Reklama

“Peszko, Sławczew i dmuchana lala? O głupkach nie rozmawiam”

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2018, 11:37 • 9 min czytania 15 komentarzy

Dużo dzieje się wokół Arki Gdynia w ostatnim czasie i niekoniecznie są to rzeczy pozytywne. Zwłaszcza, że w krótkim okresie zespół Leszka Ojrzyńskiego dwukrotnie poległ w derbach Trójmiasta. Jak bardzo napięta jest atmosfera wokół drużyny? Dlaczego Arkowcy są tak bezradni w rywalizacji z Lechią? Jak odebrali zachowanie Sławomira Peszki oraz Simeona Sławczewa? Co świadczy na korzyść gdynian w meczu z Koroną? Ile było prawdy w zarzutach kibiców wobec zarządu klubu? Czy autokar faktycznie przecieka? Jak bardzo Luka Zarandia kręci kolegami na treningach? O tych wszystkich i kilku innych kwestiach opowiada obrońca zółto-niebieskich, Adam Marciniak, który był gościem w audycji “Weszłopolscy”.

“Peszko, Sławczew i dmuchana lala? O głupkach nie rozmawiam”

***

Zacznijmy od najbardziej oczywistego tematu, czyli derbów. Chcielibyśmy cię zapytać, tak zupełnie szczerze – czy wy macie już kompleks Lechii Gdańsk?
Nie mamy, no ale wiem do czego zmierzasz. Ewidentnie nie leży nam ten przeciwnik. Trudno jest jednoznacznie stwierdzić dlaczego właściwie tak jest.

To leży bardziej w waszych głowach, zależy od taktyki, czy po prostu indywidualnie są lepsi piłkarsko?
Wydaje mi się, że wszystko po trochu. Jeśli chodzi o sferę mentalną na pewno ma ona jakiś wpływ na tę sytuację. Czasem jest tak, że jak czegoś bardzo, bardzo chcesz, to nie wychodzi. A wszyscy bardzo chcieli właśnie zwycięstwa, bo wygrane derby są mega prestiżowe, a po nich w oczach kibiców stajesz się wielkim kozakiem. A każdy chce być przecież postrzegany jako dobry zawodnik. No i nie da się ukryć, że pewnie już gdzieś w głowach przegraliśmy ten mecz. Oprócz tego piłkarsko też nie daliśmy rady i to wszystko razem wzięte złożyło się właśnie na takie a nie inne wyniki w ostatnim tygodniu.

Jest jeszcze kwestia kibiców, którzy ponoć chcieli wam złożyć wizytę i to wcale nie wizytę pokojową. Jak ty odbierasz zachowanie fanów?
Szczerze ci powiem, że nie wiem jak to dokładnie było… Ja mieszkam blisko klubu i często przyjeżdżam do niego rowerem, tak było i teraz. Po krótkiej rozmowie z trenerem, prysznicu, ubrałem się i dość szybko wyszedłem. Coś tam obiło mi się o uszy, że kibice gdzieś tam są. Stwierdziliśmy z kilkoma chłopakami, że nie będziemy się przed nimi chować – przecież nikt z nas niczego nie ukradł, nikogo nie oszukał, więc bez przesady, żebyśmy musieli przed kimś uciekać. Zamierzaliśmy porozmawiać z nimi twarzą w twarz, ale kiedy wyszedłem od strony szatni nikogo tam nie było, więc trudno mi stwierdzić jakie były intencje fanów. Musielibyście zadzwonić pewnie do któregoś z nich.

Reklama

Po tym meczu zarzucali niektórym z was brak zaangażowania. Ty byłeś już w wielu klubach, między innymi na Cyprze, gdzie kibice potrafią być mocno fanatyczni, więc ciekawi nas jak w ogóle podchodzisz do takich zarzutów? Takie zachowanie miałoby was zmotywować? Nie znamy chyba piłkarza żadnego piłkarza, który będąc na cenzurowanym, przeszedłby obok meczu.
Ja nigdy nie spotkałem piłkarza – w żadnym meczu, nawet na podwórku czy w gierce z kumplami – który nie chciałby wygrać. Moim zdaniem nie istnieje coś takiego jak gra bez zaangażowania, to jest totalna bzdura. Wszystkie te teksty typu „ooo, ja już tak długo siedzę w futbolu, tyle spotkań obejrzałem i widzę, że ktoś przeszedł obok meczu!” No nie, nie ma czegoś takiego. Nawet jak grasz na playstation to chcesz wygrać! A co dopiero przed ludźmi, przed rodziną, z całą tą presją o pieniądze, sławę… Czasem to tak wygląda, bo masz gorszy dzień, jesteś sparaliżowany psychicznie, źle się czujesz albo biomet jest niekorzystny… Ale naprawdę nie ma czegoś takiego, że brakuje zaangażowania i to w takim meczu, gdzie wygrana powoduje, iż jesteś postrzegany jako król danego miasta. Problem jest taki, że piłkarz kibica nigdy nie zrozumie, tak samo kibic piłkarza. To są dwa różne światy, a obie strony mają swoje racje. Nie licząc tych czasów, gdy nagminnie handlowano meczami, no to chyba na żadnych poziomie – wy to też raczej wiecie, bo pewnie sami czasem gracie w piłkę – nie zdarza się tak, by rozpoczął się mecz, a ktoś stwierdził, że jednak mu się nie chce i nie będzie biegał.

