– W Grudziądzu dotyczyło to głównie nowych piłkarzy, którzy nie wiedzieli, jak intensywny czeka ich trening. Może zjedli za późno? Nie jestem odosobniony w takich przygotowaniach. Wiślacy u Dana Petrescu trenowali dużo ciężej niż moi zawodnicy. I też nie wytrzymywali, wymiotowali. Nie ma czym się szczycić, ale takie sytuacje się zdarzają – mówi o swoim podejściu do treningów Jacek Paszulewicz, szkoleniowiec GKS-u Katowice w wywiadzie Łukasza Olkowicza.
GAZETA WYBORCZA
W „Wyborczej” piłkarskich tematów nie brakuje – jest tekst o zmarłym wczoraj Davidzie Astorim.
Zmarł we śnie z powodu zatrzymania akcji serca. Znaleźli go koledzy, zdziwieni, że nie zszedł na śniadanie – zazwyczaj zjawiał się pierwszy. Lekarze nie próbowali go nawet reanimować.
Astori miał prawdopodobnie ukrytą kardiologiczną wadę. On, przedstawiciel profesji, w której zdrowia wielomilionowo opłacanych pracowników pilnują sztaby medyczne na najwyższym istniejącym poziomie.
Jest coś o kontrowersjach na Legii, a także – oczywiście – o wydarzeniach z Gliwic i ich konsekwencjach.
– Podczas burd zatrzymano siedmiu mężczyzn. Wszyscy są mieszkańcami Gliwic, kibicują Piastowi. To dwaj mężczyźni, którzy wtargnęli jako pierwsi na murawę oraz pięciu kolejnych, którzy byli niezwykle agresywni, dopuścili się m.in. czynnej napaści na policjantów – mówi rzecznik gliwickiej policji, nadkomisarz Marek Słomski. Zatrzymani, którzy trafili do policyjnego aresztu mają od 28 do 35 lat. Może dojść do kolejnych zatrzymań, bo policjanci analizują monitoring i identyfikują kolejnych uczestników zajścia.
Wiadomo, że kibole usłyszą zarzuty w ciągu 48 godzin. Za czynną napaść na policjantów może grozić do 10 lat więzienia. Grożą im również zakazy stadionowe i kary grzywny.
SUPER EXPRESS
Taras Romanczuk mówi o ewentualnym powołaniu do reprezentacji Polski jako o wielkim zaszczycie.
Pamiętasz pytania, na jakie odpowiadałeś na teście przed przyznaniem obywatelstwa?
Nie zdawałem żadnego egzaminu. Mam polskie korzenie i obywatelstwo dostałem po udokumentowaniu pochodzenia. A wtedy nie zdaje się testu. Przynajmniej przed państwową komisją. Bo ja na wyjazdach jestem w pokoju z Rafałem Grzybem i on egzaminuje mnie non stop (śmiech). Z historii Polski z przełomu XIX i XX w. jestem obkuty i odpytany.
W meczu z Legią obserwował cię Adam Nawałka. Przychodzi powołanie i co?
Przyjmuję! To zaszczyt zagrać dla Polski. Gdybym założył koszulkę z orzełkiem, sprawiłbym radość bliskim. U mnie w domu od zawsze były związki z Polską. A pierogi babci pamiętam do dziś.
Waldemar Fornalik bez ogródek o zachowaniu kibiców Piasta. Debilizm, idiotyzm.
Waldemar Fornalik, szkoleniowiec Piasta, po spotkaniu nie bawił się w dyplomację: – To banda idiotów.
– Jaki może być komentarz? Debilizm, idiotyzm. Drużyna prowadzi, gramy dobry mecz, walczymy o utrzymanie i banda idiotów robi coś takiego, to dla mnie jest niezrozumiałe. Z drugiej strony ten mecz można było dokończyć. Po 10, czy 15 minutach był zaprowadzony porządek, ale nikt nie podjął decyzji, aby policja zeszła z murawy – stwierdził były selekcjoner reprezentacji Polski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W „Przeglądzie” jak co poniedziałek rządzą pomeczowe teksty ligowe. Jakie wnioski można było wyciągnąć po hicie w Warszawie?
1. Jozak jest elastyczny
2. Radut dał radę
3. Bjelica odmienił Lecha
4. Na Astiza można liczyć
5. Przypadek decyduje?
6. Serie trwają
Zatrzymujemy się przy trójce:
Bjelica odmienił Lecha
Chorwacki szkoleniowiec nie ma ostatnio najlepszych dni, a porażka z Legią jeszcze osłabi jego pozycję. Trzeba jednak przyznać Bjelicy, że w przerwie potrafił odmienić drużynę. W pierwszej połowie Legia zasłużenia prowadziła 1:0, a wynik mógł być dla gospodarzy jeszcze lepszy. W drugich 45 minutach Lech spisywał się już znacznie lepiej, wyrównał i atakował. Mógł wygrać, ale przypadkowa ręka w polu karnym Wołodymira Kostewycza pozbawiła gości choć punktu.
Felieton Antoniego Bugajskiego po ligowej kolejce – gdzie Jozak nie może, Malarza pośle.
