Wdrażanie nowego systemu gry nigdy nie należy do zadań najprostszych. Wiadomo, nowe pozycje, inne schematy, wypracowywanie odpowiednich odruchów. Nawet gdybyśmy mierzyli się w pełnym składzie z przeciętnym przeciwnikiem, byłby to dobry powód do przedmeczowej ostrożności. Tymczasem my zagramy bez Roberta Lewandowskiego (a także bez Michała Pazdana i Łukasza Piszczka) oraz zmierzymy się z rywalem klasy światowej. Inna sprawa, że jak nie teraz, to kiedy? Za wiele do stracenia nie mamy, bo grozi nam jedynie… brutalne sprowadzenie na ziemię.
Trudno przypuszczać, by Nawałka szykował trwałą zmianę systemu, bardziej będzie chciał wypracować dodatkowy wariant, po który będzie mógł sięgnąć w trakcie któregoś z mundialowych meczów, na przykład w sytuacji, gdy będziemy zmuszeni odrabiać straty, lub… wręcz przeciwnie, zabarykadować się przed szczególnie silnym rywalem. Niezależnie od tego w jakich sytuacjach, w jakim wymiarze i kiedy użyjemy tego systemu w meczu o punkty, z Urugwajem powinniśmy zacząć z trójką środkowych obrońców i dwójką wahadłowych, co samo w sobie będzie postawieniem całej drużyny na głowie. Tym samym selekcjoner spróbuje sobie odpowiedzieć na kilka zasadniczych pytań i sprawdzić kilka nowych rozwiązań. Czego konkretnie możemy dziś oczekiwać?
Zacznijmy od proporcji zawodników ofensywnych i defensywnych. Od pierwszych minut powinniśmy zobaczyć trzech środkowych obrońców (od lewej: Jach, Glik, Cionek), dwóch wahadłowych (Rybus, Bereszyński) i dwie nominalne szóstki (Krychowiak, Góralski). Jako że Rybus z Bereszyńskim w wielu meczach grali jako boczni obrońcy, można się tu dopatrywać aż siedmiu graczy defensywnych z pola. Inna sprawa, że Rybka na co dzień równie często występuje na skrzydle, więc można go rozpatrywać także jako zawodnika ofensywnego. I tu dochodzimy do sedna – kluczową rolę odegrają dwa wahadła, przez które płynnie będziemy przechodzić z ustawienia hiper-defensywnego w ofensywne. Środek z kolei powinien być porządnie zaryglowany, co również daje kilka możliwości. W teorii możliwe jest bowiem podejście jednego środkowego obrońcy wyżej i przejście na czwórkę obrońców z Rybką i Beresiem na bokach (4-5-1). A także – w pewnych fazach meczu – zejście Krychowiaka do defensywy, przez co Jach przeszedłby na lewą stronę, Cionek na prawą, natomiast nominalni wahadłowi zmieniliby się w skrzydłowych (4-4-2). Zresztą dzięki takiemu ustawieniu wyjściowemu możliwych rozwiązań w trakcie meczu jest znacznie więcej.
Tyle o zaletach całego systemu, który ostatnio robi furorę chociażby w Ekstraklasie. Po latach, gdy dominowało żelazne 4-2-3-1, mamy coraz więcej chętnych do eksperymentów z wahadłami. I nie jest tu żadną tajemnicą fakt, że właśnie od obsady tych wahadeł zależy powodzenie gry w takim układzie.
I właśnie tutaj warto przypomnieć, że Nawałka nie może skorzystać z kilku kluczowych zawodników, którzy znacznie lepiej pasowaliby do poszczególnych pozycji. Prawe wahadło, to – pomimo dobrej dyspozycji Bereszyńskiego – miejsce zarezerwowane dla Piszczka. Łukasz od zawsze pełnił w kadrze ważną rolę także w ofensywie (tylko w tym roku gol i dwie asysty), a na wahadle mógłby jeszcze mocniej wspierać nasze ataki. Ponadto – podobnie jak u Beresia – do gry na tej pozycji predestynuje go przygotowanie motoryczne. Inna sprawa, że Piszczu równie dobrze mógłby grać jako pół-prawy środkowy, jak bywał już wystawiany w BVB. Niewykluczone, że miejsce na wahadle zająłby wtedy inny klasowy piłkarz, który na podobnej pozycji, skrzydłowego biegającego od pola karnego do pola karnego, występował – czyli Jakub Błaszczykowski.
