W Chorzowie kibice powinni doczekać się silnego składu i występu prawie wszystkich gwiazd od pierwszej minuty. Przynajmniej ostatnie zajęcia wskazywały, że powrót biało-czerwonych do Kotła Czarownic odbędzie się na galowo. Adam Nawałka podczas ostatniego treningu sprawdzał ustawienie z trójką i czwórką obrońców. Po przerwie trener zrobi sześć zmian, jak miało to miejsce podczas meczu z Nigerią (0:1) i da szansę tym, którzy wciąż muszą walczyć o miejsce w samolocie do Rosji. Debiutu najprawdopodobniej doczeka się Taras Romanczuk – czytamy w Przelgądzie Sportowym.
Przegląd Sportowy
Test mocy w Chorzowie.
Jeśli nie od początku spotkania z Koreą Południową, to pewnie w jego dalszej fazie znów zobaczymy tę taktykę [z trójką obrońców]. Testy przynoszą dużą porcję materiałów do analizy, bo każdy mecz jest inny. Trener przekonuje się o przydatności kolejnych piłkarzy na konkretnych pozycjach. Poznaje odpowiedzi na wiele pytań, które sobie postawił przed praktykowaniem taktyki. Widzi zachowania zespołu w konkretnych, meczowych sytuacjach – coś, czego nie da żaden trening. Wyniki na razie nie są satysfakcjonujące – dwie porażki i remis – jednocześnie nie mają żadnego znaczenia, bo chodzi o naukę.
Reprezentacja Polski wraca do “Kotła Czarownic”.
Tak bogatej historii nie ma żadna arena sportowa w kraju. Piłkarska reprezentacja trzykrotnie świętowała w Chorzowie awans na mundial oraz raz do mistrzostw Europy; żużlowiec Jerzy Szczakiel został mistrzem świata a Irena Kirszenstein-Szewińska wyrównała rekord świata w biegu na 200 m (…) Odnowiony obiekt dopiero buduje swój wizerunek. – Jestem spokojny o przyszłość stadionu, mecz z Koreą, pierwsze zawody lekkoatletyczne i żużlowe ściągną tysiące osób, bo nowa arena zawsze przyciąga. Później spora grupa fanów znów przyjdzie, bo Stadion Śląski to piękny, nowoczesny obiekt ze znakomitą murawą, bieżnią i akustyką. Tylko żeby nasi sportowcy też pokazali klasę, bo bez wyników trudno będzie o magię – podkreśla Eugeniusz Lerch, były piłkarz reprezentacji, mieszkający 2 kilometry od chorzowskiej areny.
Wspominamy poprzednie starcia z Koreańczykami i… niestety, nie jest najlepiej.
Do tej pory graliśmy dwa razy – w Pusan i w Seulu. Najpierw była porażka w meczu o bezcenne punkty, a potem uratowany remis w spotkaniu towarzyskim, które zostało jednak zakwestionowane przez FIFA, bo gospodarze przekroczyli dopuszczalny limit zmian. Starcia z koreańskim futbolem źle nam się kojarzą, dlatego dzisiejszy mecz na Stadionie Śląskim oprócz oczywistych walorów szkoleniowych ma również aspekt terapeutyczny – chcemy się wreszcie wyleczyć z koreańskiego kaca.
Polskie sekcje młodzieżowe czeka dziś pracowity dzień – swoje mecze rozegrają kadry U-21, U-20, U-19 i U-17.
Z kolei Brazylijczycy dostaną dziś okazję do zagojenia ran po porażce 1:7 z Niemcami na ostatnim mundialu.
– Tamten mecz na zawsze pozostanie w naszych głowach. To był największy koszmar, jaki musieliśmy przeżyć. Upiór z Belo Horizonte będzie nas prześladować do końca naszego życia – powiedział Tite. 56-letni szkoleniowiec przejął Canarinhos dwa lata temu i bez problemów doprowadził do awansu do mundialu. Stworzył zespół, który należy do faworytów rosyjskiego mundialu, ale podobnie mówiło się przecież o Brazylijczykach cztery lata temu, gdy byli gospodarzami imprezy. Tite zapowiedział, że wystawi najmocniejszy obecnie skład. Ale podobnie jak cztery lata temu, tak i teraz z Niemcami nie zagra najlepszy z Brazylijczyków – Neymar. Zarówno w lipcu 2014, jak i obecnie, walczy z kontuzją (…) – Ten mecz ma dla nas niesamowicie ważne znaczenie. Mniej sportowo, a bardziej psychologicznie. Moi piłkarze czekali cztery lata na okazję, do rewanżu. Wiemy, że to 1:7 pozostanie naszą największą hańbą, ale teraz mamy w końcu okazję, żeby chociaż w małym stopniu się zrehabilitować – stwierdził Tite.
