Reklama

Chuligani, kibole, nacjonaliści, rasiści. Kim faktycznie są “Fanatycy”?

redakcja

Autor:redakcja

13 października 2017, 11:46 • 5 min czytania 123 komentarzy

Mainstreamowe media przedstawiają ich jako największe zło w narodzie. Kojarzeni są niemal wyłącznie z ustawkami, rozbojami i zadymami z policją. Nazywani są chuliganami, kibolami, nacjonalistami i rasistami. Politycy starają się grać ich tematem, by ubić własny interes. A kto tak naprawdę ma pojęcie, jak faktycznie wygląda ich kibicowskie życie? Anonimowy fanatyk czołowego polskiego klubu uznał, że wystarczy kłamstw na ich temat.

Chuligani, kibole, nacjonaliści, rasiści. Kim faktycznie są “Fanatycy”?

W “Fanatykach” opowiada, jak wygląda ich środowisko od środka, co kieruje osobami, które potrafią przebyć setki kilometrów za ukochanym klubem, jak wyglądają policyjne prowokacje i dlaczego szukanie mocnych wrażeń jest jak narkotyk. Cofamy się do lat 90., kiedy stadionowa chuliganka przeżywała najburzliwszy okres. Ale jest też o tym, jak to się stało, że pomimo wojny wypowiedzianej kibicom przez rząd przed Euro 2012 polscy fanatycy wciąż istnieją i mają się dobrze.

W przedsprzedaży “Fanatyków” ze zniżką 10 zł można kupić TUTAJ. Książka do kupienia również w Sklepie Weszło. A że warto ją nabyć może przekonać was fragment:

Dojeżdżamy na miejsce, skręcamy w jakiś dziki, gęsty las. Leśne wertepy kończą się na małej polance, gdzie widać już fury. Niestety, naszych przeciwników jest mniej, niż było ustalone. Trudno, trochę chłopaków, głównie młodych, obejdzie się smakiem – banda na bandę tym razem nie przejdzie. Nie zwykliśmy robić nikomu świństw, więc będzie na liczby, bez krzywych akcji.

Na miejscu chwila na rozgrzewkę. Top boys idą na krótką pogawędkę, ustalenie zasad. Kilka minut i pada pytanie, czy gotowi. Kurwa, pewnie, że gotowi! Bandaże i piąstkówki zabezpieczają nasze pięści, szczęki już w gębie. Do tej chwili serce pompowało krew jak oszalałe. Ale dopiero ten moment, kilkadziesiąt sekund przed zwarciem, to jest ta sytuacja, w której dostaje się istnego pierdolca. Strzał adrenaliny jest niesamowity. Klapy na oczy, garda wysoko i na pełnej kurwie do przodu. Mówi się, że pierwsze pierdolnięcie jest decydujące. Pierwsza linia zawsze musi być najmocniejsza. Musi budzić respekt, samym wyglądem ma działać na przeciwnika. To od pierwszej linii w dużej mierze zależy przebieg spotkania. Wyeliminowanie jednej czy drugiej czołowej postaci w szeregach którejś z ekip może wywołać panikę, w najlepszym razie zwątpienie. Im więcej myślisz, analizujesz, tym gorzej dla ciebie i twoich kolegów.

Reklama

Wolno podchodzimy do przeciwników, oni idą ku nam. Nagle słychać głośny ryk i wjeżdżamy w siebie. Ktoś z przodu się rozpędza i na wyskoku, niczym Chuck Norris, atakuje rywala, trafiając go prosto w twarz. Przyjmiecie taki cios? Nawet jeżeli przyjmiecie, i tak go nie wytrzymacie. Gość jest pozamiatany, nie ma siły się podnieść. Bijatyka nie zdążyła się porządnie rozkręcić, a dla niego już jest po zabawie. Nad nim słychać odgłos młócenia, pięści trafiających w cel, zarówno z jednej, jak i drugiej strony.

Przeciwnik zaczyna się rozbiegać, kilku z nich jest już na ziemi. To daje wystarczającą przewagę, by szybko zakończyć starcie. Z boku słychać głośne krzyki, po ksywkach podpowiadają nam, komu pomóc, kogo podnieść, informują, że ktoś ucieka. W takim zamieszaniu często traci się kontakt z tym, co się dzieje dookoła, szczególnie gdy przyjęło się na gębę solidny cios. Wpada mi w ręce koleś, który nie wie nawet, od kogo dostał. Zarobił prosto w ucho, zwariował mu błędnik, choć cios nawet nie był mocny. Wstyd się przyznać, ale rąbnąłem go prawie jak baba – tak się zataczał, że w życiu bym go nie trafił drugi raz. Zanim zdążył paść na glebę, przyjął na klatkę piersiową rozpędzonego kolegę. Pozamiatane, KO. Robię kilka kroków naprzód i potykam się o gościa, który przypomina worek kartofli. Zaraz dopadam jeszcze jednego amatora mocnych wrażeń.

– Koniec! Dość! Już koniec! – krzyczy.

Ale wcale nie wygląda na kogoś, kto miałby dosyć. Szybko powalam go na ziemię, zdecydowanie za łatwo, chyba faktycznie nie miał ochoty już nadstawiać tej swojej pięknej buźki. Zakrywa twarz, przewraca się na bok i zwija w kłębek, ale ani myślę mu odpuścić. Okładam go do momentu, aż nie czuję chrupnięcia w lewej dłoni. Dobiegają jeszcze dwie osoby i koleś odpływa po mocnym kopnięciu prosto w nos.

Nie takie były zasady. Ale gość jeszcze na koniec podniósł mi adrenalinę. Facet o większych niż ja gabarytach, wytatuowany prawie w całości od pasa w górę, całą bijatykę kręcił się gdzieś z tyłu i tylko wypychał kolegów. Taki popychacz w ruskim stylu – tam połowa wystawionych do bicia tylko pcha do przodu innych. Nawet nie oberwał, a ma czelność krzyczeć, że to koniec? W takim razie po chuj tu przyjeżdżał? Żeby potem się lansować przed dupami na dyskotece, że na ustawki jeździ? Tak czy inaczej, daliśmy mu powody, by ten dzień zapamiętał na długo. Ciśnienie zaczyna mi schodzić, rozglądam się dookoła, widzę siedzącego w trawie zakrwawionego małolata. Oko spuchnięte, nos z lekka przestawiony więc pewnie złamany, twarz zalana juchą. Mocno oberwał, nawet mi się go żal zrobiło, bo nie chciałbym tak po akcji wyglądać. Chcę przejść obok niego, mimo to przystaję i pomagam mu wstać. Uśmiecha się do mnie, próbuje coś powiedzieć, ale tylko bełkocze. Może szczękę też ma w kawałkach. Ale nie – to przez ochraniacz na zęby. Wyjmuje go pyta, czy nie pomogę mu znaleźć but. Faktycznie, jednego brakuje. Nieźle – myślę – może czekać go drutowanie szczęki i jakaś tomografia głowy, a on się butami przejmuje. Po chwili już rozumiem dlaczego – wyskoczył na akcję w wyjściowych lacoste’ach. Po paru minutach but się znajduje, a chłopak rzuca na odchodne:

– Czekam na rewanż.

Reklama

W przedsprzedaży “Fanatyków” ze zniżką 10 zł można kupić TUTAJ. Książkę znajdziecie również w Sklepie Weszło.

Najnowsze

Anglia

Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Michał Kołkowski
0
Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Komentarze

123 komentarzy

Loading...