75. minuta spotkania. Dowolnego spotkania. Na kibiców Cracovii pada blady strach. Ściśnięcie kciuków aż krew przestanie do nich dopływać zawiodło zdecydowanie zbyt wiele razy. Wzywanie sił wyższych na czele z opatrznością także. Pasy jak traciły w końcówkach meczów gole, a wraz z nimi cenne punkty, tak tracą je cały czas. Coś, co mogło być statystyczną ciekawostką, dziś jest juz niepokojącą tendencją.
Dość powiedzieć, że gdyby mecze Cracovii skrócić o kwadrans, Pasy zamiast w strefie spadkowej, byłyby dziś na szóstym miejscu w tabeli. Z ośmioma „oczkami” przewagi nad piętnastym Piastem, a z zaledwie dwoma straty do ligowego podium. Zresztą – zobaczcie sami, ile wyników zespołu Michała Probierza zmieniłoby się na lepsze, gdyby odrzucić z nich wszystkie trafienia po 75. minucie:
4. kolejka: Cracovia – Lech 0:2 (Jóźwiak 82’, Gytkjaer 84’) -> 0:0 (+1 pkt)
5. kolejka: Wisła K. – Cracovia 2:1 (Carlitos 80’, 89’ – Piątek 26’) -> 0:1 (+3 pkt)
6. kolejka: Cracovia – Górnik 3:3 (Zenjov 3’, Piątek 85’, 90’ – Koj 39’, Ł. Wolsztyński 45’, R. Wolsztyński 71’) -> 1:3 (-1 pkt)
7. kolejka: Śląsk – Cracovia 2:1 (Piech 36’, Pich 89’ – Wdowiak 45’) -> 1:1 (+1 pkt)
8. kolejka: Cracovia – Jagiellonia 1:1 (Piątek 23’ – Wlazło 89’) -> 1:0 (+2 pkt)
10. kolejka: Cracovia – Wisła P. 1:3 (Hernandez 70’ – Varela 49’, Merebaszwili 80’, Furman 89’) -> 1:1 (+1 pkt)
13. kolejka: Sandecja – Cracovia 1:1 (Piszczek 86’ – Helik 9’) -> 0:1 (+2 pkt)
Tabela w takim przypadku wyglądałaby następująco:
1. Górnik – 27 pkt
2. Legia – 25 pkt
3. Zagłębie – 23 pkt
4. Lech – 22 pkt
5. Jagiellonia – 22 pkt
6. Cracovia – 21 pkt
7. Korona – 19 pkt
8. Arka – 19 pkt
– – – – – – – – – – – – – – – – – – –
9. Wisła K. – 18 pkt
10. Śląsk – 18 pkt
11. Wisła P. – 18 pkt
12. Sandecja – 16 pkt
13. Lechia – 14 pkt
14. Bruk-Bet – 13 pkt
15. Piast – 13 pkt
16. Pogoń – 9 pkt
Co więksi optymiści pewnie zaczęliby przebąkiwać o walce o puchary, a przynajmniej o ligowe podium przed zimową przerwą. Nikt nawet nie wspomniałby o strachu przed spadkiem do 1. ligi, takie głosy traktowałoby się raczej jako marudzenie największych czarnowidzów.
Tymczasem rzeczywistość jest bardziej przytłaczająca niż kowadło, które spada na łeb Kojotowi z bajki o Strusiu Pędziwiatrze. Między 76. a 90. minutą Pasy nie raz, nie dwa i nie trzy zaprzepaszczały wysiłek całego spotkania. W tym czasie straciły 9 z 21 goli. 43%.
źródło: ekstrastats.pl
Podobnych przypadków w lidze zdarza się oczywiście co roku przynajmniej kilka. Zespołów, które końcówki koncertowo wtapiają z przerażającą wręcz regularnością. W minionym sezonie chyba najbardziej jaskrawym przypadkiem był Piast. Gliwiczanie potrafili w ostatnich dwóch kwadransach przestać egzystować na boisku i oddać swój los w ręce rywala.
Zwykle w takich sytuacjach determinantą jest przygotowanie fizyczne. Wracając jeszcze do Piasta – nawet w klubie w kuluarach mówiło się o fatalnym przygotowaniu zespołu przez Radoslava Latala do 90-minutowego wysiłku. Tylko że czy w przypadku Cracovii diagnoza jest tak prosta? Czy wystarczy popracować nad wydolnością, by przestać tracić kolejne gole na finiszu spotkania?
Z pewnością tego chcieliby przy Kałuży praktycznie wszyscy – by problem rozwiązać można było kilkoma treningami kondycyjnymi. Taka wersja wydawała się jeszcze bardziej prawdopodobna, gdy z Pasami rozstał się trener przygotowania fizycznego Jakub Podgórski. Michał Probierz mówił jednak później (cytat za: kraków.sport.pl): – Dlaczego został zwolniony? To nie tak, że został kozłem ofiarnym naszych wyników. Odszedł ze względów organizacyjnych. Chcę tylko, by nie było niedomówień, by ktoś nie powiedział, że został zwolniony ze względów sportowych.
Oczywiście nie wymagamy od kogokolwiek, by Probierzowi wierzył na słowo. Jego wersję uprawdopodabnia natomiast to, że Cracovia nie wygląda w ostatnim kwadransie na specjalnie zajechaną. Zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie, że na tle wielu zespołów wygląda wręcz lepiej.
Weźmy spotkanie z Sandecją sprzed tygodnia. Ekipa z Nowego Sącza przeważała do 70. minuty zdecydowanie, straciła gola pechowo po stałym fragmencie gry. A jednak w końcówce, przy wyniku 1:0 dla Pasów, to Cracovia wrzuciła wyższy bieg, to ona kreowała lepsze sytuacje. Ale dała się zaskoczyć.
Inny przypadek – starcie z Górnikiem w szóstej serii gier. Jedyne, w którym to Cracovia wygrała końcówkę. Czy szczęśliwie, mimo naporów zabrzan? Nie. Lider ligi wyglądał w ostatnich minutach na wypompowanego, wysiłek wcześniejszych minut widać było w jego poczynaniach aż nazbyt wyraźnie. W atakach Pasów? Praktycznie w ogóle.
Celowo wybraliśmy mecze dość znacznie od siebie oddalone, by pokazać, że problem raczej nie będzie tkwić w przygotowaniu kondycyjnym w którymkolwiek momencie rundy. Można do tego dokładać najświeższe statystyki, choćby z ostatniej kolejki. Mówiące o tym, że Cracovia w ostatnim kwadransie meczu z Bruk-Betem ani nie odstawała w liczbie wygranych pojedynków, ani w liczbie wymienionych w strefie obrony rywala podań, ani nie popełniła więcej błędów (za: InStat). Im szerzej spojrzymy, tym łatwiej dojść do wniosku, że problem może się kryć nie w płucach czy nogach, ale w głowach. I tym samym być trudniejszy do rozwiązania z każdym meczem, w którym Pasy znów dadzą się dopaść w końcówkach.
Krótko mówiąc – im częściej będzie trzeba mówić o frajerskim wypuszczeniu punktów z rąk w ostatnim kwadransie, tym trudniej będzie piłkarzom Michała Probierza przestać spoglądać na zegar z obawą, czy to już nie już. Czy właśnie nie nadeszło to sądne, ostatnie piętnaście minut.
fot. 400mm.pl