Reklama

Jurek Gorgoń płakał: “panowie, zabierzcie mnie do hotelu, chcę się piwa napić”

redakcja

Autor:redakcja

02 grudnia 2017, 08:45 • 8 min czytania 9 komentarzy

– Wszystko, co robił trener Gmoch, było ciekawe. Chciał np. zbudować odwagę obrońców, więc my spaliśmy w hotelu Solec w Warszawie, a oni przez cztery dni w namiotach na boisku w Rembertowie. Żeby przyzwyczaili się do twardego życia. Pewnego dnia zaaranżował fałszywą napaść bandytów na te namioty. Jurek Gorgoń płakał mi potem: „Panowie, kurwa, weźcie mnie stąd, zabierzcie do hotelu, ja chcę się wieczorem piwa napić” – opowiada o kulisach przygotowań do MŚ 1978 w dużym, wspominkowym wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” Zbigniew Boniek.

Jurek Gorgoń płakał: “panowie, zabierzcie mnie do hotelu, chcę się piwa napić”

GAZETA WYBORCZA

Dziś futbol gości nawet na okładce „GW”, a to dlatego, że w środku czeka na nas duża, ciekawa rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.07.27

Prezes PZPN wspomina w niej swoje mundiale – tutaj fragment o argentyńskim i specyficznych metodach trenerskich Jacka Gmocha.

Reklama

Na tamten mundial lecieliście po złoto.
Tak zaplanował Jacek Gmoch. Strateg, inteligentny, zarządzał zespołem w zupełnie nowy sposób. Jak przed treningami rozdał testy psychologiczne, to Kaziu Deyna wzdychał nad kartką, że nie wie, czego trener od niego chce.

Wszystko, co robił trener, było ciekawe. Chciał np. zbudować odwagę obrońców, więc my spaliśmy w hotelu Solec w Warszawie, a oni przez cztery dni w namiotach na boisku w Rembertowie. Żeby przyzwyczaili się do twardego życia. Pewnego dnia zaaranżował fałszywą napaść bandytów na te namioty. Jurek Gorgoń płakał mi potem: „Panowie, kurwa, weźcie mnie stąd, zabierzcie do hotelu, ja chcę się wieczorem piwa napić”. Mieliśmy wesołą drużynę, byliśmy mocni jak cholera. Pojechaliśmy jednak na mistrzostwa w czasie szalejącej korupcji. Organizatorzy tak ułożyli kalendarz, że mecz Argentyna – Peru odbywał się kilka godzin po naszym z Brazylią. Wychodząc na boisko, gospodarze wiedzieli, że awansują do finału tylko wtedy, gdy wygrają czterema bramkami. Wygrali 6:0.

Dalej – mundial w nieznane, czyli słów kilka o losowaniu.

Najbardziej egzotyczna grupa, w jaką reprezentacja Polski wpadła kiedykolwiek na turnieju piłkarskim. O ile przeciętny kibic rozpoznaje kolumbijskie gwiazdy europejskich klubów – od Jamesa Rodrigueza z Bayernu, przez Juana Cuadrado z Juventusu, po Radamela Falcao z Monaco – o tyle z Senegalu i Japonii trudno mu wyłowić choćby pojedyncze znajome sylwetki. Nawet ci, którzy regularnie oglądają Napoli, niekoniecznie zdają sobie sprawę, skąd pochodzi tamtejszy lider defensywy, zwalisty Kalidou Koulibaly.

A pochodzi z Senegalu, to on naskoczy na Roberta Lewandowskiego w meczu inaugurującym mundial dla Polaków. Czołowy obrońca ligi włoskiej. Zwracający uwagę i posturą, i elegancją w grze. Przy całym szacunku dla Kamila Glika i Michała Pazdana – my takim wyczynowcem na środku defensywy nie dysponujemy.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.09.38

Reklama

SUPER EXPRESS

Manuel Arboleda ostrzega nas nie przed Falcao czy Jamesem, a przed… Carlosem Sanchezem z Fiorentiny.

Kto jest według ciebie najważniejszym piłkarzem reprezentacji Kolumbii?
Carlos Sanchez, pomocnik Fiorentiny. Ostrzegam Polaków: uważajcie na niego!

A nie Falcao czy James Rodriguez?
To światowe gwiazdy, ale… W sporej mierze ich gra, czy gra Kolumbii, zależy od dyspozycji właśnie Sancheza. On jest niesamowity w odbiorze piłki, nazywamy go tu „La Roca”, czyli „Skała”. To on balansuje grę naszej kadry, nadaje jej rytm, równowagę. Dla mnie to piłkarz bezcenny.