Obok krótkie raporty na temat tego co słychać w kadrach naszych grupowych rywali:
Japonia – Halihodzić pracuje nad skutecznością swoich piłkarzy, choć ci spodziewają się, że Ukraina zagra dziś ofensywnie.
Kolumbia – Czas płynie, a w Kolumbii nie zmienia się jedno – nadal brakuje jej bramkarza klasy światowej. Cała nadzieja w Ospinie.
Senegal – Cheikhou Kouyate rozchorował się i nie zagra dziś w meczu z Bośnią i Hercegowiną.
Trwa bitwa o angielską bramkę. Jordan Pickford czy Jack Butland – kogo wybrać?
– W tej gonitwie bierze udział cztery lub nawet pięć koni – analizuje Butland, jeden z nich. To raczej kurtuazja, wydaje się, że tak naprawdę liczą się tylko dwa “konie” – on oraz Pickford. Obaj w klubie przeżywają trudne chwile, choć nie dlatego, że grają źle. Zarówno Stoke City (Butland) jak i Everton (Pickford) rozczarowują, obaj bramkarze mają zatem dużo pracy. Dwaj kandydaci do bronienia w Rosji puścili razem aż 101 goli, tylko 12 razy schodzili z boiska z czystym kontem. Najważniejsze dla nich jest jednak to, że nie zawodzą, to raczej koledzy z obrony znacznie utrudniają zadanie. Oprócz nich na marcowe sparingi został powołany Pope. Gra nadspodziewanie dobrze po tym, jak we wrześniu musiał zastąpić w Burnley kontuzjowanego Toma Heatona. Pope zbiera pochwały z każdej strony, ale Southgate raczej na niego nie postawi. Dla 25-latka jest to bowiem dopiero pierwszy sezon w Premier League.
Thomas Rogne a.k.a. piłkarz-widmo, na którego wciąż trzeba tylko czekać.
Jego kariera to bowiem pasmo mniejszych lub większych urazów, które mocno hamowały rozwój utalentowanego zawodnika. Nękały go szczególnie, kiedy był piłkarzem szkockiego Celticu. – Próbuję policzyć, ile miałem wtedy kontuzji. Czternaście. Albo piętnaście. Żadna z nich nie była poważna. Najdłużej wypadłem z treningów na trzy i pół tygodnia. Powtarzał się ciągle ten sam schemat. Gram cztery mecze i wypadam w nich dobrze. Doznaję urazu. Później wracam na trzy spotkania i kolejny uraz. Tak w kółko. Frustrowało mnie to, widziałem też zdenerwowanie trenera i działaczy klubu. Rozumiałem ich – mówił w styczniu. W 2015 roku, kiedy był już w szwedzkim IFK Göteborg, zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. W ubiegłym roku grał tam jednak regularnie, więc wydawało się, że po transferze do Lecha będzie podobnie. Nic z tego. Dla kibiców polskiej ligi to jest wciąż piłkarz-widmo. Nie zdążył bowiem zadebiutować.
Ryota Morioka jednak był tańszy niż się wydawało?
Wtedy mówiło się, że „Fiołki” zapłaciły za japońskiego rozgrywającego kwotę zbliżoną do 3 mln euro, co oznaczałoby dla Śląska całkiem pokaźny zarobek. – Dla nas ta sprawa zaistnieje dopiero wtedy, gdy będziemy mieli na papierze, na jaką kwotę ten transfer naprawdę opiewał – studził nastroje nowy prezes Śląska Marcin Przychodny. Okazuje się, że medialne przecieki belgijskich dziennikarzy z zimy to kwota obejmująca wszystkie koszty poniesione przez klub pozyskujący tego pomocnika, nie tylko „gołą” sumę transferową. Wrocławianie oczywiście wysłali do Beveren wezwanie do zapłaty i okazało się, że aż tak dobrze dla nich nie jest (…) Śląsk sprzedał Moriokę latem za 280 tys. euro.
