Karol Klimczak rozpoczął przewodnictwo w Ekstraklasie od pomysłu, który – gdyby oczywiście został przyklepany – spowodowałby w ekstraklasowych szatniach niemałą rewolucję. Szef rady nadzorczej ESA proponuje, by na najwyższym poziomie ligowym w Polsce obowiązywał przymus wystawiania w składzie co najmniej jednego młodzieżowca. Choć cel jest szczytny a idea brzmi słusznie, pomysł ten na tu i teraz wydaje się bardzo trudny do wprowadzenia. By nie powiedzieć wprost: na dziś to kompletna utopia.
Oczywiście jasne jest, że Klimczak nie zamierza wszczynać rewolucji już jutro, pomysł przed wdrożeniem w życie musiałby przeleżeć – jak czytamy w PS – dwa lata. Fakt jest jednak faktem: dziś polskie kluby gotowe są na niego mniej więcej tak jak drogowcy na coroczną zimę. Gdyby idea prezesa Lecha została przeforsowana, każdy z nich stanąłby przed obliczem poważnej zmiany w sposobie dobierania kadry, współpracy z akademią, polityce transferowej.
Kim tak właściwie jest młodzieżowiec? Cytując definicję z portalu Łączy nas piłka, młodzieżowiec to zawodnik posiadający obywatelstwo polskie, który w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie sezonu rozgrywkowego, kończy 21. rok życia oraz zawodnik młodszy. Czyli na dziś to piłkarze z rocznika 1997 i młodsi. W następnym sezonie – 1998 i młodsi. I tak dalej, i tak dalej.
Mowa zatem o osobach, które na poziomie Ekstraklasy… praktycznie nie istnieją. Nawet mimo działania Pro Junior System, który przecież wypłaca pokaźne gratyfikacje finansowe za wystawianie młodzieżowców, występuje ich na najwyższym poziomie ledwie kilku. Tych regularnie grających w pierwszych składach swoich drużyn jest… ośmiu. Kto konkretnie? Patryk Dziczek, Robert Gumny, Filip Jagiełło, Jakub Piotrowski, Konrad Michalak, Szymon Żurkowski, Mateusz Wieteska, Maciej Ambrosiewicz. Śmiesznie mało. Gdyby reszta dawała odpowiednią jakość, z pewnością grałaby w lidze regularnie tydzień w tydzień. Żaden klub nie pozwoliłby sobie na trzymanie w blokach młodzieżowca (za którego jest kasa) kosztem innego piłkarza na porównywalnym poziomie (za którego nie ma kasy). Większość jest jednak tak słaba, że nawet jak za nich dopłacają, to ci nie łapią się do składu. Brutalna weryfikacja.
Poszczególne kluby wystawiały w tym sezonie w Ekstraklasie młodzieżowców w następującym wymiarze czasowym:
Lech Poznań:
Robert Gumny – 990 minut w tym sezonie
Kamil Jóźwiak – 112 minut w tym sezonie
Górnik Zabrze:
Mateusz Wieteska – 1170 minut w tym sezonie
Szymon Żurkowski – 1126 minut w tym sezonie
Maciej Ambrosiewicz – 980 minut w tym sezonie
Dariusz Pawłowski – 5 minut w tym sezonie
Zagłębie Lubin:
Filip Jagiełło – 575 minut w tym sezonie
Legia Warszawa:
Sebastian Szymański – 213 minut w tym sezonie
Wisła Płock:
Konrad Michalak – 475 minut w tym sezonie
Wisła Kraków:
Kamil Wojtkowski – 256 minut w tym sezonie
Jagiellonia Białystok:
Karol Świderski – 307 minut w tym sezonie
Korona Kielce:
Piotr Poński – 7 minut w tym sezonie
Arka Gdynia:
Michał Żebrakowski – 44 minuty w tym sezonie
Sandecja Nowy Sącz:
brak
Śląsk Wrocław:
Konrad Poprawa – 73 minuty w tym sezonie
Adrian Łyszczarz – 33 minuty w tym sezonie
Maciej Pałaszewski – 13 minut w tym sezonie
Lechia Gdańsk:
Florian Schikowski – 90 minut w tym sezonie
Bruk-Bet Termalica Nieciecza:
Krystian Peda – 21 minut w tym sezonie
Cracovia:
Kamil Pestka – 479 minut w tym sezonie
Adam Wilk – 360 minut w tym sezonie
Radosław Kanach – 10 minut w tym sezonie
Sylwester Lusiusz – 9 minut w tym sezonie
Piast Gliwice:
Patryk Dziczek – 1097 minut w tym sezonie
Denis Gojko – 156 minut w tym sezonie
Łukasz Krakowczyk – 46 minut w tym sezonie
Pogoń Szczecin:
Jakub Piotrowski – 612 minut w tym sezonie
Marcin Listkowski – 246 minut w tym sezonie
Sebastian Kowalczyk – 47 minut w tym sezonie
Oczywiście, taka Legia wypada na papierze bardzo blado, ale gdyby tylko zaistniała potrzeba ściągnęłaby do siebie Wieteskę czy Michalaka i miała czyste papcie. Podobnie ma się rzecz z kilkoma innymi zawodnikami (np. Tomczyk, Mystkowski, Adamczyk). Niech to jednak nie przesłoni nam ogólnego obrazu. Jeśli młodzieżowiec w każdej ekstraklasowej drużynie musiałby przebywać na boisku zawsze, kluby potrzebowałyby w swoich kadrach co najmniej 2-3 takich zawodników nie obniżających poziomu. Na ten moment mało który ma choćby jednego.
Nie ma wątpliwości, że na dziś przeforsowanie pomysłu odbiłoby się negatywnie na poziomie samych meczów (który już teraz jest wątpliwy). Przymus wystawiania ich oznaczałby dawanie szansy, na którą nie zasługują. Czy podziałałoby to młodych chłopaków mobilizująco czy demoralizująco? Ciężko stwierdzić, pewnie zależałoby to od jednostki. Trudno jednak byłoby oprzeć się wrażeniu, że niektórzy dostają szansę na siłę, za darmo. Tak by zwyczajnie było.
Gdyby zatem wprowadzić obowiązek posiadania młodzieżowca w składzie tu i teraz, polskie kluby obudziłyby się z ręką w nocniku. Pytanie, czy przez dwa lata do ewentualnego wejścia w życie tej idei zdążyliby tę rękę z nocnika wyjąć.
Fot. FotoPyK