W piątkowej prasie, jak to najczęściej bywa, dużo dobrego czytania. Najlepszy jest wywiad z Radosławem Mroczkowskim. – Pół roku wcześniej ktoś rzucił w żartach: „A może sprowadzimy do nas Adu”? Pośmialiśmy się, ale nikt nie potraktował pomysłu poważnie. I nagle, po dobrym meczu z Jagiellonią pojawia się historia, która szczególnie w tamtym momencie nikomu do niczego nie była potrzebna. Byłem w Krakowie, kiedy odebrałem telefon od dziennikarza z pytaniem o Adu. Sądziłem, że to żart i powiedziałem: „To niemożliwe” – wspomina były trener Sandecji.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Arkadiusz Milik przeżywa deja vu i podobnie jak rok temu w marcu wraca do kadry Napoli po zerwaniu więzadeł. Tymczasem Adam Nawałka w piątek ogłosi zagraniczne powołania na marcowe mecze towarzyskie. Jeden zawodnik ma zostać odkurzony po dłuższej przerwie, będzie też debiutant.
(…) Po blisko trzech latach Nawałka najprawdopodobniej znów sięgnie po Dawida Kownackiego, który regularnie ciuła minuty w Sampdorii (17 meczów, 5 goli, 3 asysty). 20-latek powalczy o miejsce w samolocie do Rosji z kilkoma innymi napastnikami. Kapitan młodzieżowej reprezentacji naturalnie znalazł się na liście wybrańców Czesława Michniewicza na mecz eliminacji EURO U-21 z Litwą, który zostanie rozegrany 27 marca – w drugim sparingowym terminie pierwszej kadry. Możliwe, że dostanie szansę z Nigerią, a cztery dni później zagra w Lublinie.
Na liście znajdzie się debiutant – Bartosz Białkowski. Bramkarz walczącego o awans do Premier League Ipswich (34 występy w Championship w tym sezonie) wskoczy za plecy Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego w obliczu problemów Łukasza Skorupskiego – rezerwowego w Romie. 30-latek pierwszy raz zagości w dorosłej kadrze.
Piotr Wołosik i Łukasz Olkowicz piszą o licznej kolonii obcokrajowców w Jagiellonii. Jest ich tylu, że można byłoby wystawić pierwszy skład bez Polaków. Mamy tu przekrój narodowości, piłkarskiej charakterystyki i charakterów.
(…) Szefem obrony jest Ivan Runje, dla wielu najlepszy środkowy obrońca w ekstraklasie i… największy śpioch w białostockiej ekipie. Gdy we wtorek umówiliśmy się z nim na wywiad o jedenastej, przyszedł mocno zaspany. Na obozach czy przedmeczowych zgrupowaniach ma kłopot ze schodzeniem na śniadania, z poważną miną powtarzając: „Dobry Ivan, to wyspany Ivan”.
Na szczęście dla kibiców Jagiellonii nie śpi na boisku, gdzie z wprawą murarza dokłada kolejne cegły do muru postawionego przed bramką białostoczan (jeden gol stracony w pięciu meczach). Wychowanek Hajduka Split jest regularnie namawiany na powrót do macierzystego klubu, lecz na razie nie zamierza przeprowadzać się do Chorwacji. Latem był podpytywany przez Nenada Bjelicę, czy zgodziłby się na transfer do Lecha. Do rozmów klubów jednak nie doszło.
Parę stoperów tworzy z Nemanją Mitroviciem, jednym z trzech Słoweńców w zespole Mamrota. Rodzinny, poważny facet, którego trudno było namówić nawet na występy przed kamerami klubowej telewizji. Na razie wygrywa rywalizację z Gutim, właścicielem najszerszego uśmiechu w zespole, który chętnie pokazuje. Dziś Brazylijczyk ma mniej okazji do zadowolenia, bo wypadł ze składu. Przygodę z Jagiellonią zaczął nieszczęśliwie. W sparingu rywal korkami rozciął mu… penisa, na który trzeba było założyć szwy. Guti żartuje, że wspomnienia wracają przy każdej wizycie w toalecie. Od momentu nietypowej kontuzji ma ksywę „Siusiak”.
