– Gołym okiem widać było, i to od razu, że ten transfer nie ma prawa wypalić. PSG to nie jest zespół, dla którego mecz to wojna. A Krychowiak właśnie do takiego futbolu, pełnego walki, odbiorów, siły fizycznej nadaje się najlepiej. Ja rozumiem, że dla niego i jego menedżera zainteresowanie i propozycja z Paryża było bardzo łechcące, ale powinni byli tysiąc razy się zastanowić, czy ze sportowego punktu widzenia to ma sens i szanse powodzenia. A nie miało! – mówi w rozmowie z “Super Expressem” o decyzji Grzegorza Krychowiaka o transferze do PSG Raymond Domenech, były selekcjoner reprezentacji Francji.
FAKT
Inni byli piłkarze Górnika, którzy zerwali więzadła, mówią o tym urazie na łamach „Faktu”. Augustyn, Nowak i Jonczyk.
Tutaj fragment o Augustynie (dwa zerwania):
– Najgorzej było po drugiej rehabilitacji. Wróciły do mnie radość i wiara, ale po ponad miesiącu treningów poszła mi łękotka. Oderwała się od kości i musiałem przejść zabieg, polegający na doszywaniu jej. Nie potrafiłem tego zaakceptować. Walczyłem sam ze sobą. Rodzina i ludzie w klubie powtarzali mi, że będzie dobrze, a ja uważałem, że oni, mimo troski, zupełnie nie rozumieją, przez co przechodzę.
A tutaj o Nowaku (cztery tego typu kontuzje):
– Po drugiej rehabilitacji nie zdążyłem jeszcze zagrać żadnego meczu, gdy znów zerwałem więzadło. Po raz kolejny bez udziału przeciwnika, stawiając nogę podczas biegu, tyle że tym razem chodziło o lewe kolano. To było gong, kilka najgorszych dni w moim życiu. Pamiętam, jak z niecierpliwością czekałem na diagnozę, ale ta nie była optymistyczna – opowiada Nowak. Trzeci powrót był lepszy od drugiego. Tym razem zdążył zagrać w pięciu spotkaniach rezerw Górnika, aż znów doznał tego przerażającego uczucia. – Po diagnozie zacząłem się zastanawiać nad sobą. Miałem 28 lat, wcześniej cały czas ciężko pracowałem, by spełnić swoje marzenie i zostać piłkarzem. I co, to ma być koniec? Stwierdziłem, że powalczę jeszcze raz. I dziś, trzy lata po tamtym zdarzeniu, dalej gram w piłkę.
Rzeźniczak po Chelsea dziś zmierzy się z Romą. Czyli – w ładzie pościga się z bmw.
– Qarabag to mało znany, ale bardzo ciekawy zespół. Jeśli w meczach z nimi nie zdobędziemy sześciu punktów, prawdopodobnie zajmiemy trzecie miejsce w grupie. Będziemy ostrożni, choć przyznaję, że na papierze wyglądamy na murowanych faworytów – deklaruje dyrektor sportowy wicemistrzów Włoch Umberto Gandini.
Azerowi pozostają optymistami i nie mogą doczekać się meczu, który jest niczym starcie łady z bmw. Dziennikarze rozpisują się nawet o piłce, jaką zespoły rozegrają spotkanie i składają raport na temat skoszenia murawy na stadionie.
GAZETA WYBORCZA
Zapowiedzi Ligi Mistrzów i starcia Levandowski kontra Cavani cytować nie będziemy, naszą uwagę przykuł za to tekst o tajemniczym tytule: „Ile Kim Dżong Un zarabia na golach strzelanych w Europie”. O co chodzi? O to, że północnokoreańscy piłkarze, m.in. Kwang-Song Han z Perugii, nie mogą wypowiadać się w europejskich mediach i muszą odsyłać sporą część swoich pensji reżimowi.
Transfer Hana też od dawna budzi kontrowersje. Do Italii ściągnął go Antonio Razzi, włoski senator niezdrowo zafascynowany Kimem i syryjskim dyktatorem Baszarem al-Asadem. Towarzyszyli mu futbolowi łowcy talentów, którzy wyselekcjonowali aż 10 młodych koreańskich piłkarzy, zapraszając ich do akademii pod Perugią. Oba korzystające z usług Hana kluby przekonywały, że sprawdziły, iż wypłacane mu pieniądze wpływają na jego prywatne konto, a to, co się dzieje z nimi potem, to nie ich sprawa.
Południowokoreańska agencja Yonhap News twierdzi, że wszyscy wypuszczani za granicę pracownicy z Północy odpalają reżimowi większość pensji, że to wielokrotnie wypróbowany sposób na gromadzenie dewiz. I że staje się on tym ważniejszy, im surowsze są międzynarodowe sankcje. Według ONZ liczba ofiar procederu przekroczyła 100 tys. osób, które zatrudniane są w co najmniej kilkunastu krajach (w tym w Polsce, o czym pisaliśmy w „Wyborczej”) i przynoszą rocznie niemal 2 mld dol. Według obrońców praw człowieka żaden z nich nie zatrzymuje wynagrodzenia dla siebie, a bunt uniemożliwia strach o bezpieczeństwo nie tyle swoje, ile zostawionych w Korei bliskich, którym grozi nawet zesłanie do obozu śmierci.