W zeszłym sezonie Kuba grywał w Wolfsburgu zarówno w obronie, jak i na skrzydle, a do jego mocnych stron od zawsze należała gra defensywna oraz – o ile znajduje się w odpowiednim rytmie – kondycja. Z jednej strony taki wariant otworzyłby wiele możliwości z przodu, z drugiej – przy naszym bogactwie na prawej stronie defensywy w postaci Piszczka, Bereszyńskiego i Jędrzejczyka (o ile wróci do formy) – trudno oczekiwać, by Nawałka zaczynał mecze w takim ustawieniu. Ale też zdecydowanie łatwiej wyobrazić sobie świetnie działającą flankę pół-środkowy Piszczek i wahadłowy Kuba, niż duet Cionek-Bereszyński – z pełnym szacunkiem dla ich występów na włoskiej ziemi, to niestety jeszcze nie ten rozmiar kapeluszy.
Z Urugwajem nie zagra także Michał Pazdan i wielka szkoda, bo liczyliśmy na pewną odpowiedź, jak legionista odnalazłby się w 3-osobowym bloku obronnym. Co więcej, on byłby naturalnym kandydatem do wejścia w linię pomocy przy przejściu na czwórkę z tyłu. Tak naprawdę w trójce Jach-Glik-Cionek nie widać piłkarza, który ma porównywalne doświadczenie w grze na szóstce. Kolejnym nieobecnym jest wracający do zdrowia Marcin Kamiński, który na co dzień w Stuttgarcie gra właśnie jako pół-lewy środkowy i zbiera dobre recenzje. Ogólnie więc Jach i Cionek mogą mówić o szczęściu, bo na Urugwaj zabraknie aż trzech piłkarzy, którzy mogliby z nimi konkurować o miejsce w składzie. Inna sprawa, że tym sposobem obaj staną dziś przed wielką szansą na błyskawiczny awans w hierarchii Nawałki.
Dziś z Urugwajem z przodu zagramy trójką Grosicki, Błaszczykowski, Wilczek. Wiadomo, ten ostatni jest tutaj tylko gościnnie, chociaż nikt mu nie odbiera szans na walkę o miejsce obok Roberta Lewandowskiego. Z kolei nasi nominalni skrzydłowi wcielą się w rolę bocznych napastników, chociaż – w zależności od układu za ich plecami – w trakcie meczu Kuba może zejść do pomocy, a Grosik zagrać na równi z Wilczkiem lub jako wolny elektron. I po tej ostatniej opcji, zważywszy na błyskotliwość i nieobliczalność Kamila, można sobie naprawdę wiele obiecywać.
Gdzieś z tyłu głowy należy jednak mieć błyskawicznie leczącego się Milika, który do mundialu powinien być już w pełni dyspozycji. Docelowo Nawałka z pewnością myśli o powrocie do naszej eksportowej pary napastników, przez co z przodu zostanie już tylko jedno wolne miejsce. Pamiętajmy też, że w wariancie testowanym z Urugwajem zabraknie miejsca dla kilku etatowych reprezentantów – Zielińskiego, Linettego czy Mączyńskiego. W trakcie meczu każdy z nich będzie mógł zastąpić chociażby Jacka Góralskiego. Wszyscy się jednak na boisku nie zmieszczą i to właśnie ta grupa może najwięcej stracić z powodu dodatkowego miejsca w defensywie.
Trochę żal, że nie będzie można sprawdzić 3-5-2, czy może nawet bardziej odpowiedniego 3-4-3 w optymalnym składzie. Idealną sytuacją byłaby możliwość przetestowania w osobnych spotkaniach i gry z Piszczkiem na wahadle, Błaszczykowskim w roli członka “tridente” Grosicki-Lewandowski-Kuba (w 3-4-3), i takiego, gdzie obaj tworzą prawą flankę za plecami dwóch napastników (w 3-5-2). Sprawdzenia tego systemu z Kamińskim, Glikiem i Pazdanem, ale i z wtłoczeniem do trójki stoperów właśnie Piszczka. A nade wszystko – wysondowania, w którym z tych wszystkich ustawień i systemów najwięcej korzyści dla Roberta Lewandowskiego…
Na papierze mamy mnóstwo chętnych do gry i mnóstwo możliwości, ale jednocześnie sporo istotnych luk, które niezależnie od jakości gry zastępców przeciw Urugwajowi, w Rosji zostaną zapełnione rekonwalescentami. Rzeczywistość zweryfikuje, jak poszczególni piłkarze odnajdą się w nowym systemie, komu będzie warto dać kolejną szansę, a kogo wymienić. I tak też patrzylibyśmy na cały dzisiejszy mecz, właśnie pod kątem poszczególnych zawodników i powierzonych im ról. Tym razem wynik jest sprawą zupełnie drugorzędną, zwłaszcza że – niezależnie od systemu gry – wraz z kontuzją Roberta Lewandowskiego i tak straciliśmy jakieś 50 procent wartości. Wyciśnijmy więc z tego meczu maksa, i niekoniecznie mamy tu na myśli strzelone gole.
Fot. FotoPyK