Jak zaczęła sędziować w Wielkiej Brytanii? Co trzeba zrobić, by sędziować na Wyspach? Jak wygląda ścieżka kariery sędziego w Anglii? Dlaczego kocha sędziowanie? Jak radzi sobie z presją? Czy można wyżyć z sędziowania w Anglii? W trakcie którego meczu czuła największą presję? W jaki sposób współpracuje z trenerem? Jak w Anglii poradzono sobie z problemem szalonych rodziców? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Magdaleną Golbą, która sędziuje na Wyspach Brytyjskich od czterech lat.
Jak to się stało, że zajęłaś się sędziowaniem?
W Polsce przez bardzo długi czas grałam w piłkę, ale przestałam, gdy przyjechałam do Anglii, ponieważ chciałam skupić się na karierze zawodowej. Jednak zanim trafiłam na Wyspy, sędziowałam pół roku w Polsce. Tak więc byłam dopiero na początku drogi, bo jeździłam na najniższą ligę kobiet, a także sędziowałam mecze dzieciaków. Po pięciu latach bez piłki bardzo tęskniłam za tym, aby znów być częścią mojej ulubionej dyscypliny sportu, dlatego postanowiłam zrobić kurs sędziowski.
Jak wygląda taki kurs?
Kurs trwa dwa albo trzy dni. Najczęściej odbywa się w weekend, ponieważ wtedy jest przerwa od szkoły. W Anglii na szkolenie sędziowskie idzie wielu młodych ludzi. W Polsce kursy sędziowskie robili byli zawodnicy. Tutaj wszystko zaczyna się bardzo wcześnie, ponieważ na kurs mogą iść już 14-latkowie.
Na kursie są zajęcia teoretyczne i praktyczne. Później kandydaci na sędziego wybierają rozgrywki juniorskie. Sędziują tam sześć spotkań, a następnie dostają certyfikat. Jednak nie ma opcji, by po tych spotkaniach nie dostać certyfikatu sędziego. Często jest też tak, że na jedno z tych sześciu spotkań jedzie mentor, który wspiera nowego sędziego.
Ile kosztuje kurs?
Dla dorosłych 100 funtów, a dla nastolatków trochę mniej – chyba 70.
Jakie rozgrywki można sędziować po takim kursie?
Dzieciaki zaczynają od najmłodszych, czyli 6-latków albo 7-latków. Jest taka zasada, że 14-latek nie powinien sędziować roczników starszych od siebie, czyli 14 latek może sędziować maksymalnie 14-latków. Ja od razu poszłam na głęboką wodę, bo zaczynałam od seniorek w lidze kobiecej. Oczywiście dzieciaki też sędziowałam w pierwszym sezonie, bo jednak trzeba sprawdzić się również na tym szczeblu, ale zaczęłam od U-11 i mniej więcej co dwa miesiące zmieniałam grupę wiekową. Pod koniec sezonu sędziowałam już U-18.
Był problem z rodzicami?
Wydaje mi się, że na Wyspach Brytyjskich jest znacznie wyższa kultura na trybunach niż w Polsce. Obowiązuje też zasada, że trenerzy odpowiadają za zachowanie rodziców. Gdy rodzic źle się zachowuje, to sędzia prosi trenera, aby uspokoił niesfornego rodzica. W przeciwnym wypadku klub będzie ukarany.
Wolisz sędziować spotkania mężczyzn czy kobiet?
Jeśli chodzi o futsal, to wolę mężczyzn, bo jednak tempo meczu i technika zawodników są na wyższym poziomie. Natomiast na dużym boisku wybieram kobiety, ponieważ one chcą przede wszystkim grać w piłkę. Po prostu jest mniej symulacji czy bardzo agresywnej gry. Mężczyźni często mają zbyt dużo testosteronu i trzeba interweniować w sytuacjach, które nie mają wiele wspólnego z piłką.
Do sędziowania futsalu potrzebny jest dodatkowy kurs?
Tak, ale tutaj jest jednodniowy kurs, który trwa kilka godzin.
Co trudniej sędziować – mecz futsalu czy na dużym boisku trawiastym?
Najtrudniej jest sędziować mecz mężczyzn na dużym boisku. Trudno jednak powiedzieć jednoznacznie, bo wszystko zależy od meczu i drużyn. Może być tak, że mecz 16-latków czy kobiet będzie bardzo trudny, gdyż będzie dużo nieprostych – kluczowych dla meczu – decyzji do podjęcia.
Miałaś sytuację, w której kobiety pobiły się na boisku?
