Reklama

Największy talent europejskiej koszykówki. Przedstawiamy Lukę Dončicia

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

31 stycznia 2018, 17:47 • 10 min czytania 2 komentarze

Zawodnik jednej z najlepszych europejskich drużyn, mistrz Europy z reprezentacją Słowenii, kandydat do numeru jeden w tegorocznym drafcie i… niespełna dziewiętnastolatek. Luka Dončić to gość, obok gry którego nie da się przejść obojętnie. Więc i my tego nie robimy.

Największy talent europejskiej koszykówki. Przedstawiamy Lukę Dončicia

Generalnie zasada jest prosta – jeśli w takim wieku jesteś w stanie zachwycać tłumy, to znaczy, że coś w tobie jest. A gdy dodasz do tego opanowanie, właściwie ukierunkowane myślenie i nie zachłyśniesz się sławą, która na ciebie spadła – jesteś materiałem na mistrza. Luka to gość, który łączy to wszystko. Maciej Zieliński, jeden z najlepszych polskich koszykarzy w historii:

Z grających w Europie koszykarzy Luka jest niezaprzeczalnie numerem jeden. Jest jeszcze bardzo młodym zawodnikiem, a gra już na najwyższym poziomie i sobie doskonale radzi. To nie jest tak, że on stawia pierwsze kroki, tylko już rządzi i dzieli.

Jeśli Słoweniec za kilka lat zostanie MVP finałów NBA, to pamiętajcie, że ostrzegaliśmy.

Talent

Reklama

Jego rodzina twierdzi, że pierwszy raz piłkę do kosza chwycił, gdy miał siedem miesięcy. Nie było to trudne, jego ojciec był zawodowym koszykarzem. Na razie jednak zostawmy poprzednie pokolenie, jeszcze będzie okazja o nim pogadać.

Gdy cała rodzina przeniosła się do Lublany, Luka trafił na treningi zespołu do lat ośmiu w tamtejszym Union Olimpija. Spędził tam 16 minut. Tyle wystarczyło trenerom, by uznać, że jest zbyt dobry. Nastąpiło więc szybkie przesunięcie do ekipy U-11, które trwało… jeden mecz. Nie, nie dlatego, że tam prezentował się gorzej. Tamtejsi trenerzy wysłali go jeszcze wyżej i Słoweniec, jako ośmiolatek, trenował w zespole do lat czternastu. Luka Dončić:

– Pierwsze wspomnienia z koszykówką? Przypuszczam, że to jeden z meczów, które grał mój tata. Pamiętam, że lubiłem na nie chodzić, bo w przerwie mogłem pograć i próbować porzucać trochę piłek, nawet, gdy byłem zbyt mały i trudno było mi dorzucić do kosza.

Dončić przez dłuższy czas grał mecze w ekipie U-12, bo przepisy zezwalały mu jedynie na trenowanie z wyższymi kategoriami wiekowymi. Niesamowite było w nim to, że podczas gdy wielu dzieciaków nie rozumie, czego potrzebuje, by dojść wysoko, Luka był poukładany od samego początku. Nikt nie musiał mu tego mówić, on sam robił wszystko jak należy. Jernej Smolnikar, trener Luki w latach 2007-2011:

Często powtarzałem mu: „Jutro jesteś wolny – zostań w domu, pobaw się zabawkami lub porób coś innego, musisz odpocząć”. Nastepnego dnia dzwonili do mnie jego rodzice, mówiąc: „Czy Luka może przyjść na trening? Błaga o to, by pograć”. Jego pasja do rywalizacji była niesamowita.

Do tego wszystkiego doszedł, rzecz jasna, niewyobrażalny talent. Trudno tu mówić nawet o jego odziedziczeniu po ojcu, bo Słoweniec przerasta go już teraz o kilka klas. Goran Dragić, dziś zawodnik Miami Heat, miał przyjemność grać z Sašą Dončiciem i przyglądać się młodemu Luce. Po latach wspominał to tak:

Reklama

Nawet w tym wieku można było zobaczyć, że ma niesamowite czucie piłki, podobnie jak jego tata. Zawsze siedział pod koszem, a po przerwie, gdy wychodziliśmy na boisko, widzieliśmy go rzucającego piłki. Zawsze mam w głowie to wspomnienie.

