Reklama

Osiem faktów, które powinieneś poznać przed cyrkiem stulecia

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

26 sierpnia 2017, 17:10 • 3 min czytania 13 komentarzy

Nie będziemy się wygłupiać i nazywać starcia Floyda Mayweathera z Conorem McGregorem walką stulecia. Owszem, od strony finansowej pewnie nią będzie, ale sportowej – nigdy w życiu. Czeka nas bowiem pojedynek boksera wybitnego, jednego z najlepszych w historii, z gościem, którego pięściarskie umiejętności można w najlepszym przypadku określić jako średnie. Niemniej jednak przed cyrkiem w Las Vegas warto poznać kilka informacji, które go dotyczą, choćby po to, żeby podczas nocnej transmisji błysnąć przed znajomymi przy piwku ciekawostkami.

Osiem faktów, które powinieneś poznać przed cyrkiem stulecia

– Podstawowa wypłata Amerykanina za tę walkę to 100 mln dolarów. Irlandczyk dostanie sporo mniej, 30, ale dla niego to i tak zajebista kasa – w MMA nie miałby co marzyć o takich pieniądzach. Oczywiście te sumy mogą wzrosnąć, wszystko zależy od tego, ilu kibiców zdecyduje się wykupić transmisję PPV. Niektórzy eksperci przewidują, że dzięki niej Floyd może ostatecznie zgarnąć… trzysta baniek, a Conor 90!

– Rekord PPV walki z udziałem Mayweathera padł w 2015 roku, oczywiście kiedy Floyd mierzył się z Mannym Pacquiao. Wówczas aż 4,6 mln widzów zdecydowało się zapłacić, by obejrzeć to wydarzenie. Drugie miejsce na liście starć Amerykanina zajmuje pojedynek z Oscarem de La Hoyą (2007 – 2,4 mln), a trzecie – z Saulem Alvarezem (2013 – 2,2 mln).

– Co ciekawe, bilety na konfrontację w Las Vegas wcale nie rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Pewnie dlatego, że pod względem cen było im bliżej do ekskluzywnej biżuterii niż pieczywa: wahały się między 500 a… 107 000 dolarów. „Los Angeles Times” pisał niedawno, że pod koniec poprzedniego tygodnia dostępnych było jeszcze siedem tysięcy kart wstępu do hali T-Mobile Arena.

– Za to ważenie obu zawodników cieszyło się większą popularnością, niż niejeden mecz Lotto Ekstraklasy. Sami popatrzcie na to szaleństwo:

Reklama

– Zwycięzca nocnego starcia otrzyma najbardziej wypasiony pas w historii sportów walki. Składa się z… 3360 diamentów, 600 szafirów i 300 szmaragdów. Nosi nazwię „The Money Belt” i świeci się tak, że jest prawdopodobnie drugą widzianą z kosmosu rzeczą na Ziemi, obok Wielkiego Muru Chińskiego:

moneybelt

– Przed walką w Las Vegas prestiżowy magazyn The Ring przeprowadził sondę na temat jej wyniku. Wzięło w niej udział 23 ekspertów. Żaden z nich nie odważył się postawić na McGregora, ale aż cztery osoby uznały, że Mayweather wygra jednogłośną decyzją sędziów. Osiemnastu speców od szermierki na pięści przewiduje, że Amerykanin znokautuje Irlandczyka, a jeden uważa, że wygra przez dyskwalifikację.

– Także zdecydowana większość kibiców – pewnie poza Irlandczykami – jest przekonana, że to Floyd pozamiata w ringu. Dwóch fanów-bogaczy było tego tak pewnych, że postawiło na Amerykanina fortunę. Gość z Nevady zainwestował 1,2 mln $, jego zysk może wynieść 240 tys. Z kolei ktoś w Las Vegas poświęcił okrągłą bańkę na Mayweathera. Jeżeli mistrz nie przyniesie mu zawody, powiększy swój majątek o 180 tys.

– Znany polskim kibicom m.in. ze starć z Tomaszem Adamkiem i Krzysztofem Włodarczykiem Steve Cunningham, uważa, że McGregor zostanie zmiażdżony przez Mayweathera, ale Floyd na początku walki może mieć drobne kłopoty. – Sparowałem z zawodnikami MMA. Są niewygodni, bo wyprowadzają nietypowe ciosy. Walczą w innym rytmie niż bokserzy.

Reklama

Amerykanin dodaje, że jeśli Irlandczyk wytrzymałby z Floydem cały dystans, byłaby to porażka dla światka boksu. Ciężko się  z nim nie zgodzić. Żeby Mayweather przegrał tę walkę, musiałby mieć podczas niej 41 stopni gorączki, połamaną rękę i skręcony staw skokowy. Ewentualnie mógłby się podłożyć, żeby doszło do rewanżu, który wygenerowałby zapewne jeszcze bardziej nieprawdopodobne przychody, ale w takie cuda nie chce nam się wierzyć.

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Zmarnowana szansa Barcelony. Bezbarwny Lewandowski, Szczęsny śrubuje passę

Wojciech Górski
10
Zmarnowana szansa Barcelony. Bezbarwny Lewandowski, Szczęsny śrubuje passę

Inne sporty