Piotr Tomasik już zaczyna być poirytowany swoją sytuacją w Lechu Poznań. W pierwszej wiosennej kolejce zagrał w końcówce, później już był tylko obserwatorem i to częściej z trybun niż ławki.
(…) – Nie tak to sobie wyobrażałem… – komentuje Tomasik. – Przychodziłem tutaj jako najlepszy lewy obrońca poprzedniego sezonu. Nie ma co ukrywać, nie jestem zadowolony, że siadam na trybunach. Szanuję decyzję trenera, ale nigdy się z nią nie pogodzę, w końcu każdy chce grać. Przecież Lech nie sprowadzał mnie po to, żebym był widzem. W takiej sytuacji pewnie bym nie ruszał się z Białegostoku – opowiada.
Ten sezon to dla bramkarza Jagiellonii, Mariana Kelemena pasmo problemów zdrowotnych.
(…) Najpierw nabawił się urazu mięśnia w okolicach żeber, po wyleczeniu kontuzja się odnowiła. W trakcie zajęć na sztucznej murawie wybił palec i potrzebny był zabieg. Kiedy powrót na boisko był tuż-tuż, Kelemen na jednym z treningów awaryjnie musiał pożyczyć spodenki kolegi z drużyny… i dostał poważnego uczulenia.Teraz Słowak jest już w pełni zdrowy, ale na powrót do bramki musi poczekać, bo Pawełek spisuje się bez zarzutu.
Petar Brlek wrócił do Wisły Kraków, ale nie ukrywa, że w Polsce tym razem jest tylko na chwilę i latem znów zamierza walczył o skład w Genoi.
(…) Cały czas chciał walczyć o miejsce, ale zimą zrozumiał, że chwilowy powrót do Wisły będzie dobrym rozwiązaniem. – O tym, że jest taka możliwość, dowiedziałem się na przełomie stycznia i lutego. Przyjąłem to do wiadomości, ale decyzję podjąłem dopiero po tym, jak w ostatnim dniu okna transferowego Genoa ściągnęła pięciu piłkarzy. Mogłem zostać i walczyć o miejsce, ale wtedy postanowiłem wrócić do Krakowa – opisuje. Genoa czeka na niego. – Powiedzieli, że będą mi się przyglądać i latem wracam do Włoch – mówi.
Tadeusz Pawłowski chce, by Piotr Celeban w Śląsku Wrocław znów regularnie występował jako prawy obrońca.
(…) – Chciałem w środkowej strefie mieć nieco wyższych piłkarzy, a po drugie – Piotrek sam mówi, że lepiej się czuje, jeśli pozwoli mu się „przepalić rurę” takim rozbieganiem wzdłuż 100 metrów linii bocznej – tłumaczy trener.
Antoni Bugajski kreśli sylwetkę nowego trenera Lechii Gdańsk, Piotra Stokowca.
(…) Szybko się pozbierał, bo choć ostatecznie nie został lubińskim Fergusonem, to wypracował sobie całkiem dobrą pozycję na trenerskiej drabince, zgrabnie śmigając po jej szczeblach właśnie przez trzy i pół roku spędzone w Zagłębiu. Dlatego jasne było, że za chwilę będzie mógł przebierać w ofertach zatrudnienia. Mógł więc wrócić do swojego planu – systematycznie zbliżać się do klubu, który pozwoli mu się wdrapać na poważny szczyt. Dlatego jasne było, że propozycja z Niecieczy nie mogła go zwalić z nóg. Ciekawsza była już opcja wrocławska, lecz Stokowca też coś w niej nie przekonywało. Wreszcie Lech Poznań – bardzo interesujący dla niego kierunek, ale związany z czekaniem na ostateczne potknięcie Nenada Bjelicy. I wtedy odezwał się Adam Mandziara.
