Reklama

Mączyński i Pazdan z Legii oraz z kadry to zupełnie inni ludzie

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2018, 14:26 • 4 min czytania 42 komentarzy

Niektórzy piłkarze to kameleony. Ludzie o umiejętnościach legendarnej postaci z filmu Woodiego Allena, Zeliga – dostosowują swój wygląd i zachowanie do okoliczności. I takim naszym Zeligiem w futbolowym wydaniu z pewnością jest Krzysztof Mączyński. Człowiek, na którego regularnie narzeka się w klubie – czy to w Wiśle Kraków, czy w Legii Warszawa – oraz człowiek, który od lat robi świetną robotę w reprezentacji Polski. Jakkolwiek spojrzeć, jego wczorajszy mecz z Koreą nie był w tej kwestii żadnym wyjątkiem.

Mączyński i Pazdan z Legii oraz z kadry to zupełnie inni ludzie

Wydaje się, że Mączyński chłonie umiejętności zawodników, którzy grają wokół niego. Kiedy są to najlepsi polscy piłkarze, zazwyczaj również on sam wygląda bardzo dobrze. A kiedy ma obok siebie nie do końca zgrany i znajdujący się pod formą zespół Legii Warszawa, sam również razi na boisku beznadzieją. Wbrew pozorom umiejętność dopasowania się do partnerów jest niezwykle ważnym atutem Mączyńskiego, który obok takich piłkarzy, jak Lewandowski, Zieliński, Glik czy Piszczek staje się lepszą wersją samego siebie. Kiedy jego partnerzy grają, on skupia się na precyzyjnie określonych boiskowych zadaniach i wykonuje je bardzo dobrze. Natomiast kiedy drużynie nie idzie, Mąka raczej nie jest piłkarzem, którzy weźmie ciężar gry na własne barki i sam zrobi coś z niczego.

Jako że w każdym zespole potrzebni są ludzie do grania na fortepianie oraz do noszenia fortepianu, obecność Mączyńskiego w reprezentacji jest więcej niż uzasadniona. A tym bardziej, że on naprawdę potrafi się wznieść na wyżyny w meczach z orzełkiem na piersi. Wedle raportu InStat legionista był wczoraj najlepszym zawodnikiem na placu, a jego metamorfozę względem siebie samego z Legii najprościej zobrazować właśnie za pomocą liczb:

– W tym sezonie w 25 meczach Ekstraklasy Mączyński wypracował dla Legii dwie bramki. Przez 90 minut meczu z Koreą wypracował dla Polski dwie bramki.

– Wczoraj zanotował 90 procent celnych podań. Jego średnia z tego sezonu w Legii to 79 procent, a w rundzie wiosennej w klubie nawet nie zbliżył się do tego wyniku – jego tegoroczny rekord wynosi 84 procent.

Reklama

I faktycznie, patrząc na grę Mączyńskiego czasem można przecierać oczy i zastanawiać się, czy to na pewno ten sam gość z Legii. Być może wczoraj przeciwnik jakoś wysoko nie zawiesił poprzeczki, ale też pamiętajmy, że środek pola reprezentacji był pozbawiony Krychowiaka (co do niedawna było u nas zupełnie nie do pomyślenia) oraz że obok legionisty zagrał absolutny debiutant, Taras Romanczuk. Tymczasem ta para bardzo ładnie zabezpieczyła środkową strefę i raz po raz uruchamiała groźne ataki biało-czerwonych.

Ktoś powie, że asysty Mączyńskiego z wczorajszego meczu nie są wielkim powodem do dumy, bo przy pierwszej bramce nie do końca czysto uderzył piłkę, która szczęśliwie minęła koreańskiego obrońcę i trafiła do Grosickiego. Przy drugiej zaś podał do znajdującego się na 20. metrze Piotra Zielińskiego, który sam odwalił całą robotę oddając kapitalny strzał. Ale też na tym właśnie polega rola Mączyńskiego – najczęściej na szybkim, krótkim podaniu do lepiej ustawionego partnera. Czasami zaowocuje to przyspieszeniem akcji, czasem stworzeniem groźnej okazji strzeleckiej, a czasem – jak we wczorajszym meczu – asystami. Najważniejsze w tym wszystkim, że właśnie takiego grania wprost oczekuje od niego Adam Nawałka.

Co ciekawe, nie tylko Mączyński lepiej wygląda w drużynie o większej jakości, bo to samo można powiedzieć o Michale Pazdanie, który wczoraj również zaprezentował się bardzo przyzwoicie (przede wszystkim do zejścia Kamila Glika, co też jest tutaj bardzo wymowne). W Legii środkowy obrońca popełnia babol za babolem, a w kadrze to zupełnie inny facet, który aktywnie pomaga drużynie na boisku. Widać to też w statystykach, jakie na Twittera wrzucił Michał Zachodny z ŁNP – liczbowo Pazdek był drugim najlepszym zawodnikiem meczu, zaraz za Mączyńskim:

I od razu dwa spostrzeżenia. Raz, że efekt kadry nie działa jednak na trzeciego legionistę, Artura Jędrzejczyka, który wczoraj ponownie męczył siebie i publiczność, i któremu chyba naprawdę niewiele może już pomóc. I dwa, Legia właśnie uzyskała receptę na wyciągnięcie potencjału z Pazdana oraz Mączyńskiego – wystarczy dokupić im dziewięciu klasowych partnerów. Proste, prawda?

Reklama

A już zupełnie serio, pocieszające, że problemy z formą legionistów w dwóch na trzech przypadkach nie znalazły swojego przełożenia na ich występy w kadrze. Natomiast to, czego dowiedzieliśmy się po Korei, to między innymi bardzo mocna przesłanka, że w Rosji na Mączyńskiego i Pazdana Nawałka naprawdę będzie mógł liczyć.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

42 komentarzy

Loading...