Wszędzie fajnie, ale w Polsce może być dla niego najkorzystniej. Przed Pawłem Bochniewiczem – jeśli tylko nie stanie się nieoczekiwane na testach medycznych – półroczne wypożyczenie do trzeciej drużyny ekstraklasy i według planów wreszcie rozegrana cała runda, a nie przesiedziana na ławie czy trybunach. Weryfikacja na poziomie polskiej ligi przyda się i jemu, i nam. Wreszcie dowiemy się, na co tak naprawdę go stać. Bardzo pochwalamy taki ruch Górnika. Zamiast ściągać starego wyjadacza z 1. ligi czy z ławki rezerwowych któregoś ekstraklasowego zespołu, ściąga chłopaka, który nie zadowoli się mianem stopera numer trzy, a raczej będzie miał w planach liderować defensywie zabrzan.
Krótkie streszczenie jego zagranicznej przygody. Mając 16 lat opuścił Stal Mielec i przeprowadził się do Włoch. Po występach w barwach Regginy i Udinese w Primaverze, przeniósł się z kolei do Hiszpanii, gdzie związał się z Granadą, choć tak naprawdę, to z jej rezerwami. Bochniewicz ambicje z pewnością miał większe, ale musimy też zdawać sobie sprawę, że trzecia liga hiszpańska to wbrew pozorom nie zlot bezrobotnych latynosów, a w miarę poważne rozgrywki. Zresztą znany nam z Wisły Pol Llonch trafił do Polski właśnie z drugiej drużyny Granady. Natomiast przed sezonem Bochniewicz wrócił do Udinese i właśnie na jego jesieni się skupmy.
Co możemy napisać o najświeższych występach Bochniewicza? Dobrze wygląda w reprezentacji U-21, gdzie tworzy parę stoperów z nowym klubowym kolegą, Mateuszem Wieteską. Kadra Michniewicza miała lepsze i gorsze mecze w obronie, natomiast wybierając jej najlepszy element w tym aspekcie, wskazalibyśmy właśnie na nowy nabytek Górnika. Obserwując poczynania Pawła Bochniewicza sądzimy, że wypada on naprawdę obiecująco. Jeśli gra… Bo właśnie liczba rozegranych minut jest jego największym problemem. Gdyby nie przerwy na reprezentację i regularna gra w kadrze U-21, obrońca jesień mógłby uznać za niezwykle nędzną minutowo.
Po dwóch latach młodzieżowy reprezentant Polski wrócił do Udinese, ale tam na występy w „jedynce” też nie miał co liczyć. Większość meczów bieżącego sezonu przesiedział na ławce, ale swoje szanse dostał w Pucharze Włoch. Zadebiutował w Udine wchodząc na ostatnie 20 minut z Perugią Calcio, a w następnej rundzie zagrał już cały mecz. I to mogło dziwić, bo Massimo Oddo wystawił go w wyjściowym składzie na Napoli. Przegrana 0:1 hańbiącym wynikiem nie jest, a Bochniewicz w obronie był zdecydowanie najlepszy. Rządził całą linią, wygrywał pojedynki główkowe i zapobiegł strzeleniu gola przez Giaccheriniego. Choć to tylko jedno spotkanie – bardzo nim u nas zaplusował.
Teraz przychodzi czas na weryfikację jego potencjału. I określenie, czy to kolejny gość, który szybko wysłany poza Polskę, przez lata dryfował między juniorami a rezerwami jednej czy drugiej drużyny, czy jednak prawdziwy talent. Bo pamiętajmy, że to rocznik 1996, czyli wciąż dość młody chłopak. Wiosną powalczy o to, byśmy co tydzień mogli przekonywać się, ile wyciągnął z treningów na włoskiej i hiszpańskiej ziemi.
fot. FotoPyK