Powoli zaczynamy na dobre wchodzić w nowy rok, ale jedną sprawę trzeba jeszcze zamknąć – podsumować ranking Piłkarza Miesiąca w Polsce. Czego żałujemy, to faktu, że nie każdy z zawodników miał się okazję wykazać do końca, bo biorąc pod uwagę czyste umiejętności, Milik to z pewnością pierwsza dziesiątką, a Piszczek pierwsza trójka. Niestety, w pewnym momencie położyły ich kontuzje. To, jeśli chodzi o całość rankingu, za to grudzień przyniósł dobrą informację – Wojciech Szczęsny znów jest kozakiem.
Dwa razy 90 minut i dwa czyste konta z Palermo, trzykrotnie ogony – to bilans Dawidowicza z grudnia. Jakaś poprawa więc jest i choćby za to, symboliczne 20. miejsce.
St. Pauli jest dopiero dziesiąte, ale ma ledwie cztery oczka straty do czwartego miejsca, tak płaska jest tabela 2. Bundesligi, czyli rozgrywek, które pokazały drzwi wielu naszym. Sobota jest tam natomiast szanowany, gra bardzo często, w końcu dorzucił też jakiś konkret – bramkę przeciwko Duisburgowi.
Pozytywne zaskoczenie. Można było sądzić, że we Włoszech zyska już tylko na opaleniźnie, tymczasem w grudniu zaczął grać. Mecz z Romą miał znakomity, dołożył wiele od siebie, by Chievo nie straciło bramki z rzymianami. Szkoda, że teraz znów dwa mecze z rzędu przesiedział na ławce, ale może znów zaskoczy?
Dostaje ogony od trenera Sampdorii, ale przynajmniej regularnie pojawia się na boisku, nie przesiaduje już całych meczów na ławce, by zagrać dwa spotkania bardzo dobrze i znów wrócić na miejsce siedzące. W grudniu odpłacił się za to umiarkowanie zaufanie jedną asystą, ale mamy nieodparte wrażenie, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Wydawało się, że po meczu z Brentford – gdzie Grosik strzelił bramkę – Hull się odbije i zacznie marsz w górę tabeli, w końcu po coś zatrudniono nową miotłę. Niestety, nic z tego, przyszły dwie porażki i remis. Tyle dobrego, że Kamil do momentu urazu grał już po 90 minut.
Regularnie gra w QPR i choć może nie ma niesamowitych liczb, to warto ten fakt regularności docenić, bo też ilu Polaków odbiło się od zaplecza Premier League z głośnym hukiem. W grudniu Wszołek strzelił raz i kto jeszcze nie widział tego uderzenia, niech prędko nadrabia zaległości, bo to prawdziwy „screamer” z kilkudziesięciu metrów!
Azerska liga grała w grudniu dwa razy i Rzeźniczak zagrał dwukrotnie, raz dłużej, raz krócej, ale w obu przypadkach jego Karabach zachował czyste konto, drużyna Polaka jest liderem w lidze. Do tego dochodzi gra w Europie i 90 minut przeciwko Romie, spotkaniu minimalnie przegranym 0:1. Rzeźniczak grudzień miał więc solidny, jak zresztą całą drugą połowę 2017 roku.
Trudno go jednoznacznie oceniać. Z jednej strony wielu polskich piłkarzy chciałoby mieć takie problemy jak on, z drugiej to jednak Krychowiak, od którego oczekujemy więcej. Na przykład takich meczów jak z Liverpoolem, za który zebrał bardzo dobre recenzje. Mniej takich jak z Evertonem czy Arsenalem, które zaczynał z ławki i dostawał skromne minuty. Rok 2017 ma do zapomnienia.
Sześć meczów, dwa czyste konta, tylko jedna przyjęta sztuka na stadionie Wolverhampton, które robi w tej lidze co chce i już właściwie można witać Wilki w Premier League. Do tego znalezienie się na liście życzeń Crystal Palace – wiadomo, że owa lista nie ograniczała się do jednego nazwiska Polaka, ale zawsze. Za Białkowskim dobry miesiąc i też dobry rok, po prostu.
Spotkaliśmy go ostatnio na Amber Cup i mówił nam: – Ta pierwsza runda w Łudogorcu to dla mnie krok do przodu, awansowaliśmy do kolejnej rundy w Lidze Europy i jesteśmy też na pierwszym miejscu w lidze. Dużo osób mówiło, że Bułgaria to nie był dla mnie dobry kierunek, ale właśnie, gdy zobaczyli, że awansowaliśmy do Europy, to zmienili zdanie. Przed transferem zadzwoniłem do trenera Nawałki i powiedziałem, że jest zainteresowanie ze strony Łudogorca, on stwierdził, że jeśli pójdę i będę grał, to będzie okej. Żadna polska drużyna nie gra ani w Lidze Europy, ani w Lidze Mistrzów, a Łudogorec gra tam co roku. Grudzień też był dla niego udany, niedługo nagroda: mecz na San Siro.
Cały czas po cichu, ale robi swoje. Jego Dynamo jest drugie w lidze, lecz ma tylko trzy punkty straty do Szachtara, natomiast Polak, gdy tylko może, to gra. Liga Europy? Wyjście z grupy i w perspektywie starcia z AEK Ateny, czyli rywalem jak najbardziej do przejścia. Co do Kędziory możemy się powtórzyć: jak może, to gra.
