– Najpierw usłyszałem, że nie ma opcji, bym odszedł z klubu. W oknie transferowym zaczęto jednak ściągać, ściągać i ściągać kolejnych zawodników. Nagle zabrakło dla mnie miejsca, miałem zmienić otoczenie. To dla mnie niezrozumiała sytuacja. Nie mam piętnastu lat, by tak mnie traktować… – cytuje Macieja Dąbrowskiego, którego zimą Legia pożegnała bez żalu, “Super Express”.
GAZETA WYBORCZA
„GW” przedstawia starcie Lewandowski-Ronaldo jako kluczowe w kontekście awansu do finału Ligi Mistrzów.
Przed rozpoczęciem piątkowego losowania w Nyonie UEFA zawiesiła na swojej oficjalnej stronie zdjęcie Ronaldo i Lewandowskiego. Gwiazdorzy obu drużyn dziękowali sobie za walkę na Santiago Bernabeu przed rokiem. Czy wszystkim wydawało się nieuniknione, że w półfinale tej edycji giganci znów muszą wpaść na siebie? Mówił o tym Florentino Perez, jeszcze zanim drużyny z Madrytu i Monachium zapewniły sobie awans. Real i Bayern rywalizowały ze sobą w Pucharze Europy 12 razy: w sumie rozegrały 24 mecze z bilansem 11 zwycięstw, 11 porażek i dwóch remisów. A jednak do finału Real – Bayern nie doszło nigdy.
SUPER EXPRESS
Lepszej okazji, by przekonać Real do wyłożenia na niego grubych milionów, Lewandowski mieć już nie będzie.
W styczniu były już menedżer RL, czyli Cezary Kucharski, usłyszał w Madrycie, że z Robertem Real dogada się w minutę, ale potrzebne jest zielone światło z Bayernu. W Monachium nic się jednak nie zmieniło – światło jest dalej czerwone.
Tyle że za kulisami trwają intensywne zabiegi Piniego Zahaviego, jednego z najbardziej skutecznych menedżerów świata, aby monachijczycy zmienili zdanie. Jeśli Lewandowski znów zagra świetnie przeciw Realowi, to determinacja Królewskich wzrośnie i zaproponują jeszcze więcej pieniędzy (w grę wchodzi grubo ponad 100 mln euro).
Maciej Dąbrowski chce zemsty na Romeo Jozaku.
Środkowy obrońca Lubina ma żal do Legii i nie zamierza tego ukrywać. – Najpierw usłyszałem, że nie ma opcji, bym odszedł z klubu. W oknie transferowym zaczęto jednak ściągać, ściągać i ściągać kolejnych zawodników. Nagle zabrakło dla mnie miejsca, miałem zmienić otoczenie. To dla mnie niezrozumiała sytuacja. Nie mam piętnastu lat, by tak mnie traktować… Lubię udowadniać, że ktoś się mylił. W sobotnim meczu Legii z Zagłębiem będę chciał pokazać, że trener Romeo Jozak był w błędzie – powiedział Dąbrowski w wywiadzie dla serwisu legia.net.
Makabryczna kontuzja Takafumiego Akahoshiego, byłego zawodnika Pogoni Szczecin.
To zdjęcie może szokować. Były piłkarz Pogoni Szczecin Takafumi Akahoshi (32 l.) doznał makabrycznie wyglądającego rozcięcia głowy w meczu Suphanburi FC, której Japończyk jest zawodnkiem, z Muangthong United w lidze tajlandzkiej.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Błaszczykowski ma wkrótce pokazać moc.
– Pierwszy uraz, który zapoczątkował serię kolejnych, dotyczył przyczepu mięśnia czworogłowego uda. Lekarze nie do końca byli w stanie zdiagnozować, co się dzieje. Z tego powodu Kuba przez długi czas grał na środkach przeciwbólowych. Później zaczęło to zaburzać strukturę jego biegu. Skończyło się na tym, że bolała go cała prawa strona ciała. On po prostu cierpiał przy większym wysiłku. Największe problemy były z prawym biodrem, kręgosłupem i prawą ręką. Tych wszystkich większych czy mniejszych urazów było sporo i do końca nie potrafiono znaleźć ich przyczyny – opowiada trener Brzęczek.
Niemieccy lekarze rozważali nawet operację prawej ręki naszego rodaka. Na szczęście dzięki wizycie w Płocku obyło się bez ingerencji skalpela.
Romeo Jozak porównuje Sebastiana Szymańskiego do Luki Modricia, gdy ten był w jego wieku.
