W ostatnich tygodniach w polskich klubach dzieje się coś dziwnego. Trenerzy zamiast wylatywać masowo przedłużają swoje kontrakty. To już powoli staje się nagminne. Począwszy od 1 marca, nowe umowy dostało trzech szkoleniowców z Ekstraklasy i trzech z I ligi.
Kalendarium wydarzeń:
2 marca – Michał Probierz przedłuża kontrakt z Cracovią do 2020 roku
15 marca – Grzegorz Niciński przedłużył o rok umowę z Chrobrym Głogów
6 kwietnia – Jerzy Brzęczek w Wiśle Płock do czerwca 2020
6 kwietnia – Dariusz Dudek związał się na dłużej z Zagłębiem Sosnowiec (do czerwca 2019 z opcją prolongaty)
10 kwietnia – Artur Skowronek w Wigrach Suwałki na kolejny sezon
10 kwietnia – Ireneusz Mamrot przedłużył umowę z Jagiellonią Białystok do 2020 roku
Sześć tygodni, sześć nowych kontraktów. Oczywiście w tym czasie były też ruchy w drugą stronę. W Lechii Gdańsk za Adama Owena przyszedł trener (w tym wypadku to wyjątkowo ważne słowo) Piotr Stokowiec, stery w Górniku Łęczna przejął Bogusław Baniak, a w Ruchu Chorzów Dariusz Fornalak zastąpił Juana Ramona Rochę. Tak czy siak bilans wychodzi na duży plus.
We wtorek umowy przedłużyli Skowronek i Mamrot. W obu przypadkach trudno się dziwić, mimo że panowie w ostatni weekend przegrywali swoje mecze. Skowronek dość długo lizał rany po niepowodzeniach w kilku klubach, ale z targanymi różnymi problemami Wigrami wykręca świetne rezultaty i niespodziewanie wmieszał się do walki o Ekstraklasę. Jagiellonia Mamrota wpadła w dołek, w czterech ostatnich meczach cudem wygrała z Arką, a resztę przegrała, jednak całokształt trzeba ocenić wyłącznie pozytywnie. Ambitnemu szkoleniowcowi udało się pójść własną drogą i jednocześnie być godnym następcą Michała Probierza. A trzeba pamiętać, że latem niekoniecznie był faworytem licznego grona właścicieli „Jagi”. Jego zatrudnienie stanowiło pewien kompromis między nimi, było pogodzeniem kilku różnych wizji. O samym szkoleniowcu nie wszyscy jego byli współpracownicy wypowiadali się w samych superlatywach, ale Mamrot w praktyce potwierdza swoją klasę i niejako zamyka temat.
Jak wspominaliśmy, „Jaga” w kluczowym momencie sezonu znacznie spuściła z tonu, ale to nie znaczy, że jeszcze nie może przyspieszyć. Jeden kryzys już w tym sezonie miała. Jesienią w ośmiu meczach między połową sierpnia a połową października odniosła tylko jedno zwycięstwo (nad Legią Warszawa). Potem jednak drużyna się odbiła, zaś wiosną na początku wręcz eksplodowała z formą.
Wracając do trenerów – czy mowa o jakimś nowym trendzie w polskiej piłce? Nie wydaje nam się, to byłoby zbyt piękne. Raczej zbieg okoliczności, że w kilku klubach nowi trenerzy spełnili oczekiwania – bo tak trzeba interpretować przede wszystkim te ekstraklasowe decyzje. Ale to i tak postawa godna uwagi, gdy trener dostaje nowy kontrakt – a więc największy wyraz zaufania – w trakcie sezonu, przed najważniejszymi meczami. Umówmy się: zatrzymywanie na dłużej Probierza w Cracovii czy zajmującego dopiero dziewiąte miejsce z Zagłębiem Dudka nie było oczywiste. W przypadku Mamrota również wielu działaczy mogłoby uznać, że skoro teraz nastał gorszy okres, to może jeszcze poczekamy i coś wytargujemy.
Kluby najczęściej z takimi decyzjami czekają do końca sezonu, a tutaj niejako uprzedziły fakty. Godne odnotowania, co nie znaczy, że szkoleniowcy mogą się teraz czuć bezpiecznie. Wszyscy pamiętamy 10-letni kontrakt Wojciecha Stawowego w Cracovii i odejście kilka tygodni później. Nie trzeba jednak odwoływać się do tak skrajnych przypadków. Wiele było historii, gdy trenerzy odchodzili po paru miesiącach od przedłużenia umowy (Kiko Ramirez w Wiśle Kraków, Dariusz Wdowczyk w Pogoni Szczecin, Henning Berg w Legii Warszawa itd.). To działa bowiem w obie strony. Klub dając dłuższy kontrakt okazuje swoje zaufanie, ale jednocześnie zwiększa to oczekiwania wobec trenera. Coś na zasadzie „pokazaliśmy, że na ciebie liczymy, swoje zrobiliśmy, a teraz pora spłacić dług wdzięczności”. Paradoksalnie cierpliwość na przyszłość bywa wtedy mniejsza. Jaką więc wartość mają ostatnie ruchy w Krakowie, Płocku, Białymstoku i trójce pierwszoligowców ocenimy za pół roku czy za rok. Na razie tylko (a może aż?) dobrze wyglądają.
W końcu w trakcie sezonów to się u nas trenerów zwalnia, a nie przedłuża im kontrakty.
Fot. FotoPyk