Nic dziwnego, że młodym zawodnikiem zainteresowały się poważne europejskie firmy. Na prowadzenie w wyścigu o podpis Luki wysunął się Real Madryt, gdy w 2012 roku Słoweniec skorzystał z zaproszenia Królewskich i zagrał z ich młodzieżową drużyną w Minicopie (odpowiedniku Pucharu Króla dla zespołów juniorskich). W finale Real wygrał z Barceloną, a Luka był jednym z bohaterów turnieju. Oczywistym stało się, że madrytczycy zakontraktują go czym prędzej i faktycznie, już kilka miesięcy później Dončić był w stolicy Hiszpanii.

To było naprawdę trudne, zwłaszcza pierwsze dwa-trzy miesiące. Nie było tam ze mną moich rodziców. Ale czułem się związany z resztą graczy. Miałem 13 lat i potrzebowałem się przygotować do tego wszystkiego, co dzieje się teraz. Chciałbym podziękować Bogu, że tu jestem.

Zalecalibyśmy raczej dziękowanie skautom i włodarzom Realu, ale nie będziemy poprawiać kogoś, kto mógłby nas podnieść i rzucić do kosza.

Co dalej z Luką? Jego kariera toczyła się naturalnym torem – stał się bohaterem młodzieżowych ekip Realu, i to nie raz. W 2013 roku został MVP kolejnej edycji Minicopy, cały czas znakomicie grał w rozgrywkach ligowych i regularnie odwiedzał treningi pierwszego zespołu. Słusznie, bo dość szybko tam trafił.

Nie zapomnę pierwszego treningu z seniorami. Czułem się bardzo zakłopotany. Poszedłem do bocznego kosza i zacząłem tam rzucać, dopóki reszta nie podeszła do mnie, by się przywitać. Oni wszyscy to bardzo dobrzy ludzie, każdy z nich bardzo mi pomógł.

Geny

Jasne, wiemy, że posiadanie ojca-sportowca to jeszcze nic pewnego, widzieliśmy mnóstwo talentów w każdym z dostępnych sportów, które ginęły pod presją oczekiwań czy też po prostu zawodników, którym tych umiejętności brakowało. Luka wspomina, że nigdy nie czuł nacisku ze strony rodziny, by grać w koszykówkę. Może to metoda na sukces?

Zresztą, zanim zdecydował się na koszykówkę, próbował też piłki nożnej, siatkówki, a nawet tańca (to akurat zajęcie po jego matce, która osiągała w nim sukcesy), ale we wszystkim był po prostu słaby. W końcu zdecydował się iść w ślady ojca. A Saša Dončić to nie pierwszy lepszy zawodnik z łapanki.

ZARÓB NA WYGRANEJ CLEVELAND CAVALIERS Z MIAMI HEAT. KURS 1.81 W LV BET

Co wy musicie o nim wiedzieć? Głównie to, że grywał w kilku(nastu) klubach na terenie byłej Jugosławii, dwukrotnie zostając mistrzem swojej nowej ojczyzny – Słowenii – gdy ta stara się rozpadła. Trzykrotnie zdobywał też puchar kraju. Zdarzyło mu się też reprezentować swój kraj, ale były to zaledwie epizody. Większość sukcesów osiągnął na sam koniec kariery… ale może to i dobrze, bo okazję, by je podziwiać, miał młody Luka.

Ale oprócz ojca Słoweniec ma też inny wzór do naśladowania. Mowa o jego ojcu chrzestnym, Rašo Nesteroviciu. Gdy kogoś takiego ma się w bliskiej rodzinie, to należy o nim wspomnieć. Bo to człowiek, który ze swej kariery wycisnął naprawdę wiele. W 1999 roku trafił do NBA, wybrany z numerem #17 w drafcie przez Minnesotę. Po kilku latach zgarnęło go San Antonio Spurs, gdzie zdobył swój jedyny tytuł mistrzowski, a później zaliczył jeszcze ekipy z Toronto i Indiany. Jeszcze przed karierą w USA został mistrzem Euroligi, ale to nie mogło mieć wpływu na karierę Luki Dončicia, bo… nie było go wtedy jeszcze na świecie.