Zmieniają się trenerzy, każdy w głowie ma pomysł na nowego golkipera, jednak też każdy wie, że nie ma pośpiechu, bo przecież jest Malarz. A to gość, który oczywiście popełnia błędy, lecz ma intuicję i charyzmę, która wpływa na całą drużynę. Legia niemal zawsze miała świetnych bramkarzy, a jeśli to był Polak, to dużo również znaczył w kadrze narodowej – Fabiański, Kowalewski, Boruc, Szczęsny, Kazimierski. Można wyliczać i wyliczać.
Z Malarzem jest inaczej, jemu reprezentacja uciekła bezpowrotnie. Najlepsze lata spędził w Grecji i choć tam go doceniali, w Polsce jego wartość dla tamtejszej ligi kwitowaliśmy wzruszeniem ramion. Potem było dogrywanie kariery w Bełchatowie i nagle bach – kontrakt z Legią i początek najlepszego okresu w karierze, która nabrała rozpędu po 35. roku życia. Miał być wsparciem, opcją awaryjną, dobrem duchem w szatni. Szybko stał się mężem opatrznościowym, bez którego trudno sobie obecną Legię wyobrazić.
W „Prześwietleniu” Łukasza Olkowicza Jacek Paszulewicz, trener GKS-u Katowice.
Dlaczego to Simeone najmocniej do pana przemawia?
Nie jest sztuką kupować za fortunę piłkarzy pasujących do koncepcji. Atletico nie może finansowo rywalizować z Realem i Barceloną, a mimo to kolejny rok stawia się krezusom i potrafi przekonać zespół do katorżniczej pracy. Jego zespół nie cierpi biegając ze piłką, cierpliwie czeka na szansę, opierając się na przygotowaniu motorycznym. To odzwierciedla moje podejście do zawodu trenera, według mnie tam tkwią największe rezerwy u polskich piłkarzy.
U pana też, jak u Simeone, zawodnicy zwracali śniadanie?
Nie wiem, czy to było śniadanie, bo ćwiczyliśmy po południu. W Grudziądzu dotyczyło to głównie nowych piłkarzy, którzy nie wiedzieli, jak intensywny czeka ich trening. Może zjedli za późno? Nie jestem odosobniony w takich przygotowaniach. Wiślacy u Dana Petrescu trenowali dużo ciężej niż moi zawodnicy. I też nie wytrzymywali, wymiotowali. Nie ma czym się szczycić, ale takie sytuacje się zdarzają. Wie pan, kto utwierdził mnie w przekonaniu, że ta droga jest właściwa?
Nie.
Lars Lagerbäck. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Również zwraca uwagę na przygotowanie fizyczne, co sprawdziło się w reprezentacji Szwecji, a później Islandii.
Messi znów zrobił coś wielkiego. Który to już raz?
30-latek pierwszy raz zagroził bramce Atletico, gdy dwoma zwinnymi ruchami przepuścił piłkę między trzema rywalami, a potem oddał silny strzał, z którym Słoweniec sobie poradził. Niewiele jednak miał do powiedzenia, gdy Messi wykonywał rzut wolny z około 25 metrów od bramki. Argentyńczyk został sfaulowany i sam podjął się wykonania stałego fragmentu gry. W jego przypadku rzut wolny oznacza czasem większą szansę na gole niż strzał z jedenastu metrów. Identycznie był tym razem, bo Messi strzelił perfekcyjnie. Przy takiej sile i podkręceniu piłki Oblak nie miał szans, by zatrzymać uderzenie gwiazdy Barcelony. A geniusz z Rosario zdobył bramkę z rzutu wolnego w trzecim meczu z rzędu – wcześniej pokonał bramkarzy Girony (6:1) i Las Palmas (1:1). Taka sztuka nie udawała się nikomu z najwybitniejszych strzelców ze stojącej piłki. Ale Messi kolejny raz złamał granice.
W coponiedziałkowym felietonie Przemysław Rudzki przybliża postać Carlosa Carhalhala, szkoleniowca, który tchnął nadzieję w piłkarzy Swansea, skazywanych nie tak dawno na spadek z ligi. Dziś Łabędzie zajmują już 13. miejsce w tabeli.
Carvalhal stawia na porównania, ale ostatnio zaimponował tym, jak otworzył się w wywiadzie dla Daily Mail. Opowiedział o tym, co ukształtowało go w dzieciństwie i jak szkoda mu było rodziców, którzy – aby poświęcić się pracy i potem jego wychowaniu – musieli bardzo szybko porzucić, z braku pieniędzy, własne sny o edukacji. To dlatego nie lubi, gdy media mówią o presji, jaka ciąży na piłkarzach. – Presja jest w Syrii, Afganistanie i Iraku – obrusza się. Zaczytany w dziełach naukowca Antonio Damasio, Carvalhal stara się zrozumieć piłkę poprzez pryzmat świata i na odwrót. Descartes, Rousseau, Wolter – ich sposób postrzegania rzeczywistości menedżer Swansea próbuje przekuć w piłkarską filozofię. Brzmi jak absurd, ale on tłumaczy to tak: – We wszystkim widzę piłkę i przez jej pryzmat patrzę na wiele spraw. Wszędzie chodzi o to samo – złożoność.
fot. FotoPyK