Około 10 000 km muszą przelecieć Polacy podczas mundialu. A im dłużej będą w nim grać, tym więcej się nalatają.

Bazą polskich piłkarzy na MŚ w Rosji będzie luksusowy hotel w Soczi nad Morzem Czarnym. To stamtąd będą ruszać na mecze grupy H, kolejno do Moskwy (ok. 1400 km samolotem w jedną stronę), Kazania (1500) i Wołgogradu (700). Do odległości pokonywanych przez Biało-Czerwonych w trakcie mundialu trzeba doliczyć ok. 3000 km lotu z Polski do Rosji i z powrotem.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.23.32

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.29.42

W „PS” dziś wywiad z Adamem Nawałką tuż po losowaniu. Ale wiadomo, jak to wywiady z selekcjonerem po objęciu posady w reprezentacji, nie jest to najbardziej porywająca rozmowa świata.

Ulżyło, że z drugiego koszyka nie wylosowaliśmy Hiszpanii czy Anglii?
Z każdym trzeba grać i każdego można pokonać. Nie typowałem, nie miałem żadnych życzeń, w ogóle w sztabie nie bawiliśmy się w dywagacje. Nie zaprzątaliśmy sobie tym głowy. Zawsze jestem gotowy na każdą ewentualność. Nie wiadomo, co przyniesie los, jeśli awansujemy do dalszej fazy turnieju. Ale na razie skupiam się na tym, co czeka nas w grupie. 

Odważy się pan wskazać faworyta?
Nie, bo mundial rządzi się swoimi prawami. Wszystkie drużyny prezentują bardzo wysoki poziom. Wystarczy spojrzeć na reprezentacje, które nie znalazły się w gronie 32 finalistów. O czymś to świadczy. Mamy jasność na jakim poziomie będą stały mistrzostwa świata w Rosji.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.30.02

Dalej mamy dużą charakterystykę każdego naszego grupowego rywala, zgodnie z kolejnością meczów w grupie. Czyli najpierw – Senegal, najmocniejsza wg rankingu FIFA reprezentacja afrykańska na MŚ.

Senegalczycy przeszli eliminacje suchą stopą, chociaż na samym początku zrobiło im się gorąco. Zaczęli walkę o bilety do Rosji od dwóch „gongów” w wyjazdowym starciu z nieuchodzącym raczej za piłkarską potęgę Madagaskarem. Zespół naszpikowany zawodnikami Premier League czy Ligue 1 przegrywał 0:2, ale Mame Biram Diouf ze Stoke i Sadio Mane z Liverpoolu uratowali remis, a w rewanżu było gładkie 3:0. W decydującym etapie afrykańskich eliminacji piłkarze Cisse byli niepokonani, ale… nie do końca. Przegrali bowiem 1:2 w RPA w meczu, który potem FIFA nakazała powtórzyć. Spotkanie okazało się ustawione przez dożywotnio zdyskwalifikowanego sędziego. W powtórce rok później było 2:0 dla Senegalu i w ten sposób, kolejkę przed końcem, Lwy zapewniły sobie awans.

To nie jest przypadek, bo od dłuższego czasu grają naprawdę nieźle. Złośliwcy wytkną, że przecież niedawno Senegal przegrał 0:5 z Gwineą, ale wytykanie tego to ignorancja, bo miało to miejsce w Mistrzostwach Narodów Afryki – rozgrywkach dla piłkarzy występujących w rodzimych ligach. Pomijając anulowany mecz z RPA, spotkania rozgrywane przez ten rezerwowy zespół oraz porażkę w karnych z Kamerunem w ćwierćfinale tegorocznego Pucharu Narodów, wyjdzie na to, że ostatnią i jedyną porażkę pod wodzą Cisse Senegal poniósł ponad dwa lata temu, w towarzyskim meczu z Algierią (0:1).

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.30.32

Następnie zagramy z faworytem grupy, ćwierćfinalistą MŚ w Brazylii, Kolumbią.

Kolumbijczycy nie należą do ścisłej czołówki najlepszych reprezentacji świata, ale znajdują się tuż za ich plecami. Mimo że jak na razie najlepszym wynikiem w historii kraju jest ćwierćfinał osiągnięty trzy lata temu w Brazylii, Los Cafeteros wierzą, że stać ich na przynajmniej na powtórzenie tego scenariusza, a przy optymistycznym scenariuszu nawet walkę o medale. W Brazylii zatrzymali ich gospodarze, którzy wygrali 2:1 po bramkach Thiago Silvy i Davida Luiza. Wtedy jednak Kolumbijczycy byli jednym z najjaśniejszych punktów całego mundialu ze względu na atrakcyjny styl gry. Na pierwszym planie był robiący furorę James Rodriguez, za którego po mistrzostwach świata zauroczeni szefowie Realu Madryt wyłożyli 75 milionów euro. Z sześcioma golami i dwoma asystami ówczesny pomocnik Monaco wygrał Złotego Buta, a cała kadra Kolumbii została wyróżniona nagrodą Fair Play.

