Gdybyśmy mieli uporządkować miary czasu od najkrótszej do najdłuższej, szłoby to mniej więcej tak – dekada, wiek, tysiąclecie, era, rok w piłce nożnej. To ostatnie określenie stosowane jest wyłącznie do wydarzeń prehistorycznych. Mówiąc, że coś wydarzyło się w piłce przed rokiem, mamy na myśli zdarzenia, które od dawna nie mają już najmniejszego wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. Zdarzenia, o których pamiętają wyłącznie najbardziej sfiksowani historycy.
Przed rokiem Grzegorz Krychowiak był w naszych warunkach wielką gwiazdą. Był świeżo po pobiciu transferowego rekordu w polskiej piłce (PSG zapłaciło za niego 34 miliony euro) i czekał na debiut w zespole mistrza Francji, pod wodzą tak mocno w niego wierzącego Unaia Emery’ego. Jego ostatnimi oficjalnymi występami wciąż były te na Euro 2016, które na Weszło podsumowaliśmy tak:
Profesor. Bez niego w środku pola ten zespół traci 3/4 jakości. Wie, kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić, kiedy się zastawić, dać się sfaulować, kiedy wykonać przerzut, a kiedy wycofać do bramkarza. Średnio 65,6 podań na mecz przy 86-procentowej celności. Na ten moment – jeden z trzech najlepszych defensywnych pomocników na świecie. Gdy za dwa lata pojedzie na mundial do Rosji jako kluczowy zawodnik bijącego się co roku o Ligę Mistrzów PSG, w najlepszym dla pomocnika wieku, klękajcie narody.
Przed rokiem w tych słowach nie było cienia przesady. Kiedy Polacy mierzyli się na Euro z mistrzami świata, Krycha bezsprzecznie dominował w środku pola. Wchodził pomiędzy Kroosa i Khedirę, jak pomiędzy jakichś nieopierzonych juniorów – wygrywał pojedynki, uspokajał grę. Słowem, robił co chciał. W destrukcji był jak czołg, bo przeciwników wręcz demolował. Najczęściej dobrze ustawiony, szybszy i – przede wszystkim – silniejszy od swojego rywala. Defensywny pomocnik, o jakim marzył niemal każdy klub na świecie.
Dwanaście miesięcy później tamten obraz Krychowiaka wydaje się zupełnie nieprawdopodobny, wręcz wymyślony. Dziś po tamtym kozaku nie pozostał nawet ślad. Od PSG, które przecież skompromitowało się w Lidze Mistrzów i przegrało mistrzostwo Francji, odbił się jak od ściany. We wszystkich rozgrywkach ledwie udało mu się przekroczyć tysiąc minut w sezonie i w ekspresowym tempie został skreślony. Tego lata nie dostał nawet zaproszenia na obóz przygotowawczy swojego klubu. W kontekście jego gry w Paryżu jak ulał pasuje powiedzenie – jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Dla Krychowiaka były to ostatnie minuty na Camp Nou, gdzie już z boiska przyglądał się, jak Sergi Roberto strzela na 1:6.
Tragiczna sytuacja w PSG to jednak nie koniec kłopotów Krychowiaka, który – jak donosi dzisiejszy Przegląd Sportowy – nie dostanie powołania na najbliższe zgrupowanie reprezentacji przed meczami z Danią i Kazachstanem. A to już naprawdę poważna sprawa. Raz, że Nawałka dotychczasowymi decyzjami pokazywał, że potrafi wyciągnąć rękę do niegrającego lidera i pomagać mu się odbudowywać poprzez występy w kadrze (tak było z Błaszczykowskim przed Euro czy Milikiem na wiosnę). I dwa, że przecież z powodu kontuzji z kadry wypadł też etatowy, rezerwowy defensywny pomocnik, Damian Dąbrowski. Jeżeli więc Nawałka nawet w takiej sytuacji nie powołuje Krychowiaka, to z jego dyspozycją musi być naprawdę nieciekawie.
Przed rokiem pisaliśmy, iż mundial w Rosji może być dla Krychowiaka taki, że klękajcie narody. A dziś? Dziś bliżej mu do obejrzenia turnieju w telewizji. Jeżeli – pomimo beznadziejnej sytuacji w PSG i faktu, że już wypadł z kadry – nie zdecyduje się na zmianę klubu, spokojnie już może planować sobie kolejne egzotyczne wakacje.
Fot. FotoPyK