Bardzo często gra w SPAL, zbiera dobre recenzje, też SPAL ma z Polakiem w składzie dobry miesiąc za sobą. Cztery mecze, pięć punktów. Jak na ich możliwości, to naprawdę okazałe rezultaty.
Pan hattrick, w ekstraklasie zdobycie sześciu goli w dwóch meczach też musi budzić szacunek, nawet jeśli wiemy, że poziom obecnego sezonu nie jest za wysoki. Fajnie, że Kuba wrócił na właściwe tory, talent zdecydowanie posiada. Po lekturze wywiadu z Weszło mamy jeszcze więcej pewności, że na głupią ścieżkę nie wróci. Nasz futbol może mieć z niego naprawdę dużo pożytku.
Gra regularnie w Palermo, które już na dobre zadomowiło się na pozycji lidera Serie B. Murawski, jako gość, który musi spełniać swoje zadania również w defensywie, może być zadowolony. Zespół z Sycylii w grudniu stracił tylko jedną bramkę, poza tym jest niepokonany od sześciu kolejek.
Przyznamy się bez bicia: nie śledzimy namiętnie rozgrywek australijskiej ligi, raczej podejrzewamy, że Himalaje futbolu to to nie są, ale osiągnięcia Mierzejewskiego i tak robią wrażenie. Jeśli wykręciłby podobne numerki w polskiej lidze, wszyscy kłanialibyśmy się w pas i tak jak powiedzieliśmy, że Adrian nie obraca się w najlepszych rozgrywkach świata, to z drugiej strony mamy też wątpliwości, czy gra na dużo niższym poziomie niż u nas. A w grudniu zjadł tamtejszy futbol, został wybrany najlepszym piłkarzem minionego miesiąca. Może warto spróbować go w kadrze?
Sampdoria wyhamowała, ale Bartek gra często, trudno powiedzieć, by to on był problemem włoskiego klubu, by to on zawodził. Pamiętamy mu kapitalną interwencję w meczu z Lazio, kiedy w rewelacyjnym stylu wybił piłkę z linii.
Brilliant back heel flick clearance #SampLazio pic.twitter.com/q1KhBUxKGw
— Scot Munroe (@scot_munroe) December 3, 2017
Porządny miesiąc w wykonaniu Kamila. W lidze Monaco wygrało wszystko, dwukrotnie zachowując przy tym czyste konto. Znów nie udało się zwyciężyć w Lidze Mistrzów, za to tam Polak strzelił gola, pewnie egzekwując karnego.
Gol w Lidze Mistrzów, gol w Serie A. Cieszymy się z tych cyferek, bo Piotrek naprawdę idzie na życiówkę. Ma sześć bramek we wszystkich rozgrywkach już teraz, podczas gdy jego rekord to właśnie sześć trafień. Jakiś kataklizm musiałby go powstrzymać przed pobiciem swojego osiągnięcia. A kto wie, może dobije do dwucyfrówki, to byłoby już coś.
Świąteczny miesiąc miał nieco spokojniejszy, ale daj panie zdrowie, by każda polska strzelba miała takie liczby po „spokojniejszym” miesiącu. Dwa gole w lidze, do tego bramka w prestiżowym starciu z PSG, kiedy zachował chłodną głowę i z bliska pokonał Areolę.
Wiadomo, że przed sobą nie ma obrony złożonej z Teletubisiów, ale, cholera, pięć czystych kont w sześciu meczach, do tego tylko jedna puszczona bramka… To robi wrażenie i tyle. Tym bardziej że Juventus mierzył się z naprawdę poważnymi firmami, mowa przecież o Interze, Romie, w Lidze Mistrzów trzeba było ograć Olympiakos. Wojtek ma za sobą fantastyczny miesiąc, oby takich więcej przed mundialem w Rosji.
Generalka za rok 2017:
Jeśli chodzi o czołówkę, na pewno wiele przez kontuzję stracił Łukasz Piszczek – gdyby grał, spokojnie załapałby się na podium, kto wie, może nawet byłby drugi. Cieszy obecność w dziesiątce reprezentantów Sampdorii, bo to znak na nic innego, niż na to, że obaj radzą sobie we Włoszech bardzo przyzwoicie. Szczególnie fajny jest przykład Bereszyńskiego, bo obrońca rok temu był dopiero trzydziesty. Do dziesiątki wskoczył też Jacek Góralski, dla którego transfer do Łudogorca nie okazał się krokiem do tyłu, ale co najmniej dwoma do przodu.
Spory spadek zaliczyli Łukasz Tedorczyk – 10. rok temu, 24. teraz i oczywiście Grzegorz Krychowiak, 12. poprzednio, 19. dziś. Co natomiast zaskakuje? Obecność Klicha i… Polczaka. Pierwszego do rankingu wrzuciła dobra pierwsza połowa roku, kiedy ogarniał w Twente, drugiego tak naprawdę… dwa miesiące. Chodzi o czas wakacji, kiedy nie grał nikt poważny, a grała Astra z Polczakiem w składzie. Rumuński zespół kończył mecze na zero z tyłu, w pewnym momencie był wiceliderem tabeli. Potem wszystko wróciło do normy, ale Polczaka z dolnych rejonów nikt wygryźć nie zdołał.
Sobie i wam życzymy, żeby kolejny rok był lepszy – niejednokrotnie w minionym 2017 mieliśmy ból głowy, kim zamknąć pierwszą dwudziestką danego miesiąca. I głowa może nas boleć dalej, byleby był to ból spowodowany kłopotem bogactwa.