Wygrali dwie ostatnie edycje Copa America. Postraszyli Niemców w finale Pucharu Konfederacji. Przez swoją głupotę dosłownie wykopali się z mundialu i wspaniałomyślnie podarowali szansę na pierwszy od 36 lat awans Peru. Początkowo trudno było to sobie wyobrazić, ale drużyny Arturo Vidala i Alexisa Sancheza, o którego bije się Manchester City, zabraknie na mistrzostwach świata. W ramach rekompensaty już 8 czerwca zmierzy się za to z naszą reprezentacją w Poznaniu.
Wszystko mogło wyglądać inaczej, gdyby nie jeden feralny walkower. W skrócie – we wrześniu 2016 Peruwiańczycy i Chilijczycy grali z Boliwią. Pierwsi przegrali w górskim La Paz 0:2, drudzy zremisowali u siebie 0:0. W obu meczach wystąpił Nelson Cabrera, który niemal dekadę temu zagrał w towarzyskim spotkaniu dla Paragwaju. Obywatelstwo zyskał po trzech latach pobytu w Boliwii. Problem w tym, że FIFA wymaga, by zawodnik przebywał w kraju, który ma reprezentować przez co najmniej pięć lat. Boliwia została ukarana walkowerami, Chile dopisało sobie dwa cenne punkty, ale mało kto zwrócił uwagę, że będące wówczas w tyle Peru odrobiło jedno oczko i nieco poprawiło sobie bilans bramkowy. W ostatecznym rozrachunku okazało się to kluczowe. Chilijczycy chcieli więc być turbosprytni (i w sumie trudno się im dziwić), a koniec końców wyszli na turbofrajerów.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Chile to jedna z najlepszych reprezentacji na świecie. Potwierdzają to triumfy w Copa America, postawa podczas Pucharu Konfederacji, ale też chociażby to, jak rozchwytywana jest jedna z ich największych gwiazd – Alexis Sanchez. Niemal przesądzone jest jego odejście do Manchesteru City. W czerwcu wygasa mu umowa z Arsenalem, niedawno odrzucił ofertę z Hebei China Fortune, na mocy której miał zarobić 21 mln funtów za sezon. Wydaje się, że jeszcze w styczniu stanie się zawodnikiem Obywateli, u których też nie zbiednieje – ma zarabiać mniej więcej 13,5 miliona euro.
Nasz czerwcowy rywal ma oczywiście przypominać swoim stylem gry naszego grupowego przeciwnika – Kolumbię. Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Patrząc na zestaw rywali, dodając do tego znane z przygotowań do mistrzostw Europy zgrupowania w Juracie i Arłamowie, wydaje się, że możemy wierzyć, że po raz drugi z rzędu – ale też dopiero drugi raz w tym wieku – uda nam się nie spieprzyć przygotowań. Czyli uda się uniknąć największego przekleństwa naszych poprzednich reprezentacji.
Jeżeli chodzi o ciekawostki, warto wrócić pamięcią do rozgrywanego w Chile mundialu w 1962 roku. Gospodarze zdobyli wtedy brązowy medal, głównie dzięki motywowaniu się w dość specyficzny sposób. Przed spotkaniem ze Szwajcarami zajadali się serem, przed meczem z Włochami wcinali smaczne spaghetti, a na mecz z ZSRR obalili zmrożoną butelkę Smirnoffa. Nieskuteczna okazała się tylko kawa, która była złym sposobem motywacyjnym przed meczem z Brazylią.
Z ważniejszych informacji – jeżeli kiedyś wybieralibyście się do Chile, nie zdziwcie się, jeżeli ludzie zaproponują wam “trzęsienie ziemi”. Czyli po prostu koktajl z wina, gorzkiej wódki fernet i lodów ananasowych. Może przywiozą ze sobą kilka litrów do Poznania.