Polska myśl szkoleniowa to pojęcie, które poza naszym krajem występuje z podobną częstotliwością, co wysoka forma Daniela Chima Chukwu. Liczba trenerów z polskim paszportem w poważnych klubach wynosi okrągłe zero. Jednym z niewielu rodzynków jest Edward Kowalczuk, który w Hannoverze 96 po spędzeniu 30 lat w roli trenera od przygotowania fizycznego obrósł już legendą – nie jest to jednak „jedynka”, a gość, który działa raczej z drugiego szeregu. Poza tym polscy trenerzy mogą liczyć na fuchy w stylu rola selekcjonera Antigui i Barbudy czy prowadzenie klubów na Litwie czy Białorusi, jak robi to Marek Zub.
W zasadzie pierwszy raz od niepamiętnych czasów możemy znaleźć się w sytuacji, gdy polski trener zostanie doceniony i będzie mógł wreszcie coś znaczyć w Europie. Mamy na myśli oczywiście Adama Nawałkę, którego sukcesy z reprezentacją już teraz mocno wypromowały, a dobry wynik na mundialu może jeszcze wzmocnić jego pozycję na rynku. Niewykluczone, że za chwilę może okazać się łakomym kąskiem na dla – przykładowo – jakiegoś średniaka z Serie A. Ma doświadczenie w pracy z gwiazdami, wie jak zarządzać kryzysową sytuacją, czuje presję, jest zakochany we włoskiej piłce… Wszystko nam się spina w jedną całość. I jeśli ewentualnie spisałby się w zachodnim klubie tak, jak spisuje się do tej pory, być może wreszcie na naszych szkoleniowców zacznie się patrzeć w Europie łaskawszym okiem.
Wydaje się też, że Nawałka może mieć dodatkowo wolę, by spróbować czegoś nowego. Wnosimy po tym, że – oczywiście to wyższa gdybologia i piszemy to wyłącznie ciekawostkowo – zarobki Adama Nawałki na tle innych selekcjonerów prezentują się dość… osobliwie.
Obadajcie całe zestawienie zarobków selekcjonerów uczestników mundialu, które przygotował portal futbolargentino.com:
Didier Deschamps (Francja) – 5 milionów euro
Joachim Löw (Niemcy) – 3.85 miliona
Tite (Brazylia) – 3.5 miliona
Julen Lopetegui (Hiszpania) – 3 miliony
Stanisław Czerczesow (Rosja) – 2.6 miliona
Fernando Santos (Portugalia) – 2,25 miliona
Carlos Queiroz (Irán) – 2 miliony
Gareth Southgate (Anglia) – 2 miliony
Jorge Sampaoli (Argentyna) – 1.8 miliona
Oscar Tabarez (Urugwaj) – 1,7 miliona
Hector Cuper (Egipt) – 1.5 miliona
José Pekerman (Kolumbia) – 1.5 miliona
Juan Antonio Pizzi (Arabia Saudyjska) – 1,44 miliony
Bert van Marwijk (Australia) – 1,25 miliona
Ricardo Gareca (Peru) – 1.15. miliona
Juan Carlos Osorio (Meksyk) – 1,05 milionów
Age Hareide (Dania) – 1 milion
Vahid Halilhodzic (Japania) – 1 milion
Roberto Martínez (Belgia) – 1 milion
Vladimir Petkovic (Szwajcaria) – 850 tys.
Herve Renard (Maroko) – 780 tys.
Heimir Hallgrimsson (Islandia) – 700 tys.
Zlatko Dalic (Chorwacja) – 550 tys.
Gernot Rohr (Nigeria) – 500 tys.
Janne Andersson (Szwecja) – 450 tys.
Shin Tae-yong (Korea Południowa) – 450 tys.
Hernan Dario Gómez (Panama) – 400 tys.
Nabil Maaloul (Tunezja) – 350 tys.
Mladen Krstajic (Serbia) – 300 tys.
Adam Nawałka (Polska) – 270 tys.
Aliou Cisse (Senegal) – 200 tys.
Tak, dobrze widzicie. Selekcjoner siódmej reprezentacji według rankingu FIFA zarabia prawie najgorzej w całym zestawieniu, co oznacza, że PZPN zatrudnił fachowca z idealnym stosunkiem jakości do ceny. Co ciekawe, bardzo grubo prezentują się też zarobki Stanisława Czerczesowa, który odchodząc z Legii zaliczył przeskok jak z piekła do nieba. 2,6 milionów w europejskiej walucie rocznie – umówmy się, to jakiś inny świat.
Inna sprawa, że przed PZPN-em także duże wyzwanie. Jeśli zechce zatrzymać swojego selekcjonera – może potrzebować głębiej sięgnąć do kieszeni. Tak przynajmniej dyktowałby rynek.
Fot. FotoPyK