Sporo się dzieje w “Dwójce bez sternika”, czyli w porankach w weszlo.fm. Dziś na przykład wykręciliśmy numer do Michał Probierza, żeby pogadać o jutrzejszym meczu z Legią oraz reformie ekstraklasy. Przegapiliście? Nic straconego, specjalnie dla was przygotowaliśmy zapis rozmowy Krzysztofa Stanowskiego ze szkoleniowcem Pasów.
* * *
Czy wyrosły już jakieś roślinki z tej pana doniczki?
Na pewno pierwsze już wyrosły. Nie ma co ukrywać, że w pierwszej kolejce rozegraliśmy dobre spotkanie i wygraliśmy zasłużenie. W drugiej mieliśmy dobre momenty, ale trochę zabrakło, żeby pokonać Jagiellonię.
No w drugiej to sporo zabrakło, przede wszystkim strzałów.
Nie ma co fałszować rzeczywistości – graliśmy do pewnego momentu bardzo dobrą piłkę, ale nie oddawaliśmy strzałów i nie wykorzystaliśmy żadnej sytuacji. W końcówce mieliśmy jeden strzał niecelny i jest to za mało, żeby pokonać zespół, który jest wiceliderem. Na pewno przed nami sporo pracy, bo nie da się od razu zmienić wszystkiego o 180 stopni i wszystkiego wygrywać. Trzeba solidnie pracować i tylko to może nam pomóc.
Pierwsze dwie kolejki w wykonaniu Legii to było takie tupnięcie nogą. Reszta ligi pochowała się pod kołdrą i tylko patrzy, czy Legia już sobie poszła.
Piłka uczy pokory. Legia pokazała po sparingach, które przegrywała, że jest mocna jak na naszą ligę. Nie ma co ukrywać, że pościągali zawodników, którzy są znani – jak Eudardo, który grał w topowych klubach. Historia pokazuje, że piłkarze przyjeżdżający do Warszawy mają jakość piłkarską, potrafią grać i coś wnoszą do ligi. Przykładem był Odjidja, którego na początku wszyscy krytykowali, a potem był gwiazdą ligi i praktycznie zrobił Legii mistrzostwo. Na pewno za chwilę każdy rozpracuje Legię i będzie się starał jej przeciwstawić. Każdy też się potyka, bo piłka pokazuje, że nie ma dream teamów i nawet City potrafi przegrać w Pucharze Anglii. Nie ma zespołu, którego nie można ograć, dlatego podejdziemy do meczu z Legią zmobilizowani i zrobimy wszystko, żeby wygrać.
Nie brzmi pan szczególnie wesoło. Czy to jest kwestia pory, o której rozmawiamy, czy jednak ten mecz do końca nie nastraja pana optymistycznie?
Jak się jest w poważnym radiu, to nie można być wesołym. Humorystycznie to można mówić w jakimś kabarecie, a tu jest poważny temat, więc trzeba być poważnym.
Patrząc na awizowany skład Cracovii trudno nie dojść do wniosku, że – o ile z przodu ma to ręce i nogi – o tyle waszym problemem wydaje się zestawienie linii obrony. Tam jest najwięcej znaków zapytania.
To są takie opinie… Najlepsze nazwiska, najbardziej znane, to są na nagrobkach. My ciągle gdzieś polemizujemy na ten temat, ale jeżeli wypada jeden zawodnik za kartki, to trudno, żebyśmy nie robili zmian w obronie. Bardzo często czytam niektórych ekspertów, którzy gdzieś tam awizują, że zmiany w obronie. Jak ktoś się nie orientuje, że zawodnik w ostatnim meczu dostał kartkę i nie może grać… Jeżeli inny ma uraz, to też musimy wystawić następnego.
Przyczyny nieobecności są różne i trudno zachować stabilizację. To nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu.