Przyjście do Lechii Piotra Stokowca ma oznaczać lepsze czasy dla Patryka Lipskiego, który u Adama Owena w pewnym momencie znalazł się zupełnie na aucie.
(…) Za czasów Owena Lipski rozegrał cztery spotkania, trzykrotnie był rezerwowym. Ostatnimi czasy nawet ławka rezerwowych okazała się dla niego za ciasna. W rundzie wiosennej Walijczyk pomijał Lipskiego nawet w sytuacji, kiedy nie mógł grać Rafał Wolski. Poprzednik Piotra Stokowca widział go jako defensywnego pomocnika. Nakazał mu nawet uczyć się określonych zachowań w tej części boiska i podpatrywać piłkarzy z Premier League. Najlepsi z najlepszych mieli być inspiracją dla 23-letniego zawodnika. Lipski wskazówki Owena wziął sobie mocno do serca i… został odstawiony na boczny tor.
Romeo Jozak na razie mocno miesza w składzie Legii.
(…) Wzorem jest Jagiellonia – w pierwszych kolejkach 2018 roku zdobyła 15 punktów na 15 możliwych. Trener Ireneusz Mamrot wystawił 18 zawodników, ale tylko 12 przynajmniej raz wyszło w podstawowej jedenastce. Szkoleniowiec Jagiellonii trzyma się żelaznego składu.
Dla porównania: Romeo Jozak wystawił w Legii 17 graczy (Włoch Mauricio i Portugalczyk Cafu mają zadebiutować w niedzielę w Gdańsku), ale aż 16 przynajmniej raz grało od początku (z ławki wchodził tylko Michał Kucharczyk). Nenad Bjelica sprawdził w Lechu 18 zawodników, z których Tymoteusza Klupsia zawsze wprowadzał [po przerwie. Adam Owen, były już trener najbliższego rywala Legii, oglądał na murawie 18 piłkarzy Lechii, jednak aż czterech było tylko zmiennikami. Następca Owena, Piotr Stokowiec, spróbuje nowych rozwiązań taktycznych i personalnych.
W sobotę dojdzie do bratobójczego pojedynku w Szczecinie.
(…) Sobota będzie wyjątkowym dniem dla braci Michala i Borisa Peškovičów. Ten pierwszy niespodziewanie od początku rundy wiosennej jest bramkarzem numer jeden Cracovii. Starszy o 6 lat Boris jest trenerem bramkarzy Pogoni. -– Do tej pory graliśmy przeciwko sobie raz. Byłem wtedy bramkarzem Polonii Bytom, a Borys Górnika Zabrze. Przegrałem 0:1 po bramce Tomasza Hajty, który strzelił z ponad 60 metrów. Od razu widziałem, co będzie grane, bo gdy tylko przyjął piłkę, popatrzył na mnie. Zacząłem się cofać, zrobiłem praktycznie wszystko tak, jak powinienem, a i tak nie zdołałem obronić. Tomek idealnie uderzył, trochę pomógł mu wiatr i piłka wpadła tuż pod poprzeczkę. Nie siedzi mi to w głowie, ale pamiętam ten mecz do dziś – mówi Michal.
Na następnej stronie Mateusz Janiak pisze o historii Daniela Smugi, który jeszcze w grudniu pracował w magazynie, a ostatnio zadebiutował w Ekstraklasie jako piłkarz Górnika Zabrze.
Łukasz Grabowski poświęca więcej uwagi Damianowi Szymańskiemu, który staje się kluczową postacią Wisły Płock, a teraz jest też jej kapitanem.
(…) Ojciec, były żołnierz, uczestnik misji w Iraku, od zawsze wspierał syna. Nie wprowadzał wojskowego drylu do domu, ale pilnował porządku i wbijał pewne zasady do głowy. To od niego 22-latek nauczył się, że ciężka praca przynosi efekty. To ojciec dał mu śpiwór i matę, na której przez pierwszy miesiąc spał w Bełchatowie. – Mieszkałem z Pawłem Ziębą i Marcinem Flisem. Mieliśmy kawalerkę na trzech. Pokój był malutki, do tego kuchnia i łazienka. No i dwa łóżka. Byłem najmłodszy, więc wiadomo było, dla kogo zabraknie miejsca – opowiada z uśmiechem.
