Reklama

NBA Raport: ugaszony pożar w San Antonio?

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2018, 17:46 • 7 min czytania 7 komentarzy

W NBA dzieje się tyle, że cotygodniowe podsumowania mogą być niewystarczające. Ledwie zdążyliśmy ochłonąć po weekendzie gwiazd, a już mamy tysiąc kolejnych historii do omówienia – bo i kryzys San Antonio Spurs, zakończony ograniem Cavs pomimo absencji Leonarda, i odrodzenie Bostonu po trzech porażkach, i zwycięstwo Wizards nad przemeblowaną drużyną z Cleveland… Zapraszamy na kolejny odcinek naszego NBA Raport tworzonego razem z naszym kolegami z LV BET.

NBA Raport: ugaszony pożar w San Antonio?

WYDARZENIE TYGODNIA: ODRODZENIE SAN ANTONIO W MECZU Z CAVS

Kontuzja Kawhiego Leonarda, w dodatku na tyle zagadkowa, że właściwie trudno przewidzieć termin powrotu największego gwiazdy zespołu. Sześć porażek w siedmiu meczach, w tym dwie bolesne klęski we własnej hali. Wreszcie rajd – najpierw 1000 mil do Denver, potem drugie tyle do Cleveland, by zagrać z przebudowanymi i rozpędzającymi się Cavs pod wodzą LeBrona Jamesa. Śmiejemy się, że Ekstraklasa jest nieprzewidywalna, ale jak nazwać to spektakularne przełamanie serii czterech kolejnych porażek w spotkaniu osłabionych Spurs z jednym z najmocniejszych zespołów ligi, w dodatku w jego własnej hali?

San Antonio po przyjęciu dwóch ciosów od Denver ruszyło do Ohio jak na ścięcie. LeBron James po wygranym All-Star Game i zgarnięciu trzeciej w karierze statuetki MVP tego spotkania, zdążył już zaliczyć triple-double przeciw Memphis Grizzlies, a eksperci ogłosić, że oto nowa energia wstąpiła w dość ospały w pierwszej części sezonu zespół. Jasne, Cavs mają swoje problemy, nadal to nie jest gotowa drużyna po ostatnim dniu okienka transferowego, gdy wymieniono połowę składu. Przegrali choćby z Wizards i to pomimo kontuzji Johna Walla. Innymi słowy – Cleveland miało już doświadczenie w wykładaniu się na osłabionych brakiem lidera rywalach. Mimo wszystko – bukmacherzy raczej nie mieli wątpliwości, szanse gości wyceniając w okolicach 2,40-2,50.

Tymczasem Spurs mimo niezłej gry Jamesa skasowali rywala 16 punktami, a cuda wyczyniali szczególnie Aldridge i Murray. Pierwszy zebrał 27 punktów, 6 zbiórek i blok, drugi z kolei do 13 “oczek” dorzucił 9 zbiórek i aż trzy bloki. Ogółem Spurs wygrali wyraźnie właśnie w tej statystyce – Cavs z trzema blokami w całej grze wyglądali naprawdę licho przy dziewięciu czapach przyjezdnych. Praktycznie wyłączony został Kyle Korver, któy trafił tylko dwie z siedmiu prób za trzy, ale totalnie zdemolowano JR’a Smitha – ten próbował rzucać 8 razy, z czego zapunktował… raz. Dwa punkty przez 20 minuty na parkiecie.

Reklama

Najmocniej współczujemy… zespołowi Brooklyn Nets. Kolejny rywal Cavs, w dodatku mecz w Cleveland, tuż po tak frustrującym zawodników ofensywnych występie. Jak zaczną się odkuwać na tych biednych Nets, wynik może być wstrząsający. Spurs mają zaś przed sobą mecz z Pelikanami, wreszcie w San Antonio. Jeśli chcą dalej bronić lokaty na podium, tuż za plecami wyraźnie dominujących w konferencji Rockets i Warriors – wypada wygrać.

KOSZYKARZ POD LUPĄ: JULIUS RANDLE

Wiele pisało się o jego transferze, wiele pisało się o możliwych wymianach i przebudowie całego zespołu Los Angeles Lakers, wcześniej nasłuchał się też zresztą sporo krytyki – bo 23-letni Julius Randle szczególnie na początku sezonu nie do końca spełniał pokładane w nim nadzieje. Dziś jednak to jeden z bardziej interesujących zawodników w całym Los Angeles, a sam Magic Johnson na łamach LA Times mówi: uwielbiam obserwować jego grę.

Kluczowy był moment, w którym stał się zawodnikiem pierwszej piątki. Od tej pory notuje bardzo dobre liczby – dojeżdżając do średnio 17 punktów i 9 zbiórek na mecz, przy bardzo wysokiej skuteczności – w tym okresie awansował nawet do pierwszej dziesiątki w całej lidze, gdy zbliżył się do 56% skuteczności rzutów z gry. Isportsweb określa go mianem “bestii”, powołując się na statystyki z ostatnich 10 spotkań, w których Randle dojechał już niemal do średniej 20 punktów na mecz, przy zachowaniu wysokiej liczby zbiórek. Co ważne – zaliczył przy okazji piąte w karierze triple-double, a ogółem nie schodził raczej poniżej 4 asyst w każdej grze.

W ostatnich meczach to właśnie on brał drużynę na barki. To on wyrasta na jej lidera, zupełnie jakby całe życie czekał na transfery Larry’ego Nance’a jr i Jordana Clarksona, jakby uraz Lonzo Balla pomógł mu w przejęciu sterów. Jasne, swoje dorzuca Isaiah Thomas, który po weekendzie gwiazd dzielnie wspiera urodzonego w 1994 roku Randle’a, ale to ten młodszy z zawodników jest na ustach przynajmniej połowy Miasta Aniołów. Na razie poprowadził Lakers do zwycięstw nad Dallas i Sacramento. Wiele wskazuje na to, że i Hawks nie będą dla niego przeszkodą.