No ale właśnie, stabilizacja… Jeśli ktoś dostaje kartki, to nie może być stabilizacji. Jest tyle kolejek, że w każdym zespole wypadają zawodnicy i – jak się popatrzy po liniach obrony – wszyscy grają inaczej. Teraz my. Czasem są urazy i nie ma się na to wpływu, ale to, co ciągle powtarzam – i nie chcę być monotematyczny – niektóre zespoły trenują na trawie tylko raz w tygodniu. Ktoś powie, że się tłumaczę, ale ciągła zmiana nawierzchni wpływa na urazy. Widzimy, jakie mamy warunki i nie mamy na to wpływu.
Krzysztof Piątek jest zawodnikiem, który w sparingach bardzo dobrze sobie radził i wiele osób dużo obiecywało sobie po jego występach w tej rundzie. Zwłaszcza, że to taki piłkarz, na którym Cracovia docelowo może najwięcej zarobić. Pan też do tego tak podchodzi, że to jest runda, która może tego chłopaka wypromować?
To jest zawodnik, który rzeczywiście robi postępy. Jak tak na niego patrzę, to ma bardzo podobne cechy – wiem, że to dziwnie zabrzmi – do Roberta Lewandowskiego. Ma wszystko, by w pewnym momencie go zastąpić. Wszystko teraz zależy od niego. Jest naprawdę ambitnym zawodnikiem i pokazał w meczach, że potrafi grać. Na pewno ma teraz trochę trudniej, bo gdzieś tam się na niego nastawiają. Gdyby inni lepiej dogrywali mu piłki, potrafiłby to wykorzystać, ale on potrzebuje tych piłek. Najistotniejsze, że w meczach sparingowych pokazaliśmy, że potrafimy grać, a teraz trzeba to przenieść na mecze ligowe. Nie można po dwóch meczach panikować, bo pierwszy wygraliśmy oddając prawie 20 strzałów, z czego 10 było celnych. W drugim meczu nie oddawaliśmy już tych strzałów i to na pewno jest nasza bolączka.
Deniss Rakels to nowa-stara twarz w Cracovii. Strzelił niezwykle ważnego gola w pierwszej kolejce, ale jest to piłkarz, który w Lechu nie zaistniał. W Cracovii będzie starym dobrym Rakelsem czy jeszcze długa droga przed nim, żeby dojść do pełnej dyspozycji?
Jemu na pewno brakuje regularnego grania. To jest dla niego teraz bardzo ważne – żeby mu to wprowadzić meczami. Na pewno piłkarsko i jakościowo jest dla nas bardzo dobry. Jest dla nas dużym wzmocnieniem. Pozyskaliśmy zawodnika, który wchodził regularnie w Lechu Poznań, który walczy o mistrzostwo. W ogóle zawodników, których pozyskaliśmy, mamy na duży plus. Jakość zespołu na pewno się podniosła.
Jak się z panem rozmawia, to aż szkoda nie poruszyć tematu całej ligi. Jak pan postrzega przegraną walkę Bartoszka ze słowackim zaciągiem w Niecieczy i w ogóle zmiany trenerów? Mamy już dwóch zwolnionych w tej rundzie. Czy w jakiś sposób to pana zaskoczyło?
To akurat jest stary problem, na pewno nie od dziś. Reforma ligi w bardzo dużej mierze do tego doprowadza. Przeczytałem gdzieś, że Śląsk chce jeszcze atakować ósemkę, dlatego zwolnił Urbana. Wynik jest ważny już w tych pierwszych etapach. Każdy by chciał wychowywać i grać młodymi zawodnikami, ale szkolenie to jest długi proces. Nie ma co ukrywać, że reforma poszła w taki sposób, że teraz trzy zespoły będą spadać, więc za rok nikt nie będzie ryzykował od pierwszej kolejki. Nikt się nie podejmie takiego ryzyka, by od pierwszej kolejki wprowadzać młodzież i ją szkolić. Dlatego młodzi polscy zawodnicy muszą powoli oswajać się z tym, że będą grali w pierwszej lidze. A do ekstraklasy będą się przebijać tylko wybitne jednostki.
W pierwszej lidze rywalizacja też będzie większa, bo tam wchodzą baraże dla pierwszej szóstki.
