Już myśleliśmy, że tasiemiec pod tytułem „Nowy trener reprezentacji” będzie ciągnął się nawet dłużej niż serial „Powrót Kubicy do F1”, ale jednak nie. Po blisko pięciu miesiącach Polski Związek Piłki Siatkowej w końcu zdecydował – nowym selekcjonerem naszej kadry będzie ekscentryczny Belg Vital Heynen.
Znów zwyciężyła więc opcja zagraniczna, chociaż zaraz po kompromitacji Ferdinando De Giorgiego na mistrzostwach Europy w Polsce działacze mówili zgodnym chórem – więcej ni chuja.
W ciągu kilku miesięcy punkt widzenia mocno jednak się zmienił i dzisiaj zarząd PZPS-u na ostatnim etapie konkursu odpalił z finałowej trójki Piotra Gruszkę i Andrzeja Kowala. Wotum nieufności wobec rodzimych szkoleniowców, które zapoczątkowano w 2005 r., wciąż więc obowiązuje.
Drużynę z gruzów spróbuje podnieść Vital Heynen, który w siatkarskim świecie uchodzi za jednego z największych trenerskich freaków. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że facet czuje robotę z drużynami narodowymi. W 2014 r. doprowadził Niemców do brązowego medalu mistrzostwa świata, a ostatnio ze skazywaną na łomot Belgią doszedł aż do półfinału Euro. Heynen wciąż zresztą jest trenerem swojej rodzimej kadry, co łączy z funkcją trenera niemieckiego VfB Friedrichshafen. Wiadomo już jednak, że z pierwszej fuchy zrezygnuje i prawdopodobnie będzie łączył obowiązki w reprezentacji Polski i klubie. Działacze na taki układ przystali. Kontrakt z naszą federacją ma obowiązywać do igrzysk w Tokio w 2020 r.
Dla 48-latka będzie to powrót do naszego kraju, bo w latach 2013-2015 z powodzeniem prowadził plusligowy Transfer Bydgoszcz. Jego byli zawodnicy do dziś wspominają niestandardowe treningi Belga, który kazał im niekiedy grać o… piwo lub cukierki. Ma bowiem opinię trenera, który na wszystkie sposoby walczy z treningową nudą. Ale jak widać, to działa, bo w zasadzie z żadnego z klubów w których dotychczas pracował (Noliko Maaseik, Ziraat Ankara, Tours), nie odchodził przegrany.
Tyle że teraz przed nim naprawdę dużo sprzątania. Przysłowiowa „nowa miotła” może tu jednak nie wystarczyć. Tu trzeba całej ekipy sprzątającej i kilku ciągników do wywózki nieczystości, bo Heynen wchodzi do stajni Augiasza. Wokół reprezentacji dawno już nie było takiego smrodu jak w ostatnich miesiącach. Nie dość, że drużyna przez pięć miesięcy była sierotą, to byliśmy jeszcze świadkami prania brudów. Środowisko najpierw grillowało De Giorgiego, a kiedy ten zniknął z pola widzenia i wyjechał do Włoch, na ruszt trafili zawodnicy. Padały bardzo mocne słowa, włącznie z takimi, aby dotychczasowy gwiazdozbiór odstawić na boczny tor i posadzić za kierownicą innych.
Tak w wywiadzie dla Weszło mówił Andrzej Grzyb, czyli najbardziej znany menadżer na polskim rynku dbający o interesy m.in. Wilfredo Leona (będzie mógł grać w polskiej kadrze od 2019 r., to też wymusi bardzo ciekawe ruchy personalne):
„Liczę na zmianę pokoleniową. Do kadry wejdzie grupa Szalpuka, Śliwki, zniknie trochę tego cwaniactwa i to będzie inna drużyna. (…) Chodzi mi o Kurka, Kubiaka, Drzyzgę. To są starzy wyjadacze, którzy chcieli zrobić kadrę pod siebie. (…) To wyłącznie zawodnicy odpowiadają za złą atmosferze w drużynie. (…) Ja nie mówię, że taki Kubiak nie może grać w reprezentacji, ale na nim świat się nie kończy. Uważam, że po jego zachowaniu na Euro powinno się go pozbawić praw kapitana, ponieważ stąd też brało się wiele problemów.”
Żaden selekcjoner w ostatnich latach nie wchodził do reprezentacji w tak toksycznej atmosferze. Po pierwsze, nowy szef będzie musiał więc uspokoić nastroje wokół drużyny, po drugie, zacząć zasuwać praktycznie od zaraz, bo czasu do sezonu reprezentacyjnego pozostało niewiele. Pierwsze mecze Ligi Narodów zaplanowano już na ostatni weekend maja. To właśnie podczas „światówki” i sierpniowego Memoriału Huberta Jerzego Wagnera Heynen będzie musiał zbudować ekipę, która nie zbłaźni się w najważniejszej tegorocznej imprezie, czyli wrześniowych mistrzostwach świata w Bułgarii i we Włoszech. Mówienie dziś o jakimkolwiek medalu wydaje się być bowiem marzeniem ściętej głowy. Czeka nas trochę pracy u podstaw.
Mistrzostwa są bardzo ważne, ale pozycją numer jeden na checkliście PZPS-u jest krążek podczas igrzysk w Tokio. Zakręcony Vital doskonale o tym wie i jego namiastkę prosto z Belgii przywiózł dziś nawet do siedziby siatkarskiej centrali.
Teraz jednak już koniec słodzenia. Nowa reprezentacja sama się nie zbuduje.
RAFAŁ BIEŃKOWSKI
Fot. FotoPyk