A nie wydaje ci się to absurdalne, że kibice mogliby mieć do was pretensje o te derby? Jednak trzeba na was patrzeć całościowo – wygraliście Puchar Polski rok temu, ze wszystkich naszych drużyn to wy najmniej skompromitowaliście się w europejskich rozgrywkach… Chyba nie można mieć co do was jakichś ogromnych wymagań. Nie jesteście też aż tak mocni kadrowo jak powiedzmy pierwsze trzy zespoły w tabeli. Reasumując – nie wydaje ci się, że takie nastawienie kibiców poszło za daleko?
Nie chcę tego komentować. Trzeba im to oddać, że są na każdym meczu, dopingują nas. Wsparcie w derbach również było niemal przez całe spotkanie. Ale jak to kibice, oni mają też swoje oczekiwania… No ale fakty są takie, że nie jesteśmy ani potentatem ani finansowym, ani kadrowym. Klub za cel miał utrzymanie. Wiadomo, że chcielibyśmy grać o najwyższe cele, ale nie do końca mamy takie predyspozycje i trzeba realnie patrzeć na to wszystko. Osiągaliśmy sukcesy, tak naprawdę robiliśmy wyniki ponad stan. W naszej lidze tak czasem bywa, że wpada się w taką pułapkę i oczekiwania cały czas rosną. Co nie zmienia faktu, że no kurde, powinniśmy jakieś derby wygrać, więc pod tym względem mają prawo być źli. Ja jestem w klubie drugi rok, to były piąte derby – cztery porażki i jeden remis. Nie jest to wynik, którym można się szczycić.

A czy u was w szatni było komentowane zachowanie Sławomira Peszki i Simeona Sławczewa, którzy po derbach kopali dmuchaną lalkę ubraną w barwy Arki Gdynia?
Z głupkami się nie dyskutuje i o głupkach się nie mówi. Nie komentowaliśmy tego, no bo jest tanie lizusostwo rodem z podstawówki. Nie ma o czym gadać. Może oni lepiej grają w piłkę ode mnie, ale to, że się potrafisz dobrze kiwać na boisku przecież nie jest najważniejsze w życiu.

Chcielibyśmy się trochę cofnąć w czasie, bo jeszcze przed derbami była taka sytuacja, że strona arkowcy.pl wzięła zawodników w obronę, zaś wiele zarzutów postawiła przed zarządem. Które z tych rzeczy są prawdziwe?
Nie chciałbym tutaj stawać po jednej czy drugiej stronie. Ja uważam, że nie mamy na co w klubie narzekać. Za siebie mogę odpowiadać – moim zdaniem jest tak jak być powinno, a nawet gdyby nie było to też nie uważam, iż tego typu rzeczy powinny wychodzić na światło dzienne. No ale tak jak już wspomniałem, nie chcę tego zbyt szeroko komentować, bo też absolutnie nie mam żadnych powodów do tego, by narzekać.

Czyli co, w autobusie dach nie przecieka? (śmiech)
Kurde no, może i gdzieś tam przecieka, ja nie jestem gościem który by sprawdzał takie rzeczy. Może komuś coś tam na głowę kapnęło, nie wiem. Jak chcecie to wpadnijcie kiedyś przed wyjazdem, sprawdzimy i zdacie potem relację na antenie.

Powiedz nam jeszcze teraz jakie macie nastawienie przed meczem w Pucharze Polski. No bo jeśli nie wygracie, to powoli będziecie kończyć sezon. Spadek wam nie grozi, trzeba będzie tylko dograć ligę.
Macie rację, ten mecz jest priorytetowy. No i gdybyśmy odpadli to faktycznie ten sezon można byłoby już zamknąć. Ale fajnie by było awansować, bo w zeszłym roku ta przygoda na Narodowym była cudowna. To był jeden z tych niewielu meczów, w którym czuliśmy się jak prawdziwi piłkarze. Świetna murawa, piękna oprawa, stadion Narodowy… Chcielibyśmy to powtórzyć. Zrobimy wszystko, by tak się stało. To jest jednak sport i chłopaki z Korony na pewno mają podobne cele i marzenia, więc boisko wszystko zweryfikuje. Ci co tego jeszcze nie przeżyli na pewno tego bardzo pragną, a ci co już mieli okazję chcieliby to powtórzyć.

