180 minut. 0 bramek. Bilans strzelecki kadry Adama Nawałki, która dziś uległa 0:1 Meksykowi, podczas jednego zgrupowania ostatnio był tak słaby podczas… pierwszych dwóch spotkań obecnego selekcjonera. Jeśli listopadowe mecze miały dać odpowiedź na to, jak kadra radzi sobie bez Roberta Lewandowskiego, swojego największego lidera, to na dziś jest ona niestety negatywna.
To, co Lewandowski zapewniał w praktycznie każdym meczu, to wykończenie. Pewne, bezlitosne, cechujące najlepszych napastników świata. Mając pół, czasami ćwierć okazji, snajper Bayernu był w stanie dawać kadrze kolejne gole. Nie oszukiwaliśmy się, że ktokolwiek inny jest go w stanie w tym aspekcie zastąpić w skali 1:1. Ale tak jak wiele reprezentacji radzi sobie bez napastnika klasy Lewandowskiego całkiem nieźle, tak i my liczyliśmy, że biało-czerwoni uspokoją nas nieco w tej kwestii. I że mimo znaczącego ubytku jakości z przodu, mimo to będą w stanie czy to Urugwajczyków, czy Meksykanów ukłuć.
Tak jak Lewy z ułamka sytuacji potrafił jednak w ostatnim czasie wyczarować coś namacalnego, tak jednak dziś nie wychodziło to nawet wtedy, gdy okoliczności ku temu wydawały się naprawdę sprzyjające. Nie poradzili sobie ze skierowaniem piłki do siatki Świerczok ani Jędrzejczyk, gdy bardziej przeszkodzili, niż pomogli sobie przy ostrej wrzutce Zielińskiego z wolnego. Nie dał rady Linetty, raz w ostatniej chwili zablokowany, a raz uderzający zza pola karnego dosłownie o milimetry niecelnie. Nie strzelił wiele lepiej (a wręcz gorzej) Kędziora, mając odsłoniętą bramkę po zamieszaniu w polu karnym rywali. Nie dopełnił formalności Zieliński, mając na nodze wystawioną przez Rybusa do spółki z meksykańskim obrońcą piłkę na jedenastym metrze. Żadnego z dwóch strzałów po krótkim słupku – ani w pierwszej połowie z wolnego, ani w drugiej po wjeździe w pole karne – nie wpakował do siatki sam Rybus.
Meksykanie, owszem, imponowali umiejętnością przejęcia kontroli nad rozgrywaniem piłki i nad tempem spotkania. Sprawiali trójce stoperów Jach-Cionek-Jędrzejczyk masę problemów przy wyprowadzeniu piłki swoim wysokim pressingiem. Potrafili zagrać wypieszczoną, efektowną piłkę na kilkadziesiąt metrów, jak i odpalić klepkę w trójkącie. Ale Meksykanie nie stworzyli sobie tak wielu okazji do pokonania Szczęsnego, by powiedzieć, że byli w tym aspekcie od biało-czerwonych lepsi. Nie byli.
Ba, nawet bramka dla nich padła nie do końca dlatego, że zagrali jakąś spektakularną kombinację, a ze względu na dużą nieporadność Cionka we własnym polu karnym. Obrońca Palermo zamiast wyekspediować piłkę z dala od pola karnego, ustrzelił nią Karola Linetty’ego. Najprzytomniej na taki obrót spraw zareagował Raul Jimenez, szybko podejmując decyzję o strzale pod poprzeczkę. Silnym, precyzyjnym, zupełnie uniemożliwiającym skuteczną interwencję Szczęsnemu. Oczywiście trzeba też oddać cesarzowi co cesarskie, a więc rywalom – że Cionek niefartownie powstrzymywał Aquino po eleganckiej dwójkowej akcji z Guardado. No ale koniec końców – to dzięki biało-czerwonym zakończyła się ona golem.
Te szanse, które od początku do końca, bez udziału ludzi Nawałki, Meksykanie stworzyli sobie sami, były już znacznie mniej groźne. I to jakiś – niewielki, ale zawsze – pozytyw. Że mimo niefrasobliwości obrońców w wyprowadzeniu piłki, szczególnie pod presją, ci sami defensorzy nie pozwalali na szczególnie wiele, gdy przychodziło do zatrzymania rywala. Te najbardziej niebezpieczne akcje, to zakończona płaskim, minimalnie niecelnym strzałem Peralty z okolic linii pola karnego, a także uderzenie Jimeneza po wrzutce z prawej strony, prosto w Szczęsnego jeszcze na samym początku spotkania.
Koniec końców to jednak biało-czerwoni, mimo że z gry mieli więcej i mogli spokojnie odpowiedzieć na trafienie rywali przynajmniej raz, schodzą z boiska pokonani. I choć to tylko sparing, w dodatku rozgrywany w mocno rezerwowym składzie, to jednak szkoda, że tak przyjemny rok przychodzi kończyć porażką bez strzelonego gola i zgrupowaniem bez zwycięstwa.
fot. 400mm.pl