Reklama

I znowu zawiedli. Piłkarze ręczni nie zagrają na MŚ

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

14 stycznia 2018, 21:11 • 3 min czytania 17 komentarzy

Jeszcze trzy lata temu polscy piłkarze ręczni sięgnęli po brązowy medal mistrzostw świata. Dziś stracili szansę na awans do tej imprezy. Odpadli w… eliminacjach do eliminacji do mundialu, co najlepiej pokazuje w jakim stanie jest obecnie nasz handball. W tej chwili wydaje się, że miną lata zanim biało-czerwoni znowu zaczną grać na poziomie, do jakiego przyzwyczaiła nas reprezentacja Bogdana Wenty. 

I znowu zawiedli. Piłkarze ręczni nie zagrają na MŚ

Portugalia wyrasta na kata polskich reprezentacji piłkarskich. Futboliści tej drużyny wyeliminowali nas w ćwierćfinale Euro 2016, a szczypiorniści w prekwalifikacjach do MŚ. Polacy zremisowali dziś z południowcami 27:27, co ostatecznie zabrało nam szansę na występ w Niemczech i Danii. Dlaczego remis premiował rywali? Po spotkaniach z Kosowem i Cyprem podobnie jak my mieli cztery punkty, za to 45 bramek na plusie przy 44 biało-czerwonych. I ten drobny detal okazał się decydujący…

Już przed meczem było wiadomo, że czeka nas ciężkie zadanie. Rodacy Cristiano Ronaldo nie należą do handballowej europejskiej czołówki, ale u siebie potrafią postawić się najlepszym. Boleśnie przekonała się o tym trzecia drużyna ostatnich MŚ Słowenia, która w eliminacjach do ME tylko zremisowała z Portugalią w Lizbonie. Nas taki wynik nie mógł satysfakcjonować, dlatego Piotr Przybecki od początku szukał możliwości zaskoczenia rywali w ataku. Selekcjoner wymyślił, że zagra w nim Piotr Chrapkowski (na zdjęciu), czyli zawodnik na którego ostatni raz regularnie stawiano w ofensywie lata temu w Wiśle Płock. Od tego czasu, zarówno w Vive Kielce jak i SC Magdeburgu, „Chrapek” występował głównie w obronie. Dziś w ataku spisał się przyzwoicie, ale to nie wystarczyło, by zapewnić wygraną.

Oczywiście nie chcemy tu zrzucać winy na tego gościa, Polska generalnie robiła w ofensywie za dużo błędów. Nie wykorzystywaliśmy rzutów karnych (Kamil Syprzak, Arkadiusz Moryto), popełniliśmy kilka głupich strat i niecelnych rzutów (Tomasz Gębala), to wszystko zaowocowało taką, a nie inną liczbą zdobytych bramek. W sumie ofensywne wpadki naszego zespołu nie powinny dziwić: w skali świata staliśmy się średniakiem, a takie drużyny grają właśnie w kratkę – dobre akcje przeplatają beznadziejnymi.

Polakom należy się dziś bura głównie za grę w obronie. W pierwszej połowie meczu portugalscy zawodnicy gubili naszych defensorów z większą łatwością niż pijany gubi w taksówce komórkę. W drugiej wyglądało to nieco lepiej, chociaż w strefie nadal nie było szału. W bramce zresztą też – Adam Morawski i Piotr Wyszomirski odbili w całym spotkaniu tylko sześć rzutów rywali. W tej sytuacji dziwi, że Przybecki nie dał szansy Sławomirowi Szmalowi, którego podobno od tygodni szykowano na to spotkanie. O ile nas pamięć nie myli „Kasa” pojawił się na parkiecie tylko raz – by spróbować obronić rzut karny rywali, co zresztą mu nie wyszło.

Reklama

W polskim obozie stypa, w portugalskim – wielka radość. Co ciekawe, jednym z dwóch najlepszych snajperów gospodarzy był Gilberto Duarte (6 bramek), którego na co dzień… prowadzi w Wiśle Płock trener Przybecki.

A właśnie, czy ten gość nadal powinien być selekcjonerem? Szczerze to naszym zdaniem nie ma to większego znaczenia. Na dziś polska piłka ręczna jest w takim dołku, że nie ma na świecie trenera, który szybko by ją z niego wyciągnął.

W październiku rozmawialiśmy o naszym handballu z Marcinem Lijewskim. Jeden z najlepszych zawodników w historii polskiego szczypiorniaka przekonywał przy kawce, że nie ma powodów do paniki, a co za tym idzie, że w 2023 – podczas rozgrywanego w Szwecji i naszym kraju mundialu – pokażemy się z dobrej strony. Po tym, co zobaczyliśmy w ostatnich miesiącach, zdecydowanie ciężko nam podzielać jego optymizm. W seniorskiej kadrze nie widać zbyt wielu ludzi zdolnych do regularnej gry na najwyższym poziomie, pośród juniorów też nie mamy raczej kilkunastu talentów, które rokowałyby jakoś wybitnie. Do wspomnianej przez „Lijka” imprezy pozostało zaledwie pięć lat. Zupełnie nie wierzymy w to, że w tak krótkim czasie uda nam się zbudować drużynę, która choć w 70 % zbliżyłaby się umiejętnościami do magicznej reprezentacji Bogdana Wenty…

KG

Fot. 400mm.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...