Na pewno od 3. do 6. miejsca będzie metoda na udo. Albo się w tydzień uda awansować, albo się nie uda. Cały rok ktoś będzie pracował na to trzecie miejsce i jednym meczem może to przegrać. A mogą tu dojść kartki, kontuzje… Nie chcę być tym, który tylko krytykuje… Trzeba robić swoje. Kiedyś słyszałem, że jak się nie podoba, to się spakuj i wyjedź.
Tak drastycznie byśmy tego nie określali, ale nie brzmi pan jak pierwszy entuzjasta tych zmian. Wcześniej mówił pan, że chciałby ligę 18-zespołową bez żadnych wariactw.
My jesteśmy krajem, który musi szkolić i ewentualnie sprzedawać. Na tym musimy bazować. Nie mamy oligarchów i nikogo, kto wyłożyłby nie wiadomo jakie pieniądze na to, żeby kluby egzystowały. Ostatnio ktoś mówił – weźcie przykład z Pilzna, który jest fantastycznym klubem i ogrywa ligę czeską. Tylko teraz wyszło, że mają budżet 12 czy nawet 15 milionów euro. A to znaczy, że mają większy budżet niż niejeden polski klub.
No ale też mniejszy od Legii i Lecha.
No tak, jedynie tu można porównać, a reszta zespołów ma mniejsze budżety. Dlatego podstawa to przygotowywanie zawodników poprzez szkolenie i systematyczne wprowadzanie. Wszędzie na świecie są mecze o nic i zespoły, które przodują… A my ciągle chcemy robić igrzyska, żeby wszyscy walczyli do końca. To nierealne.
Ale za tym idą pieniądze. To jest robione pod kontrakt telewizyjny, żeby było więcej emocji. Trenerom taka nerwówka nie odpowiada, ale odpowiada tym, którzy za ten produkt płacą.
No to zróbmy cztery zespoły, niech one grają i rywalizują, a reszta niech się szkoli i niech wychowuje zawodników. Inaczej za chwilę polska piłka w ogóle nie będzie miała młodzieży.
A w Cracovii jakaś perełka zaprezentuje się wiosną?
Jest kilku zawodników, którzy solidnie pracują i nie ma co ukrywać, że zrobiliśmy dwie grupy, które kontrolujemy. Zrobiliśmy większy sztab trenerski i na pewno są zawodnicy, którzy robią postępy, ale z drugiej strony ciężko ich zweryfikować. Skoro juniorzy ostatni mecz grali w listopadzie, a pierwszy zagrają w marcu… My mówimy o seniorach, a co dopiero juniorzy i niższe ligi, które później rozgrywają ligę praktycznie w trzy miesiące. Trzeba pamiętać, że ta młodzież dziś trenuje i gra sparingi, a prawdziwa weryfikacja jest w lidze. Wielu zawodników pokazało się w sparingach z dobrej strony, na pewno będzie czas na jakieś eksperymenty. Jest 1-2 zawodników, którzy bardzo szybko dostaną szansę, bo robią bardzo duże postępy.
Jak wygląda dyspozycja Damiana Dąbrowskiego, który był rozpatrywany nawet pod kątem wyjazdu na mundial?
Już wrócił do treningów, powoli zaczyna grać i kwestią czasu jest, kiedy wróci do ligowego grania. Problem jest jeszcze taki, że nie chcemy go wdrażać w te sztuczne murawy. Bardzo dużo treningów i gier mamy na sztucznej nawierzchni i ciężko jest zawodnika po urazach więzadeł krzyżowych na nich wprowadzać. Mam jednak nadzieję, że do miesiąca zobaczymy go już na boisku.
Czego życzyć przed meczem z Legią?
Uśmiechu, bo to najważniejsze.
To dobrze, bo tak smutno pan dziś brzmiał na poranku, że aż ciepło mi się na sercu zrobiło, że jednak uśmiechu.
Nie, spokojnie (śmiech). Też życzę miłego, udanego poranka i powodzenia z radiem.
Fot. FotoPyK