Równie dużo jak o talencie Szymańskiego mówi się o jego wyglądzie juniora. Pojawia się sporo zarzutów, że brakuje mu masy mięśniowej, by zaistnieć w seniorskiej piłce. Dla Jozaka nie stanowi to problemu. – Luka Modrić na początku kariery wyglądał podobnie do Sebastiana, a teraz zmienił się nie do poznania. Jeśli masz szybkość, inteligencję, to nie musisz iść na spięcie fizyczne i nie potrzebujesz aż takich mięśni. Nie w tym tkwi siła Szymańskiego i nie są to jego atuty. Oczywiście Sebastian potrzebuje zwiększenia masy mięśniowej, ale swojej kariery nie będzie na niej opierać – twierdzi trener Legii.
Rafał Boguski, czyli najwierniejszy piłkarz ligi.
Brakuje mu już tylko 277 minut, by jego kontrakt z Wisłą przedłużył się automatycznie o kolejny rok. – Staram się o tym nie myśleć, by nie nakładać na siebie dodatkowej presji – przyznaje 33-letni zawodnik.
Gdyby się udało, byłaby to już jego siódma umowa z Wisłą. Pierwszą podpisał 17 sierpnia 2005 roku. Od tego czasu był jeszcze na wypożyczeniach w Łomżyńskim KS-ie i GKS-ie Bełchatów, ale od połowy 2007 roku gra już nieprzerwanie w Wiśle. To sprawia, że niebawem stuknie mu jedenaście lat spędzonych w Krakowie. W całej ekstraklasie nie ma drugiego tak wiernego jednemu klubowi piłkarza. Boguski poprowadził karierę tak, jak jego idol. Del Piero został symbolem Juventusu, choć nie pochodził z Turynu. Boguski wychował się na Podlasiu, ale praktycznie całe sportowe życie związał z Wisłą.
Śląsk hegemonem grupy spadkowej.
Z meczu na mecz powoli topnieją argumenty przemawiające za tym, że Śląsk pozostanie w ekstraklasie (choć nadal jest ich zdecydowanie więcej niż tych za degradacją), ale ten jest bodaj najmocniejszy: zespół z Wrocławia do tej pory w grupie spadkowej zawsze był groźny. Na tym może opierać swój optymizm w meczu z Sandecją. Obaj niedzielni rywale w tym roku kalendarzowym jeszcze nie zaznali smaku zwycięstwa, jednak w poprzednich latach gwiazdy i gwiazdki Śląska budziły się, gdy już naprawdę cuchnęło spadkiem. Przed laty po 30. kolejce zrobił to wiecznie wyszydzany i piekielnie drogi w utrzymaniu Dalibor Stevanović.
W „Magazynie Lig Zagranicznych” Barcelona gra o rekord pocieszenia.
W Hiszpanii Barcelona nie ma sobie równych: połowę tytułu mistrzowskiego ma już praktycznie w kieszeni i jest w finale Pucharu Króla. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że nikt nie może jej zagrozić także w Europie. A mimo to słabsza na papierze drużyna Romy sensacyjnie wyeliminowała Katalończyków w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Na osłodę tej wtorkowej klęski, w sobotę na Camp Nou w spotkaniu z Valencią Barcelona może pobić historyczny rekord Realu Sociedad z lat 1978-79 i być niepokonaną drużyną przez 39 meczów z rzędu. Chyba że Nietoperze też znajdą sposób na zespół Ernesto Valverde.
Z Carlesem Planchartem za kulisami pracy Pepa Guardioli.
Przeszli z nim przez wszystkie etapy pracy trenerskiej, tak jak on uczyli się niemieckiego i szlifowali angielski. Torrenta można zobaczyć podczas meczów na ławce obok Pepa, Planchart siedzi wysoko na trybunach i analizuje przeciwników. Guardiola uważa, że ma dar do wyłapywania szczegółów i schematów. Dba o bazę informacji na temat przeciwników: jak atakują, jak bronią, jakie mają schematy gry, jak zachowują się przy stałych fragmentach gry. Przesyła swoje przemyślenia analitykom, a oni biegną przed przerwą do szatni, by przygotować maksymalnie dwuminutową analizę. Czasem wideo, a czasem wystarczy tylko kilka ujęć. „Jeden obraz wyraża więcej niż tysiąc słów” – mawia często Pep Guardiola.
– Mógłby krzyczeć, działać emocjami i często też tak to wygląda. Ale my staramy się dbać o świadomość piłkarzy. Zaraz po meczu oglądamy go jeszcze raz, wspólnie. Analizujemy ruchy poszczególnych piłkarzy, konfrontujemy to ze swoimi notatkami i planujemy, jak je poprawić. Pep lubi potem oglądać mecze w nocy kolejny raz. Czasem w ogóle nie śpi. Ważniejsze spotkania potrafi odtworzyć cztery razy. Ale nagle wpada na niesamowite przemyślenia. Przychodzi rano i krzyczy: „Eureka!”. Odkrył coś – zdradza.
fot. FotoPyK