„Gigantyczny – jak na polskie warunki – zarobek Lecha Poznań na sprzedaży swoich piłkarzy w poprzednim oknie transferowym tym razem – nawet w przybliżeniu – nie jest do powtórzenia przez jakikolwiek polski klub. Zimą nie będzie oszałamiających przychodów, bo i nie ma za dużo atrakcyjnego „towaru”, żaden sprzedany piłkarz nie będzie kosztował więcej niż 3 mln euro” – czytamy w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”.
GAZETA WYBORCZA
Legia uczy się na błędach. Błyskawiczna ofensywa transferowa mistrzów Polski.
20 czerwca 2016 r. Piłkarze Legii rozpoczynają przygotowania do nowego sezonu. Wyruszają do podwarszawskiej Warki, do hotelu Sielanka. Ale trener Jacek Magiera jest w fatalnej sytuacji – brakuje odpoczywających kadrowiczów, nie ma negocjującego transfer rozgrywającego Vadisa Odjidji-Ofoe (…).
Na poniedziałkowym, pierwszym w nowym roku treningu Legii zjawili się czterej nowi gracze. Eduardo da Silva, Domagoj Antolić, Marko Vešović i William Remy (…).
W każdym z przypadków Legia działała prędko i sprytnie. Transfery były okazją. – Gdyby był w życiowej formie, nie udałoby się nam go zatrudnić – mówił o Eduardo dyrektor techniczny Legii Ivan Kepcija.
RZECZPOSPOLITA
Dziś w sporcie w „RP” tylko futbol – opakowane transfery Eduardo i Coutinho. O tym pierwszym szerzej Piotr Żelazny.
Na przełomie 2007 i 2008 roku Eduardo wystąpił w siedmiu meczach Premier League z rzędu, zdobył w nich trzy gole, miał trzy asysty. Trzy kolejne trafienia zaliczył w meczach pucharowych (plus dwie asysty) i gdy wydawało się, że Wenger wypatrzył kolejny diament, przyszedł fatalny mecz z Birmingham.
16 lutego 2008 roku po ataku mierzącego 193 cm i będącego uosobieniem starej angielskiej szkoły gry Martina Taylora, Eduardo doznał otwartego złamania lewego piszczela z przemieszczeniem. Taylor dostał oczywiście czerwoną kartkę, a Wenger i kilku ekspertów domagali się nawet, by został dożywotnio zdyskwalifikowany. Stacja SkySports uznała, że widok jest drastyczny i nie pokazała powtórek starcia napastnika z angielskim drwalem.
SUPER EXPRESS
Przypomnieć o sobie postanowił Eugen Polanski. Oczywiście musiało też paść mityczne już pytanie o kadrę („szanse mam małe, ale w piłce wszystko możliwe”). Poruszony został też wątek rzekomego zainteresowania warszawskiej Legii.
Czy faktycznie reprezentujący twoje interesy Paul Grischok zaproponował twoje usługi Legii?
Zapytano mnie, czy byłbym zainteresowany grą w Legii. Odpowiedziałem, że tak, bo wiem, że to dobry zespół, najlepszy w Polsce od kilku lat. Na takim zapytaniu się skończyło.
Podobno problemem są twoje wysokie zarobki. W Hoffenheim zarabiasz 1 mln euro za sezon, a w Polsce tak dużo nie płacą. Nawet w Legii.
Nie rozmawiałem z nikim o pieniądzach, bo przecież nie mam oficjalnej oferty z Legii. Jeśli ktoś zadzwoni, obojętnie z jakiego klubu, to można porozmawiać i posłuchać. Nie jestem człowiekiem, który patrzy na pieniądze. Przede wszystkim chcę grać w piłkę.
Od milionera do bankruta. Największe finansowe upadki polskiej piłki, czyli m.in. Grzegorz Król, Stanisław Terlecki, Igor Sypniewski czy Kazimierz Deyna. A także Radosław Kałużny.
Radosław Kałużny (stracił 6 milionów złotych)
W biografii „Powrót Taty” podał wiele szokujących faktów. Zaczęło się od trzęsienia ziemi, czyli ciężkiego dzieciństwa, pełnego fizycznej przemocy ze strony ojca. Tu jednak po latach udało się zlepić rodzinne relacje, gorzej z ekonomią. Według Kałużnego rozwód kosztował go aż 6 mln złotych. Piłkarz, który przez kilka lat na pewno był jednym z najlepiej zarabiających polskich sportowców, po zakończeniu kariery został z niczym. Przyznał, że w pewnym momencie musiał sprzedać nawet iphone’a – jedyną cenną rzecz, jaką posiadał. Za telefon wart 3 tys. zł dostał w lombardzie 1,5 tys. On też myślał o samobójstwie, ale jego trzecia żona Ewa pomogła mu wyjść na prostą. Obecnie pracuje fizycznie, nie udziela się w piłce.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Każdy w ekstraklasie chciałby sprzedawać piłkarzy tak drogo jak Lech latem Jana Bednarka, ale niestety – to nierealne.
