Dobra, wiemy, że to trochę naiwne. W tym sezonie u Agnieszki Radwańskiej prawie nic się nie zgadza. Zawaliła Australian Open, choć zawsze tam wymiatała. Na Wimbledonie nie błysnęła, w zasadzie tylko w Nowym Jorku zagrała jak zwykle – czyli zdecydowanie średnio. A jednak łudzimy się, że może w Pekinie przypomni sobie niezłe momenty.
Póki co trzeba przyznać, że wygląda to nieźle. W pierwszej rundzie Agnieszka nie miała większych problemów z Cariną Witthoeft. Niemka w Pekinie przeszła kwalifikacje, co oznacza, że była w gazie. Z Polką przegrała jednak 5:7, 3:6. Dziś Radwańska miała jeszcze trudniejsze zadanie. Jej rywalką była 26. w rankingu Shuai Zhang. Granie z zawodniczką gospodarzy to zawsze dodatkowe ryzyko, a gdy dodamy do tego późną porę meczu plus lokalizację – National Tennis Stadium, to przepis na porażkę mamy gotowy.
A jednak, Radwańska wytrzymała ciśnienie. Chinka robiła co mogła, walczyła do końca. Ale w kluczowych momentach Polka przypominała tę zawodniczkę, która rok temu w Pekinie wznosiła do góry puchar. Po prawie dwóch godzinach walki Agnieszka wyszarpała zwycięstwo 7:5, 7:5 i miejsce w trzeciej rundzie. Tam, jutro wieczorem lokalnego czasu, zagra z Darią Kasatkiną. 34. w rankingu Rosjanka dziś ograła kwalifikantkę, a wcześniej w pierwszej rundzie wyeliminowała Swietłanę Kuzniecową. Co ciekawe, do Pekinu przyleciała sama, bo właśnie po trzech latach zwolniła słowackiego trenera Vladimira Platenika i jeszcze nie zatrudniła nikogo na jego miejsce.
Nie oszukujmy się: dobry wynik jest teraz Radwańskiej wręcz niezbędny. Póki co notuje zdecydowanie najgorszy rok zawodowej karierze, wygranych spotkań ma niewiele więcej niż porażek, regularnie przegrywa z dużo niżej notowanymi rywalkami. Do końca sezonu coraz mniej czasu, a ona na razie zaliczyła w nim tylko jeden finał, w styczniu w Sydney. Jeśli nic się nie zmieni, po raz pierwszy od 2010 roku nie wygra ani jednego turnieju w roku. Na razie zdążyła wypaść z pierwszej dziesiątki rankingu, choć rok zaczynała jako trzecia rakieta świata.
Pekiński turniej jest jednym z dwóch, które zdołała wygrać po dwa razy (drugi to Tokio). W ostatniej edycji także tam triumfowała, co dziś oznacza… kłopoty. Rok temu zgarnęła tysiąc punktów, których teraz musi bronić. Na razie obroniła 120. Ewentualna strata 880 oczek może ją bardzo dużo kosztować. A o obronę łatwo nie będzie, bo w Pekinie są wszystkie najlepsze rywalki. Wprawdzie numer 1 rankingu Garbinie Muguruza już odpadła, ale pamiętajmy, że Radwańska w tym roku wcale nie potrzebuje wysokiego konia do upadku. Zresztą, jeśli wygra z Kasatkiną, od razu zaczną się schody. W ćwierćfinale wówczas będzie czekać albo numer 2 rankingu Simona Halep, albo była liderka Maria Szarapowa.