Wielki turniej rozgrywany na ziemi sąsiadów w 2014 roku tylko zwiększył apetyty, ale nie poszły za nim gigantyczne sukcesy. W 2015 roku podczas Copa America ulegli w ćwierćfinale Argentynie po rzutach karnych 4:5, a rok później w Copa America Centenario zajęli trzecie miejsce. Tam z kolei w półfinale przegrali 0:2 z Chile. I mniej więcej tak można traktować ich potencjał. Aktualnie są trzecim albo czwartym najlepszym zespołem w Ameryce Południowej, który jednak może rywalizować z najlepszymi.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.30.43

Na koniec – Japonia, która futbolową wielkość zapisaną ma w utworzonym w 1992 roku planie 100-letnim.

Założenie o posiadaniu przynajmniej 100 profesjonalnych drużyn do 2092 roku na pewno zostanie zrealizowane, bo już dziś jest ich grubo ponad 60. Zgodnie z zasadami federacji, wszystkie zespoły są zobligowane do posiadania drużyn młodzieżowych, co pozytywnie wpływa na rozwój sportu w całym kraju. – W Japonii, w przeciwieństwie do np. Chin, istnieje mocna piłkarska kultura. Futbol stał się jedną z najpopularniejszych dyscyplin – przekonuje Pyffel, przedstawiciel Polski w Radzie Dyrektorów Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, a w przeszłości m.in. członek piłkarskiej reprezentacji Polski dziennikarzy.

Jednym z dowodów na rozwój lokalnego futbolu jest fakt, że w kadrze nie ma już żadnego naturalizowanego Brazylijczyka, co jeszcze do niedawna było normą, a do tego coraz więcej japońskich zawodników dostaje szansę gry w ligach zagranicznych. Obecnie na zgrupowania reprezentacji zwykle przynajmniej połowa piłkarzy przyjeżdża z Europy. Szczególnie upodobali sobie oni występy w Bundeslidze, gdzie jest ich aż dziesięciu, lub lidze belgijskiej, w której zobaczyć można np. znanego ze Śląska Wrocław Ryotę Moriokę. – Dzięki temu, że wielu piłkarzy gra w Europie, a i trener jest ze Starego Kontynentu, styl gry reprezentacji Japonii nie jest już „tak azjatycki”, jak był jeszcze np. podczas mundialu w 2002 roku. Żywiołowość zastąpiło wyrachowanie i taktyka, która właściwie nie różni Japonii od drużyn europejskich – uważa nasz rozmówca.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.30.51

Zdaniem Kamila Grosickiego, naszym najtrudniejszym przeciwnikiem w grupie będzie Senegal.

Żałuje pan, że nie ma zespołu z Europy?
Tak i nie. Czeka nas coś nowego, po to gramy w piłkę, by na takich imprezach jak mundial, rywalizować z różnymi zespołami. To będzie nowość, która powinna wyzwolić dodatkowe emocje. Zresztą, w ostatnich latach pokazaliśmy, że w Europie jesteśmy w stanie rywalizować z każdym. Teraz pora na reprezentacje z innych kontynentów.  Pamiętajmy, że to mistrzostwa świata, a nie Europy. Wiemy, z kim gramy, teraz trzeba się jak najlepiej przygotować. Już widzę ten mecz z Senegalem: będą biegać, biegać i biegać. Walczyć, przeszkadzać i w ten sposób przeciwstawić się naszym umiejętnościom.

A Kolumbia?
Zdecydowanie więcej techniki, jakości. Mówiąc półżartem, to ten kraj kojarzy mi się oczywiście z serialem „Narcos” oraz Escobarem, który ostatnio oglądałem. Niezły. Wracając do piłki – na poprzednim mundialu Kolumbia pokazała, że podczas wielkich imprez jest groźna. Wygrała swoją grupę pokonując w niej m.in. Japonię 4:1. W 1/8 finału wyeliminowała Urugwaj i z kompletem czterech wygranych dotarła do ćwierćfinału, gdzie przegrali 1:2 z Brazylią. To tam James wyrósł na gwiazdę światowego formatu, pokazał się Cuadrado. Świetni piłkarze, ale tylko tacy grają na mistrzostwach świata.

Zrzut ekranu 2017-12-02 o 08.31.12

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...