Nie miałam, ale koleżanka miała. Panie pobiły się na boisku, a później zobaczyły czerwone kartki (śmiech). Mam nadzieję, że nie spotka mnie nic takiego, bo to jednak dziwna i nieczęsto spotykana sytuacja, gdy kobiety biją się podczas meczu.
Mówisz o tym wszystkim z ogromną pasją. Powiedz mi więc, co jest fajnego w byciu sędzią?
Ile masz czasu? Naprawdę jest wiele plusów. Przede wszystkim podoba mi się bycie częścią spektaklu piłkarskiego, czyli dyscypliny sportu, którą pasjonuję się od najmłodszych lat. Później dochodzi zadowolenie z wykonanej pracy. Za każdym razem jestem bardzo podekscytowana, gdy dostaję fajny mecz do sędziowania, na przykład międzynarodowy. Zdarzyło mi się też sędziować na Goodison Park. Czasami sędziuję w Akademii Liverpoolu, gdzie widuję Stevena Gerrarda. Sędziowanie daje wiele możliwości, bo można zajść dużo dalej, niż miałoby się szansę jako zawodnik. Już w pierwszym sezonie miałam szansę sędziować mecz towarzyski Women Super League pomiędzy Liverpoolem a Evertonem. Było to dla mnie świetne i bardzo motywujące doświadczenie, ponieważ przebywałam na boisku razem z najlepszymi zawodniczkami w Anglii. Podoba mi się również bycie częścią rodziny piłkarskiej, bo tutaj tworzymy naprawdę fajną grupę. Wszyscy wspieramy się wzajemnie i czuć taką fajną energię.
Minusy chyba też są w tym zawodzie. Jak reagujesz na uwagi kibiców?
Nie skupiam się za bardzo na trybunach, bo staram się dobrze wykonać pracę na boisku. Na dodatek oni krzyczą w innym języku. Oczywiście znam angielski, ale wiadomo, że człowiek jednak inaczej odbiera takie coś. Chodzi mi o to, że gdy słyszysz coś w ojczystym języku, to od razu do ciebie dociera, a w obcym trzeba się bardziej skupić.
A uwagi od piłkarzy?
Raz zdarzyła mi się sytuacja, w której pokazałam zawodnikowi czerwoną kartkę. Była to jak najbardziej słuszna decyzja, na meczu był obserwator, który poparł moją decyzję. Ten zawodnik jednak się z tym nie zgadzał i zaczął mnie wyzywać. Nie będę mówiła dokładnie jakich słów użył, ale poza kilkoma przekleństwami w moim kierunku, powiedział, iż jestem pieprzoną Polką i mam wracać do swojego kraju. Nie było to fajne i muszę przyznać, że płakałam po tym meczu, ale wsparła mnie właśnie rodzina sędziowska. Dzwonił mój trener, który pocieszał i mówił, że nie mam przejmować się tym incydentem. Wówczas z obserwacji dostałam bardzo wysoką ocenę, ponieważ bardzo dobrze poradziłam sobie z sytuacją, która należała do stresujących.
Jaką karę poniósł ten zawodnik?
Karę finansową, bodajże 100 funtów, a także osiem spotkań zawieszenia. Nie chciał chyba zapłacić i skończył z graniem.
Masz swojego trenera?
Tak. Po każdym meczu muszę wypełnić taką samoocenę, w której opisuję trzy dobre sytuacje w meczu i trzy, w których mogłam zachować się lepiej. Później dzwonię do mojego trenera i analizujemy wspólnie tamte sytuacje i zastawiamy się, jak poprawić moja pracę, by nie popełniać już tych samych błędów. Taką samoocenę wysyłam po każdym meczu, gdy jestem arbitrem głównym. Te trzy słabe strony to moje główne cele do poprawy, na których skupiam się w kolejnym meczu. Często jest tak, że dzięki temu słabe strony w jednym meczu stają się moimi mocnymi stronami w następnym. Cenię sobie pracę z trenerem, ponieważ dzięki niej jestem coraz lepszym sędzią.
Ilu podopiecznych ma takich trener?
Mój ma sześć albo siedem osób. Chociaż może mieć więcej, bo szkoleniowiec jest przydzielany odgórnie.
Jakie rozgrywki obecnie sędziujesz?
Sędziuję kobiecą Premier League, czyli trzeci i czwarty poziom w Anglii. Poziom piłkarski porównywalny jest z I ligą, czyli drugim szczeblem kobiecej piłki w Polsce. Prowadzę również mecze w męskiej lidze w Liverpoolu i futsalu w rozgrywkach ogólnokrajowych.
