2152 osoby na meczu z mistrzem Polski i drużyną, która budzi bez wątpienia najwięcej emocji w całej Polsce. Czy to Nieciecza? Czy to Górnik Łęczna? Nie, to Kraków, to Cracovia, to stadion przy ulicy Kałuży, który na spotkaniu z Legią Warszawa przypominał zjazd studencki absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego z roczników 1895-1899. Delikatnie rzecz ujmując – zostało parę wolnych miejsc.
Zanim jednak zaczniemy szydzić i przeliczać, w ilu meczach w jakieś tysiąc raz mniejszej Niecieczy frekwencja wypadała bardziej okazale – spróbujmy pokrótce wyjaśnić przyczyny tak żałosnych widoków jak te z sobotniego meczu.
Na fotografii Dimun, Szymański oraz wszyscy ludzie, którzy są w stanie rozpoznać obu na ulicy.
No to tak, czemu było tak pusto? Wypadałoby zachować jakąś chronologię, więc zacznijmy od derbowego meczu Cracovii z Wisłą, który odbył się w grudniu. Wówczas chuligani w biało-czerwonych kominiarkach odpalili tyle pirotechniki w stronę sektora sympatyków “Białej Gwiazdy”, że za cud uznajemy brak poparzeń i poważniejszych obrażeń u gości. Kara oczywiście musiała być dotkliwa, więc Komisja Ligi zadecydowała o zamknięciu stadionu na dwa mecze i najbliższe derby, dorzuciła do tego jeszcze 100 tysięcy złotych grzywny. Oczywiście jak zawsze w takich przypadkach pozostała furtka – jeśli Cracovia pokaże, że sama ma ochotę na ostro powalczyć z patologią na własnych sektorach, kara może ulec złagodzeniu.
Wtedy na scenie pojawiają się władze klubu, które wymyśliły taki system wpuszczania kibiców, że sami musieliśmy pięć razy przeczytać cały ich komunikat, zanim dotarły do nas rozmiary zmian. Przede wszystkim zamknięto sprzedaż jakichkolwiek wejściówek na sektory, na których znajduje się młyn. Nie prowadzono sprzedaży karnetów na rundę wiosenną, wykluczono sprzedaż biletów na pojedyncze mecze – jedynymi ludźmi, którzy do końca sezonu będą mogli zasiąść za bramką są posiadacze karnetów całosezonowych na te miejsca. Druga zmiana – w pozostałych częściach stadionu udział w meczu mogą wziąć jedynie kibice z kartami kibicami oraz karnetami na całą rundę / sezon. Klub zaprzestał sprzedaży jakichkolwiek pojedynczych miejscówek i zapowiedział, że będzie ściśle pilnował, by każdy fan siedział na miejscu nadrukowanym na karnecie.
Tak ostrych reguł nie wprowadził jeszcze w Polsce nikt, co… znalazło uznanie w oczach Komisji Ligi. KL zawiesiła karę zamkniętego obiektu i na Legię w teorii mógł wejść każdy chętny. To znaczy – każdy chętny, spośród tych, którzy zgodzili się na zmiany, na zamknięty młyn, na zamknięcie sprzedaży jednorazowych biletów i tak dalej.
Jak się okazuje – ta grupa wielka nie jest, również z uwagi na bojkot. Fanatycy Cracovii zorganizowani w stowarzyszeniu oraz grupach nieformalnych wydali bowiem oświadczenie, że zmiany zasad są nie do zaakceptowania, w związku z czym oni ogłaszają, że ich stopa na stadionie nie postanie, dopóki klub nie usiądzie z nimi do “rozmów”.
Czyli – nowi kibice za bardzo wejść nie mogą, bo musieliby kupić od razu karnet. Starzy kibice zrzeszeni w różnych grupach wokół klubu wejść nie chcą. Zostaje… Właściwie nie do końca wiadomo, jaka grupa ma tworzyć publikę na Cracovii w tym sezonie, skoro skrajnie zniechęcono i kiboli, i potencjalnych nowych klientów, tak zwanych pikników. Zakładamy, że to stan przejściowy, którego końcowym stadium ma być wymiana pirotechnicznych strzelców z derbowego meczu na ludzi choć odrobinę spokojniejszych. Pytanie tylko, czy władzom klubu wystarczy cierpliwości, by nad tym rozwiązaniem pracować. Niespełna 2200 osób na jednym z dwóch najważniejszych domowych spotkań Cracovii w sezonie… Dupy nie urywa.
Ale też szydzić z Cracovii trochę nie wypada. Podjęła walkę, której niewielu w Polsce ma odwagę się podjąć. Jeśli ma wygrać – takich spotkań będzie jeszcze wiele. Jeżeli też nie do końca podobało wam się obrzucenie ogniem sympatyków Wisły na derbach – wypada obecnie “Pasy” wspierać, a nie z nich szydzić.