Pamiętacie mundial w Korei Południowej i Japonii? Jasne, w końcu to nie było tak dawno. Dokładnie wtedy, gdy ciągnięci za uszy przez sędziów gospodarze szykowali się do meczu o 3. miejsce z Turcją, urodziła się Marta Kostyuk. Mająca 15 lat i 6 miesięcy Ukrainka zameldowała się dziś w 2. rundzie Australian Open. Kto właśnie w tej chwili poczuł się stary?
Marta Kotsyuk jest dopiero 521. w rankingu. W kwalifikacjach zagrała dzięki dzikiej karcie, którą dostała od organizatorów za zwycięstwo w ubiegłorocznym turnieju juniorów. Wykorzystała ją najlepiej, jak mogła. Trzy mecze, trzy zwycięstwa i awans do głównej drabinki. Przebijając się przez eliminacje została najmłodszą od lat uczestniczką turnieju wielkoszlemowego. A demolując dziś w 57 minut rozstawioną z numerem 25 Shuai Peng dołączyła do niezłego towarzystwa. Ostatnią zawodniczką, która w takim wieku meldowała się w 2. rundzie Australian Open, była w 1996 roku Martina Hingis. Zdecydowanie, trzeba zapamiętać to nazwisko. Tym bardziej, że menedżerem panny Kostyuk jest trener Rogera Federera – Ivan Ljubicić. – Czuję, że mogę wszystko – mówi.
Zdecydowanie w gorszym nastroju po pierwszej rundzie w Melbourne są za to znane zawodniczki z USA. Venus Williams oczywiście ma już 38 lat i zdecydowanie zbliża się do końca spektakularnej kariery, ale wciąż jest znakomitą tenisistką, notowaną w czołówce rankingu. Rok temu w Melbourne dotarła aż do finału, w którym przegrała z młodszą siostrą. Teraz też liczyła na wiele, tym bardziej, że Serena została w domu. Tymczasem rozstawiona z piątką Amerykanka sensacyjnie przegrała 3:6, 5:7 z Belindą Bencić i może się pakować. Być może do kraju wróci jednym samolotem ze Sloane Stephens. Sensacyjna mistrzyni US Open zaliczyła bolesne 6:2, 6:7, 2:6 z Shuai Zhang.
W męskim turnieju także nie zabrakło nieprzyjemnych dla faworytów niespodzianek. Rozstawiony z ósemką Jack Sock sensacyjnie odpadł po czterech setach z Yuichi Sugitą, do domu wraca także finalista ostatniego US Open, Kevin Anderson. – To najważniejsze zwycięstwo w mojej karierze – podsumował sensacyjny zwycięzca Kyle Edmund (49. ATP).
Nie zawiedli za to murowani faworyci turnieju. Rafa Nadal oddał zaledwie trzy gemy Victorowi Estrelli Burgosowi (6:1, 6:1, 6:1), równie łatwo pierwszą rundę odhaczył Grigor Dimitrov. Bułgarski mistrz Mastersa ewidentnie rozkręcał się w czasie meczu z Denisem Novakiem, wygrał do trzech, dwóch i jednego.
Z dobrych wiadomości dla polskich kibiców: Agnieszka Radwańska nie odpadła. Głównie dlatego, że zagra dopiero dziś w nocy. Trudno powiedzieć, żebyśmy byli bardzo spokojni przed jej spotkaniem z Kristiną Pliskovą, chociaż Czeszka jest dopiero 62. w rankingu i nigdy nie przeszła trzeciej rundy w turnieju wielkoszlemowym. Radwańska w najnowszym rankingu przed Australian Open zjechała na 35. pozycję, a jej forma ostatnio wygląda mniej więcej tak, jak piłkarzy Realu Madryt. Nie ma się co oszukiwać: przejście kilku rund będzie sukcesem, tym bardziej, że losowanie nie było łatwe.
Radwańska do meczu dopiero się szykuje, dwie inne Polki pierwszą rundę mają już za sobą. Bilans? 1-1, ale to i tak lepiej niż można się było spodziewać. Magda Fręch po raz pierwszy w karierze zdołała się przebić przez eliminacje turnieju wielkoszlemowego. W turnieju głównym wpadła na Carlę Suarez Navarro, dwukrotną ćwierćfinalistkę Australian Open. 20-latka z Łodzi walczyła dzielnie, ale po półtoragodzinnym meczu musiała uznać wyższość doświadczonej Hiszpanki.
Druga Polka, Magda Linette, do tej pory na Antypodach trzymała równą formę: 2016 rok – 1. runda, 2017 rok – 1. runda. Teraz też zanosiło się na szybki powrót do domu. 72. w rankingu Polka przegrała 2:6 z notowaną kilka miejsc wyżej Jennifer Brady w zaledwie 25 minut. Potem na szczęście wzięła się ostro do roboty i zdołała odwrócić losy meczu. Drugą partię wygrała do czterech, trzecią do trzech. W walce o 3. rundę zagra z rozstawioną z numerem 22 Darią Kasatkiną.