ZWYCIĘSTWO LAKERS NAD ATLANTĄ HAWKS? KURS 1,81 w LV BET!

Reklama

PATRIOTYCZNY MELDUNEK: NADAL W KRATKĘ

Dla Marcina Gortata i jego ekipy cały ten sezon przypomina ścieżkę życia miłośnika czterodniowych weekendów. Po pełnym imprez końcu tygodnia, gdy od czwartku do niedzieli żyje jak król, nadchodzą dni pełne bólu, lęku i smutku. Wizards na przestrzeni całego sezonu motają się między występami genialnymi, a katastrofalnymi, ale ta sinusoida potrafi wystąpić nawet na przestrzeni jednego tygodnia, ba, kilkudziesięciu godzin. Po weekendzie gwiazd “Czarodzieje” zagrali trzy mecze. Zaczęli od najtrudniejszego – wyjazdu do Cleveland, na mecz z LeBronem Jamesem. Zapowiadaliśmy tydzień temu, że to nie będzie spacer po parku dla ekipy z Waszyngtonu, szczególnie, że będzie bardzo trudno znaleźć odpowiedź na strzelecką formę LBJ. Bez Walla rolę lidera Wizards przejął Bradley Beal, ale to na pewno nie jest półka, z której można rywalizować z jednym z najlepszych koszykarzy w historii tej dyscypliny sportu.

Czego nie dokona lider, może jednak dokonać kolektyw. Beal rzucił “tylko” 18 punktów, dokładając 9 asyst – pojedynek z Jamesem wypadł średnio, bo LeBron zaliczył 32 punkty, 8 asyst i 9 zbiórek. Ale poza Bealem Waszyngton ciągnęli jeszcze Satoransky – 17 punktów, 8 asyst; Porter – 15 punktów, 8 zbiórek czy Morris – 9 punktów i 8 zbiórek. Sama ławka rzuciła 45 punktów (Cavs 34). Zanim jednak Wizards skończyli się cieszyć z zaskakującego zwycięstwa nad Cavs – skończyło się 110 do 103, już… wyłapali w czapkę od Charlotte Hornets. I to siedemnastoma punktami, we własnej hali. Po chwili mierzyli się z teoretycznie silniejszą Philadelphią 76ers i znów wygrali, 15 punktami, po niezłym występie i double-double Gortata, który trafił 13 oczek i dorzucił 10 zbiórek.

Przed tygodniem wydawało się, że z Hornets będzie sporo do przodu, z Cavs mocno w plecy, z 76ers w miarę po równo. Wszystko skończyło się odwrotnie, niż typowali eksperci czy bukmacherzy. No, nie jest to najbardziej wdzięczna drużyna do obstawiania. Świadczy o tym nawet bilans od kontuzji Walla – zespół skazywany na obniżkę formy, jak dotąd wygrał 9 z 12 spotkań bez swojego lidera.

DRUŻYNA TYGODNIA: CHARLOTTE HORNETS

A tutaj pogromcy Marcina Gortata. Hornets z Kembą Walkerem na czele cisną po weekendzie gwiazd jak natchnieni – trzy mecze, trzy zwycięstwa, wszystkie trzy przynajmniej 15 punktami różnicy. O zaskakującym zwycięstwie nad Wizards już napisaliśmy, ale równie istotne z punktu widzenia tabeli wydaje się pokonanie Detroit Pistons, dziewiątej drużyny w tabeli i bezpośredniego sąsiada drużyny Szerszeni. Okej, seria czterech zwycięstw to trochę za mało, by myśleć o dogonieniu Miami Heat i spektakularnym wejściu do play-offów, ale i tak postępy w grze Hornets zasługują na docenienie i uwagę.

Drugą młodość przeżywa Dwight Howard, który zaliczył obłędne 24 zbiórki w meczu przeciw Nets. Świetnie spisuje się wchodzący z ławki Frank Kaminsky, zdobywca 25 punktów w meczu z Wizards. Duży progres zrobił też Batum, co zebrane w całość oznacza potężną pomoc dla w wielu partiach sezonu dość osamotnionego Walkera. Jego zespół potrafił w ostatnich tygodniach przegrywać mecze, w których Kemba rzucał 30, 32 czy nawet 40 punktów (przeciw Portland), tymczasem dziś wygrywa nawet, gdy rzuca ledwie 17 oczek.

Warto się przypatrywać Charlotte, szczególnie, że przed nimi szereg prawdziwych sprawdzianów. Na początku marca m.in. mecze z Celtics oraz Raptors.

MECZ TYGODNIA: WASHINGTON WIZARDS – GOLDEN STATE WARRIORS

Bez wielkiej filozofii. Washington Wizards grają ostatnio tym lepiej, im silniejszy wydaje się ich przeciwnik. Golden State Warriors to zaś po pierwsze najsilniejszy personalnie zespół ligi, po drugie zaś drużyna podrażniona utratą fotela lidera na rzecz Houston Rockets. Będą się sypać iskry, bez dwóch zdań. Starcie rozpocznie się o 1.00, nocą z 28 lutego na 1 marca.

***

LV BET ZAKŁADY BUKMACHERSKIE POSIADA ZEZWOLENIE URZĄDZANIA ZAKŁADÓW WZAJEMNYCH WYDANE PRZEZ MINISTRA FINANSÓW. UDZIAŁ W NIELEGALNYCH GRACH HAZARDOWYCH MOŻE STANOWIĆ NARUSZENIE PRZEPISÓW. HAZARD ZWIĄZANY JEST Z RYZYKIEM.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...