SUPER EXPRESS
Raymond Domenech ocenia, że Krychowiak nie miał szans odpalić w PSG. I odważnie zapowiada, że PSG nie przegra w tym sezonie w lidze ani jednego meczu.
PSG można już uznać za faworyta Ligi Mistrzów?
Tak, można. Z Neymarem mają potencjał, żeby wygrać Ligę Mistrzów. Myślę, że w końcu im się to uda. No, a minimum w tym sezonie to półfinał, wszystko poniżej byłoby dużym rozczarowaniem. Oczywiście, finał to jeden mecz, karny, kontuzja, wiele się może zdarzyć, ale jak mówię: niczego im już nie brakuje, aby być najlepszą drużyną w Europie.
A na krajowym podwórku? Rok temu wyprzedziło ich Monaco…
Nie ma o czym rozmawiać. Mbappe i Neymar robią taką różnicę, że moim zdaniem PSG nie przegra w tym sezonie ligi francuskiej ANI JEDNEGO meczu.
Paryżanie idą w górę, ale Grzegorz Krychowiak nie dał tam rady. Co zresztą pan przewidział, kiedy rozmawialiśmy na początku poprzedniego sezonu…
No właśnie, więc proszę podkreślić, że miałem rację (śmiech). No a już na poważnie: gołym okiem widać było, i to od razu, że ten transfer nie ma prawa wypalić. PSG to nie jest zespół, dla którego mecz to wojna. A Krychowiak właśnie do takiego futbolu, pełnego walki, odbiorów, siły fizycznej nadaje się najlepiej. Ja rozumiem, że dla niego i jego menedżera zainteresowanie i propozycja z Paryża było bardzo łechcące, ale powinni byli tysiąc razy się zastanowić, czy ze sportowego punktu widzenia to ma sens i szanse powodzenia. A nie miało! Natomiast w lidze angielskiej, w zespole do którego teraz trafił, Krychowiak powinien się odnaleźć doskonale.
Lewandowski zarabia mniej od Neymara, ale czy ma się czego wstydzić? „SE” pisze o Robercie, że jest „tańszy, ale lepszy”.
To będzie pojedynek gigantów. Najlepiej opłacany piłkarz ligi francuskiej, czyli Neymar (25 l.), spotka się z najlepiej zarabiającym w Bundeslidze Robertem Lewandowskim (29 l.). I choć “Lewy” ma najwyższy kontrakt w historii niemieckiej ekstraklasy, to przy kasie i tak jest “ubogim” krewnym Brazylijczyka, który inkasuje prawie dwa razy więcej!
37 milionów euro rocznie – taką wypłatę zagwarantował sobie w PSG Neymar. Pensja Polaka to 20 mln euro, ale mamy nadzieję, że na boisku “Lewy” przyćmi Neya.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Lewy w starciu z milionami. Milionami, których nie wydaje Bayern, a z których wyciąganiem na nowych zawodników nie ma problemów PSG.
Starcie PSG z Bayernem może również wywołać kolejną falę spekulacji dotyczącej przyszłości Lewego w zespole mistrza Niemiec. Dotkliwa porażka w stolicy Francji może ostatecznie przekonać naszego napastnika, że z monachijskim zespołem nie uda mu się wygrać upragnionej Ligi Mistrzów. Tym bardziej, że jego przełożeni z całą pewnością nie zmienią nagle kursu i nie zaczną szaleć w kolejnych transferowych oknach.
– Nie ma znaczenia, ile wydali na nowych piłkarzy. Pieniądze goli nie strzelają. Robią to dla drużyny. A PSG musi dopiero pokazać, że rzeczywiście jest klasową drużyną – powiedział przed odlotem do Paryża skrzydłowy Bayernu Arjen Robben.
W Champions League zadebiutuje dziś Wanda Metropolitano, nowy obiekt Atletico.
– Atmosfera na nim przypomina tę z rzymskiego Koloseum – zachwyca się Diego Simeone, trener madrytczyków.
Nietrudno mu się dziwić. Psychiczna walka zaczyna się już w tunelu prowadzącym na murawę, gdzie zawodników pobudzić mają np. słowa Luisa Aragonesa: „Jesteście Atletico Madryt i na trybunach czekają tysiące dumnych kibiców gotowych umrzeć za was, za tę koszulkę. Musicie wyjście na boisko i pokazać, że na boisku jest tylko jeden mistrz, ten noszący biało-czerwone stroje”. Trybuny na Wanda Metropolitano są zdecydowanie bliżej murawy niż na Calderon, przez co piłkarze mocniej odczuwają doping kibiców, którzy wykupili 67 tysięcy biletów. – Długo grałem w piłkę, teraz jestem trenerem, ale muszę przyznać, że czegoś takiego nigdy nie widziałem – przyznaje Simeone, który mówi, że „nigdy nie zapomni pierwszego wyjścia z tunelu na nowy obiekt”.