Może przez pierwszych kilka dni bolały go plecy, ale zapału do treningów Szymańskiemu nigdy nie brakowało. Zresztą, kiedy żegnał się z ojcem, który przywiózł go do Bełchatowa, powiedział, że chce zostać ekstraklasowym piłkarzem.
Pomóc w tym miał nie tylko talent i ciężka praca, ale też różaniec, który dostał od babci, wyjeżdżając z rodzinnego domu. Dziś ma go przy sobie każdego dnia… wytatuowany na prawej ręce. I nie jest to wiara na pokaz, bo pomocnik Wisły regularnie chodzi do kościoła. – Jeśli gramy w niedzielę, idę na mszę w czwartek lub piątek – zdradza. I po chwili dodaje z przekonaniem: – To mi pomaga.
Brak smogu ma pomóc Maciejowi Jankowskiemu w odbudowaniu się w Arce Gdynia.
(…) Odbudowa – to tylko jeden z czynników, jakie Maciej Jankowski brał pod uwagę, decydując się na Arkę. – Przede wszystkim jest tu lepszy klimat niż na południu Polski, zdrowsze powietrze. Nie ma smogu. A to jest ważne. W Gliwicach moja rodzina często miała problemy ze zdrowiem, związane z zanieczyszczeniem powietrza. I w tym upatruję szansy zmiany na lepsze. Wiem, że tu mocno wieje, ale dużo bardziej wolę wiatr niż smog – mówi „PS” nowy zawodnik Arki.
W Piaście Gliwice zamknęli już temat wydarzeń z minionej soboty, o czym zapewniał m.in. Jakub Szmatuła.
(…) – Nie wiem, jak statystycy podejdą do tego, ale znów nie wyciągałem piłki z siatki – podkreśla bramkarz. – W czwartek w szatni rozmawialiśmy o tych nieszczęsnych derbach. To też przestroga dla innych polskich klubów i nie może być u nas w kraju przyzwolenia na takie zachowania. Trzeba to tępić. Kibice są dla nas bardzo ważni, ale prawdziwi fani, którzy przychodzą na stadion, aby dopingować, wspierać, a nie tacy, którzy wszczynają rozróby i niszczą własny stadion. W czwartek my, piłkarze, zamknęliśmy temat derbów i kar, nie będziemy już go poruszać, bo skupiamy się na przyszłości i meczu z Sandecją – dodaje Szmatuła.
Radosław Mroczkowski w Chwili z Izą Koprowiak szczerze opowiada o swoim odejściu z Sandecji Nowy Sącz. Zapewnia, że gdyby wiedział, jak to będzie wyglądało po awansie, to od razu odszedłby z klubu.
(…) Za Freddym Adu sią pan nie ujął, nawet nie sprawdził chłopaka, który przyleciał do Sandecji na testy. Mówił pan jasno, że to żart.
Radosław Mroczkowski: Moja reakcja była stanowcza, bo raz, że nie chciałem tego zawodnika, a po drugie w ogóle nie wiedziałem o tych testach. Pół roku wcześniej ktoś rzucił w żartach: „A może sprowadzimy do nas Adu”? Pośmialiśmy się, ale nikt nie potraktował pomysłu poważnie. I nagle, po dobrym meczu z Jagiellonią pojawia się historia, która szczególnie w tamtym momencie nikomu do niczego nie była potrzebna. Byłem w Krakowie, kiedy odebrałem telefon od dziennikarza z pytaniem o Adu. Sądziłem, że to żart i powiedziałem: „To niemożliwe”. A jednak przyleciał, w przychodni zrobiono mu śmieszne badania, które nie miały nic wspólnego z profesjonalnymi testami. Miesiąc po jego wylocie do klubu zadzwonili z rejestracji, bo nie było komu za te badania zapłacić. Chłopak trafił do kabaretu. Było mi go szkoda, bo wystawił się na pośmiewisko. Sytuacja została rozegrana niestosownie, dziwię się, że tak ją zostawił. Na jego miejscu reagowałbym bardziej stanowczo.