Inna sprawa, że Luka, zapytany o idoli z dzieciństwa, wymienia Michaela Jordana i Dražena Petrovicia, którego mógł oglądać tylko na archiwalnych nagraniach. Zmarły w 1993 roku Chorwat jest to dziś uważany za najlepszego Europejczyka, jaki zagościł na parkietach NBA. Kto wie, może Luka to zmieni?

Dwie twarze

W tym wszystkim nie wolno zapomnieć nam o tym, że Luka to w dużej mierze wciąż dzieciak. Jasne, wyjątkowo wyrośnięty i dojrzały jak na swój wiek, ale który z nas – jako nastolatek – nie chciał od czasu do czasu zrobić czegoś typowego dla tego wieku? 

Dwie twarze, o których tu mowa, to Luka spoza boiska i Luka, którym się staje, gdy wychodzi na parkiet. Poza nim to spokojny, uśmiechnięty, wręcz nieśmiały chłopak. Na parkiecie to jednak prawdziwa bestia. I nie zrozumcie tego źle, w żadnym razie nie jest to określenie pejoratywne – gość jest po prostu nieziemski. Wyczynia rzeczy, o których nam się nie śniło i robi to bez chwili zawahania.

Krzysztof Sendecki, dziennikarz sportowy Radia Zet i komentator koszykówki w Sportklubie:

Luka to gość, który rodzi się w Europie raz na dziesięć lat. Jest totalnym ewenementem, największym talentem europejskiej koszykówki. Potrafi kozłować lewą i prawą ręką bez problemu naprawdę fantastycznie, świetnie podawać, rzucać z dystansu i znakomicie wchodzić pod kosz.

Wydaje wam się, że jest tego za dużo? Błąd. To tak naprawdę tylko część z tego, co Dončić potrafi. Zobaczcie skróty z jego spotkań. Polecamy mecz z CSKA w Eurolidze (pierwszy prawdziwy sprawdzian w Realu), ćwierćfinał Euro z Łotwą, gdy mierzył się z Porzingisem, innym wielkim europejskim talentem i już teraz gwiazdą NBA, czy niedawne starcie z Barceloną. Jak on to robi?

Luka Dončić:

Kocham wszystko, co związane z koszykówką. Widok kolegi z zespołu, który zdobywa punkty, zaliczenie asysty, trafienie do kosza, dobre zagranie w obronie… To nie ma dla mnie znaczenia, chcę tylko, by mój zespół wygrał. Czuję, że muszę ją uwielbiać. Gdy dochodzi się do punktu, w którym już tak nie jest, to coś jest nie tak. Ale w tej chwili wciąż kocham grać i to jest dla mnie klucz.

– Urodziłem się, by grać w koszykówkę. To prawda, że w kosza gra się umysłem. Musisz być mądry i podejmować dobre decyzje. To bardzo ważne, ale dla mnie to też naturalne. Tak naprawdę nie myślę za dużo o podejmowaniu dobrych decyzji w dobrym czasie. Gram lepiej, gdy nie myślę o rzeczach w stylu: „Co jeśli nie trafię tego rzutu?”. Kiedy myślisz za dużo, nie grasz dobrze. Kiedy nie myślisz, możesz po prostu cieszyć się tym i grać w koszykówkę. To lepsza droga i myślę, że większość z moich najlepszych meczów to te, kiedy po prostu się tym cieszyłem.

CZY NEW YORK KNICKS WYGRAJĄ W HICIE Z BOSTON CELTICS? KURS 3.8 W LV BET!

No dobra, a ta druga twarz? Co z nią? Ona, jak wspominaliśmy, objawia się poza boiskiem. Luka to gość, dla którego do niedawna największym pragnieniem było… zrobienie prawka. W wywiadach wspominał, że zdał teorię i jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Nie było niestety informacji, co z egzaminem praktycznym. To ważne, bo zdarzało się, że na treningi jednej z najlepszych drużyn w Europie odwoziła go mama. A przecież trzeba trzymać fason przed kolegami, prawda?

Co poza tym? Luka lubi obejrzeć mecz, dwa, czasem osiem. Zerka na NBA, choć nie lubi grać w gry firmowane jej logiem. Często spotyka się z przyjaciółmi, tymi, których zna jeszcze ze Słowenii. Rozmawia z nimi o wszystkim, oprócz… koszykówki. Dlaczego? To dość proste: oni nie wiedzą, jak to jest grać w Eurolidze. Gadają więc o tym, o czym wszyscy nastolatkowie: życiu, szkole, dziewczynach. A, właśnie. W szkole najbardziej lubi matematykę, a najmniej historię. Dlaczego? Bo na tej drugiej trzeba zbyt dużo się uczyć. 

