Konflikt w środowisku sędziowskim trwa w najlepsze. Z jednej strony mamy przewodniczącego Kolegium Sędziów Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, z drugiej przewodniczącego Kolegium Sędziów Polskiego Związku Piłki Nożnej. Marcin Borski versus Zbigniew Przesmycki. Na początku panowie poróżnili się w wewnętrznej korespondencji mailowej (z całym środowiskiem sędziowskim na tzw. kopii). Następnie Borski sformułował swoje zarzuty (KLIK), a Przesmycki na nie odpowiedział (KLIK). Dzisiejszej nocy na swoim Facebooku po raz kolejny do sprawy odniósł się Borski (oryginalny wpis TUTAJ).
Cytujemy pełną odpowiedź szefa KS MZPN:
Obiecałem nie pisać i nie mówić publicznie o Panu Zbyszku, ale do repliki po wywiadzie na Weszlo chyba mam prawo, więc króciutko się odniosę, choć to temat rzeka. Mamy już za pasem Wielki Tydzień i tego typu polemiki nie powinny tak naprawdę mieć miejsca, zwłaszcza te, które nie odnoszą się do problemu, a skierowane są wyłącznie przeciwko osobie. Niestety znów mamy do czynienia z pojawiającymi się argumentami ad personam. A to że ktoś podatku nie uregulował, a to że ktoś „bredzi”, a inny jest „egoistą”, czy też że powinien zająć miejsce „w oślej ławce”. Taka to oto kultura dyskusji w sprawach sędziowskich panuje. Kiedyś w kuluarach, w Spale czy w Turcji, a teraz już publicznie. Może to i dobrze, bo w końcu ktoś tu pisał krytycznie o “hipokryzji”.
Mimo wszystko muszę przyznać że, że poza pewnymi oczywistymi wyjątkami, z dużą satysfakcją przeczytałem wywiad Pana Zbyszka, jaki udzielił Weszlo. Okazało się bowiem, że Pan Zbyszek czasem pośrednio, a czasem bezpośrednio, w wielu sprawach, pomimo widocznej niechęci, jednak przyznaje mi rację.
Stawia też otwarcie pewne kwestie, które były dla mnie nie do końca jasne, jak choćby to dlaczego wstrzymano korzystanie z moich usług jako obserwatora międzynarodowego. Otóż, jak zrozumiałem wywód Pana Zbyszka, uczyniono to, ponieważ poruszyłem w KS PZPN sprawę Koleżeńskiego Funduszu Pośmiertnego. Zrobiłem to, jak Pan Zbyszek raczył się wypowiedzieć, „w sposób urągający zasadom współżycia związkowego”. Niezorientowanym wyjaśniam, że użyłem do tego służbowego mejla. Rozumiem, że przed wysłaniem mejla z prośbą o wyjaśnienia do osoby zaznajomionej z materią, choćby z racji pełnionego stanowiska w KS PZPN i z racji bycia fundatorem w fundacji, gdzie przelano środki z KFP, byłem jeszcze osobą kompetentną w sprawach sędziowskich, a po wysłaniu mejla już nie… Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że zostanie to publicznie potwierdzone, ponieważ brzmi to trochę jak PR-owy strzał we własne kolano. Według mnie (ale mogę się mylić, bo nie jestem w tym specjalistą) takie oświadczenie można czytać: mam w zwyczaju „wycinać” wszystkich, którzy zadają trudne czy niewygodne pytania poprzez służbowego mejla. Czyż nie tak?
Ale oddajmy głos Panu Zbyszkowi, ponieważ to on w sprawie jego własnych działań jest osobą najbardziej kompetentną, a więc po kolei:
1. Sprawa wdrażania w Polsce “indywidualnych” interpretacji przepisów gry przez Pana Zbyszka – cytuję: “(…) niestety zapis w podręczniku VAR, który jest teraz częścią Przepisów Gry, wręcz nokautuje moje podejście, co oznacza, jak to określił prezes Boniek, że palnąłem głupotę” – Pierwszy raz od 2011 roku słyszę / czytam, że Pan Zbyszek przyznaje się do błędu. Warto było napisać co napisałem dla tej chwili…
2. W sprawie interpretacji ręki. Na pytanie dziennikarza o zdjęcie jego „autorskiej” interpretacji ręki ze strony PZPN, co miało ostatnio miejsce, Pan Zbyszek odpowiada: „To przecież pan to spowodował, zwracając mi słuszną uwagę, że nasze spojrzenie na rękę po kiksie nie jest zgodne ze spojrzeniem UEFA. Widział pan mojego styczniowego maila do Pierluigiego Colliny, w którym zapewniam go, że nasze spojrzenie na rozmyślność kontaktów piłka-ręka jest takie same jak UEFA. I widział pan odpowiedź Pierluigiego do mnie. Musi mi pan uwierzyć na słowo, że tak jest. Za kilka dni na stronie PZPN znajdzie się link do materiałów UEFA DVD RAP 2017-2, zawierających setki klipów w tym pokazujących kontakty piłki z ręką i decyzje jakie rekomenduje UEFA. Zawiesimy też na stronie PZPN naszą metodologię oceny kontaktów piłka/ręka i decyzje podejmowane na jej podstawie będą takie same jak UEFA.” – Czyli Pan Zbyszek przyznaje, że nie były takie same. Tak na marginesie ciekawe komu sędziowie finalnie zawdzięczają powrót do normalności w tej sprawie? Pierluigiemu Collinie czy dziennikarzowi Weszlo?
