Nie było sensacji w barażu interkontynentalnym między reprezentantem CONCACAF i AFC. Australia wygrała u siebie 3:1 i może pakować się na mistrzostwa świata. Wynik zakłamuje rzeczywistość, bo Honduras postawił trudne warunki, ale przeważyło większe doświadczenie Socceroos.
Będzie to czwarty kolejny mundial dla Australijczyków. Oczywiście marzą o powtórce z 2006, kiedy pod wodzą Guusa Hiddinka byli jedną z rewelacji turnieju. Pamiętacie tę ekipę: Schwarzer w bramce, Lucas Neill w obronie, w pomocy Brett Emerton, Mark Bresciano, w ataku Kewell, Viduka, Cahill, Aloisi. Złota generacja, która podczas tamtych mistrzostw sprała Japonię, nieznacznie przegrała z Brazylią, zremisowała z Chorwacją i wyszła z grupy. Późniejsi mistrzowie świata, Włosi, potrzebowali karnego w 95 minucie, by przejść Socceroos.
Cztery lata później Australijczycy zabrali awans Serbom, ogrywając ich w ostatnim meczu grupowym dzięki golom Holmana i – a jakże – Cahilla. Poza tym ugrali także remis z Ghaną. Odpadli, ale po zażartej walce, nie licząc 0:4 z Niemcami, ale przecież czwórką Niemcy powieźli wtedy nawet Argentynę.
Do Brazylii Australijczycy jechali jako najniżej sklasyfikowana drużyna rankingu FIFA – zajmowali 62 miejsce. Przed nimi znajdowały się takie potęgi jak Wyspy Zielonego Przylądka, Sierra Leone, Uzbekistan i Finlandia. W diabelnie mocnej grupie z Holandią, Chile i Hiszpanią nie mieli szans. Odpadli jednak po walce, z Holandią przegrywając 2:3, z Chile 1:3. Kolejne dwie bramki dorzucił Tim Cahill.
Tim Cahill swoją legendę będzie pisał także w Rosji, gdzie będzie jednym z najstarszych zawodników turnieju. To jego dwie bramki wbite Syryjczykom dały awans do barażu. Może od niego Postecoglu nie zaczyna ustalania składu, ale taki weteran tej drużynie jest potrzebny, a wiele może dać nawet… siedząc na ławce. Gdybyśmy mieli na decydujące minuty meczu finałów wpuścić obiecującego juniora, a Cahilla, nie wahalibyśmy się ani chwili i postawili na gracza Melbourne FC. Oczywiście nikt jednak nie ma gwarancji na wyjazd – Cahill ostatnio nie gra za wiele nawet w swoim klubie, gdzie również pełni tylko rolę dżokera.
Liderem zespołu jest Mile Jedinak, 33-letni defensor, grający w kadrze od 2008 roku. W latach 2011 – 2016 grał w Crystal Palace, dając radę w Premier League. Aktualnie jest zawodnikiem Aston Villi. W dzisiejszym meczu huknął hat-tricka ze stałych fragmentów gry – dwa razy wykorzystał jedenastki, raz trafił z rzutu wolnego (owszem, pomógł rykoszet, piłka odbiła się od Figueroy).
Nic dziwnego, że Wikipedię już przejęli we władanie australijscy fani:
Jedinak trzyma tyły, ma za sobą bardzo dobrego bramkarza Mathew Ryana z Brighton, z przodu za tworzenie gry odpowiadają Mathew Leckie (Hertha Berlin), Tom Rogić (Celtic), Aaron Mooy (Huddersfield), Robbie Kruse (Bochum). Postecoglu jednak lubi czasem wystawić skrajnie defensywną jedenastkę, żółto-zielony mur, w którym uświadczysz pół ofensywnego zawodnika na krzyż. Tak grali choćby w Hondurasie i nie oszukujmy się – tego należy się spodziewać po nich w Rosji.
Z drugiej strony, Australia pokazała się z dobrej strony na Pucharze Konfederacji – 2:3 z Niemcami, 1:1 z mistrzem Afryki, 1:1 z mistrzem Ameryki Południowej. Choć z drugiej strony, tymi mistrzami były drużyny, które na mundial nie jadą – Kamerun i Chile…