poprzeczkę, błyskawicznie strzelał z woleja po podaniu Zielińskiego – znów reagował jak wyczynowy snajper. W następnej kolejce tylko potwierdził, że rośnie. Też potrzebował ledwie paru chwil (wbiegł z rezerwy w 64. minucie), by dokonać więcej – najpierw sam trafił do siatki głową, potem asystował przy golu Amadou Diawarze. Można powiedzieć, że ocalił swój zespół, który sensacyjnie przegrywał z gośćmi z Werony, gdyby się ocknął, Napoli ostatecznie zaprzepaściłoby szanse na mistrzostwo.
Fot. 400mm.pl