3. Sprawa eksperymentowania z doliczonym czasem gry – cytuję: „A nawet, jeżeli te zasady były wtedy niedoskonałe, to nie należy zapominać, że były one antidotum na brak zasad.” – Tak na marginesie moja uwaga, bo tego w wywodzie Pana Zbyszka zabrakło – zasady kończenia meczów Komisja Sędziowska UEFA wprowadziła zanim Pan Zbyszek został szefem sędziów, tak ok. roku 2010, więc wystarczyło je po prostu przyjąć za obowiązujące, tak aby zarówno w Lidze Mistrzów, jak i w Ekstraklasie było tak samo i żeby zawodnicy oraz kibice nie byli zdezorientowani postępowaniem sędziego (stosowne dokumenty do wglądu na życzenie).
4. Sędziowie bramkowi – tu sprawa bardziej skomplikowana, ponieważ Pan Zbyszek bije się w cudze (w tym moje) piersi. Jak czytamy projekt był „dobrze ustrukturyzowany”, ale… nie wyszedł. No, cóż. Pewnie to moja wina, że obaj asystenci bramkowi, którzy zostali mi wyznaczeni na mecz w Krakowie w 2013 roku, nie mieli ani jednego test meczu (sparingu) zanim zostali skierowani przez Pana Zbyszka za bramkę na mecz Ekstraklasy. Dziwne to trochę, bo 2 tygodnie wcześniej byli na zgrupowaniu w Turcji, gdzie odbyła się cała masa sparingów. Można było trenować sędziowanie zza bramki, ale widocznie były wtedy ważniejsze sprawy. Może omawialiśmy koncepcję „ręki” a’la Zbigniew Przesmycki…
5. Sprawa wynagrodzeń dla sędziów 1 i 2 ligi – cytuję: „Już w styczniu rozmawiałem z prezesem Bońkiem o podniesieniu ryczałtów za mecze w I i II lidze. Moje propozycje zostały przejęte przez prezesa życzliwie.” – Tzn. są jednak za niskie, więc chyba Pan Zbyszek przyznał mi znów rację.
I podsumowując – sprawy polityki personalnej, braku kadr, relacji międzyludzkich w Kolegium Sędziów. Generalnie nie jest ładnym zwyczajem ujawniać prywatne sms-y i treść rozmów prowadzonych w cztery oczy. Jeżeli chodzi o mnie to zapewniam wszystkich, że nie będę tego robił. Zwłaszcza tych, którzy wyrażali swoją negatywną opinię o Panu Zbyszku, a wciąż funkcjonują w KS PZPN. Możecie być spokojni. Mam też na tyle kindersztuby, że nie będę ujawniał treści rozmów o Panu Zbyszku i o projekcie VAR, jakie prowadziłem rok temu w PZPN. Wiadomo, że Pan Zbyszek jest odsunięty od VAR. Od początku popierałem ten projekt oraz decyzję, żeby Pana Zbyszka z niego wyłączyć. Sam nie mogłem wziąć udziału w projekcie z przyczyn rodzinnych, ale szczerze życzę prowadzącym go powodzenia, ponieważ już dziś eliminuje on wiele błędów, które prawdopodobnie byłyby trudne do uniknięcia w obecnych warunkach.
Przypomnę też, że Daniela Stefańskiego zbierałem na mecze UEFA, czy jako technicznego czy też bramkowego, zanim to jeszcze było popularne, tak gdzieś od roku 2010-11 do końca mojej kariery. Zaczęliśmy razem jeździć, kiedy był inny Prezes PZPN i inny Przewodniczący KS. I na tym skończę, bo to Kolegium Sędziów, a nie magiel na Krochmalnej.
I to na razie tyle w temacie. Tak tytułem repliki. Może kiedyś będzie okazja przyjrzeć się temu wszystkiemu głębiej, ale na razie Święta idą, więc nie będziemy przecież psuć dobrej atmosfery, która niezmiennie, od dłuższego czasu panuje w organizacji sędziowskiej.
* * *
Jakkolwiek spojrzeć, mamy tu do czynienia z publicznym praniem brudów, ale może to i dobrze – być może w efekcie poskutkuje to poprawą na polach, na których toczy się dyskusja. A póki co sami jesteśmy ciekawi, jak długo jeszcze toczyć się będzie ta dyskusja i kto finalnie okaże się merytorycznym zwycięzcą.
Fot. FotoPyK