Jak wygląda ścieżka kariery sędziego w Anglii?
Po zrobieniu kursu, jeśli masz ukończone 16 lat, jesteś na poziomie siódmym. Poniżej tego wieku mamy poziom ósmy i dziewiąty. W pierwszym roku nie można aplikować o awans, ale w drugim już tak. Na poziom szósty i piąty wystarczą trzy obserwacje, a także 20 meczów w piłce seniorskiej. Tak więc trzeba sędziować seniorów, by dostać awans.
Na poziom czwarty, czyli ten, na który chcę wejść, trzeba mieć pięć obserwacji, 20 spotkań jako arbiter główny i 10 meczów na linii. Należy również zdać test sprawnościowy, który polega na przebiegnięciu 2600 metrów w 12 minut. Po wejściu na czwarty poziom dostaje się powołania na mecze od FA. Później jest poziom trzeci, drugi i pierwszy. Na pierwszym sędziuje się w Premier League i Championship.
Nie ma spadków z poziomu piątego, szóstego itd. Natomiast spadki są na poziomach FA, czyli pierwszy, drugi, trzeci i czwarty. Tworzona jest lista, a po każdym meczu prace sędziów oceniają kluby i obserwatorzy. Pod koniec sezonu wszystko się sumuje. Kto kończy na górze, zostaje zaproszony przez FA na rozmowę w sprawie awansu, a ci z dołu spadają automatycznie. Czasami są takie historie, że brakuje komuś 0,1 punktu, by awansować poziom wyżej. Rywalizacja i konkurencja są naprawdę bardzo duże.
Brzmi profesjonalnie i uczciwie.
FA zależy, by sędziowanie było na najwyższym poziomie. Mamy mnóstwo szkoleń. Raz w miesiącu spotykamy się z innym sędziami i uczymy wielu rzeczy, na przykład analizujemy klipy z meczów. Mamy również szkolenia z przepisów gry, a także z innych aspektów pracy sędziego. To są tzw. spotkania sędziowskie. Często przyjeżdża arbiter z Premier League i opowiada o swoich doświadczeniach, co jest na pewno wielką inspiracją dla młodszego pokolenia sędziów w Anglii.
Można wyżyć z sędziowania w Anglii?
Ja bym nie była w stanie, ale jeśli dojdzie się na poziom trzeci albo drugi, to można pracować na pół etatu. W ligach, w których sędziuję, dostaje się około 30 funtów na mecz, a także zwrot kosztów dojazdu.
W Anglii duże sumy idą na futbol kobiecy, a jak jest z sędziowaniem?
Obecnie FA inwestuje 50 milionów funtów w piłkę kobiecą. W naszym środowisku sędziowskim również można to odczuć, bo dwa razy w roku jeździmy na specjalne zgrupowania, co nie zdarzało się w poprzednich sezonach. Poza tym jest jeszcze wiele innych udogodnień, których wcześniej nie było.
Dużo trenujesz?
Staram się 3-4 razy w tygodniu, bo teraz będę miała test sprawnościowy. Trochę mi jeszcze brakuje, by zrobić odpowiedni czas, ale jestem dobrej myśli. Na więcej treningów nie pozwala też praca.
Sędziowanie da się pogodzić z pracą?
Sędziuję od jednego do dwóch spotkań w tygodniu. Czyli wychodzi 10 spotkań w miesiącu. Mam szczęście, że mój szef jest bardzo wyrozumiały, bo czasami mam niezapowiedziany mecz, a szef daje mi wtedy wolne. Tak było ostatnio, gdy dostałam powołanie na mecz międzynarodowy Szkocja – Dania U-16, a nie miałam już urlopu. Szef nie robił problemów, by dać mi wolne w ten dzień.
Pracuję w IT w systemie zmianowym po 12 godzin, czyli działam cztery dni z rzędu, a później mam cztery dni wolnego. Fajna sprawa, ponieważ mogę wtedy trenować i skupić się na sędziowaniu.
Duży stres w trakcie meczu Szkocja – Dania?
Po raz pierwszy miałam tak ogromny stres. Dopiero gdy zagrali hymny, dotarło do mnie, że sędziuję ten mecz. Spotkanie nie było trudne, ale nie należało też do najprostszych. Nie musiałam pokazać czerwonej kartki ani podyktować rzutu karnego. Szkocja chciała jedenastkę, lecz nie było podstaw.
