Reklama

Spokojny Teodorczyk to skuteczny Teodorczyk

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2018, 15:00 • 4 min czytania 8 komentarzy

Łukasz Teodorczyk bardzo długo szukał optymalnej formy. Przez większość sezonu nie wychodziło mu nic poza strojeniem fochów i obrażaniem się na cały świat, co tylko potęgowało negatywne wrażenie, które zostawiał na boisku. Nie tak odległe wizje transferu do Premier League odpłynęły w siną dal, a Teo zamiast przebierać w ofertach, musiał mocno wysilać się, by zachować miejsce w wyjściowym składzie Anderlechtu. Przez kilka miesięcy nie tylko sam cierpiał katusze, ale swoją fatalną grą zwyczajnie katował innych. Teraz jednak, w momencie, gdy Anderlecht najbardziej go potrzebuje, wrócił do formy, którą imponował kilkanaście miesięcy temu. Znów strzela jak na zawołanie i pokazuje, że zasługuje, by pojechać na Mistrzostwa Świata w Rosji.

Spokojny Teodorczyk to skuteczny Teodorczyk

Jesienią o Teodorczyku znacznie głośniej było z powodu jego prostackich postaw, niż ze względu na zdobywane bramki. W tym drugim aspekcie nie miał się zresztą czym pochwalić. Raptem cztery gole wbite w dziewiętnastu meczach, to wynik, który zamiast podziwu, mógł wywołać wyłącznie salwę śmiechu. Były piłkarz Lecha w niczym nie przypominał snajpera będącego sezon wcześniej postrachem belgijskich bramkarzy. Był nieskuteczny i irytujący. Nie potrafił też poradzić sobie z frustracją, co objawiło się w postaci chamskiego zachowania wobec Josepha Aidoo. W meczu z Genk Polak, tuż po tym jak przegrał kolejny pojedynek z Ghańczykiem, najpierw odepchnął, a następnie kopnął swojego rywala. Sędzia wykazał się niepojętną wyrozumiałością, pokazując Teodorczykowi jedynie żółtą kartkę. Równie pobłażliwa nie była jednak Komisja Dyscyplinarna przy Belgijskiej Federacji Piłkarskiej, która wlepiła Teodorczykowi karę finansową i dwa mecze zawieszenia.

Daremna forma polskiego napastnika zbiegła się w czasie ze słabą postawą całego Anderlechtu. Teodorczyk nie był jednym, który zawodził, ale ze względu na swój status w drużynie i ciążącą na nim odpowiedzialność za strzelanie goli, stał się oczywistym celem ataków. Pretensje o mizerną grę kibice „Fiołków” kierowali głównie w jego stronę, co – przyznajmy – na swój sposób było uzasadnione. W końcu każdy, kto po boisku snuje się jak smród po gaciach, a należy do najlepiej opłacanych zawodników w zespole, raczej nie może liczyć na przychylność trybun.

Swoje bez wątpienia zrobił też fakt, że marna postawa Teodorczyka w pierwszej części sezonu była właściwie przedłużeniem zjazdu, który zaczął się w decydującej fazie poprzednich rozgrywek. Teo po transferze z Dynama Kijów zaliczył fenomenalne wejście do nowego zespołu. Przez kilka miesięcy ładował aż miło, a władze Anderlechtu nawet nie zastanawiały, czy warto wykupić go z ukraińskiego potentata. Pięć milionów euro, które zaśpiewało sobie Dynamo, w perspektywie zysków z kolejnego transferu, wyglądało niemal na przecenę. Zwłaszcza, że wokół Teodorczyka robił się coraz większy szum, a media prześcigały się w podawaniu kwot, które na stół rzekomo wykładały głównie angielskie kluby. Potem jednak przyszedł słabszy okres, a Polak coraz częściej świrował poza boiskiem, pokazując fucki fotoreporterom i obrażając dziennikarzy.

Reklama

Apogeum kryzysu nastąpiło jednak w tym sezonie. Władze Anderlechtu długo wykazywały się anielską cierpliwością, ale przedłużająca się strzelecka indolencja Teodorczyka połączona z jego prostackimi zachowaniami, w pewnym momencie przelała czarę goryczy. Najpierw polski napastnik został na kilka dni odsunięty od treningów z zespołem. Dwa miesiące później klub skrócił wypożyczenie Silvere’a Ganvouli, który z miejsca wskoczył do wyjściowego składu. Młody napastnik strzelił nawet w lidze trzy bramki, ale problemów Anderlechtu nie rozwiązał. Trener Hein Vanhaezebrouck z braku laku musiał więc wrócić do wariantu z Teodorczykiem w roli głównej. A ten, ni stąd ni zowąd, wreszcie zaczął grać na odpowiednim poziomie.

Punktem zwrotnym okazał się mecz z Royalem Excel Mouscron, w którym Teo ustrzelił swojego pierwszego hattricka na belgijskich boiskach. Kolejne dwa gole dołożył tydzień później w starciu z Zulte Waregem, a fazę zasadniczą zakończył trafieniem przeciwko Royalowi Antwerp. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się też w trzech dotychczasowych spotkaniach rundy finałowej. Bramki zdobyte z Charleroi i liderującem Brugii zagwarantowały Anderlechtowi komplet punktów.

Skąd tak nagły i niespodziewany powrót do wysokiej dyspozycji? Być może Teodorczyk doszedł wreszcie do porządku z samym sobą i uznał, że zmarnował już wystarczająco dużo czasu. Takiego zdania jest przynajmniej Marc Coucke, nowy właściciel Anderlechtu, który stwierdził, że Polak to bez dwóch zdań najlepszy napastnik w klubie. – Jestem z niego bardzo zadowolony. Nie chcę umniejszać naszym zawodnikom, ale obecnie mamy tylko jednego topowego napastnika – Teodorczyka. On sam jest jedyną osobą, która mogła sobie pomóc. Będzie dla nas bardzo ważny w końcówce sezonu – mówił belgijski miliarder po meczu z Royalem Excelem Mouscron.

Wiosenny bilans Teodorczyka wygląda naprawdę imponująco. W ośmiu meczach, w których wystąpił, strzelił aż osiem goli. Co ważne, gole Teo zagwarantowały Anderlechtowi aż pięć wygranych, dzięki czemu „Fiołki” znów liczą się w walce o mistrzostwo kraju. Dla Polaka jednak dużo większe znaczenie mogą mieć korzyści indywidualne, które także są blisko związane ze wzrostem formy. Po pierwsze, Teodorczyk pokazujący, że mimo wszystko umie strzelać, znów może zbliżyć się do transferu do lepszej ligi. Po drugie, daje wyraźny sygnał Adamowi Nawałce, że warto mu zaufać i w maju wręczyć bilet do Rosji. Patrząc na jego ostatnie dokonania, ten drugi scenariusz urealnia się coraz szybciej.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...