Nowe paliwo Górnika okazało się paliwem rakietowym. Zabrzanie idealnie trafili z transferami.
Po dziesięciu kolejkach sprawa nie podlega żadnej dyskusji: Mateusz Wieteska, Michał Koj, i Damian Kądzior – czyli trzej nowi piłkarze w drużynie trenera Marcina Brosza – znacząco wpływają na grę Górnika. A przecież dwaj przyszli z pierwszej ligi, a trzeci ze spadkowicza ekstraklasy.
– Pewnie, że była jakaś niepewność, czy sobie poradzę w ekstraklasie, lecz szybko została rozwiana. Na szczęście już w pierwszych dniach odczułem jak ważny jest w Górniku jest etos pracy, a to moja filozofia, dlatego szybko zaczęliśmy nadawać na tych samych falach – mówi Kądzior, którego w Cracovii nie chciał Michał Probierz, choć transfer piłkarza Wigier Suwałki zaakceptował już poprzedni trener Jacek Zieliński. Klub jednak zmienił szkoleniowca i wcześniejsze ustalenia przestały obowiązywać.
– Nie ukrywam, że gdy opuszczałem Kraków, byłem trochę zniesmaczony i zmartwiony. Wcześniej szybko dogadaliśmy się, miałem dostać fajny, długi kontrakt w interesującej drużynie i w jeden dzień wszystko się rozleciało. A przecież wcześniej odmówiłem innym klubom, bo wybrałem Cracovię… – opowiada Kądzior. – Na szczęście szybko odezwał się Górnik i spodobało mi się, jak bardzo był zdeterminowany, żeby mnie zatrudnić.
Cracovia w opałach, ale Probierz na razie nie rezygnuje z prowadzenia Pasów. I nic nie wskazuje na to, by inaczej miał postąpić Janusz Filipiak.
– Nie uważam, że czas powiedzieć pas. Najprościej byłoby dziś uciec od odpowiedzialności. Trzeba zrobić wszystko, aby podnieść zespół. A, jeśli człowiek, który mnie zatrudniał, uzna, że nie jestem już w stanie pomóc, to mnie zwolni. W zawodnikach wciąż widzę dużo werwy, a do obecnej sytuacji doprowadziły nas różne sploty okoliczności – mówi trener Cracovii.
Prezes Janusz Filipiak nie zabierał ostatnio głosu na temat przyszłości Probierza, nie było go też na meczu z Wisłą Płock. Podczas spotkania kibice głośno wyrażali pretensje głównie do zarządu, wyśmiewali piłkarzy, ale Probierza oszczędzali. Nic nie wskazuje na to, by prezes chciał zwolnić szkoleniowca już teraz. Po pierwsze – prawdopodobnie nadal mu ufa. Po drugie – rozstanie byłoby zbyt kosztowne. Nieoficjalnie wiadomo, że za podpis na kontrakcie Probierz otrzymał 150 tysięcy euro. Nie daje się takich pieniędzy człowiekowi, którego zaraz potem wyrzuca się na bruk.
Poza tym:
– Bjelica czeka na wyrok Komisji Ligi
– Słaba forma Nagy’a
– Pawelec zaczął kreować grę
Ekstraklasa SA otwiera się na PZPN. Nowe rozdanie w ligowej spółce ma polepszyć stosunki z piłkarską centralą.
Pierwsze efekty ocieplenia stosunków już mamy, bo Boniek postanowił wrócić do siedmioosobowej rady nadzorczej (jako reprezentant PZPN, który też jest udziałowcem spółki). W poprzedniej kadencji nie chciał w niej być właśnie z uwagi na konflikt z ustępującym szefem. Relacje między nimi zaognione są od dawna. Boniek doskonale pamięta, że to właśnie Wandzel stał na czele klubów, które półtora roku temu skutecznie zablokowały forsowane przez niego poprawki do związkowego statutu, co przede wszystkim było prestiżową porażką prezesa.
Lepsza relacje z PZPN mogą przynieść korzyści dla obu stron. Już w najbliższych miesiącach rozpocznie się dyskusja o nowym kontrakcie telewizyjnym (obecna umowa z NC+ obowiązuje do końca przyszłego sezonu). Wszystkim zależy, aby kluby zarabiały na sprzedaży praw do swoich meczów jeszcze więcej niż obecnie. W optymistycznych założeniach szacuje się, że roczna kwota może osiągnąć nawet 250 mln złotych (obecnie jest to ok. 150 mln złotych). Dobra współpraca z Bońkiem w biciu finansowych rekordów powinna tylko pomóc.