Nie będziemy się wygłupiać i nazywać starcia Floyda Mayweathera z Conorem McGregorem walką stulecia. Owszem, od strony finansowej pewnie nią będzie, ale sportowej – nigdy w życiu. Czeka nas bowiem pojedynek boksera wybitnego, jednego z najlepszych w historii, z gościem, którego pięściarskie umiejętności można w najlepszym przypadku określić jako średnie. Niemniej jednak przed cyrkiem w Las Vegas warto poznać kilka informacji, które go dotyczą, choćby po to, żeby podczas nocnej transmisji błysnąć przed znajomymi przy piwku ciekawostkami.
– Podstawowa wypłata Amerykanina za tę walkę to 100 mln dolarów. Irlandczyk dostanie sporo mniej, 30, ale dla niego to i tak zajebista kasa – w MMA nie miałby co marzyć o takich pieniądzach. Oczywiście te sumy mogą wzrosnąć, wszystko zależy od tego, ilu kibiców zdecyduje się wykupić transmisję PPV. Niektórzy eksperci przewidują, że dzięki niej Floyd może ostatecznie zgarnąć… trzysta baniek, a Conor 90!
– Rekord PPV walki z udziałem Mayweathera padł w 2015 roku, oczywiście kiedy Floyd mierzył się z Mannym Pacquiao. Wówczas aż 4,6 mln widzów zdecydowało się zapłacić, by obejrzeć to wydarzenie. Drugie miejsce na liście starć Amerykanina zajmuje pojedynek z Oscarem de La Hoyą (2007 – 2,4 mln), a trzecie – z Saulem Alvarezem (2013 – 2,2 mln).
– Co ciekawe, bilety na konfrontację w Las Vegas wcale nie rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Pewnie dlatego, że pod względem cen było im bliżej do ekskluzywnej biżuterii niż pieczywa: wahały się między 500 a… 107 000 dolarów. „Los Angeles Times” pisał niedawno, że pod koniec poprzedniego tygodnia dostępnych było jeszcze siedem tysięcy kart wstępu do hali T-Mobile Arena.
– Za to ważenie obu zawodników cieszyło się większą popularnością, niż niejeden mecz Lotto Ekstraklasy. Sami popatrzcie na to szaleństwo:
– Zwycięzca nocnego starcia otrzyma najbardziej wypasiony pas w historii sportów walki. Składa się z… 3360 diamentów, 600 szafirów i 300 szmaragdów. Nosi nazwię „The Money Belt” i świeci się tak, że jest prawdopodobnie drugą widzianą z kosmosu rzeczą na Ziemi, obok Wielkiego Muru Chińskiego:
– Przed walką w Las Vegas prestiżowy magazyn The Ring przeprowadził sondę na temat jej wyniku. Wzięło w niej udział 23 ekspertów. Żaden z nich nie odważył się postawić na McGregora, ale aż cztery osoby uznały, że Mayweather wygra jednogłośną decyzją sędziów. Osiemnastu speców od szermierki na pięści przewiduje, że Amerykanin znokautuje Irlandczyka, a jeden uważa, że wygra przez dyskwalifikację.
– Także zdecydowana większość kibiców – pewnie poza Irlandczykami – jest przekonana, że to Floyd pozamiata w ringu. Dwóch fanów-bogaczy było tego tak pewnych, że postawiło na Amerykanina fortunę. Gość z Nevady zainwestował 1,2 mln $, jego zysk może wynieść 240 tys. Z kolei ktoś w Las Vegas poświęcił okrągłą bańkę na Mayweathera. Jeżeli mistrz nie przyniesie mu zawody, powiększy swój majątek o 180 tys.
– Znany polskim kibicom m.in. ze starć z Tomaszem Adamkiem i Krzysztofem Włodarczykiem Steve Cunningham, uważa, że McGregor zostanie zmiażdżony przez Mayweathera, ale Floyd na początku walki może mieć drobne kłopoty. – Sparowałem z zawodnikami MMA. Są niewygodni, bo wyprowadzają nietypowe ciosy. Walczą w innym rytmie niż bokserzy.
Amerykanin dodaje, że jeśli Irlandczyk wytrzymałby z Floydem cały dystans, byłaby to porażka dla światka boksu. Ciężko się z nim nie zgodzić. Żeby Mayweather przegrał tę walkę, musiałby mieć podczas niej 41 stopni gorączki, połamaną rękę i skręcony staw skokowy. Ewentualnie mógłby się podłożyć, żeby doszło do rewanżu, który wygenerowałby zapewne jeszcze bardziej nieprawdopodobne przychody, ale w takie cuda nie chce nam się wierzyć.