Największym zarzutem stawianym Espanyolowi – de facto od paru ładnych sezonów – jest to, iż Los Pericos nie potrafią wypracować wyrazistego stylu. Dziś dostaliśmy tego kolejne potwierdzenie. Gra podopiecznych Quique Sancheza Floresa rzeczywiście do najpiękniejszych nie należała, lecz z drugiej strony trzeba mu oddać, że była skuteczna. A skoro piszemy o tym w kontekście derbów Katalonii oraz dwumeczu w Pucharze Króla, to jednocześnie mamy mocny argument, by lokalnych rywali Blaugrany chwalić.
– Chcę zobaczyć zespół, który nie odstawia nogi, walczy z pazurem – mówił szkoleniowiec Espanyolu na przedmeczowej konferencji prasowej i przynajmniej jeśli chodzi o defensywę powinien być zadowolony. Papużki tylko przez 29% czasu miały piłkę przy nodze, ale jednocześnie nie pozwoliły stworzyć Dumie Katalonii praktycznie żadnych klarownych sytuacji, szczególnie w pierwszej połowie. Szczęścia oczywiście próbował Messi, ale niewiele mu w tym spotkaniu wychodziło, ewidentnie tęsknił za odpoczywającym tego wieczora Jordim Albą. Parę razy zresztą Argentyńczyk mógł zachować się lepiej wyprowadzając atak, ale zamiast podania do wychodzących na pozycję kolegów wolał wariant egoistyczny. Szczerze mówiąc Diego Lopez nawet nie specjalnie musiał się starać, by skutecznie interweniować.
W ofensywie natomiast przez pierwsze 45. minut podopieczni Quique Floresa nie pokazali absolutnie nic. Ich kontry albo były szybko zatrzymywane przez ekipę Valverde, albo sami zawodnicy Los Pericos łatwo oddawali futbolówkę rywalom. Barcelona natomiast, choć dominowała, nie potrafiła przekształcić swej przewagi na gole. Chyba najciekawszym momentem w pierwszej połowie spotkania była ruleta wykonana przez Busquetsa na samym jego początku.
– Espanyol nie pozwoli nam wypracować wielu okazji. Ma natomiast zawodników, którzy mogą dobić nas z kontry, takich jak Gerard Moreno, Baptistao. Ostatecznie uważam, że mecz nie będzie zbyt otwarty – przewidywał skutecznie Ernesto Valverde. Droga do bramki Diego Lopeza zamknięta była nawet przy rzucie karnym, który we wspaniałym stylu obronił golkiper Papużek. W 62. minucie z 11 metrów Messi uderzył blisko ziemi, w swój prawy dolny róg, lecz doświadczony bramkarz idealnie wyczuł intencje Argentyńczyka.
Druga połowa w ogóle była bardziej żywa w wykonaniu piłkarzy obu zespołów. Nadal brakowało groźnych sytuacji, jednak ogólna intensywność oraz tempo gry znacznie wzrosły, dzięki czemu nawet ten „typowy mecz walki” oglądało się znacznie lepiej. A scenariusz był podobny – Los Pericos bronili się, Barca naciskała, lecz bez większego pomysłu na sforsowanie zasieków obronnych przeciwnika. Zawiódł wystawiony z przodu Aleix Vidal, a niewiele pokazał wprowadzony po godzinie gry Luis Suarez. Trzeba jednak przyznać, iż wynikało to także ze słabej gry całej drugiej linii Barcelony. Kreatywności brakowało Denisowi Suarezowi, Paulinho w ogóle był nieprzydatny, Aleña zaś zagubiony, dlatego zagrał tylko godzinę.
Niewiele dobrego pokazał także Rakitić. Chorwata można obwinić za stratę jedynego w tym spotkaniu gola. W 87. minucie Espanyol odzyskał piłkę w pozornie niegroźnej sytuacji, lecz zaskoczył Barcelonę szybkim przejściem do ataku. Futbolówka powędrowała na prawe skrzydło do Marca Navarro, później do wbiegającego w drugie tempo w pole karne Oscara Melendo – za nim właśnie powinien był wrócić Ivan – a potem w długi róg bramki Cillessena. Tym samym licznik kolejnych meczów Barcelony bez porażki został wyzerowany. Zatrzymał się na 29 spotkaniach. Ostatni raz Duma Katalonii przegrała w sierpniu z Realem Madryt (0:2) w Superpucharze Hiszpanii.
– Nasi wychowankowie dokładnie wiedzą jak duże znaczenie dla Espanyolu mają te derby – mówił przed meczem Quique Flores. Proroczo, bo Melendo to zawodnik, który z Los Pericos związany jest odkąd miał 6 lat. Navarro natomiast dołączył do Papużek w 2011 roku, mając na karku 16 wiosen oraz przeszłość w La Masii. Motywacji na pewno nie zabraknie im także za tydzień, ale czy wytrzymają presję ze strony Camp Nou oraz – zapewne – najmocniejszego składu Blaugrany?
Espanyol – Barcelona 1:0 (0:0)
1:0 Melendo 88′