Sandecja wydaje się w Polsce niedoceniana – jasne, sama zapewnia sobie średnią prasę, żeby wspomnieć tylko cuda z Freddym Adu i wojenki między Mroczkowskim a Aleksandrem, lecz wyniki są okej. Tak chwalony Górnik miał przed tą serią spotkań tylko dwa punkty więcej od ekipy z Nowego Sącza. Sandecja mogła więc jechać do Lubina wyprostowana i poszukać tam punktów, ale… jednak na tym koniec. Zagłębie okazało się na tyle mocne, że nawet będący w dobrej formie goście, po przyjeździe byli się w stanie już tylko pochylić i poczekać na baty, dziękując ostatecznie, że Miedziowi wymierzyli tylko jeden.
Przyjemnie oglądało się dziś zawodników biegających w pomarańczowych koszulkach. Mieli łatwość w konstruowaniu akcji ofensywnych, pomysł, nie był to jeden schemat, w którym przykładowo pałuje się piłkę na środkowego napastnika. Nie, Zagłębie wykorzystuje swoje atuty – wybieganych wahadłowych, zaawansowanych technicznie Świerczoka, Pawłowskiego, Tuszyńskiego. I chcielibyśmy tę laurkę podpisać, zapakować w kopertę i wysłać do Lubina, ale pojawił się jeden feler.
Skuteczność.
Gospodarze marnowali tak wiele okazji, że niektóre drużyny chciałyby mieć tyle przez kilka kolejek. Tuszyński nie trafił z kilku metrów nawet w bramkę, a gdy w podobnej sytuacji ta trudna sztuka mu się już udała, kapitalnie jego strzał wybronił Gliwa. Bramkarz gości popisał się też cudowną paradą przy uderzeniu w stylu kung-fu Kubickiego, natomiast jak już popełnił błąd, udając się na spacer w środku meczu, to próbę na pustaka oddaną przez Świerczoka wybił jeden z obrońców. Uderzenie Jacha po rykoszecie wylądowało na poprzeczce, w drugiej połowie obrońca nie trafił w dobrej okazji z głowy. Pawłowski raz dał się zablokować w niezłej sytuacji, raz po jego strzale i rykoszecie piłka wyszła na rożny, a raz… stało się coś niebywałego. Były piłkarz Lechii dostał kapitalną piłkę od Świerczoka, biegł na Gliwę właściwie od połowy boiska i cóż, widać miało za dużo czasu na przemyślenia. Myślał, myślał i wymyślił, że zwolni, zacznie cudować przed bramkarzem i nawet nie odda celnego strzału.
No, można było się wkurzyć i rzeczywiście, Świerczok się na kolegę bardzo wkurzył, żeby nie napisać wulgarniej. Wypłacił mu wiązankę, odczekał kilka minut, a kiedy Pawłowski znów się nie popisał – w dobrej okazji stracił piłkę – poprawił kolejną opinią, która na zbyt pozytywną nie wyglądała.
Ma więc szczęście Pawłowski, że w końcu gol dla Zagłębia padł, bo Świerczok mógłby mu ze złości przebić opony w samochodzie. Chyba musi Bartek postawić piwo Kubickiemu, po tym jak ten w 80. minucie wykorzystał dośrodkowanie od Jagiełły i ostatecznie Zagłębie coś wcisnęło. Ciekawe w tej sytuacji było krycie Sandecji, która albo zaczęła widzieć potrójnie, albo dostrzegła w Tuszyńskim kandydata do Złotego Buta:
Ja rozumiem, że Tuszyński to groźny napastnik, ale żeby ustawić przy nim 3vs1, a Kubickiego zostawić samopas? #ZAGSAN pic.twitter.com/gGZ3Ta9878
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) 24 września 2017
Tak jak warto było chwalić ekipę Mroczkowskiego za postawę w tym sezonie, tak dziś nie ma za co. W defensywie bryndza, czekanie na uśmiech losu i parady Gliwy. W ofensywie bryndza, ze dwa groźniejsze uderzenia. Futbol rzadko bywa sprawiedliwy, ale tym razem, uznając wygraną Zagłębia, naprawdę był.
[event_results 360904]
Fot. FotoPyk