Jeśli Wisła Płock awansuje do europejskich pucharów, swoje mecze w nich rozegra na stadionie Widzewa.
– Sprawdziliśmy, jakie są przepisy i okazało się, że nasz stadion spełnia wymogi trzech rund eliminacyjnych Ligi Europy. Natomiast jeżeli udałoby się trafić do rundy play-off lub grupy, musieliśmy wybrać inny obiekt, który byłby przystosowany do meczów tak wysokiego szczebla. Po krótkiej analizie wybór padł na stadion Widzewa w Łodzi – mówił prezes Wisły, Jacek Kruszewski.
Na stronie obok mamy z kolei felietony: Macieja Petruczenki, Przemysława Osiaka oraz Dariusza Dziekanowskiego. “Dziekan” wyciąga wnioski z obecnej sytuacji reprezentacji Polski:
Po piątkowym spotkaniu, a przed dzisiejszym z Koreą Południową, niepokój jest jeszcze większy. Kilku piłkarzy ma w klubach spore problemy i to nie ułatwia pracy selekcjonerowi. Adam Nawałka, jakby nie bacząc na to, postanowił realizować swój plan przygotowań. I słusznie, że nie panikuje, tylko robi swoje (…) Po meczu z Nigerią jestem przekonany co do jednego: nie wyjdziemy w takim ustawieniu w żadnym z trzech spotkań na mundialu. Na razie mówimy o trzech meczach, bo tyle mamy zagwarantowane. Dotychczasowe testy wypadły blado i traktuję je raczej jako świecę dymną. Trójką z tyłu możemy zagrać, ale to już raczej w akcie desperacji pod koniec króregoś z meczów, jeśli będziemy musieli rzucić się do ataku. I na podstawie dotychczasowych występów uważam, że byłby to atak kamikaze (…)
Super Express
Na początek krótka rozmowa z Włodziemierzem Lubańskim.
– A po porażce z Nigerią nie martwi pana forma drużyny?
– Większość zawodników zagrała na swoim normalnym poziomie. Niepokoi mnie Grzegorz Krychowiak. Widać, że nie jest w formie, że brak mu ogrania. To nie jest ten Krychowiak, którego znamy.
– Krychowiak zawiódł, a kto przeciwko Nigerii był najlepszy?
– Zdecydowanie Rafał Kurzawa. Skrzydłowy Górnika był najbardziej konkretny w swoich poczynaniach. Dobre, mierzone podania, świetne stałe fragmenty gry. Ufam w wybory Adama Nawałki, ale Kurzawa to jest to!
Obok – Arkardiusz Milik marzy o występie z Koreą, bo na Stadionie Śląskim czułby się jak w domu.
Dlaczego Michał Kucharczyk został odsunięty od pierwszej drużyny Legii?
Inne źródła spekulują, że ulubieniec trybun podpadł chorwackiemu szkoleniowcowi tym, że miał jakoby w rozmowach ze znajomymi dziennikarzami wyśmiewać fakt, że to nowa psycholog, a nie trener, poprowadziła odprawę przed meczem z Wisłą. Ponoć Kucharczykowi miało się też nie podobać, że zarabiający krocie obcokrajowcy grają regularnie, a utożsamiający się z Legią Polacy miotają się między ławką rezerwowych a boiskiem. – Michał to bardzo pozytywna postać. Po prostu trener uznał, że musi pobudzić zespół, dlatego odsunął Kucharczyka. Jestem pewien, że najpóźniej po meczu z Arką Gdynia “Kuchy” do nas wróci – powiedział “SE” jeden z graczy stołecznej drużyny.
Polacy, przydałoby się wreszcie coś strzelić!
