Jeszcze trzy kolejki musicie poczekać na lawinę podsumowań – najpierw jesieni w ekstraklasie, a później roku w polskiej piłce – którą z pewnością znajdziecie na naszych łamach, ale już dziś nie mamy wątpliwości, że nazwisko Żurkowski będzie padać w nich niemal tak często, jak gole w meczach Górnika. Zwróćcie uwagę na to tempo: w marcu dostawał srogi oklep od Piasta Żmigród w meczu trzecioligowych rezerw zabrzańskiej drużyny, w maju wskakiwał na stałe do pierwszego składu Górnika, który nie miał już wielkich szans na awans, a w grudniu jest na ustach piłkarskiej Polski i w notesach zarówno u zagranicznych skautów, jak i selekcjonera.
Jeśli założymy, że sytuacja dalej będzie się rozwijać tak błyskawicznie, za rok o tej porze chłopak będzie miał już debiut i gola w pierwszej reprezentacji, gruby transfer za sobą i – dajmy na to – ze trzy nominacje do jedenastki kolejki w Niemczech, Włoszech lub innej Francji. Oczywiście za dużo w piłce widzieliśmy, by wierzyć w tak bajkowy rozwój wypadków, ale musimy przyznać, że z tygodnia na tydzień Żurkowski imponuje nam coraz bardziej. To pozwala mieć nadzieję, że nie będzie kolejnym meteorem, który za chwilę w wywiadzie będzie musiał oznajmiać, że wyjazd go sporo nauczył, ale nie wyszło, bo trener go nie lubił/nie pasował do koncepcji/rywale nagle wystrzelili z formą, choć mieli już się pakować/układ gwiazd był wybitnie niekorzystny (niepotrzebne skreślić).
No bo jeszcze do niedawna zachwycaliśmy się jego wydolnością, czy skutecznością dryblingów, ale można było stawiać przy jego nazwisku znak zapytania w związku z mizernymi liczbami. I to nie tak, że ten zarzut to przejaw zbyt prostego spojrzenia na piłkę – na tej pozycji, przy takich partnerach „Zupa” po prostu musiał dołożyć kilka sztuk w podstawowych statystykach. Zapytaliśmy go o to zresztą w naszym wywiadzie (całość TUTAJ).
Wszędzie słyszę, że jesteś „zabrzańskim Koke”, a liczby – w przeciwieństwie do Hiszpana – masz słabiutkie.
No niestety. Na razie jedna asysta w lidze i jedna w młodzieżówce. Koledzy nie strzelają, gdy im podaję, co mogę zrobić?!
Nie przypominam sobie!
Dobra, ja też! Czasami śmieję się z „Kurzim”, że coś powinien mi oddać, bo mnie faulują, on wrzuca i sobie nabija asysty, a ja nic z tego nie mam.
A tak poważnie – czujesz, że to jest ten element, w którym masz najwięcej do poprawy?
Trochę tak. Wiem, że z tego też będę rozliczany. Chciałbym przede wszystkim strzelać, ale asysta cieszy mnie tak samo. Muszę częściej szukać podań otwierających i częściej uderzać. Albo po prostu uderzać tam, gdzie nie stoi bramkarz!
Pod płaszczykiem żartów znajdziemy i refleksję, i mocne postanowienie poprawy. A przede wszystkim słowo ciałem się stało, bo od czasu opublikowaniu tej rozmowy Żurkowskiemu zdarzyło się:
– strzelić gola Lechowi,
– zaliczyć asystę w meczu z Lechem,
– zaliczyć asystę z Wyspami Owczymi,
– strzelić gola Danii,
– strzelić gola Chojniczance,
– strzelić gola Wiśle Kraków.
Błyskawiczna poprawa i nagle zaczęło to wyglądać naprawdę dobrze. A pamiętamy jeszcze o udziale przy innych bramkach (choćby tej Tomczyka z Danią) czy setkach, które tym razem już serio marnowali koledzy po jego podaniach (np. Angulo z Sandecją czy Kądzior z Lechem). Nawet jeśli ciągle strzela tam, gdzie stoi bramkarz, to zdarza im się mylić tak jak temu z Danii czy ostatnio Buchalikowi. I najlepsze jest to, że mamy dziwne przekonanie, że gdyby dzisiaj wytknąć mu to, że np. nie potrafi bić stałych fragmentów, to za kilka miesięcy robiłby to na tyle dobrze, że nawet Kurzawa musiałby czasami oddawać mu piłkę w meczu. Ten typ po prostu tak ma.
Po spotkaniu z Wisłą po raz czwarty ląduje w ekipie kozaków. Dla Kurzawy też znaleźliśmy miejsce. Ale to nie piłkarze Górnika w tej kolejce zauroczyli nas najbardziej. MVP został Jakub Świerczok, wybraliśmy go przez aklamację. Już wydawało się, że trochę siadł, w meczach kadry też nie pokazał błysku, ale w ten weekend Bruk-Bet rozstrzelał koncertowo. Fakt, to tylko Bruk-Bet, ale coś nam mówi, że obrońcy Pogoni, Lecha i Wisły Kraków jeszcze w tym roku zgodzą się, że reprezentacyjny trykot to szata, w której mu do twarzy. Całe zestawienie prezentuje się w ten sposób (jest gość w postaci Kiełpina, liczymy, że zostanie na dłużej po tej stronie mocy!).
Wspomnieliśmy już o Buchaliku i to od niego zaczynamy ustalanie składu badziewiaków. Dał się pokonać Kurzawie z rożnego, puścił szmatę Żurkowskiego. Tego dnia przełamać mógłby się przy nim chyba nawet Alan Uryga, który na gola w lidze czeka jakieś 7000 minut (to nie jest liczba z dupy, naprawdę to policzyliśmy).
Dalej już jakoś poszło. Przydałyby się jeszcze ze trzy miejsca w obronie, by zmieścić Celebana, Kupczaka czy Słabego (aż się nie chce wierzyć, ze to ten sam gość, który naprawdę dawał radę w I lidze). Pomocników do naszego zestawienia też byśmy jeszcze kilku spokojnie znaleźli. Chwilę musieliśmy podumać przy wyborze napastnika, ale chyba zgodzicie się, że Marcin Robak dał podstawy, by postawić właśnie na niego. Nie tylko dlatego, że pomylił się z karnego, ale to największy szok. Co będzie dalej? Jacek Kiełb odejdzie z Korony i już do niej nie wróci?! Legia wygra w Niecieczy?!
Fot. 400mm.pl