Czy Roger Federer zgarnie dwudziesty tytuł wielkoszlemowy w karierze? Kto wykorzysta nieobecność Sereny Williams? Czy Agnieszka Radwańska zacznie w końcu wygrzebywać się z zapaści? Jak z szyldem „debel numer jeden” zagrają Łukasz Kubot i Marcelo Melo? Oto najważniejsze pytania przed startującym już tej nocy Australian Open.
W ostatnich tygodniach Australia najbardziej kojarzyła się polskim kibicom z Adrianem Mierzejewskim, który w tamtejszej lidze wali bramkę za bramką i zaczął być już nawet łączony z reprezentacją Polski. Przez najbliższe dwa tygodnie liczyć się będzie jednak przede wszystkim tenis. Chociaż „Mierzeja” nie powinno to zmartwić, bo z tego co słyszeliśmy, jest fanem.
Turniej mężczyzn zapowiada się świetnie, nawet pomimo tego, że do Melbourne nie przyjechali Andy Murray i Kei Nishikori, a Novak Djokovic dopiero co doprowadził się do stanu używalności po kontuzji łokcia. Faworytami są oczywiście broniący tytułu Roger Federer i światowa „jedynka” Rafa Nadal, ale zdaniem ekspertów, solidnie namieszać mogą także inni. – Szczególnie Grigor Dimitrow i Nick Kyrgios. Nie ukrywam, sam najbardziej liczę na Bułgara Dimitrowa. Lubię jego tenis, to mój cichy faworyt – mówi Weszło Tomasz Tomaszewski, ekspert tenisowy Polsatu Sport.
Przypomnijmy, że Król Roger gra o swój dwudziesty tytuł wielkoszlemowy w karierze (jest rekordzistą). Nie jest to zadanie niemożliwe do wykonania z dwóch powodów. Po pierwsze, 36-latek ma patent na AO, bo wygrywał tam już pięciokrotnie, a po drugie, dobrze wszedł w sezon zdobywając Puchar Hopmana. Nie mamy też nic przeciwko, żeby finał, tak jak przed rokiem, znów był gwiezdnymi wojnami pomiędzy Federerem a Nadalem.
W przypadku pań najważniejszym newsem było wycofanie się z rywalizacji zdobywczyni tytułu sprzed roku, czyli Sereny Williams. Dla samej imprezy była to na pewno bardzo zła informacja, ale już pozostałe tenisistki pewnie cieszą się, że nie będą musiały być bombardowane serwisem Amerykanki.
Kolejka do zajęcia jej miejsca jest długa, ale wskazanie faworytki to karkołomne zadanie. Teoretycznie wydaje się nią być liderka rankingu Simona Halep, która otworzyła sezon zwycięstwem w Shenzhen, ale ona jeszcze nigdy nie wygrała turnieju wielkiego szlema (!). Kto dalej? Andżelika Kerber, Karolina Pliszkova, Karolina Woźniacka, Garbine Muguruza, Maria Szarapowa i Elina Switolina, bo to im bukmacherzy dają największe szanse.
W tym gronie naturalnie nie może być Agnieszki Radwańskiej, która osiadła już na 35. miejscu w rankingu. Aga opromieniona wyróżnieniem za zagranie roku 2017 turniej zacznie we wtorek meczem z Kristyną Pliszkovą. Jest faworytką, ale dalej turniejowe widoki ma raczej kiepskie. W trzeciej rundzie – jeśli oczywiście do niej dobije – może trafić na Muguruzę, a w czwartej m.in. na Kerber. Ciężko więc nawet marzyć o powtórzeniu jej najlepszych wyników z Australii, czyli półfinałów z sezonów 2014 i 2016. Ale oczywiście bardzo chętnie to odszczekamy.
– Agnieszka często miała znakomite drabinki, ale tutaj już takiego szczęścia nie miała. Teoretycznie powinna wygrać z Pliszkovą, ale to nie będzie dla niej łatwa pierwsza runda. Ten turniej w ogóle będzie dla niej dużym wyzwaniem. Bardzo chciałbym przynamniej zobaczyć ją w drugim tygodniu rywalizacji – dodaje Tomaszewski.
Zanim jednak Radwańska wyjdzie na kort, już tej nocy zameldują się na nim Magda Linette i jej imienniczka Fręch, która niespodziewanie przebiła się do turnieju głównego przez eliminacje. 20-letnia łodzianka w ostatniej rundzie sprała tam Amerykankę Kaylę Day, czyli mistrzynię juniorskiego US Open sprzed dwóch lat. W pierwszej rundzie Fręch czeka jednak nieporównywalnie trudniejsze zadanie, bo bardzo doświadczona Carla Suarez Navarro. – Urwanie każdego seta będzie bardzo dużym sukcesem. Ale niespodzianki są możliwe, tym bardziej, że jest to pierwszy turniej wielkoszlemowy w sezonie – mówi ekspert Polsatu.
Mecz Magdy Fręch z Hiszpanką rozpocznie się około 4.30, Linette pierwszą piłkę w spotkaniu z Amerykanką Jennifer Brady odbije z kolei +- o 3.
Co zrozumiałe, największe nadzieje wiążemy z deblem Łukasz Kubot-Marcelo Melo, czyli aktualnie parą numer jeden na świecie. Polak i Brazylijczyk, którzy w 2017 r. wygrali aż sześć turniejów, weszli w sezon mocno triumfując w turnieju w Sydney. W Melbourne na przystawkę dostaną Włocha Paolo Lorenziego i Niemca Mischę Zvereva. Dla Kubota AO kojarzy się jak najlepiej, bo w 2014 r. wygrał tam przecież rywalizację deblistów razem ze Szwedem Robertem Lindstedtem. Czy za dwa tygodnie też będzie miał okazję zatańczyć swojego ulubionego kankana?
***
Pozostałe mecze z udziałem Polaków:
Marcin Matkowski/Aisam-ul-Haq Qureshi – Marcelo Demoliner/Treat Huey
Alicja Rosolska/Abigail Spears – Alize Cornet/Heather Watson
Magda Linette/Zarina Dijas – Naiktha Bains/Isabelle Wallace
Fot. ATP