Na walizkach uparcie siedzi już Jarosław Jach, zagraniczne oferty dla Carlitosa przychodzą do Wisły, jest też zainteresowanie wykupem Jakuba Świerczoka. Czołowi piłkarze z naszej ligi są obserwowani przez zagraniczne kluby, ale o zakupowym szale nie ma mowy, na żadną zapierającą dech licytację się nie zanosi. Gigantyczny – jak na polskie warunki – zarobek Lecha Poznań na sprzedaży swoich piłkarzy w poprzednim oknie transferowym tym razem – nawet w przybliżeniu – nie jest do powtórzenia przez jakikolwiek polski klub. Zimą nie będzie oszałamiających przychodów, bo i nie ma za dużo atrakcyjnego „towaru”, żaden sprzedany piłkarz nie będzie kosztował więcej niż 3 mln euro, czyli ledwie połowę tego, co latem środkowy obrońca Jan Bednarek. Mimo to na kilku zawodnikach można nieźle zarobić, choć są i takie przypadki, że warto poczekać do lata, kiedy cena może być wyższa.
William Remy, który ostatni czas spędził w 5. lidze francuskiej ma być stoperem na miarę Legii. Jakim jest człowiekiem?
W Legii nie powinni mieć z nim problemów dyscyplinarnych. – To poważny zawodnik. Nie będzie robił kłopotów w szatni – zapewnia Courbis. Takim zachowaniem wyróżniał się już w dzieciństwie. – Miał dobrze poukładane w głowie. Przykładał się do treningów. Nie znosił porażek. Płakał po przegranych meczach – opowiada Marx. – Na testy przyjechał z mamą, która, jak mi się wydaje, sama go wychowywała. Nie miałem z nią potem większej styczności, poza tym, że przychodziła na zebrania. Rodziców innych dzieci poznałem lepiej, bo wzywałem ich, gdy chłopcy sprawiali kłopoty. Jej nie musiałem. Nauczyciele też na niego nie skarżyli. Jednak nie ma co liczyć, że nawet za jakiś czas będzie liderem drużyny. – Był nieśmiały. Nie rządził w szatni – wspomina Marx.
Lech szuka wzmocnień w Grecji i na Ukrainie. Bardziej prawdopodobny – ten drugi kierunek, bowiem cena Pedro Conde poszła w górę, gdy Gianninie udało się drogo sprzedać Mavropanosa do Arsenalu, a El Fardou Ben Nabouhane z Olympiakosu ma ogromne oczekiwania finansowe.
Na razie najbliżej zatrudnienia jest Ołeksij Chobłenko. 23-letni Ukrainiec wstępnie był zainteresowany propozycją Kolejorza. Teraz przy Bułgarskiej czekają tylko na ostateczny sygnał od wicelidera klasyfikacji strzelców ligi ukraińskiej, czy zaakceptuje warunki i przyleci do Polski na testy medyczne.
Zimą do Lecha ma trafić dwóch nowych napastników, którzy podniosą poziom w ataku, ale to wiąże się również z rozstaniami. W tym tygodniu do Cracovii ma się przenieść Deniss Rakels. Łotysz zostanie wypożyczony do krakowskiego zespołu z angielskiego Reading, skąd wypożyczył go również Kolejorz. Są również zainteresowani na zatrudnienie Nickiego Bille Nielsena. Duńczyk dostał kilka zapytań z ligi cypryjskiej, gdzie chętnie widziałyby go u siebie drużyny z dolnej części tabeli.
Joan Carillo chce walczyć z Wisłą o atrakcyjny styl i o zwycięstwo w każdym meczu. Celem jest awans do pucharów.
– Chcę, aby drużyna wygrywała jak najwięcej spotkań i zajęła jak najlepsze miejsce. Zdaję sobie sprawę z faktu, że w wyścigu startujemy z pozycji numer 8, ale sezon chcemy zakończyć wśród najlepszych. Moim celem jest przekonanie zawodników, że naszym celem na każde następne spotkanie nie jest remis, a zwycięstwo. To jest coś, czego wymagają od nas fani i klub – mówi. Ramirez też nie lubił remisów – Wisła za jego czasów zremisowała tylko 6 z 38 spotkań. Carrillo, tak jak jego poprzednik, zwraca uwagę na dużą liczbę straconych goli, ma zamiar postawić na dyscyplinę taktyczną, wreszcie też chce uczyć się języka polskiego. Na razie umie niewiele mniej niż Kiko Ramirez, który przez rok nauczył się raptem zwrotu „dzień dobry”.
Krystian Bielik chce wypożyczenia do Championship. Mówi: „to twarda liga i uwielbiam to”.
– Wiem, że są toczone jakieś rozmowy w tej sprawie. Teraz jest jednak trudniej niż latem. Kluby, które wówczas mnie chciały, dziś wciąż wyrażają zainteresowanie, ale już nie tak duże, bo miałem przerwę w grze. Mają obawy, czy jestem w najwyższej formie. Okno jest otwarte, czekam cierpliwie na rozwój sytuacji. Mam nadzieję, że się uda, bo chciałbym wrócić do Championship – mówi nam Bielik.
Jakiś czas temu pojawił się temat jego powrotu do Legii, ale ten kierunek jest mało prawdopodobny. Arsenal nie chce bowiem, aby Bielik wracał do Polski. Dla Legii ta transakcje też wydawała się o tyle niekorzystna, że mistrzowie Polski ogrywaliby zawodnika, którego i tak nie miałaby szans wykupić. Była też opcja gry w Ross County, ostatniej drużynie ligi szkockiej, ale Bielik nie był zainteresowany tym kierunkiem. Zawodnik tak mocno wychwala zaplecze Premier League, że nie ma wątpliwości, gdzie chciałby spędzić wiosnę.
fot.