W ostatniej kolejce zeszłego sezonu mecz Jagi z Lechem mógł przesądzić o mistrzostwie. Żubry mogły wyszarpać tytuł, gdyby tylko wcisnęły w końcówce trzecią bramkę. Obie drużyny, choć w tym pamiętnym starciu były nierówne, tak nie ulega wątpliwościom, że pokazały futbol. Dlatego już zacieramy ręce myśląc o piątkowym hicie kolejki.
Bjelica na konferencji wracał myślami do tamtego spotkania: – W ostatnim spotkaniu z tym rywalem rozegraliśmy perfekcyjną pierwszą połowę. Mieliśmy szanse na 3:0, ale później straciliśmy koncentrację co nie może zdarzyć się w meczu z tak mocną drużyną. Oczywiście w obu drużynach sporo od tamtego czasu się pozmieniało. Lech przeszedł zagraniczną rewolucję, Jadze wyrwano środek pola – Góralski, Kostia – a także zmienił się kapitan statku, stery objął bowiem Ireneusz Mamrot. Mamrot, który historię wolał zostawić historykom, nawet tak korzystną, jak pięć zwycięstw w sześciu ostatnich meczach z Lechem: – Przed każdym meczem ktoś przypomina mi statystyki i jak za każdym razem mówię, że to nie ma większego znaczenia, bo wszystko dzieje się tu i teraz. Statystyka i przeszłość punktów nam nie dadzą. Swoje trzeba wywalczyć i wybiegać na boisku.
Co ciekawe, Kolejorz przyjechał do Białegostoku pociągiem, miał swój własny przedział. Zwykle podróżuje autokarem, ale przez remont trasy S8 wygodniej było pojechać koleją.
Tak czy inaczej najważniejsze jest to, że przyjeżdża opromieniony spektakularnym zwycięstwem nad Legią. Wiadomo było, że ta grupa zawodników ma duży potencjał, natomiast zbyt często zostawała w blokach. Niby patrzyłeś na nazwiska, wiedziałeś kto ile dokonał, a potem boisko w niczym tego nie potwierdzało. Z mistrzem Polski zagrało jednak wszystko tak, jak powinno. Pytanie najważniejsze przed dzisiejszym meczem brzmi: czy tamten występ będzie kamieniem węgielnym bardzo mocnego Lecha sezonu 17/18? A może – jeszcze? – nie są w stanie takiej jakości zaprząc w regularność i pozostaną chimeryczni? Jeśli na pierwsze pytanie padnie odpowiedź twierdząca, to reszta ligi ma czego się bać.
Jagiellonia też ma na koncie skalp na Legii, więc tamto 3:0 może robić na niej umiarkowane wrażenie. Sami jesteśmy ciekawi jak wyglądałaby drużyna Mamrota, gdyby w formie z zeszłego półrocza był Sheridan. Gracz, który wtedy przejął lejce od Vassiljeva, który robił grę całemu zespołowi, strzelał i asystował jak na zawołanie, ostatnie ligowe liczby wypracował w połowie sierpnia. Jego słaba forma to naprawdę duży ciężar, który musi nosić reszta drużyny. Czy w taktyce Mamrota Irlandczyk nie czuje się tak dobrze, czy też jest to po prostu chwilowy kryzys, jaki zdarza się każdemu? Faktem jest, że podczas przerwy reprezentacyjnej Sheridan się odblokował w sparingu z Szachtiorem Szoligorsk.
Wielu w Poznaniu i Białymstoku niezadowolonych na termin rozgrywania meczu. Powołanych do kadr z obu drużyn było sporo, zarówno tych pierwszych, jak i młodzieżowych. Grający na Litwie mecz dla U21 Gumny tak naprawdę mógł od razu ruszyć do stolicy Podlasia, miałby bliżej. Novikovas i Cernych zmierzyli się z Anglią i wypadli nieźle, bo przegrali tylko 0:1. Możliwe, że jeszcze będą jechać na entuzjazmie z tego meczu.
Lech ma pewne problemy kadrowe, nie zagrają bowiem Dilaver, Makuszewski i Vujadinović. Po kontuzjach wracają dopiero Situm i Kostewycz. Bjelica: – Wielu piłkarzy szuka jeszcze formy. Kiedy się nie gra nie można być w perfekcyjnej formie. Ja i zawodnicy muszą być cierpliwi i czekać na swoją szansę. Niklas Barkroth cały czas się aklimatyzuje, zawsze gdy grał pokazywał się z dobrej strony. Zawsze był zaangażowany w grę notując dotąd 3 asysty. Jest w tej chwili najlepszą opcją do zastąpienia jutro Macieja Makuszewskiego.
Do braków kadrowych Lecha odniósł się też Mamrot, który zagra tylko bez Frankowskiego i Wasiluka: – Myślę, że to będzie dla nas najtrudniejszy mecz z tych wszystkich, co graliśmy do tej pory. Lech jest zespołem bardzo dobrym zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Druga sprawa to to, że Lech ma tak szeroką i wyrównaną kadrę, że brak tych piłkarzy nie powinien być większym problemem.
***
Ale zanim hit, twierdza Kielce przyjmie nabierającą wiatr w żagle Wisłę Płock, o której pisaliśmy w tym tygodniu:
Prosta statystyka: w pierwszych siedmiu meczach Wisła zdobyła zaledwie siedem punktów. W ciągu czterech kolejnych licznik zatrzymał się na dziesięciu oczkach. Siedemnaście punktów gwarantuje jej teraz w miarę bezpieczną pozycję w środku stawki (przewaga dziewięciu nad strefą spadkową). Nic swego czasu nie rokowało, że za chwilę może być aż tak dobrze. Kluczowym momentem był wyjazdowy remis z Zagłębiem Lubin. Miedziowi podrażnieni po porażce z Legią, na Wisłę wyszli z taką determinacją, jakby za chwilę miał się kończyć świat. Szybko strzelili dwie bramki, ale przyjezdni pokazali determinację i za sprawą Piątkowskiego i Vareli doprowadziła do wyrównania. Drużyna pokazała charakter, odrobiła dwie bramki na trudnym terenie, i zyskała nieodzowną wiarę w siebie. Co najważniejsze – poszła za ciosem. Najwięcej mówią same wyniki:
3:1 z Pogonią Szczecin.
3:1 z Cracovią Kraków.
1:0 z Bruk-Bet Termaliką.
Brzęczek nie tylko ugrał dziesięć punktów na dwanaście możliwych, nie tylko wygrał trzy ostatnie mecze. Przede wszystkim sprawił, ze zespół, którego ofensywa była ekwiwalentem naostrzonej łodygi mlecza, teraz strzela ostrą amunicją i każdego potrafi zranić. Najgroda trenera miesiąca w pełni uzasadniona.
W Koronie najwięcej mówiło się o… Probierzu. Liga nie grała, a Lettieri zdążył się poprztykać z bossem Cracovii. Dlaczego? Pasy miały zagrać sparing z kielczanami, ale się z tego wycofały: – Brakuje nam tego meczu. Też po to, żeby zostać w rytmie. Dejmek, Kiełb czy Kaczarawa nie mieli okazji wystąpić w normalnym spotkaniu.
Koronie może brakować więc meczowych minut, szczególnie tym graczom, którzy dopiero wracają do grania. Na pewno braknie Rymaniaka, który jest złożony chorobą i ostatnie cztery dni spędził w łóżku. Lettieri jednak zdążył się już przyzwyczaić do tego, że musi rotować składem, także pożaru raczej nie będzie.
Fot. FotoPyK