Reklama

Lutowe mecze kadry D. Łza się w oku kręci

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2018, 10:12 • 2 min czytania 9 komentarzy

Czy pamiętasz te mecze? Reprezentacja Polski, w praktyce kadra D, grająca niezbędny, kluczowy sparing z rezerwami Antalayasporu na tureckim wygwizdowie. Pełne melodramatyzmu mecze z ligowym składem Bośni, Singapurem, a nawet Irakiem na jakimś uniwersyteckim orliku. Hordy przeciętnych ligowców, którzy spełniają marzenia o grze z orzełkiem na piersi. W pewnym momencie mieliśmy wrażenie, że w lidze więcej jest reprezentantów Polski niż Polaków przed debiutem.

Lutowe mecze kadry D. Łza się w oku kręci

Pięć lat temu odbył się jeden z takich właśnie meczów. Ograliśmy Rumunię 4:1 podczas zgrupowania w Maladze. Największą niespodzianką w składzie Jakub Słowik, pewne emocje może budzić z perspektywy powołanie Brozia jeszcze z Widzewa Łódź. Poza tym są Celeban, Przemek Kaźmierczak, Kupisz, Furman, Łukasik, ale też wyjadacze jak Jędza, Jodłowiec czy Wawrzyniak. Skończyło się okazałym zwycięstwem, po którym pisaliśmy tak:

Zagadkowa kadra Rumunii, z którą przyszło nam się dzisiaj mierzyć, momentami wyglądała na skrzykniętą spontanicznie gromadę kelnerów hotelowych, którym udało się wyprosić u Fornalika wieczorną gierkę. Gdyby w pierwszej połowie wpuścić na boisko legendarnego Bogdana Stratona, to w grze obronnej pewnie nie odbiegałby poziomem. Tak paradoksalnie – ten mecz od początku był przecież dosyć wyrównany. Oni atakowali nas niemal równie często, jak my ich – z tą istotną różnicą, że tylko jeden zespół strzelał gole. Jakby to powiedział „Szpaku” – wynik idzie w świat.

Jeśli Fornalik szukał plusów, to z pewnością kilka znalazł, bo szczególnie w pierwszej części w ofensywie działo się sporo. Ładną bramkę zdobył Pawłowski, wcześniej wypracowując sobie pozycję. Sprytem zapunktował Łukasik, a Teodorczyk nieźle rozumiał się z Wszołkiem (w sumie dziwne gdyby było inaczej). Przed przerwą przynajmniej było widać, że coś tam się zazębia, a jedenastce wyselekcjonowanej przez Fornalika chce się chcieć. W czasach obniżonych standardów dotyczących reprezentacji to już jakieś osiągnięcie. Dlatego odnotowujemy – pierwszą połową byliśmy nawet miło zaskoczeni.

Szkoda tylko, że o drugiej można już powiedzieć tylko tyle, że się odbyła i była wierną kopią najgorszych koszmarów – sparingu z Bośnią, organizowanego w czasach Smudy i jeszcze paru podobnych za jego kadencji. Kilka razy byliśmy bliscy zmiany kanału na ten, na którym najlepszy ze sportowych komentatorów, zamiast komentować, jakimś dziwnym trafem uganiał się za kandydatkami do tytułu Miss Polonia. Gdybyśmy zmienili repertuar w przerwie, pewnie mielibyśmy nieco lepszy wieczór.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...