NBA

Dobra, ale jakie wyzwania można postawić przed gościem, który został mistrzem Europy i trafił do najlepszej piątki turnieju, kilkukrotnie wygrywał ligę i puchar na krajowym (hiszpańskim) podwórku oraz dostał wszystkie możliwe nagrody dla młodych zawodników? Odpowiedź jest jasna, prosta i klarowna: wyjazd za ocean.

Wydaje się już niemal przesądzone, że Słoweniec wleci do najbliższego draftu w pierwszej piątce. Jeśli trafi na klub, który będzie potrzebował zawodnika jego typu, to skończy z jedynką. I to w drafcie, który, zdaniem amerykańskich dziennikarzy, ma szansę być najlepszym od 2003 roku. Nazwiska, które wtedy wybrano? LeBron James, Carmelo Anthony, Chris Bosh, Dwyane Wade.

Co do amerykańskich dziennikarzy, to ci lubią sobie ponarzekać. Dowiadujemy się więc, że Dončić jest zbyt wolny na nogach, musi poprawić grę w defensywie, nie jest atletycznie zbudowany, co może stanowić dla niego problem i generalnie to odnajdzie się w zespole mocnym w obronie, który pozwoli mu bronić przeciwko najsłabszemu rywalowi. Inne zdanie ma Krzysztof Sendecki:

Możemy mówić, że Luka Dončić w defensywie ma rzeczy do naprawienia, tylko tak naprawdę zobaczymy to dopiero, gdy zacznie funkcjonować w danym klubie, danej taktyce, w konkretnej defensywie. Oczywiście, to są rzeczy do dopracowania, ale to nie jest przepaść i nie sądzę, by gracze idący w drafcie w tym roku byli lepszymi obrońcami. Ja jestem spokojny. Jeśli będzie cały czas grał w ataku tak, jak w Europie, to też w obronie trochę będzie mu uchodziło. Dla mnie to nie jest wielki problem. Pewnie coś można poprawić, ale bez przesady.

Maciej Zieliński przypomina nam jednak, że najlepszego Luki prawdopodobnie jeszcze nie widzieliśmy:

Wiadomo, że Luka jest młodym zawodnikiem. Jeśli chce grać w NBA, pewnie musi popracować nad siłą fizyczną, bo tam mimo wszystko ta gra jest trochę bardziej fizyczna. Cały czas powinien pracować nad techniką i swoimi umiejętnościami, to nie jest tak, że osiągnął jakiś poziom i teraz może spokojnie sobie grać – jest młodym zawodnikiem, cały czas się rozwija. Jeszcze długa droga przed nim.

Zresztą, amerykańscy dziennikarze sobie, a skauci i właściciele klubów sobie. Na meczach Słoweńca regularnie pojawiali się przedstawiciele ekip z Chicago, Filadelfii i innych miast, które w tym roku będą prawdopodobnie na czele draftu. Kibice tych klubów, piszący na forach i fanowskich stronach, również zachwycają się talentem Słoweńca i chcieliby widzieć go w swojej ekipie. A sam Luka? Nie myśli o NBA, na razie gra w Madrycie i to dla niego najważniejsze. Choć pewnie w głębi duszy chciałby kiedyś wystąpić w Cleveland, bo to jego ulubiony klub.

TYLKO DO 15 LUTEGO, BONUS BEZ DEPOZYTU W WYSOKOŚCI 30 PLN U NASZYCH KUMPLI Z LV BET!

LV BET ZAKŁADY BUKMACHERSKIE POSIADA ZEZWOLENIE URZĄDZANIA ZAKŁADÓW WZAJEMNYCH WYDANE PRZEZ MINISTRA FINANSÓW. UDZIAŁ W NIELEGALNYCH GRACH HAZARDOWYCH MOŻE STANOWIĆ NARUSZENIE PRZEPISÓW. HAZARD ZWIĄZANY JEST Z RYZYKIEM.

SEBASTIAN WARZECHA

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
27
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

2 komentarze

Loading...