„Nie można go porównać do innego piłkarza. Jest jak laska z trzema cyckami” – to może niezbyt wyrafinowany, ale na pewno trafny cytat z Claudio Borghiego. Jorge Valdano: „to wyjątkowy typ, który drogi z punktu A do punktu B nie pokona autostradą, jak każdy normalny człowiek. Ruszy raczej krętą górską ścieżką z pięknymi widokami”. I w końcu: „to triumf poezji nad prozą” – ciężko ustalić autora. Wiadomo za to, kto jest bohaterem tych wypowiedzi. Juan Roman Riquelme. Gość, który nie wygrał w piłce zbyt wiele, jeśli popatrzymy na trofea. Ale jeśli zerkniemy na sympatię fanów, „gablota” pęka w szwach.

Nie ukrywamy, że też mamy wielki sentyment do Argentyńczyka. Przy okazji tworzenia tej rubryki trochę powspominaliśmy sobie wyczyny Riquelme (miło spędzony czas) i odkopaliśmy gratkę dla fanów jego talentu. Dla najmłodszych z was to może być szok, ale wyobraźcie sobie, że były czasy, w których w reprezentacji grał Leo Messi, ale ani nie nosił dyszki na plecach, ani nie strzelał z rzutów wolnych. Nawet z pozycji, przy której jego lewa noga powinna być wielkim atutem.
To wszystko należało do Riquelme. Mecz eliminacji do mistrzostw świata z Chile. Na sam mundial w 2010 roku były pomocnik Boca nie pojechał, ale do awansu się przyczynił. Choćby wtedy, posyłając dwie perełki z wolnych.
Treść usunięta
a gdzie, oprócz Pekinu zdobył jeszcze złoto???
Treść usunięta
Pewnie chodzi o to, że przyjęło się, iż sukces piłkarski to mistrzostwo świata lub Europy, względnie Ameryki Południowej, a także zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Wszelkie pozostałe sukcesy, choćby były to pierwsze miejsca, to puchary pasztetowej. Oczywiście ja się z tym nie zgadzam, no ale cóż.
Treść usunięta
@jelonek666 warto zaznaczyć, że w historii tylko trzech piłkarzy zdobyło Copa Libertadores więcej razy (4) niż Riquelme . Byli to Roberto Abbondanzieri, Sebastián Battaglia i Hugo Ibarra. Mało tego, Abbondanzieri ze swoich czterech tytułów CL, dwa zdobył z Juanem, a pozostała dwójka trzy.
W Ameryce Południowej ten człowiek to żywa legenda. W egocentrycznym, europejskim mniemaniu, tylko dobry piłkarz.
PS. Ale złoto olimpijskie wygrał raz. W 2004 roku go nie było w kadrze.
Gość umiał nogą wiązać krawaty, rzecz w tym, że gdy przyszedł do europy, piłka na starym kontynencie stawała się coraz bardziej fizyczna, więcej stawiano na szybkość, siłę, intensywność. On tego nie gwarantował, bo wolał przyjąć, kółeczko, spokój, luzik… Taki rozgrywający z lat 70-tych czy 80-tych.
Piłkarz wielki, ale tylko na warunki lig południowoamerykańskich. W Europie zaledwie przebłyski. Dlaczego? Riquelme to wielki wirtuoz, kapitalny technik, ale na bosku taki troszkę leniuszek… Niezbyt szybki, raczej nie będący mistrzem odbioru, czy pressingu. Dodatkowo po przejściu na Stary Kontynent trafił na van Gaala i to się nie mogło dla piłkarza o takiej charakterystyce skończyć dobrze.
Rozgrywający w starym stylu. Jak o jednych się mówi, że wyprzedzają swoją epokę, tak ja mam wrażenie, że JRR na swoją epokę spóźnij się co najmniej 20 lat.