Sędziowałaś jeszcze na linii w meczu Anglia – Japonia w kategorii U-17 kobiet.
Tak, ale właśnie na linii. Dla mnie praca arbitra bocznego jest trudniejsza od tej głównego. Sędzia liniowy musi być zawsze dobrze ustawiony, by pilnować linii spalonego, a jednocześnie musi patrzeć na to, co dzieje się obok. Małe niedopatrzenie, a już ktoś może być skrzywdzony. Wolę być głównym sędzią, lepiej czuję się w tej roli.
Jakie masz marzenia związane z sędziowaniem?
Stawiam sobie cele. W najbliższych dwóch, trzech latach chciałabym dojść do poziomu trzeciego, by sędziować mecze w najwyższej lidze kobiet. Aby być na linii, trzeba być na poziomie czwartym, a więc może już za rok. Gdy osiągnę ten cel, to wyznaczę sobie nowy.
Masz ulubionych sędziów, na których się wzorujesz?
Oglądam mecze Premier League i obserwuję wszystkich sędziów. Nie mam jednego ulubionego, ale jeżeli miałabym wybrać, to byłby to Anthony Talor, który niedawno awansował do UEFA Elite Group. Myślę, że obecnie jest jednym z najlepszych sędziów w Premier League.
Wracasz do domu i myślisz o meczu, który sędziowałaś?
Bardzo często. Lubię analizować swoje spotkania. Oczywiście dogłębnej analizy dokonuję z trenerem, ale sama również staram się rozłożyć wszystko na czynniki pierwsze. W moim pierwszym sezonie miałam sytuację, w której przeze mnie jedna z drużyn przegrała. To było w meczu pucharowym chłopaków do lat szesnastu. Była 89. minuta przy stanie 2:1. Drużyna, która przegrywała, miała rzut wolny z okolicy dwudziestego metra, czyli świetna sytuacja do zdobycia bramki. Gdy gwizdnęłam do wykonania wolnego, zaraz potem zauważyłam ewidentny faul w polu karnym. Tak więc podyktowałam rzut karny, ale z tego wolnego wpadła bramka. Nie mogłam jej uznać, bo gwizdnęłam jedenastkę. Pech chciał, że jej nie strzelili. Poszła kontra, a tamci podwyższyli na 3:1. Byłam zdruzgotana, bo miałam pełną świadomość, iż przeze mnie tamta drużyna przegrała mecz. Ze łzami w oczach przeprosiłam zawodników i trenera tamtej drużyny. Wyciągnęłam z tej sytuacji wnioski i teraz nie spieszę się już tak z gwizdkiem. Na tym polega sędziowanie w pierwszych latach, by przede wszystkim uczyć się na błędach… Na szczęście, od tamtego czasu nie popełniłam tak karygodnego błędu.
Ile Polek sędziuje w Anglii?
Nie znam żadnej innej. Być może jest jakaś, ale o niej nie wiem. Znam dwóch sędziów Polaków. Jeden sędziuje na poziomie czwartym, a drugi na piątym.
W Anglii zawód sędziego również jest zdominowany przez mężczyzn?
Zdecydowanie, ale niespecjalnie mi to przeszkadza, bo dobrze dogaduję się z kolegami. Jednak zmieniałbym zasady odnośnie do testów sprawnościowych. Kobieta i mężczyzna muszą przebiec taki sam dystans w takim samym czasie. Moim zdaniem nie jest to sprawiedliwe, bo kobiety mają mniejszą pojemność płuc od mężczyzn. Tak więc kobieta, która ma taki sam czas jak mężczyzna – na dystansie 2600 metrów – musi tak naprawdę wykonać większą pracę. Czyli można powiedzieć, że jest od niego bardziej sprawna.
Wyobrażasz sobie kobietę, która sędziuje mecz Ligi Mistrzów?
Wyobrazić sobie mogę, fajnie byłoby zobaczyć kobietę w finale Ligi Mistrzów, ale wydaje mi się, że nie stanie się to w najbliższym czasie. Tempo na tym poziomie jest bardzo wysokie, dlatego kobiecie trudno byłoby mu sprostać… Choć jest Bibiana Steinhaus, która sędziuje – jako pierwsza kobieta – w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. Radzi sobie tam nie najgorzej, a więc może pewnego dnia faktycznie zobaczymy kobietę w Lidze Mistrzów.
Bartosz Burzyński
Obserwuj @Bartosza Burzyńskiego
Fot. Magdalena Golba – prywatna galeria