Reklama

Brazerbejdżan na mistrza

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2018, 17:13 • 3 min czytania 9 komentarzy

Igrzyska Olimpijskie w Rio, turniej ping-ponga kobiet. Najwyżej rozstawiona Ding Ning z Chin. Druga Fen Tianwei, urodzona w Chinach reprezentantka Singapuru, piąta Han Ying reprezentująca Niemcy, jedenasta Li Jie reprezentująca Holandię, czternasta Melek Hu reprezentująca Turcję, siedemnasta Yu For reprezentująca Portugalię, dziewiętnasta Li Qian reprezentująca Polskę. I tak dalej, i tak dalej, według znanego schematu.

Brazerbejdżan na mistrza

Futsalu, nie idź tą drogą. Na mistrzostwach Europy o sile jednej trzeciej drużyn decydują Brazylijczycy.

Rosja? Robinho, Eder Lima, Romulo, Esquardinha. Esquardina zresztą debiutował właśnie na turnieju.

Kazachstan? Higuita, Taynan, Douglas Jr.

Azerbejdżan? Eduardo, Bolinho, Vassoura, Everton Cardoso.

Reklama

Nawet w Squadra Azzurra znajdziemy Gabriela Limę, Alexa Merlima, Murilo Ferreirę, Julio de Oliveirę.

A przecież pamiętajmy, że to piłka pięcioosobowa. W praktyce więc jest możliwy finał Euro, w którego decydujących minutach Europejczycy będą na boisku mniejszością.

Wszystkie z powyższych reprezentacji wiele zyskują na farbowanych lisach. Każda w eliminacjach była rozstawiona w pierwszym koszyku, co szczególnie dla Azerów i Kazachów jest dużą odmianą. Każda dzięki „wzmocnieniom” jest  w czołówce światowych rankingów. Zdarzały się w kwalifikacjach takie heroiczne mecze jak Azerbejdżan – Bośnia 5:4. Gole dla gospodarzy: Eduardo, Everton, Bolinha 3. Bośnia poległa, została w domu, nie weszła nawet do play-offów.

Naprawdę fajnie nam się oglądało Polaków w meczu z Rosją, wicemistrzem świata i Europy. Wyszarpane, wywalczone 1:1 smakowało wyjątkowo, bo to z jednej strony utarcie nosa Rosjanom, z drugiej utarcie nosa polityce hurtowego farbowania lisów. Ale ten zryw, jakkolwiek piękny, prawdopodobnie pozostanie na otarcie łez. Brazylijczycy grający pod flagą Kazachstanu mieli lepszy dzień i wygrali 5:1. Teoretycznie ich wysokie zwycięstwo z Rosją może dać nam awans, ale kompletnie w to nie wierzymy. Wiadomo jaką relacje mają te dwa kraje, a jeszcze taka kolonia Brazoli w obu ekipach… powalczą o pierwsze miejsce, ale krzywdy sobie nie zrobią.

Praktyka masowego naturalizowania sportowców ma swoje karykaturalne uzasadnienie. Oto kraj, w którym dana dyscyplina jest niezwykle popularna, więc na wysokim poziomie uprawiają ją rzesze. Dalej mamy kraj, który chciałby być w tym dobry, ale na razie nie jest, więc sprowadza sobie gotowego mistrza by zapalić ogień zainteresowania. Ci pierwsi nic nie tracą, bo takich mistrzów maja trzystu, u tych drugich pojawia się idol.

W teorii, może się opłacić. Zainspirowana młodzież zacznie się garnąć, w konsekwencji jakiś czas wzmocnienia nie będą potrzebne.

Reklama

Ale późniejszy powrót do rdzennie rodzimej kadry nigdy nie jest łatwy, zawsze w pierwszej chwili wywoła tąpnięcie w wynikach, a jeśli mowa o sporcie niszowym, może to zabić zainteresowanie sponsorów.  W praktyce więc się nie wydarza. Koło się zamyka.

Nigdy sport korzystający na porządku dziennym z takich praktyk nie będzie traktowany zupełnie poważnie. Każda dyscyplina ma swoje grzechy główne, ale gdy podczas Euro karty rozdają Brazylijczycy, to już nawet nie jest grubymi nićmi szyty kant, to jest groteska. Włodarze UEFA mogą wierzyć, że zezwalanie na popłuczyny po Fluminense – Flamengo podczas mistrzostw Europy jest koniecznym paktem z diabłem, bo w kilku krajach sieje zainteresowanie.

Ale we wszystkich innych mecz z takim stuningowanym zespołem wzbudza niesmak. Nie tyle chęć wyłączenia telewizora, co chęć kategorycznego odcięcia się od tak nieuczciwej rywalizacji, a więc od takiego sportu. W Bośni i Hercegowinie zapewne za poważniejszą dyscyplinę uważają podwodne bierki. Katar, zdobywający w piłce ręcznej wicemistrzostwo świata w 2015 rękami Hiszpanów i Chorwatów, był strzałem w kolano walczącej o popularność dyscypliny. To rujnowanie własnej wiarygodności. Robienie cyrku ze sportu z tradycjami.

Ordynarne sprzedanie się.

Futsal nigdy nie wyjdzie z drewnianej chatki, nigdy nie zyska chociaż cienia popularności mogącej nakręcić piłce halowej przyzwoite pieniądze, dopóki będzie pozwalał na taką patologię. Pytanie czy w UEFA to rozumieją? Póki co pozostaje kibicować tym kadrom, które nie należą do grona „Brazerbejdżanów”.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
9
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...