Reklama

To co tak naprawdę przemawia za Arką w tym spotkaniu? Znaleźlibyśmy sporo rzeczy na korzyść Korony, a jak to wygląda od waszej strony?
Na pewno atut naszego boiska, bo nie licząc spotkania z Lechią to – jeśli się nie mylę – w 2018 roku nawet nie straciliśmy bramki na własnym stadionie. Będziemy mieli za sobą kibiców, bo myślę, że mimo wszystko, kiedy spotkanie się zacznie, fani kolejny raz wspomogą nas głośnym dopingiem. A poza tym ta sfera mentalna. Tym razem to Korona będzie miała z tyłu głowy to, iż musi bronić wyniku, a my rzucimy się do ataku. Mam nadzieję, że to poskutkuje, narzucimy nasz styl gry i będziemy dominować. Liczymy też, że nie stracimy gola i wtedy wystarczy nam tylko 1:0.

Objawieniem ostatnich dni w Arce jest Luka Zarandia. Spodziewałeś się, że będzie z niego taki kocur? W ogóle na treningach on chyba dość często gra na ciebie. Mocno tobą kręci czy nie?
Różnie bywa. Ja też nie jestem z pierwszej-lepszej łapanki! (śmiech). Ale prawda jest taka, że kiedy przyjechał do nas na pierwszy obóz na Cyprze to było widać po nim, że ma duży potencjał. Zresztą, nie przez przypadek, kiedy miał 18 lat, za spore pieniądze kupiła go dobra belgijska drużyna. Jego trochę hamowały kontuzję, bo jest to typ szybkościowca, a miał sporo urazów mięśniowych – tu dwójka, tu czwórka… W ostatnim czasie widać jednak, iż jest to kawał grajka, a naprawdę wiele rezerw kryje jeszcze w sobie.

Zrobił wam już jakieś kawały w szatni? W „Fakcie” można było przeczytać ostatnio, że niezły z niego żartowniś.
Trudno coś przytoczyć tak na szybko, ale zdecydowanie należy do gości z bardzo fajnym poczuciem humoru i takich żartów sytuacyjnych jest sporo. Fajny, wesoły, pozytywnie zakręcony gościu. Szybko złapał język polski, dobrze się odnajduje i uważam go za kandydata do bycia wodzirejem szatni w przyszłości.

Kiedy ogłosiliśmy, że będziesz dzisiaj naszym gościem w audycji, dużo osób zaczęło pytać czy wrócisz na twittera…
Nie mam takich planów. Znudziło mi się to trochę i za dużo czasu pochłaniało. Ale nie wykluczam, że kiedyś jeszcze złapię bakcyla i będę dalej wylewał tam swoje gorzkie żale i dzielił się przemyśleniami.

To może umówmy się tak, że jak zgarniecie drugi Puchar Polski, to wrócisz na twittera. Idziesz na to? (śmiech)
Dobra, jak zdobędziemy go, to wrócę i pierwsze pięć tweetów macie wy do dyspozycji, będziecie mogli zadecydować o czym one będą (śmiech).

Ludzie ewidentnie są głodni twoich opinii. Nawet teraz jeden z użytkowników napisał, że powinieneś już skończyć karierę i zmienić tych wszystkich Przytułów, Żewłakowów i Rząsów w studiach telewizyjnych. Może będzie ci miło, a może Jarek nie docenił twojego kopania…
No tak, zależy jak na to spojrzeć! Ale wiecie, ja też jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że to raczej walory werbalne i ciekawość opowiadanych przeze mnie historii oraz anegdot jednak góruje nad umiejętnościami piłkarskimi (śmiech).

Ostatnie pytanie – prowadzimy w dzisiejszym odcinku taką zabawę jak turniej napastników, więc może weźmiesz w niej udział? Z każdego klubu wyjęliśmy po jednym najlepszym, dobraliśmy dwójkami, zrobiliśmy drabinkę, a teraz czas na drugą parę. Nie ma nikogo z Arki, a zatem pozostaniesz bezstronny. Wolałbyś, żeby w twojej drużynie zagrał Papadopoulos czy Bezjak?
Trudny wybór, bo obu doceniam. Chyba jednak Papadopoulos, bo może nie zdobywa wielu bramek, ale wykonuje kawał dobrej roboty…

8 goli w tym sezonie, to jak na zawodnika Piasta nie tak źle.
A no widzisz! Nie śledziłem tego aż tak dokładnie, ale chyba miał taką łatkę, że nie strzelał zbyt często, a wszyscy zawodnicy, którzy z nim grali, zawsze go chwalą.

Ponoć tak prywatnie to też fajny gość.
No skoro tak, to tym bardziej wybieram jego.

Rozmawiali Weszłopolscy, w składzie: Paweł Paczul, Mateusz Rokuszewski, Bartłomiej Szczęśniak

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

15 komentarzy

Loading...