Ale po co aż takie nerwy? Nie mógł pan wziąć go na trening i oświadczyć, że prezentuje się słabo?
Radosław Mroczkowski: Zdenerwowałem się, bo nie było normalnych wzmocnień, a zjawił się zawodnik, który w ogóle nie był mi potrzebny i nikt tego ze mną nie ustalił. Jak miałem zareagować?
W klubie stwierdzili, że efekt został osiągnięty, bo o Sandecji mówiło się dużo, nawet w Wietnamie.
Radosław Mroczkowski: Brzydzę się stwierdzeniami: „Nieważne jak, byleby mówili”. Nie działam w ten sposób. To był istny kabaret. Rzecznik prasowy pojechał po piłkarza na lotnisko, zrobił z nim zdjęcie, a ludzie kpili, że nie wiedzą, który to Adu, bo obaj w dresach. Najbardziej irytowało mnie to, że nie było osoby odpowiedzialnej za tę sytuację. Zamieciono ją pod dywan. Gdybym wiedział, że po awansie do ekstraklasy w Sandecji nastanie taki marazm, na pewno bym nie podpisał nowej umowy. Wcześniej pracowałem tam z ludźmi, którzy wywiązywali się z obietnic, nikt mi nie przeszkadzał. Ale zmieniły się władze i z nowymi osobami trudniej było się porozumieć.
SUPER EXPRESS
Prezes Jagiellonii, Cezary Kulesza przekonuje, że Taras Romanczuk jest lepszy niż Krzysztof Mączyński.
“Super Express”: – To od kogo jest lepszy Romanczuk?
Cezary Kulesza: – Od wielu bardziej znanych piłkarzy. Wie pan, że Taras jest klasyfikowany na szesnastym miejscu w Europie wśród defensywnych pomocników, jeśli chodzi o odbiór piłki? Jestem pewien, że trener kadry śledzi te statystyki. W meczu z Legią doszło do bezpośredniego pojedynku Romanczuka z ulubionym kadrowiczem selekcjonera Krzysztofem Mączyńskim. Kto był lepszy? Romanczuk! To bardzo dobry piłkarz, fajny, mądry i wykształcony.
Kamil Glik znalazł się na siódmym miejscu wśród najlepiej opłacanych polskich sportowców w 2017 roku.
(…) Glik ma to, o czym większość może tylko pomarzyć – jego pensja brutto równa się netto, bo w Monako nie ma podatków. Zadecydowano o tym w specjalnym dekrecie w 1869 r. Gdy Glik przychodził do klubu z księstwa latem 2016 r., otrzymał pensję w wysokości 2,5 mln euro rocznie. Ale spisywał się tak dobrze, że już po roku szefowie zaproponowali mu lepszą umowę.
RZECZPOSPOLITA
Tym razem tylko króciutka notka, że Lech wyczerpał już limit błędów przed meczem z Jagiellonią.
GAZETA WYBORCZA
Michał Probierz po raz pierwszy od dawna porozmawiał z krakowskim dziennikarzem. Padło na Jarosława K. Kowala. Rozmowa oczywiście ciekawa.
Jarosław K. Kowal: Co pan czyta?
Michał Probierz: Ostatnio wróciłem do Jana Sztaudyngera. „Chwalipięta” to biografia napisana przez jego córkę. Opisuje w niej, jak powstawały fraszki ojca. Co kilka lat sięgam po tę książkę.
A do Pilcha pan wraca?
– Ściągnąłem kilka jego książek, czekają w kolejce. „Spis cudzołożnic” będzie następny.
Fot. Michał Stawowiak/400mm.pl