Ostatnia bramka dla reprezentacji Polski padła w meczu z Czarnogórą, w październiku 2017 roku., a strzelił ją… Filip Stojković w 87. minucie. To było trafienie samobójcze, a od tego czasu nasi nie trafili w trzech kolejnych sparingach (0:0 z Urugwajem, 0:1 z Meksykiem i 0:1 z Nigerią). Dziś bardzo dobra okazja na przełamanie, zwłaszcza że przeciwko Korei na pewno zagra Robert Lewandowski, najskuteczniejszy strzelec w historii naszej kadry (51 bramek). Powinien też wystąpić Piotr Zieliński, który pod względem bramek jest na drugim biegunie – za kadencji Adama Nawałki jeszcze ani razu nie trafił do siatki rywali.
Ale jednocześnie uważajcie na Sona, który w tym sezonie strzelił już 18 goli i zaliczył 9 asyst.
Rzeczpospolita
W ramach zapowiedzi meczu dzisiejszego meczu Polski z Koreą, przeczytamy co nieco na temat tamtejszego futbolu.
Shin Tae-yong awans osiągnął w niezbyt porywającym stylu – jeszcze wzmacniając defensywę. Aby Koreańczycy mogli rezerwować bilety na mundial, potrzebowali dwóch remisów, w dwóch ostatnich meczach: u siebie z liderem Iranem i na wyjeździe z Uzbekistanem. Tae-yong postawił na obronę, jego zespół dwa razy gola nie stracił, żadnego też nie strzelił, ale awansował na dziewiąty mundial w historii, a ósmy z rzędu. Największą gwiazdą Korei nie jest jednak obrońca, ale bramkostrzelny napastnik, doskonale znany kibicom ligi angielskiej i Ligi Mistrzów – Son Heung-min z Tottenhamu. 25-letni zawodnik, który występuje głównie na skrzydle, w zeszłym sezonie zdobył 14 goli w Premier League, a w tym ma już 12 i osiem meczów przed sobą, przeciwko Chelsea już w najbliższą niedzielę. Dlatego Son niemal na pewno w spotkaniu z nami nie zagra przez 90 minut. Podobnie jak nasz as Robert Lewandowski.
Oprócz tego mamy też tekst zapowiadający mecz Niemców z Brazylią oraz wspominkowy tekst na temat Stadionu Śląskiego.
Gazeta Wyborcza
Adam Nawałka i jego prawo do testów.
We wtorkowym sparingu z Koreą Południową selekcjoner będzie zatem kontynuował testy. Od listopada ustawia zespół w systemie z trójką środkowych, nie będzie niespodzianki, jeśli podobnie ustawi zespół na Stadionie Śląskim. Równocześnie Nawałka szuka optymalnego zestawienia tej trójki, jedynym stałym jej elementem jest na razie Kamil Glik. Dziś prawdopodobnie partnerować mu będą Thiago Cionek i – pod warunkiem że wyleczy przeziębienie – Michał Pazdan. W pierwszej jedenastce mogą też zagrać Maciej Rybus oraz Łukasz Teodorczyk. Pierwszy jest dziś faworytem do miejsca na lewej obronie reprezentacji, drugi ma dostać ostatnią szansę, by załapać się do szerokiej kadry. Zdecydowanie ważniejsze testy odbędą się dziś jednak w środku pola. Selekcjoner chce bowiem sprawdzić Tarasa Romanczuka.
Tiki-taka po koreańsku?
Akurat Korea Południowa rzeczywiście łudząco przypomina jednak Japonię, z którą piłkarze Adama Nawałki zmierzą się w ostatnim meczu grupowym MŚ. I w stylu gry, i w typie fizycznej budowy ciała. Obie reprezentacje z Dalekiego Wschodu mają wielu zawodników stosunkowo niskich (choć w lutym zwycięskiego gola Łotwie strzelił dla Koreańczyków blisko dwumetrowy Kim Shin-wook), stosunkowo drobnych i bardzo ruchliwych. Obie uprawiają też futbol szybki, złożony z mnóstwa krótkich podań wymienianych po ziemi, oparty na długim utrzymywaniu się przy piłce. Kiedy dzisiejszych rywali Polski przejmował w sierpniu 2017 r. trener Shin Tae-yong, obwieścił, że będzie podwładnych uczył tiki-taki. Że maksymalnie przyspieszy grę i tempo podań, że nakaże im dla instruktażu oglądać mecze Barcelony i Arsenalu. I będzie powoływał do kadry zawodników wytrzymałych, zdolnych do biegania do utraty tchu do ostatniego gwizdka.
Fot. 400mm.pl